Prezydent Warszawy łamie wolność zgromadzeń
Prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz zakazała demonstracji przeciwko spektaklowi „Klątwa” w Teatrze Powszechnym, zgłoszonej na najbliższą sobotę. Powód: przebieg poprzedniego protestu.
Byłam trzy tygodnie temu na „Klątwie” w Powszechnym. ONR nie chciał mnie wpuścić, podobnie jak innych widzów. Dostałam się tylnym wejściem. Była „mgła” ze świecy dymnej. Na szczęście nie był to gaz drażniący oczy czy drogi oddechowe. Potem policja odblokowała wejście i przedstawienie się odbyło.
Prezydent uważa, że zgłoszona na najbliższą sobotę manifestacja może przebiec podobnie, więc jej zakazała. Zrobiła dokładnie to samo co prezydent Warszawy Lech Kaczyński w 2006 roku: zakazał Parady Równości, ponieważ uznał, że będzie naruszała moralność publiczną. I to samo, co robił w listopadzie 2005 r. prezydent Poznania Ryszard Grobelny z Marszem Równości, który jego zdaniem miał zagrażać porządkowi i bezpieczeństwu publicznemu, bo prowokował kontrdemonstracje. Ten poznański zakaz wywołał falę solidarnościowych marszów w różnych miastach Polski w obronie wolności zgromadzeń. Manifestowano pod hasłem „Marsz Równości idzie dalej”.
W maju 2007 r. Trybunał w Strasburgu uznał zakaz Parady Równości w Warszawie za sprzeczny z Europejską Konwencją Praw Człowieka. Jednym z powodów było właśnie to, że władza założyła z góry, że Parada będzie łamała prawo.
Rolą władzy jest zapewnić wolność zgromadzeń i reagować dopiero, gdy demonstracja łamie prawo. Sądy administracyjne w całej Polsce przyznały rację organizatorom zakazanych marszów solidarnościowych z poznańskim Marszem Równości. Uzasadnienie takie samo: nie można prewencyjnie zakazywać zgromadzenia tylko dlatego, że przewiduje się, że uczestnicy będą łamać prawo lub że spowoduje ono agresywną kontrdemonstrację.
Wcześniej, w 2004 roku, podobny wyrok zapadł w sprawie zakazywania Komitetowi Wolny Kaukaz przez cztery lata, przez tego samego prezydenta Grobelnego, demonstracji przeciwko wojnie w Czeczenii. Powodem było oblanie przez Komitet konsulatu Federacji Rosyjskiej czerwoną farbą w 2000 r. (sprawcy odbyli karę aresztu i zapłacili za zniszczenia). Wtedy sąd administracyjny uznał, że powoływanie się na przebieg innej demonstracji tego samego organizatora jako powodu zakazu demonstracji jest naruszeniem wolności zgromadzeń.
Wróćmy do 2017 r. i zakazu demonstracji przeciw „Klątwie”. Organizatorzy tej demonstracji w zgłoszeniu do miasta napisali, że jej przebieg będzie polegał na „modlitwie różańcowej wynagradzającej Maryi Królowej Polski za bluźnierstwa przeciw Bogu”. I że będzie to protest „przeciw łamaniu konstytucji przez Teatr Powszechny i deptaniu przez ten teatr prawa zabezpieczenia dowodów przestępstwa”. To nie daje powodu do uznania, że zgromadzenie nie przebiegnie w sposób pokojowy. Ratusz tłumaczy, że na spotkaniu z organizatorami był jeden z uczestników pikiety ONR.
Drugi argument: organizatorzy przewidują udział 2 tys. osób, co zdaniem ratusza nieuchronnie prowadziłoby do zablokowania Teatru Powszechnego.
Ta decyzja – biorąc pod uwagę wcześniej opisane orzecznictwo – jest niezgodna z konstytucją. Rolą władzy w każdym przypadku jest zapewnić wolność pokojowego zgromadzenia. Jeśli miałoby ono się odbyć tuż pod teatrem, policja i straż miejska powinny przygotować szpaler, pod osłoną którego widzowie dostaną się na spektakl. Gdyby demonstranci byli agresywni – zgromadzenie po prostu należy rozwiązać. Takie są konstytucyjne powinności władzy: nie zakazy, ale zabezpieczenie.
