Rocznica smoleńska jak knajpa
W siódmą rocznicę katastrofy smoleńskiej PiS zafundował nam powrót PRL-u: konstytucję zmienia… regulaminem!
Prezes Jarosław Kaczyński oświadczył swego czasu, że w są w Polsce dwie kategorie obywateli. Ta druga to „obywatele gorszego sortu”. Czyli pierwsza to obywatele „prima sort”, certyfikowani przez PiS. Obchody siódmej rocznicy katastrofy społecznej dały władzy okazję do wydawania takich certyfikatów. Tylko obywatele prima sort mogli otrzymać „karty wstępu” na państwowe obchody na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie.
PiS zdecydował, że rocznica nie odbędzie się, jak dotąd, na podstawie ustawy o zgromadzeniach, ale będzie „uroczystością państwową”. Z początku wydawało się, że to gest otwarcia: każdy może się przyłączyć, bo państwowa znaczy: dla wszystkich.
Okazało się jednak, że za tym zabiegiem krył się chytry plan zamknięcia uroczystości. Chodziło o udaremnienie planów Obywateli RP wzięcia udziału w państwowych uroczystościach, np. z transparentami: „To nie zamach, to katastrofa”, co przez wyznawców kultu smoleńskiego odebrane byłoby jako jawne bluźnierstwo. Coś jak napis „Boga nie ma”.
Dzięki nazwaniu rocznicy „obchodami państwowymi” przestała ją regulować ustawa o zgromadzeniach. Uregulował ją minister kultury Piotr Gliński „regulaminem obchodów” umieszczonym na stronie ministerstwa w sobotę, na dwa dni przez obchodami (to, że regulamin istnieje, wykrył w dniu obchodów OKO.press).
A więc jak w PRL-u. Zamiast ustawy – regulamin.
Regulamin dał organizatorom prawo selekcji chętnych. Przewidziano „karty wstępu” – dla osób, które „dają rękojmię zachowania godności i poszanowania powagi uroczystości i których zachowanie nie stało i nie stoi w sprzeczności z tradycją przyświecającą obchodom Katastrofy Smoleńskiej”. Kto „daje rękojmię” – ocenią organizatorzy. A ponieważ ta ocena nie jest decyzją administracyjną – od odmowy wydawania „karty” nie można się odwołać. Władza potraktowała obchody rocznicy jak knajpę, a siebie jak ochroniarzy, którzy wpuszczają gości po uważaniu, np. według zasady „gość w krawacie jest mniej awanturujący się”.
Jednocześnie minister Gliński nie dał nikomu spoza grona wtajemniczonych szansy ubiegania się o kartę wstępu, bo nie ogłoszono, do kogo i w jakim trybie można się po nią zgłaszać. To z kolei przypomina rozprowadzanie wejściówek na ważny mecz piłki nożnej wśród krewnych i znajomych królika.
Ale mogło się przecież zdarzyć, że ktoś dotrze do rozdających karty wstępu, sprytnie się zamaskuje i kartę wyłudzi. Więc dodatkowo zakazano wnoszenia „materiałów zawierających treści (…) polityczne”. Znowu peerelowskie déjà vu: regulaminem zmieniono konstytucję, która wolność słowa ogranicza tylko porządkiem, moralnością publiczną i bezpieczeństwem. Chyba że „polityczność” potraktować jako zagrożenie dla tych wartości.
Które hasło jest „polityczne”, zdecydują „bramkarze” wpuszczający klientów na teren obchodów. Jak w PRL-u: władza dzieli poglądy na dopuszczalne i zakazane.
Wreszcie jak w pisowskim Sejmie i Trybunale Konstytucyjnym: obowiązuje zakaz rejestracji i „rozpowszechniania” wydarzenia w internecie. Regulamin Glińskiego zabrania bowiem wnoszenia na teren obchodów sprzętu rejestrującego (jest nim dziś każdy telefon mobilny). To gwarantuje opinii publicznej przekaz jedynie słuszny: za pomocą rządowej telewizji.
