PKW, co się partiom nie kłania

Tak powinno działać państwo prawa: Państwowa Komisja Wyborcza, której obowiązkiem jest prześwietlanie finansów partii politycznych, wystąpi do Europejskiego Trybunału Obrachunkowego (instytucji unijnej) i Prezydium Parlamentu Europejskiego z pytaniem, czy nie nastąpił, zakazany ustawą o partiach politycznych, przypadek finansowania partii PiS ze środków zagranicznych.

Konkretnie chodzi o zorganizowaną przez PiS – na trzy miesiące przed wyborami do Sejmu w 2015 r. – konwencję programową w Katowicach. PiS przeznaczył na nią, jak ustaliła „Gazeta Wyborcza”, 150 tys. z pieniędzy otrzymanych od Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (ACRE ) – ugrupowania w Parlamencie Europejskim, do którego PiS należy. Audytorzy europarlamentu ustalili, że ACRE złamała prawo, przekazując te pieniądze. Zakwestionowali też wsparcie przez ACRE poznańskiego kongresu „Polska Wielki Projekt” (kwiecień 2015), na którym promowali się politycy PiS i Solidarnej Polski, m.in. Bogdan Święczkowski (dziś Prokurator Krajowy), Arkadiusz Mularczyk (poseł PiS) i Janusz Wojciechowski (wtedy europoseł PiS, później został, z ramienia rządu PiS, członkiem Europejskiego Trybunału Obrachunkowego).

Wczoraj przewodniczący PKW Wojciech Hermeliński poinformował, że PKW wyjaśnia tę sprawę.

PKW za błędy w sprawozdaniach pozbawiła już dotacji Nowoczesną i Partię Razem, swojego czasu nakazała PSL oddać wiele milinów dotacji. Teraz wyjaśnia sprawę PiS.

I nic by w tym nie było nadzwyczajnego, bo PKW spełnia tylko swój obowiązek. Tylko że w dzisiejszych czasach jest to czyn heroiczny. A może i samobójczy.

PiS planuje rozwiązać Sąd Najwyższy i Krajową Radę Sądownictwa. Cóż prostszego niż rozwiązać PKW? Tym bardziej że – w odróżnieniu do SN i KRS – nie ma jej w konstytucji.

PKW, złożona wyłącznie z sędziów, to oryginalny polski pomysł, za który byliśmy chwaleni m.in. przez Komisję Wenecką. Została wymyślona jako ciało całkowicie politycznie niezależne, do którego sędziów kierują nie politycy, ale prezesi sądów: Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego. W PRL PKW powoływana była przez Radę Państwa spośród kandydatów przedstawionych przez „organizacje polityczne i społeczne”. Czyli był to taki Front Jedności Narodu (dla młodszych: FJN przygotowywał listy wyborcze, oczywiście złożone ze sprawdzonych towarzyszek i towarzyszy).

PiS może w każdej chwili „zreformować” PKW, wracając do „polskiej tradycji” – bo, jak pokazywał wielokrotnie, tradycje PRL kocha i szanuje. A i tak przed wyborami samorządowymi i parlamentarnymi zechce zadbać o to, by organizowały je i oceniały instytucje skomponowane ze sprawdzonych towarzyszy.

No więc PKW postępuje heroicznie. I za to jej chwała.

A swoją drogą ciekawa jestem, czy prezydent Andrzej Duda podpisałby ustawę, która przerywa kadencję obecnej PKW i ustanawia Front Jedności Narodu?