Sędzia Drajewicz oskarża o zdradę ojczyzny

Sędzia Dariusz Drajewicz, wybrany niedawno przez PiS i Kukiz’15 do Krajowej Rady Sądownictwa, zarzuca sędziom działającym w Stowarzyszeniu Iustitia zdradę ojczyzny i konstytucji. Występuje ze Stowarzyszenia – tuż przed decyzją Stowarzyszenia o wyrzuceniu jego i sześciu innych sędziów, którzy wbrew apelom Iustitii i innych stowarzyszeń sędziowskich zgodzili się kandydować do nowej, wybieranej w całości przez polityków KRS.

Sędzia Drajewicz oskarża w swoim piśmie Stowarzyszenie Iustitia o łamanie przysięgi złożonej na wierność Rzeczpospolitej i „działania godzące w porządek prawny państwa”. „W szczególności nie jestem w stanie zaakceptować wywierania środowiskowej presji na decyzje sędziów w sprawie ich kandydowania do konstytucyjnych organów państwa oraz podejmowania działalności publicznej wyrażającej się w zgromadzeniach o charakterze stricte politycznym, które nie dają się pogodzić z zasadami niezależności sądów i niezależności sędziów. Uważam, że taka aktywność Stowarzyszenia nie służy dobru wymiaru sprawiedliwości i w istocie obraca się przeciwko społeczeństwu”.

Dalej sędzia Drajewicz krytykuje odpowiedź, jaką Stowarzyszenie przygotowało na rządową „Białą Księgę”, a w szczególności to, że sędziowie ocenili, iż skala politycznego ataku na niezależność wymiaru sprawiedliwości w Polsce uzasadnia uruchomienie procedury z art. 7 traktatu o UE.

„Takie stanowisko, w moim przekonaniu, świadczy o utracie przez reprezentantów Stowarzyszenia poczucia więzi z Państwem Polskim oraz sprzeciwia się wyrażonemu w art. 82 konstytucji obywatelskiemu obowiązkowi wierności Rzeczpospolitej Polskiej i trosce o dobro wspólne”. Ciekawe, bo ten akurat artykuł konstytucji jest przywoływany jako konstytucyjne uzasadnienie dla sędziowskich protestów przeciwko upolitycznianiu sądownictwa.

Ciekawe i znamienne, że o zdradę Polski i konstytucji oskarża członków Iustitii sędzia, który zgodził się przyjąć od polityka, ministra sprawiedliwości-prokuratora generalnego, wbrew woli samorządu sędziowskiego, posadę wiceprezesa Sądu Okręgowego po sędzi Beacie Najjar usuniętej z tej funkcji przed końcem kadencji i bez podania przyczyn. A usunięta wiceprezes wcześniej doprowadziła do postępowania dyscyplinarnego wobec sędziego Łukasza Piebiaka, obecnie wiceministra sprawiedliwości, przygotowującego pisowskie „reformy” wymiaru sprawiedliwości.

Awans sędziego Drajewicza jest podwójny, bo jest on sędzią Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa (20 razy bezskutecznie starał się o awans do sądu wyższej instancji). Utrzymanie awansu na prezesa zależeć będzie wyłącznie od woli polityka, jakim jest minister-prokurator generalny, który może mu nominację cofnąć.

Sędzia Drajewicz nie pojawia się w sądzie, w którym prezesuje, a sędziowie pionu karnego, za który odpowiada, nawet nie wiedzą, jak wygląda. Od nominacji, czyli połowy września zeszłego roku, nie zwołał organizacyjno-zapoznawczego zebrania. Zdążył jednak przeprowadzić rozmowę ostrzegawczą z sędzią Igorem Tuleyą po tym, jak wydał on postanowienie nakazujące prokuraturze wszcząć umorzone śledztwo w sprawie tzw. głosowania kolumnowego w Sejmie. W tej rozmowie sugerował, że sędziemu Tulei może grozić odpowiedzialność za ujawnienie materiałów ze śledztwa bez zgody prokuratora. Zarzut prawnie kuriozalny, bo w momencie gdy sprawa trafia do sądu, to sąd, a nie prokurator, jest gospodarzem sprawy.

Awans sędziego Drajewicza jest podwójnie polityczny, bo do Krajowej Rady Sądownictwa dał się wybrać jako nominat partii PiS. Będzie tam odpowiadał za to, by w sądach awansowali sędziowie, którzy dają rękojmię realizacji ideowej linii partii rządzącej.

Tak sędzia Dariusz Drajewicz rozumie sędziowską przysięgę na wierność prawu, a więc konstytucji, która jako zasadę ustrojową wymienia podział władz, niezależność władzy sądowniczej i niezawisłość sędziów.

Służenie „dobru wspólnemu” sędzia Drajewicz rozumie – jak się wydaje – jako służenie partii wybranej przez suwerena, który to wybór, wedle doktryny PiS, daje wybrańcom suwerena władzę nieograniczoną konstytucją czy umowami międzynarodowymi.

Tak zapewne wygląda ucieleśnienie wzorca „sędziego o mentalności służebnej”, sformułowanego przez posła-prokuratora Stanisława Piotrowicza, który z kolei ucieleśnia „mentalność służebną” posła i prokuratora. Jako prokurator ucieleśniał ową mentalność jeszcze za PRL.

Sędzia Drajewicz jest zapewne za młody, by pamiętać tamte czasy i doświadczyć prostej prawdy: że każda władza prędzej czy później przemija. A wtedy osoby o „mentalności służebnej” wobec niej muszą się tłumaczyć, jak poseł-prokurator Piotrowicz. I nie wszyscy – jak on – dostają rozgrzeszenie. Wszyscy natomiast najedzą się wstydu.