Jest chyba dla wszystkich oczywiste, że demonstracja pod Teatrem Powszechnym i tak się odbędzie. Jej zakaz może jedynie zradykalizować uczestników, których wolność została zakazem naruszona. A więc policja i tak będzie musiała obstawić teren. Tyle że jej zadaniem będzie – oprócz zapewnienia widzom przejścia – także rozpędzenie nielegalnego zgromadzenia, spisywanie jego uczestników i pociągnięcie do odpowiedzialności organizatorów. A to ostatnie będzie trudne, bo zgromadzenie nielegalne nie ma formalnych organizatorów i nikt za nie nie odpowiada. Zgłoszona legalnie demonstracja ma dla władzy tę przewagę nad nielegalną, że łatwiej ją kontrolować. I można egzekwować od organizatorów odpowiedzialność.
Organizatorzy antyklątwowej demonstracji zapewne odwołają się do wojewody i ten z pewnością zakaz uchyli. Trudno mi więc zrozumieć, po co Hannie Gronkiewicz-Walt ten zakaz. W świetle orzecznictwa jest nielegalny. W dodatku polskie prawo chroni nie tylko wolność zgromadzeń, ale też uczucia religijne, które – zdaniem organizatorów – obraża spektakl „Klątwa”. A zakaz zostanie odebrany jako opowiedzenie się przeciwko krucjacie różańcowej, która chce bronić wiary.
Za IV RP zakazy marszów równości zmieniły społeczną świadomość dotyczącą praw osób LGBT. Ludzie, którzy do tej pory traktowali takie marsze jako eksces i prowokację, stanęli w obronie mniejszości, której odbiera się podstawową wolność konstytucyjną. Hanna Gronkiewicz-Waltz ma szanse osiągnąć podobny efekt: katolicy protestujący przeciwko spektaklowi, który uważają za bluźnierczy, stają się osobami prześladowanymi za przekonania.
Komentarze
Ręce opadają…. Tekst napisany przez kogoś niemającego kontaktu z rzeczywistością.
Naruszenie wolności? Ci faszyści, bo inaczej nie da się ich nazwać bez używania słów niecenzuralnych, jawnie zapowiadali zablokowanie wejścia do Teatru Powszechnego, jawnie głosili i głoszą pochwałę oraz chęć podpaleń wszelkich „bluźnierstw”.
Równie dobrze szanowna pani mogłaby skrytykować kodeks karny za naruszanie wolności kogoś kto chciałby np. panią zgwałcić.
Nie! Twoja wolność kończy się tam gdzie zaczyna się moja wolność – i vice versa. Ja mogę czuć obrzydzenie na te pomniki narzędzi kaźni z krwawymi trupami wiszące w kościołach, mogę czuć się urażony „prawdami” katolickiej wiary (które są amoralne, totalitarne, wybitnie sado-masochistyczne, wrabiają mnie w rzekomą zbrodnię sprzed dwóch mileniów i znieważają mój rozum głosząc że bez ciągłego nadzoru Wielkiego Ojca w Niebie nie odróżniłbym zła od dobra) – ale w nigdy nie pozwoliłbym na blokowanie kościołów tylko z powodu głoszonych tam bzdur.
Zaczynam dochodzić do wniosku że „konserwatywny” to synonim „wiedzą i racjonalną myślą nieskażony”.
„…katolicy protestujący przeciwko spektaklowi, który uważają za bluźnierczy, stają się osobami prześladowanymi za przekonania…”. Jako tacy pójdą prosto do nieba. O to w tej religii chodzi.
Stawianie znaku równości pomiędzy „Paradą Równości”, a zapowiedzią blokowania wejścia do Teatru Polskiego pod pretekstem modlitwy różańcowej, jest, Szanowna Pani Redaktor, porównywaniem psa pasterskiego do wilka w owczej skórze. W uzasadnieniu DECYZJI NR WV /5310/ZG/ 25/2017 Ewa Gabor, która ją podpisała w imieniu Prezydent Warszawy, wyraźnie wskazuje, że mogłaby zostać powtórzona „powtórka z rozrywki”, którą zafundowały środowiska faszystowskie (nie różańcowe, Pani Redaktor) przy poprzedniej „pokojowej” blokadzie. Cytuję: Na stronach profili Facebook: „Ogólnopolski Komitet Obrońców Świętej Wiary” oraz „Marsz Niepodległości” ukazały się informacje nawołujące do „Oblężenia Teatru Powszechnego” oraz walki z „Klątwą” sygnowane zdjęciem płonącej Tęczy na pl. Zbawiciela w Warszawie oraz komentarzami: „Może trzeba powtórzyć historię i w tym przypadku??? Dość plugastwa. Weźmy sprawy w swoje ręce”.
