Zamiast na jacht i zohydzanie sędziów – na pomoc koczującym w Sejmie rodzicom

Rodzice dorosłych niepełnosprawnych dzieci koczujący w Sejmie to cierń w stopie PiS. Więc już po dwóch dniach premier Mateusz Morawiecki znalazł rozwiązanie: będzie nowy podatek od „najbogatszych” na sfinansowanie świadczeń dla tych osób.

Podatek będzie się nazywał „solidarnościowy”. Pięknie! Bo jak tu z podniesionym czołem protestować przeciwko solidarności z ludźmi tak ciężko doświadczonymi przez los? Z ludźmi, którym z całą pewnością „należy się”, co nie do końca można powiedzieć o urzędnikach partii rządzącej, których nagrody ciągle są wyciągane na światło dzienne?

Już pojawiły się przestrogi komentatorów, że nie można tak doić najbogatszych, bo oni też są potrzebni, że uciekną z etatów i ukryją dochody, a ci naprawdę bogaci w ogóle nie płacą podatków w Polsce, tylko za granicą. I wreszcie – że inne poszkodowane grupy społeczne, zachęcone sukcesem rodziców opiekujących się dorosłymi niepełnosprawnymi dziećmi, też zaraz zgłoszą się do owego „funduszu solidarnościowego”.

Skąd wziąć pieniądze? Bo jak się tak wyciśnie najbogatszych, to ci, którzy nie uciekną z podatkami, przestaną być najbogatsi. I kto będzie płacił na fundusz?

Jest prosty sposób zasilenia takiego funduszu. Minister Elżbieta Rafalska zdradziła w „Wiadomościach” TVP, że operacja podniesienia rent socjalnych dorosłych niepełnosprawnych do wysokości najniższych zusowskich i przyznanie po 500 złotych dodatku rehabilitacyjnego (dziś mają 153 złote) kosztować będzie budżet państwa 50 mln złotych. Tymczasem budżet Polskiej Fundacji Narodowej, na który przymusowo składają się największe spółki skarbu państwa, to sto milionów złotych rocznie. Za te pieniądze PFN, która ma dbać o wizerunek Polski za granicą, do tej pory:

– zorganizowała akcję billboardowo-spotową „Sprawiedliwe sądy”, kłamliwie zohydzającą polskich sędziów.
– wydała publikację o dekomunizacji nazw ulic, w której m.in. zamazała twarz Adama Michnika na zdjęciu z głodówki KOR.
– kupuje we Francji jacht pełnomorski za 5 mln złotych i sfinansuje jego rejs, którego koszt fachowcy obliczają na 20 mln, a to tylko część projektu „Polska 100”, promującego stulecie odzyskania niepodległości.
– zrobiła filmik na rocznicę powstania w getcie warszawskim, w którym zamiast na walce żydowskich powstańców skupia się na pomocy Polaków dla powstania. Przesłanie filmiku to „Żydzi i Polacy walczyli ramie w ramię”.

Fundacja te akcje wizerunkowe zleca zaprzyjaźnionym firmom. Teraz zaś wynajęła firmę PR, która ma dbać o wizerunek Fundacji nadszarpnięty tymi działaniami. Może więc te sto milionów, czyli haracz od spółek skarbu państwa, zamiast na Polską Fundację Narodową dać na „fundusz solidarnościowy”?

I dorzucić nagrody dla pisowskich ministrów, co to się „należały”, ale przestały się należeć. Wprawdzie prezes kazał wpłacić je na Caritas, ale ciągle wypływają na jaw nowe nagrody. Tylko wczoraj znalazłam dwie informacje: po niecałych trzech miesiącach istnienia nowej Służby Ochrony Państwa jej funkcjonariusze dostali w sumie 1,1 mln zł premii. A 7 mln wzięli w ramach nagród funkcjonariusze CBA w ciągu ostatnich 15 miesięcy. I do tego jeszcze członkowie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, którzy dostali w sumie 81,7 tys. zł nagród netto. Szef KRRiT sam sobie przyznał 24 115,97 zł netto.

Jest tego więcej. Prezes kazał wpłacać na Caritas tylko rządowi, więc innym urzędnikom może nakazać wpłacać na „fundusz solidarnościowy”. W ogóle można zrobić taki obowiązkowy pas transmisyjny: nagrody trafiają wprost do „funduszu”, bez pobytu w kieszeni nagradzanego urzędnika.

Bo kto jest bardziej solidarny z najbiedniejszymi niż rząd prawa i sprawiedliwości? – pytał dziś premier Morawiecki rodziców koczujących w Sejmie, co skwapliwie pokazały „Wiadomości”.