Nie ma dealu w sprawie SN i KRS

Wiele wskazuje na to, że prezydent i prezes wcale nie dogadali się w sprawie ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa. Tak można wnioskować z debaty nad tymi projektami w Sejmie: bez obecności prezydenta (twarzą za niego świeciła Zofia Romaszewska), z deklaracją PiS, że nie zamierza uchwalać projektów na tym posiedzeniu.

Poseł Piotrowicz, który przedstawiał stanowisko klubu PiS, zrobił to nader oględnie, popierając dalsze prace nad projektami i zapowiadając poprawki, ale nie przestawiając nawet obszarów, których miałyby one dotyczyć. Stwierdził, że ograniczony czas wystąpienia mu na to nie pozwala, co można odczytać jako zapowiedź, że poprawki będą liczne. Ale równie dobrze – że poprawek nie przygotowano, bo prezydent i prezes się jeszcze nie dogadali.

Zgadywanie, jakie to poprawki miałby wnieść PiS, jest pozbawione znaczenia i sensu. Projekty prezydenckie są niekonstytucyjne, skrajnie szkodliwe nie tylko dla Sądu Najwyższego i Krajowej Rady Sądownictwa, ale i dla sądów powszechnych. Nie tylko utrzymują pisowski pomysł, by rozpędzić obecnie zasiadających w KRS sędziów i by nowych wybrali politycy (jaką większością – jest, z praktycznego i konstytucyjnego punktu widzenia, bez znaczenia). Nie tylko pozwalają PiS pozbyć się z Sądu Najwyższego przynajmniej jednej trzeciej sędziów (obniżenie wieku stanu spoczynku). Zawierają nadto mechanizm (postepowania dyscyplinarne), który pozwoli pozbyć się pozostałych niewygodnych sędziów. I to nie tylko Sądu Najwyższego, ale i sądów powszechnych. Przewidziano bowiem specprokuratora dyscyplinarnego, który będzie mógł wytaczać nawet sprawy przedawnione albo już prawomocnie osądzone.

A do tego upiorny – z punktu widzenia sprawiedliwości społecznej, zaufania do państwa i prawa, i pewności obrotu gospodarczego – pomysł wznowienia w ramach „skargi nadzwyczajnej” setek tysięcy spraw cywilnych, karnych czy gospodarczych, już prawomocnie osadzonych, i to nawet przed laty.

No i pomysł Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, gdzie dobrani przez prezydenta (PiS?) sędziowie będą decydować m.in. o ważności wyborów. To dopiero prezent od prezydenta dla partii rządzącej! Nie przewiduję w tym punkcie poprawek PiS.

Dopóki prezes nie dogada się z prezydentem – Sąd Najwyższy i KRS są w miarę bezpieczne, bo prezydent nie podpisze ustaw zmienionych przez PiS. Choć PiS prawdopodobnie liczy, że będzie mu trudno to zrobić, bo to przecież „jego” ustawy. Dlatego wniósł je już teraz pod obrady Sejmu, żeby wywrzeć nacisk na prezydenta Dudę.

Ale prędzej czy później prezes z prezydentem się dogadają. I pewnie prezydent dostanie zamiast Sądu Najwyższego (który „wróci” do zarządzania przez ministra Ziobrę (jak było to pisowskiej wersji ustawy o SN) coś, na czym mu bardziej zależy.

Stefan Kisielewski pisał, że prawdziwy problem nie zaczyna się, gdy znajdziemy się w d…, ale wtedy, gdy zaczynamy się w niej urządzać. Podczas debaty pod Sejmem obywatele protestowali w obronie trzeciej władzy. Zapewne wywalczyć można tyle, co dwa lata temu w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. Tak to jest, jak się idzie z szablami na czołgi. Ale dali świadectwo sprzeciwu. A pod pałacem prezydenckim dadzą świadectwo w piątek.

Ten protest oznacza, że się w d… nie urządzamy. To pozwoli demokratycznemu państwu prawa się odbudować.