Czy naprawdę chce Pani, aby „sprawy w swoje ręce brali nacjonaliści i dewotki spod znaku ONR i „Radia Maryja”? Tak sobie pytam.
Wklejam fragment postu z Facebooka, Andrzeja Lawki, który to fragment oddaje całe sedno tego, o co naprawdę chodzi w decyzji władz Warszawy:
Twoja wolność kończy się tam gdzie zaczyna się moja wolność – i vice versa. Ja mogę czuć obrzydzenie na te pomniki narzędzi kaźni z krwawymi trupami wiszące w kościołach, mogę czuć się urażony „prawdami” katolickiej wiary (które są amoralne, totalitarne, wybitnie sado-masochistyczne, wrabiają mnie w rzekomą zbrodnię sprzed dwóch mileniów i znieważają mój rozum głosząc że bez ciągłego nadzoru Wielkiego Ojca w Niebie nie odróżniłbym zła od dobra) – ale nigdy nie pozwoliłbym na blokowanie kościołów tylko z powodu głoszonych tam bzdur.
Z poważaniem
anumlik.
na szczescie w Poznaniu Ryszard Grobelny nie jest juz prezydentem miasta, a Pan Jacek Jaskowiak nie tylko nie zabrania, ale i sam jest uczestnikiem wielu protestow przeciw ograniczaniu wolnosci i demokracji.
Jestem dumna z mojego miasta i Prezydenta.
Zaraz, zaraz… A czy Pani przypadkiem nie była wśród tych, którzy sprzeciwiali się marszowi ONR-u? Rozumiem, że wówczas nie zostałaby złamana „wolność zgromadzeń”. 😀
Tak naprawdę HGW nie dość, że zachowała się w taki sam sposób, jak krytykowana przez nią tzw dobra zmiana, to jeszcze dostarcza Prawej i Sprawiedliwej władzy argumentów przeciw sobie i partii którą reprezentuje. Jeżeli ktoś na Facebooku nawołuje do czynów przestępczych (wg mnie w powyżej cytowanym wpisie jest nawoływanie do spalenia teatru) to należy zgłosić sprawę na policję i zapewnić teatrowi skuteczną ochronę. W innym razie nie można mieć pretensji, jeżeli w jakimś innym mieście Prawy i Sprawiedliwy magistrat nie zezwoli na zorganizowanie np manifestacji Żydów i Cyklistów bo na profilu organizatora ktoś napisze, że „trzeba wziąć sprawy w swoje ręce i powywieszać pisiorów „
Zgadzam się w pełni z Autorką. Takie prewencyjne zakazywanie manifestacji jest okropne i do przyjęcia. Niektóre motywy tych zakazów rozumiem, a wynikają one chyba ze słabości państwa prawa w Polsce oraz słabych możliwości egzekucji sprawiedliwości (ogólna słabość wymiaru sprawiedliwości).
Normalnie to powinno wyglądać tak, że istnieje pełna wolność manifestacji, ale w razie ekscesów, zniszczeń i łamania prawa powinien wchodzić w zdecydowanie i skutecznie wymiar sprawiedliwości czyli:
a) Na miejscu sprawna interwencja służb porządkowych i policyjnych a zaraz potem
b) Szybka finalizacja w sądach pociągania do odpowiedzialności winnych organizatorów i uczestników.
Ponieważ a) a zwłaszcza b) w praktyce w Polsce nie funkcjonuje wielu włodarzy ucieka się do działań asekuracyjnych. I to trochę rozumię, chociaż ani trochę nie akceptuję.
Warszawski Sąd Okręgowy uchylił zakaz prezydent Warszawy. Będzie zadyma, bo obie strony – „faszystowska” i „antyfaszystowska” już się zwołują na FB.