Władza PiS znalazła genialny sposób na rozwiązanie problemu wolności niechcianych zgromadzeń w niechcianym miejscu: zajmuje kawałek miasta, ustaliła sobie na nim własne reguły i nie wpuszcza obywateli gorszego sortu.
Tak kreatywne podejście do prawa to wykapany PRL: wtedy ścigano za „rozpowszechnianie nieprawdziwych wiadomości mogących narazić na szkodę interes PRL”. Co jest „nieprawdziwe” i „narazi” – decydowała władza. Zaś za „rozpowszechnianie” uznawano powiedzenie jednej osobie – na ucho. Bo przecież mogła podać dalej.
Przypomina się też skazanie w 1979 r. Bronisława Komorowskiego i trzech innych działaczy podziemnej opozycji za złożenie 11 listopada kwiatów pod Grobem Nieznanego Żołnierza. Zdaniem władz PRL-u „demonstracyjnie okazali lekceważenie dla narodu polskiego”.
Co z tym zrobić?
To „uroczystości państwowe”, a więc osoby do nich niedopuszczone nie mogą się skarżyć na naruszenie ich wolności zgromadzeń. Ale nie jesteśmy bezbronni.
Arbitralne – bez uzasadnionego powodu, bez możliwości ubiegania się i odwołania – wykluczenie części obywateli z możliwości przebywania na pewnym obszarze narusza konstytucyjną wolność poruszania się – art. 51 konstytucji.
Ograniczenie konstytucyjnej wolności za pomocą regulaminu narusza art. 31 ust. 3 konstytucji, według którego prawa i wolności mogą być ograniczane jedynie ustawą. I art. 2 – zasadę zaufania do państwa i stanowionego przez nie prawa, skoro nasze konstytucyjne prawa mogą zależeć od dowolnie, jednoosobowo wydanych regulaminów.
Zakaz prezentowania na zawłaszczonym przez władze obszarze przestrzeni publicznej treści „politycznych”, które w dodatku oceniane są arbitralnie, bez żadnych kryteriów – narusza art. 54 konstytucji, czyli wolność słowa.
Z tym wszystkim można pójść do sądu. Po pierwsze – można zaskarżyć do sądu administracyjnego regulamin wydany przez Glińskiego: jako naruszający konstytucję i zasady wydawania aktów administracyjnych. Pozwała na to art. 3 par 2 pkt. 4 prawa o postępowaniu przed sądami administracyjnymi, na podstawie którego można skarżyć „inne (…) akty lub czynności z zakresu administracji publicznej dotyczące uprawnień lub obowiązków wynikających z przepisów prawa”.
Po drugie – można wystąpić do sądu powszechnego z cywilnym powództwem o ochronę dóbr osobistych. Prawa i wolności konstytucyjne są bowiem, niewątpliwie, naszymi dobrami osobistymi.
W ten sposób możemy bronić konstytucji przed władzą PiS. Oczywiście jeśli sędziowie zechcą stosować konstytucję bezpośrednio.
Ja zamierzam spróbować. Wystąpiłam do Ministerstwa Kultury o informacje, gdzie mogę zdobyć kartę wstępu na uroczystości. Odpowiedziano dopiero po godzinie 18 w dniu obchodów: że „zapraszają do siedziby MKiDN po odbiór przepustki”. Taki sposób udostępnienia „państwowej uroczystości”: zaproszenie do ministerstwa po przepustkę trudno uznać za spełniający kryteria prawidłowego działania administracji publicznej. Zatem osobiście padłam ofiarą regulaminu Glińskiego.
Komentarze
Coraz więcej takich kwiatków. Oto dziś prezes PiS „zawiesza” w prawach członka PiS-u Bartłomieja Misiewicza, a gdy cała prasa zachłystuje się nareszcie (hi,hi) rozważnym krokiem prezesa, do laski marszałkowskiej wpływa projekt ustawy podporządkowującej wszystkie sądy powszechne w kraju jednej osobie, Zbigniewowi Ziobrze.
