Netanjahu a sprawa polska, czyli jak rząd praworządność przywraca

Rząd w specjalnej uchwale zagwarantował „wolny i bezpieczny” pobyt w Polsce ściganemu przez Międzynarodowy Trybunał Karny za zbrodnie wojenne na Palestyńczykach w Strefie Gazy premierowi Izraela Beniaminowi Netanjahu, gdyby zechciał wziąć udział w obchodach 80. rocznicy wyzwolenia obozu zagłady Auschwitz.

Innymi słowy, rząd ogłosił, że nie zamierza, przynajmniej w tym przypadku, honorować ratyfikowanego przez Polskę statutu MTK. Nie tak dawno władze Węgier ogłosiły, że w przypadku ściganego europejskim nakazem aresztowania Marcina Romanowskiego nie mają zamiaru honorować traktatu o UE i wydać go Polsce. Polski rząd pozbawił się teraz moralnej legitymacji do unoszenia się oburzeniem nad Orbánem, że nie szanuje międzynarodowych zobowiązań.

Pozbawił się też wiarygodności jako krytyk łamiących międzynarodowe umowy rządów PiS, tym bardziej że tamten rząd przynajmniej spróbował legitymizować swoje działania za pomocą Trybunału nie-Konstytucyjnego. To przecież TnK orzekł, że Polska nie wykona wyroków TSUE i ETPC dotyczących statusu neosędziów, bo odpowiednie zapisy traktatu o UE i Europejskiej Konwencji Praw Człowieka są sprzecznie z polską konstytucją. Rząd Morawieckiego tylko to wykonał. Tuska natomiast, uprzedzając jakąkolwiek procedurę sądową, uchwałą upoważnił siebie do odstąpienia w przypadku Netanjahu od obowiązku wykonania prawa międzynarodowego. I nawet tego nie uzasadnił.

Premier Donald Tusk oświadczył do tego, że dla „nas” (a więc zapewne dla rządu) „jest też bardzo ważne, żeby Polska nie była wśród tych państw, które w sposób jawny i demonstracyjny chcą lekceważyć decyzje międzynarodowych trybunałów”. Jest więc ważne, ale coś innego okazało się ważniejsze. Pytanie: co?

No właśnie: po co w ogóle rząd zajął się tym tematem? Przecież list, który w tej sprawie, z sobie tylko wiadomych powodów, wysłał do premiera prezydent Duda, nie był listem otwartym i nie wymagał otwartej odpowiedzi. W dodatku premier Izraela nie wybiera się na obchody wyzwolenia obozu Auschwitz, o czym rząd doskonale wiedział, bo skład delegacji był zapowiedziany. Więc PO CO?

I dlaczego w formie uchwały Rady Ministrów? Normalnie, jeśli już list prezydenta z prośbą o nierespektowanie traktatu rzymskiego w stosunku do Beniamina Netanjahu wyciekł do mediów, w tej sprawie wypowiedziałby się rzecznik MSZ lub minister spraw zagranicznych. A tu: uchwała rządu, oficjalny dokument publikowany w urzędowym dzienniku. Czyżby Radosław Sikorski nie chciał firmować swoją twarzą łamania międzynarodowego traktatu? Uchwała rządu oznacza, że za jej treść odpowiadają wszyscy ministrowie, a więc w tłumie raźniej?

Może. Ale to oficjalne przyznanie się polskiego rządu do nieposzanowania prawa międzynarodowego. Nawet Orbán dba o pozory: o azylu dla Romanowskiego po dziś dzień nie wiemy, czy był przed, czy po wydaniu ENA. A nasz rząd – kawa na ławę: „zapewniamy wolność i bezpieczeństwo”. Dokładnie to, co Węgry zapewniły Romanowskiemu (oczywiście nie zrównuję w najmniejszej mierze ludobójstwa na Palestyńczykach w Gazie z defraudacją milionów z Funduszu Sprawiedliwości, a jedynie mechanizmy działania władz).

Co będzie, jeśli Beniamin Netanjahu po takim zapewnieniu ze strony polskiego rządu jednak zechce przyjechać do Polski? Po nagłośnieniu sprawy, zważywszy na ten możliwy przyjazd, Międzynarodowy Trybunał Karny może lada dzień przysłać do polskiego ministra sprawiedliwości wniosek o zatrzymanie i wydanie Netanjahu, gdyby ten przekroczył polską granicę. Według statutu MTK i polskiej procedury karnej minister obowiązany jest przekazać ten wniosek właściwemu sądowi (najprawdopodobniej byłby to Sąd Okręgowy w Warszawie). Nie ma tu miejsca na ingerencję rządu – przynajmniej z prawnego punktu widzenia.

Ale przecież rząd formalnym aktem, jakim jest uchwała Rady Ministrów, zapewnił „wolność i bezpieczeństwo najwyższym przedstawicielom Izraela”. Więc jak zamierza zrealizować tę gwarancję? Zobowiąże sąd do niewydawania Netanjahu? Minister sprawiedliwości (członek rządu, a więc sygnatariusz rządowej uchwały) nie przekaże wniosku MTK sądowi? Tylko na jakiej podstawie? Uchwałę rządu uzna za akt wyższej rangi niż umowę międzynarodową i polski kodeks postępowania karnego?

Antyuchodźczy stan nadzwyczajny na granicy białoruskiej, ustawa zawieszająca prawo do azylu procedowana w Sejmie, ustawa o wprowadzaniu stanu nadzwyczajnego uchwałą Rady Ministrów i prawo do nadużywania broni – uchwalone, a teraz rząd bojkotuje wykonywanie postanowień traktatu rzymskiego. Coś się chyba pokręciło rządowi, który miał przywracać w Polsce praworządność.