Kaczyński prętem po klatce
Wicepremier Kaczyński ogłosił plan de facto likwidacji Sądu Najwyższego. Całkiem go zlikwidować nie może – przynajmniej bez zmiany konstytucji, bo ta przewiduje istnienie Sądu Najwyższego. Ale może go zmarginalizować i uczynić z niego narzędzie sprawowania władzy, jak zrobił to z Trybunałem Konstytucyjnym. Tyle że Trybunał przejął, łamiąc prawo: wybierając trzech dublerów w miejsce prawidłowo wybranych przez poprzedni Sejm sędziów. I łamiąc (własne) prawo przy wyborze Julii Przyłębskiej na prezesa TK. Sąd Najwyższy może przejąć w białych rękawiczkach, nie łamiąc prawa.
Konstytucja przewiduje jedynie, że Sąd Najwyższy ma istnieć, że orzeka o ważności wyborów i „sprawuje nadzór nad działalnością sądów powszechnych i wojskowych w zakresie orzekania”. Nie przesądza o jego organizacji ani o tym, czym ma się zajmować oprócz orzekania w sprawie wyborów.
Jeśli więc, jak zapowiada wicepremier Kaczyński, zabierze się mu rozpatrywanie kasacji, to zostaną odpowiedzi na pytania prawne sądów i cały Sąd Najwyższy można będzie zredukować do dzisiejszej Izby Kontroli Nadzwyczajnej.
Celem jest – z pewnością – pozbycie się z niej sędziów niewybranych z udziałem neo-KRS, a więc przejęcie kontroli nad orzecznictwem Sądu Najwyższego. Ale zastanawiam się, czy cały pomysł nie jest aby adresowany także do Unii Europejskiej i czy nie jest elementem bieżącej gry związanej z postępowaniami przeciwnaruszeniowymi przed TSUE i negocjowaniem unijnych dotacji?
Marginalizacja Sądu Najwyższego nijak się ma do prawa Unii. Ono nie przewiduje konieczności istnienia sądów najwyższych, a władza, zmieniając kognicję Sądu Najwyższego i przenosząc jego sędziów do niższych instancji lub w stan spoczynku, nie naruszy polskiej konstytucji, bo ta (art. 180 ust. 5) mówi: „W razie zmiany ustroju sądów lub zmiany granic okręgów sądowych wolno sędziego przenosić do innego sądu lub w stan spoczynku z pozostawieniem mu pełnego uposażenia”. Zatem choć marginalizacja SN jest oczywistym aktem wrogim, wymierzonym w niezależnych sędziów, to formalnie żadnego zarzutu takiej „reformie” z punktu widzenia unijnego prawa postawić nie można.
I dlatego to, co powiedział premier Kaczyński, może być także wymierzone w Unię. Władza i jej zwolennicy od lat działają – na „rynek wewnętrzny” – według zasady „słychać wycie? znakomicie!”. Bo „wycie” oznacza, że zabolało. Że przeciwnik (do tej pory – współobywatele) otrzymał celny cios. Że uczy się bać, że bezsilnie się miota i nic poradzić nie może. To zemsta i tresura w jednym. Możliwe, że tym razem adresatem tego walenia prętem po klatce jest Unia. Podobnie jak niedawnego wyroku Trybunału Przyłębskiej w sprawie wyższości polskiego prawa nad unijnym, którego język jest jawnie konfrontacyjny i prowokacyjny.
Władza PiS pokazuje, że stać ją na wszystko, że się nie boi unijnych sankcji, że jest nieobliczalna. I w ten sposób podnosi swoją pozycję negocjacyjną. Nad rozmowami w Komisji Europejskiej wisieć będzie teraz widmo rozpędzenia Sądu Najwyższego, do którego to pomysłu Komisja formalnie nie bardzo będzie się mogła przyczepić. Podobnie jak do pomysłu likwidacji sądów rejonowych i uczynienia ich sędziów sędziami okręgowymi.
Do walenia prętem po klatce przyłączył się dziś minister-prokurator Zbigniew Ziobro, zapowiadając wniosek do rządu o zaskarżenie do TSUE niemieckich przepisów o powoływaniu sędziów jako niezgodnych z unijnym prawem.
Czy ta strategia na nieobliczalnego szaleńca da rezultat – zobaczymy.
Natomiast niekoniecznie ziściłby się wewnętrzny cel „reformy” Kaczyńskiego, czyli ukrócenie „anarchii” sędziowskiej, jak nazwał stosowanie się polskich sędziów do wyroków TSUE i kwestionowanie ważności powołań sędziów z udziałem neo-KRS i ich orzeczeń. Bo to robią przede wszystkim sędziowie sądów powszechnych. Sędziowie nie dali się zastraszyć represjami, więc nie wystraszą się też rozwiązania Sądu Najwyższego. Być może ich orzeczenia prokurator Ziobro będzie „porządkował” za pomocą Izby Kontroli Nadzwyczajnej, ale droga do tego etapu postępowania jest długa i wyboista.
Komentarze
„Neo KRS”…
Kto jest sędzią Sądu Najwyższego, sądu powszechnego, sądów administracyjnych i sądów wojskowych, „spośród” których ma zostać wybranych „piętnastu” członków – wiadomo.
To muszą być sędziowie (nie może być pan Zenek). I musi być ich piętnastu. Nie może być szesnastu. Ilu to jest piętnastu – wiadomo.
Ale kto ma ich wybrać?
Konstytucja milczy. Mogą więc sami sędziowie albo – dajmy na to – Kolegium Rektorów Szkół Wyższych. No, albo Sejm. Konstytucja tego nie wyklucza.
Przyjęcie, że inne rozwiązanie niż wybór przez samych sędziów jest sprzeczne z konstytucją, samo jest z nią sprzeczne.
Sorry, ale taką mamy konstytucję. Skoro przewidziano w niej spośród kogo, ale nie przewidziano przez kogo ma być dokonany wybór,..” Jeszcze nie dawno (2019) w polskich systemie sprawiedliwosci funkcjonowalo i wydawalo wyroki 750 sedziow… wmianowanych przez komunistyczna Rade Panstwa w stanie wojennym….
Przywodca Korei Polnocnej tez jest niobliczalny…
Rządnikom brukselskim wszystko się pomieszało. Sami niepraworządni i niezaradni życiowo, chcą sprowokować europejską awanturę, poniżając narody wschodniej Europy, które nigdy nie zdołały wybić się na niepodległość. Te kary i te pouczenia są całkowicie oderwane od rzeczywistości i od nachodzącego kryzysu cywilizacji śródziemnomorskiej. Przegrywamy wyścig ekonomiczny z krajami Azji , a oni w kółko Macieju o tym samym. Jaką klasę społeczną oni reprezentują w tym parlamencie? Globalne korporacje , czy bankierów pragnących utopić całą Europę w długach, które będzie się dziedziczyć do spłacania? A może oni reprezentują sodomitów , którzy na starość pozostaną pod opieką heteroseksualistów ? To jest pomieszanie z poplątaniem, prawdziwy urzędniczy cyrk z którego już wypadło jedno ważne państwo. To jest obecnie najważniejszy problem ogłupionego przez media młodego pokolenia Europejczyków.