Poselski (zamiast de facto rządowego, a więc niewymagający konsultacji publicznych i międzyresortowych) projekt ustawy o zmianie ustawy o ustroju sądów powszechnych ma zostać wprowadzony 1 lipca 2017 roku, będzie więc ona uchwalana w trybie łamiącym wszelkie procedury. W projekcie między innymi:
Art. 23 § 1. Prezesa sądu apelacyjnego powołuje Minister Sprawiedliwości spośród sędziów sądu apelacyjnego lub sądu okręgowego. Po powołaniu Minister
Sprawiedliwości przedstawia prezesa sądu apelacyjnego właściwemu zgromadzeniu ogólnemu sędziów apelacji.
§ 2. Wiceprezesa sądu apelacyjnego powołuje Minister Sprawiedliwości spośród sędziów sądu apelacyjnego lub sądu okręgowego, na wniosek prezesa tego sądu.
Art. 24 § 1. Prezesa sądu okręgowego powołuje Minister Sprawiedliwości spośród sędziów sądu apelacyjnego, okręgowego lub rejonowego. Po powołaniu Minister
Sprawiedliwości przedstawia prezesa sądu okręgowego właściwemu zgromadzeniu ogólnemu sędziów okręgu.
§ 2. Wiceprezesa sądu okręgowego powołuje Minister Sprawiedliwości spośród sędziów sądu apelacyjnego, okręgowego lub rejonowego, na wniosek prezesa tego sądu.
Art. 25 § 1. Prezesa sądu rejonowego powołuje Minister Sprawiedliwości spośród sędziów sądu okręgowego lub rejonowego. Po powołaniu Minister Sprawiedliwości albo
prezes przełożonego sądu apelacyjnego lub okręgowego przedstawia prezesa sądu rejonowego zebraniu sędziów tego sądu.
§ 2. Wiceprezesa sądu rejonowego powołuje Minister Sprawiedliwości spośród sędziów sądu okręgowego lub rejonowego, na wniosek prezesa tego sądu.
@ anumlik
Jaka jest różnica do dzisiejszego sposobu mianowania prezesów sądów? Z tego co pamiętam, to MS miało ‚od zawsze’ duży wpływ na tę obsadę, co zresztą wydawało mi się praktyką bardzo ograniczającą niezależność sądów. Ale szczegółów nie znam, więc pytam w czym konkretnie nowe rozwiązania są gorsze od dzisiejszych.
Osobiście uważam, że od momentu ubezwłasnowolnienia, czy też zniewolenia Trybunału Konstytucyjnego tak zwana zasada „domniemania konstytucyjności” ustaw straciła swoją moc. Co więcej, uważam, że obywatele i wolne instytucje powinny przyjąć zasadę „domniemania niekonstytucyjności” ustaw i decyzji nierządów jako zasadę obowiązującą. To znaczy powinni stosować Konstytucję na pierwszym miejscu ponad ustawami samodzielnie jej postanowienia interpretując. Nierządów i ich decyzji nie powinno się szanować i uznawać. Nieprawa władza nie ma legitymizacji, by jakiekolwiek prawa stanowić.
Właśnie sprawa wolności zgromadzeń i bezprawnych ograniczeń innych wolności powinna być obszarem stosowania tej zasady. Zgromadzenia powinny być zgłaszane jak wcześniej władzom gminnym i bez zważania na nowe ograniczenia przeprowadzane. Oczywiście z zachowaniem cywilizacyjnych norm. Stan bezprawia w państwie nie powinien skłaniać do anarchii, lecz przeciwnie wymaga od wszystkich więcej własnej odpowiedzialności i samokontroli. Ale na władzę i chyba też sądy nie ma co już liczyć. To tylko legitymizuje stosowane w państwie bezprawie.
