Bezwstyd i by-passy, czyli KRRiT przeciw TVN

Przewodniczący KRRiT Maciej Świrski „z urzędu”, a więc sam z siebie, wszczął postępowanie przeciwko TVN-owi za materiał „Siła kłamstwa” ujawniający pominięte i zmanipulowane w tzw. raporcie końcowym podkomisji smoleńskiej fragmenty międzynarodowych ekspertyz.

Przewodniczącego Świrskiego zainspirowała skarga samego Antoniego Macierewicza, który poczuł się obrażony tym materiałem. Jak głosi komunikat na stronie KRRiT: „Postępowanie dotyczyć będzie w szczególności ustalenia, czy audycja (…) zawiera treści naruszające art. 18 ust. 1 i 3 ustawy z dnia 29 grudnia 1992 roku o radiofonii i telewizji, poprzez propagowanie nieprawdziwych informacji oraz działań sprzecznych z polską racją stanu i zagrażających bezpieczeństwu publicznemu”. Dalej jest sugestia, że TVN może stracić koncesję.

Antoni Macierewicz zapowiadał pozew przeciwko TVN – ale go nie skierował. Gdyby skierował, to sąd badałby, czy informacje podane w „Sile kłamstwa” rzeczywiście są „nieprawdziwe”. Sprawa mogłaby trafić do niezawisłego sędziego, odbyłoby się normalne postępowanie dowodowe, strony mogłyby się odwołać od wyroku. Macierewicz nie chciał się jednak wystawiać na ocenę niezawisłego sądu. Dlatego o tym, czy w „Sile kłamstwa” mieliśmy do czynienia z „propagowaniem nieprawdziwych informacji oraz działań sprzecznych z polską racją stanu i zagrażających bezpieczeństwu publicznemu”, zdecyduje nominat władzy, z którą od dziesięcioleci związany jest Macierewicz. Ten zaś od lat pielęgnuje i podsyca „religię smoleńską”, czyli wiarę w zamach, która to „religia” wyniosła obecną władzę do rządzenia.

Nie będzie postępowania dowodowego ani w ogóle żadnego postępowania, które będzie transparentne. KRRiT po prostu wyda swoją opinię. A na jej podstawie decyzje – o karze finansowej i, ewentualnie, o odebraniu koncesji. Tak się szczęśliwie dla władzy składa, że decyzja o odebraniu koncesji może zapaść w kampanii wyborczej i wyłączyć z niej najważniejszą niezależną telewizję w Polsce. TVP, które już jest monopolistą w nadawaniu naziemnym, dzięki ustawowemu zmuszeniu konkurencji do zmiany formatu nadawania, który uniemożliwia odbiór na starszym sprzęcie, pozbyłaby się całkowicie najważniejszego konkurenta. A przekaz wyborczy byłby jednolity niczym w PRL.

TVN-owi przysługuje odwołanie do sądu: do neo-Izby Kontroli Nadzwyczajnej w SN. To będzie sąd ostateczny, bo ewentualną skargę nadzwyczajną (jeśli zechciałby ją skierować prokurator generalny Zbigniew Ziobro lub RPO Michał Wiącek – ten ostatni notabene nie zajął stanowiska, czy w działaniach przewodniczącego Świrskiego widzi zagrożenie dla kontrolnej roli mediów i wolności słowa) rozpatrzeć może jedynie neo-Izba Kontroli Nadzwyczajnej SN.

Oczywiście postępowanie w KRRiT mogłoby się ślimaczyć, a skarga na wniosek o odebranie koncesji spokojnie leżakować w IKN, bo i tak wywołałaby „efekt mrożący” media elektroniczne – informacje kompromitujące polityków rządzącej koalicji w kampanii wyborczej mogą przecież zostać przez KRRiT uznane za „sprzeczne z polską racją stanu i zagrażające bezpieczeństwu publicznemu”.

Cała sprawa pokazuje dwa mechanizmy trwania i umacniania się obecnej władzy: totalny bezwstyd i chucpę oraz układ zamknięty, czyli rozmontowanie bezpieczników, dzięki którym władza w państwie podlega niezależnej kontroli. Instytucje kontrolne przestały być niezależne. A tam, gdzie można liczyć na niezależność – władza zadbała o by-pasy, które pozwalają obejść te wyspy niezależności.