Wolność do zgromadzeń zapewnia konstytucja. PiS przegłosował ustawę o tzw. zgromadzeniach cyklicznych, gdzie została złamana konstytucyjna zasada równości praw i wolności. PiS manipulatorzy? zwykle wyjaśniają cynicznie, że oni byli pierwsi np. w miesięcznicach… Takie stawianie się ponad prawem jest nienawiścią do „Gorszego Sortu”, czyli tych spoza PiS. Miesięcznice miały być religijną modlitwą z tzw. procesją. NIC Z TEGO . Prezes przekształcił to w nienawistne polityczne protesty przeciwko innym jw. Pod „płaszczykiem” religijności – odśpiewaniem modlitwy a potem hymnu polskiego – zwykle mamy do czynienia z pogubioną polityczną retoryką , krzykami ostatnio, że „białe róże” (96 róż ku czci i pamięci tragedii 10 kwietnia 2010 r. ) są wyrazem nienawiści obywateli RP…? W niewielkim tłumie reprezentantów PiS niesione były hasła , plansze polityczne i flagi PiS.
NIKT NIE ROZUMIE CO TO ZA ZGROMADZENIA MIESIĘCZNICE , w Polsce są nieznane, może to rozpropagowali imigranci ? ale po co …?
ONR zostal zdelegalizowany w przedwojennej Polsce i obecnie decyzja powinna byc taka sama – to organizacja, ktora nalezy zdelegalizowac i to szybko!
@Aspiryna- Tu się z Tobą zgodzę, ale póki co ONR jest legalny, nie może więc podlegać dyskryminacji. Bzdura lex, sed lex
Fajnie, Teraz Ewa Siedlecka zapisze się do ZBOWiD-u
A Hutasy nie potrafią używać rzeczowych argumentów ???
„Rolą władzy w każdym przypadku jest zapewnić wolność pokojowego zgromadzenia”. Otóż trudno się z tym stwierdzeniem zgodzić, ponieważ nieuchronnie prowadzi ono na manowce.
Po pierwsze: jeśli nawet narodowo-socjalistyczne ugrupowanie zapowiada pokojową demostrację, to jednak rozsądna władza wie, że tego typu ugrupowania takich akcji nie przeprowadzają i ma obowiązek zapobiec awanturze.
Po drugie: jeśli władze państwowe pozwalają istnieć takim narodowo-socjalistycznym organizacjom, to władze lokalne muszą bronić normalności, póki jeszcze są w ogóle jakieś władze lokalne.
Po trzecie: dziwię się, że Autorki nie bulwersowały dotychczasowe akcje ONR w kościołach i przy innych okazjach. Mnie bulwersowały, że nikt oficjalnie sprzeciwu nie wyraził, by coś takiego się odbywało. Cieszę się, że tym razem ktoś na poziomie lokalnym zadziałał.
Wolność to nie anarchia…
Nigdy nie byłem wysokiego mniemania o zdolnościach intelektualnych i predyspozycjach de perspektywicznego myślenia jeżeli chodzi o Hannę dwojga nazwisk, czyli obecna Panią Prezydent Miasta Stołecznego.
Bo chyba w tych kategoriach również należy odnieść się do decyzji Hanny Gronkiewicz –Waltz.
Why?
Żyjemy w czasach w jakich żyjemy.
Polaryzacja poglądów i emocji Polaków podążą w kierunku nepalskich ośmiotysięczników.
Co i rusz media ujawniają , naświetlają, interpretują kolejne niecne zachowanie stojących za bulwersującymi decyzjami, czynami, zaniechaniami…
Czyli co i rusz nadarza się więc okazja do publicznego okazania oburzenia, zamanifestowania solidarności, wywieszenia transparentów itd.
I w tym momencie wypada zadać pytanie która ze stron ma więcej powodów do…
„… publicznego okazania oburzenia, zamanifestowania solidarności, wywieszenia transparentów…”?
Nie będę zbyt oryginalny jeżeli powiem, że sympatyzujący z dotychczasowymi dokonaniami Pani Prezydent znajda w skali kraju, a może nawet Układu Słonecznego więcej powodów do okazania obywatelskiego gniewu aniżeli ci którzy są odmiennego zdania co do zasług pani Hanny na polu publicznej służby.
Jak wiemy każda demonstracja inspirowana jakimś niecnym zdarzeniem wymaga zgody odpowiednich urzędów. Nie tylko miasta Warszawy ,ale Koszalina, Wąbrzeźna czy Małaszewicz.
