Cena za nienawiść

Komisja Europejska broni swoich – naszych – humanistycznych wartości: województwo małopolskie nie dostanie środków na wsparcie służby zdrowia i gospodarki, bo nie daje gwarancji, że pieniądze wyda zgodnie z unijną zasadą niedyskryminacji. A nie daje tej gwarancji, bo Sejmik Województwa Małopolskiego przyjął w 2019 r. tzw. deklarację anty-LGBT.

W lipcu KE ostrzegła, że wstrzyma rozmowy o pieniądzach na dofinansowanie, jeśli radni nie wycofają się z tej deklaracji. Radni się nie wycofali, więc wycofała się Komisja Europejska – z rozmów o pieniądzach. Chodzi o 2,5 mld euro – o czym poinformował, wzywając Sejmik do opamiętania, wicemarszałek województwa Tomasz Urynowicz. To on też poinformował o zerwaniu rozmów przez KE.

W uchwale, której pisowscy radni bronią kosztem interesu mieszkańców województwa, upominanie się o prawa osób LGBT+ nazwano „anihilacją wartości ukształtowanych przez wielowiekowe dziedzictwo chrześcijaństwa”, zadeklarowano „wsparcie dla rodziny opartej na tradycyjnych wartościach oraz obronę systemu oświaty przed propagandą LGBT zagrażającą prawidłowemu rozwojowi młodego pokolenia”. Dalej radni stwierdzają, że publiczne zadania realizować będą w sposób „wierny tradycji narodowej i państwowej, mając w pamięci tysiącletnią tradycję chrześcijaństwa w Polsce oraz wielowiekowe przywiązanie Polaków do wolności”.

Zatem w ten właśnie sposób wydawaliby unijne pieniądze: zwalczając równość praw i szacunek dla osób LGBT+, piętnując je, rugując ze szkół wartości równościowe, a może i same osoby LGBT+, jeśli się „obnoszą”. Deklaracja w oczywisty sposób daje przyzwolenie na dyskryminację i prześladowania osób nieheteronormatywnych i treści równościowych. To zaś jest sprzeczne z art. 2 traktatu o UE: „Unia opiera się na wartościach poszanowania godności osoby ludzkiej, wolności, demokracji, równości, państwa prawnego, jak również poszanowania praw człowieka, w tym praw osób należących do mniejszości. Wartości te są wspólne Państwom Członkowskim w społeczeństwie opartym na pluralizmie, niedyskryminacji, tolerancji, sprawiedliwości, solidarności oraz na równości kobiet i mężczyzn”. Jest też sprzeczne z unijną Kartą Praw Podstawowych.

A także – co już stwierdziły w czterech zainicjowanych przez RPO za czasów Adama Bodnara sprawach wojewódzkie sądy administracyjne w Gliwicach, Warszawie (oddział Radom), Lublinie i Kielcach (pięć spraw RPO przegrał, dwie z nich, zaskarżone do NSA, wygrał) – z polską konstytucją, tj. zasadą równości, niedyskryminacji, poszanowania prawa do życia prywatnego i rodzinnego. A także do swobody poruszania się, bo osoby LGBT+ mogą obawiać się przebywania na terenach, na których przyjęto uchwały „anty-LGBT”.

Fakt, że w Polsce mamy – jak oblicza Atlas Nienawiści – ponad 50 „stref wolnych od LGBT”, jest hańbą dla Polski. Umieszcza nas w gronie krajów ksenofobicznych, odrzucających idee równości i tolerancji, wprowadzających segregację i wykluczenie ze względu na tożsamość. Jest to hańba tym większa, że te antywartości nie są narzucane społeczeństwu przez opresyjną władzę polityczną ani – jak to było w czasie II wojny światowej – przez okupanta, ale wprowadzane przez samorząd lokalny, a więc przedstawicieli społeczności, których sobie owa społeczność wybrała.

Decyzja KE o zerwaniu rozmów o dofinansowaniu to nie jest jeszcze zastosowanie mechanizmu „pieniądze za praworządność”. Ale można uznać, że jest spowodowana „promieniowaniem” tej idei, którą kilka miesięcy temu wprowadzono, a właściwie wprowadziliśmy do unijnego prawa.

Dziury po unijnych dotacjach nie załata Zbigniew Ziobro swoim Funduszem Sprawiedliwości, dotując straże pożarne i wybrane szpitale. Nie załata ich rząd Polskim Ładem, bo nie ma skąd wziąć na to pieniędzy. Szczególnie że Krajowy Plan Odbudowy za unijne pieniądze jeszcze niezatwierdzony, a nie jest pewne, że po ataku rządu na wolne media i odrzucaniu orzeczeń TSUE za pomocą Trybunału Przyłębskiej Unia w ogóle go zatwierdzi czy może odrzuci go do radykalnej poprawki.

Nienawiść niszczy: moralnie, społecznie, ale też gospodarczo.