@snakainweb
Różnica w wyborze prezesów sądów jest ogromna. Wystarczy wyguglować ustawę o ustroju sądów powszechnych i przeczytać.
Art. 23. § 1. Prezesa sądu apelacyjnego powołuje Minister Sprawiedliwości spośród sędziów sądu apelacyjnego, po zasięgnięciu opinii zgromadzenia ogólnego sędziów apelacji.
§ 2. Minister Sprawiedliwości przedstawia zgromadzeniu ogólnemu kandydata na prezesa, w celu wydania opinii.
§ 3. Jeżeli opinia nie zostanie wydana w terminie dwóch miesięcy od dnia przedstawienia kandydata, Minister Sprawiedliwości może powołać prezesa sądu apelacyjnego bez opinii.
§ 4. W razie wydania przez zgromadzenie ogólne negatywnej opinii o kandydacie, Minister Sprawiedliwości może go powołać po uzyskaniu pozytywnej opinii Krajowej Rady Sądownictwa. Negatywna opinia Krajowej Rady Sądownictwa jest dla Ministra Sprawiedliwości wiążąca.
§ 5. Jeżeli Krajowa Rada Sądownictwa w terminie trzydziestu dni od dnia przedstawienia przez Ministra Sprawiedliwości zamiaru powołania prezesa, mimo negatywnej opinii zgromadzenia ogólnego, nie wyda opinii, uważa się, że opinia jest pozytywna.
Dostrzegasz różnicę? Ja dostrzegam.
@ anumlik
Jak podałeś drugi cytat (który powinien być dla jasności przedstawiony już w pierwszym komentarzu) to oczywiście różnicę widzę z tym jednak zastrzeżeniem, że trudno sobie wyrabiać opinię wyłącznie na podstawie krótkich fragmentów ustaw. Ale jeśli te fragmenty są pełne dla opisu procedury, to jest zasadnicza różnica. Jest też zasadnicze podobieństwo, że to właśnie Minister Sprawiedliwości mianował i będzie mianował prezesów sądów posiadając ogromny i moim zdaniem nieuzasadniony wpływ na system sprawiedliwości. Natomiast jest różnica w skali tego wpływu i zakresu współdecydowania środowiska sędziowskiego.
@snakeinweb
Zgoda. Prezesów sądów powinny wybierać korporacje sędziowskie, a ministrowi nic do tego. Ale już słyszę głosy ze strony „dobrej zmiany”, że korporacje to mafia. Jeśli ktoś wchodzi w buty żandarma (obojętnie z której on partii jest), to powinien wiedzieć, że zawsze zostanie mu zadane pytanie Juwenalisa – kto kontroluje kontrolujących?
CO JEST ZCAPICHĄ.
Une nie musza główkować .Wystarczy powielać czyny poprzedników w Sojuzie ,Niemczech i Włoszech ,podpierając Portugalią i Hiszpanią.A jak wyprowadza z UE, to i Kambodża się przyda.
I bardzo dobrze. Prymitywną hołotę typu „obywateli rp”, starającą się usilnie o robienie wszędzie rozróby, nie należy wpuszczać do miejsc, gdzie zbierają się ludzie kulturalni. To gospodarz decyduje kogo zaprasza na swoją imprezę i to jest jego dobre, gwarantowane konstytucją prawo.
To takie proste, grób kopie Ziobro, aby za 2 lata w nim jako pierwszy się położyć.
Szanowna Pani Redaktor w pełni zgadzam się z wymową Pani artykułu, tylko zamiast art. 51, wpisał bym art. 52 ust. 1Konstytycji (dotyczy wolności poruszania się po terytorium RP)
Pozdrawiam Serdecznie
J. Kaczynski i jego aparatczycy od dawna przestali sie przejmowac Konstytucja RP. A jezeli Ziobro ubezwlasnowolni sady powszechne – droga do PiS-owskiej dyktatury bedzie stala szeroko otwarta!