I jeżeli okaże się, że władzom wyżej wymienionych miejscowości nie spodoba się tematyka zgromadzenia to odwołując się do starorusińskiego porzekadła, że „Przykład idzie z góry, a wódka leje do gardła” odpowiedzą takiej grupie inicjatywnej w sposób następujący:
‘Wicie , rozumicie. My wychodzimy naprzeciw waszemu słusznemu oburzeniu, wicie my byśmy chcieli, my byśmy nawet poszli z wami chociaż ostrze protestu wymierzona jest właściwie przeciwko nam, ale idąc za przykładem Warszawy … bo na kimś musimy się przecież wzorować… to my nie wyrażamy zgody na organizacje waszego zgromadzenia. Rozumicie?”
No i chyba będą musieli zrozumieć.
Takie mogą być również konsekwencje decyzji b. Pani Prezes Narodowego Banku Polskiego dotyczące protestu przed budynkiem Teatru Dramatycznego.
A swoją drogą o jednej rzeczy warto chyba napisać.
Właścicielem Teatru Dramatycznego i instytucją finansującą działalność teatru ze środków publicznych-samorządowych jest miasto stołeczne Warszawa.
Nie będzie szczególną nadinterpretacją jeżeli stwierdzę , ze do reprezentacji Warszawy jako właściciela najbardziej predestynowany jest jej Prezydent, czyli HGW.
I jeżeli działalność teatru można również ujmować w kategoriach publicznej służby to posiadający pełnię praw obywatelskich jego mieszkańcy mają prawo zabrać publicznie głos w kwestii jakości tej ( tym razem duchowej) posługi.
Można również taka próbę uznać jako formę oceny jej właściciela.
I jeżeli właściciel czyli Miasto ,czyli Hanna Gronkiewicz-Waltz uniemożliwia jego mieszkańcom wyrażenie zdania co do istoty merytorycznej działalności placówki kulturalnej którego Hanna Gronkiewicz Waltz jest właścicielem, to można to zbyć wzruszeniem ramion ( albo wyrazić aplauz jak czyni to niejaki @anumlik), ale ja Miłośnik czarnych jagód tego nie czynię.
Dlaczego?
Bo mnie na to stać.
Redaktor Siedlecka „wrzuca” wątek łamania jakichś praw, u Passenta wprost przywołany jego tytuł, a ja wrzucę piosenkę właśnie z filmu „Prawo i pięść” w reżyserii Jerzego Hoffmana.
Jedną z moich ulubionych.
I ten głos Edmunda Fettinga…
https://www.youtube.com/watch?v=COGBfVMAMCU
Aspiryna ma rację i Mad Marx ma rację. Nie można legalnej organizacji zakazywać zgromadzeń. Ale zarazem to jakaś paranoja, że ONR ciągle jeszcze jest legalną organizacją. Przecież wszyscy wiedzą, do czego ta formacja nawiązuje, ale niestety wciąż zbyt wielu udaje, że nie wie.
Nb. gdy jakiś ONR-owiec oburza się na porównywanie go z Hitlerem, ja mu zadaję krótkie pytanie: Zgadzasz się z opinią Hitlera na temat Żydów czy się nie zgadzasz? ZAWSZE tym pytaniem zapędzam ONR-owca w kozi róg, bo odpowiedź „Nie” nie przechodzi mu przez gardło, a odpowiadając „Tak” – przyznałby się, że coś go jednak z Hitlerem łączy.
Pani Ewo,
tak wiele Pani napisała przenikliwych wpisów, że zawsze z ciekawością zatrzymywałem się nad tym co ma pani do powiedzenia w kolejnej wypowiedzi.
Tym razem (zapewne nieświadomie) wzmacnia Pani, i tak szybko rozrastającą się żyznej polskiej glebie faszystowską latorośl.
W przypadku ONR-u sytuacja wbrew pozorom nie jest aż tak klarowna i tym samym jednoznacznie prosząca się o administracyjne procedury.
Wiem oczywiście jakie hece mieli na sumieniu Ojcowie Założyciele i sympatycy tej organizacji w okresie przedwojennym.
Wiem również, ze Miłosz w jednym ze swoich Traktatów (chyba moralnym) napisał
„…jest spadkobiercą ONR-u Partia…”
I prawdopodobnie nie miał na myśli noblista istniejącego w tamtym okresie Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego, ale rzeczywiście PZPR.
I nikt z racji niechlubnej przeszłości nie będzie wnosił dzisiaj o delegalizację organizacji.
Chodzi prawdopodobnie o działania współczesnego ONR-u.
I w tym przypadku również nie ma szału.
Nastąpiła pewna ewolucja, ale zmiana według mojej wiedzy polega jedynie na tym, że przedstawicieli Narodu wybranego zastąpili wyznawcy Allaha. I to na nich rzucona została „obozowa” klątwa.
To oni przede wszystkim zagrażają plemiennej tożsamości i oni czyhają na życie Polaków i godność ich córek, żon i matek.
Naród polski jest ich zdaniem w niebezpieczeństwie. Głównym wrogiem –zdaniem ONR-u – jest islam i jego wyznawcy.
Ale niestety to co głosi ONR jest już tylko polską emanacją szerszego globalnego niemalże zjawiska.
Pisząc „globalny” mam na myśli raczej świat zachodni, czyli Europa i USA.
Niemalże w każdym kraju funkcjonują poważni politycy, partie, organizacje polityczne które odwołuja się do haseł które głosi ONR.
Francja, Holandia, Niemcy, Włochy, Austria, Węgry…i można tę listę jeszcze ciągnąć, ciągnąć. Zapomniałem o …Trumpie, bo on chyba z tej samej gliny ulepiony
Oczywiście w szczegółach może się różnią , ale na pewno jedno je łączy:ksenofobia, szowinizm, polityczny autorytaryzm, populizm, no i wielkość poparcia społecznego.
Wniosek.
Demokracja liberalna to nie tylko sympatycy Angeli Merkel, Ryszarda Petru, czy prezydenta Macrona.
Demokracja to także ONR, Marie Le Pen, Orban, Holender Geert Wilders, Austriak Norbert Hofer i miliony ich zwolenników.
I nikt nie myśli o ich politycznej utylizacji.
Czyżby uczyła się od Rządu? W dzisiejszych czasach powoływanie się na konstytucję niewiele daje…
Rozumiem i popieram prawo do protestu (chociaż sztuki, podobnie jak większość protestujących nie widziałem, więc nie wiem skąd ten gorliwy sprzeciw). Niepokój budzi religijny charakter wydarzenia. W świeckim państwie, wzorem np. USA czy Francji, powinno się ograniczyć do niezbędnego minimum zawłaszczanie przez religię przestrzeni publicznej, szczególnie jeśli ma być kanwą gorszącego seansu nienawiści. Kłóci się to z deklarowaną chrześcijańską pokorą i nauką o drugim policzku. Dość już było publicznych egzorcyzmów pod Pałacem Prezydenckim. No chyba, że tym, co chcą się modlić – brakuje w Warszawie kościołów?
Podczas wczorajszego protestu/zadymy pod Teatrem Powszechnym, obie strony (faszystowska i antyfaszystowska), oddzielone od siebie szczelnym kordonem policji skandowały aż do zdarcia gardeł: „Bóg, honor, ojczyzna” (to naziole) i „Polska wolna od faszyzmu” (to Obywatele RP). Mimo wszechobecności policji doszło do groźnego incydentu, gdy pracownica teatru została poparzona żrącą substancją wylaną na posadzkę, przy wejściu. Zabrana została do szpitala karetką pogotowia. Jeszcze jedna, dwie takie konfrontacje i ktoś (kto?!) wrzuci w tłum „koktajl Mołotowa”.
Ciekawe, czy można było tego wszystkiego uniknąć?
I przy okazji drugie pytanie:
Czy istnieje jakaś granica dla środków artystycznej ekspresji?
Szczególnie tej, której efekty wystawione są do publicznego osądu.
Abstrahuje w tym momencie od tego konkretnego zdarzenia związanego z „Klątwą”, chociaż ta inscenizacja stanowi inspirację do jego zadania.
I nie mam na myśli w tym momencie granic ustalonych przez prawodawców i innych kodyfikatorów, ale po prostu linii wyznaczonej przez ludzką wrażliwość uwzględniającą diametralnie odmienną wrażliwość innych osób.
Wszak artyści to jednostki o ponadprzeciętnej duchowości.
anumlik
Skoro sa „faszysci” to ich opposite number sa czekisci.
Widzisz ahole, chcialem powiedziec, anumlik dzieki „naziolom” roznych odcieni mozesz prezentowac swoj i to swobodnie swoj starczy bullshit.
Coprawda mnie z „naziolami” nie zobaczysz, z braku czasu, ale go znajde na czekistow gdzie tylko sie pojawia.
Polopiryno, zajmij sie czyms bardziej przyziemnym, np. recycling.
Rz..P. is not your problem.
mad dick
ESAD !