Nie kijem, to pałką

Sędzia Piotr Gąciarek został przeniesiony przez p.o. prezesa Sądu Okręgowego w Warszawie Piotra Schaba do innego wydziału. Kilka dni wcześniej w zdaniu odrębnym do jednego z wyroków zakwestionował prawomocność powołania sędziego przez neo-KRS.

Piotr Schab jako rzecznik dyscyplinarny nie może doprowadzić do ukarania sędziego, bo Trybunał Sprawiedliwości UE tymczasowo zawiesił działalność dyscyplinarną Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Karze więc Gąciarka jako prezes sądu. W sposób pozaprawny: przeniesieniem z wydziału orzeczniczego do wydziału wykonania orzeczeń, odsuwając Gąciarka od orzekania. Przeniesienie formalnie karą nie jest, ale jest de facto rodzajem represji. To represja wprowadzona w ramach „dobrej zmiany” w sądownictwie. Jako pierwszy jej ofiarą padł sędzia Waldemar Żurek.

Sędzia Piotr Gąciarek to znany działacz stowarzyszenia Iustitia i jeden z „kamikadze”, którzy startowali w pierwszym konkursie organizowanym przez neo-KRS do Sądu Najwyższego, by potem ten konkurs zaskarżyć. Owocem tamtych skarg jest niedawny wyrok TSUE.

Przeniesienie to forma represji wyrafinowana. Po pierwsze dlatego, że sędzia jest wobec niej bezradny: odwołać może się tylko do neo-KRS, czyli praktycznie nie może. Oprócz zmiany charakteru pracy na taką, która niekoniecznie daje satysfakcję zawodową, ma od razu podwójne obowiązki, nowe i stare, bo musi dokończyć swoje sprawy. Zostaje przeniesiony w inne środowisko. Bywa, że nie ma dostępu do asystenta, obsługi sekretarskiej – tak było z sędzią Żurkiem. Ma problemy z przydziałem pokoju, sprzętu. I nie może twierdzić, że spotyka go represja, bo formalnie to po prostu ruch reorganizacyjny.

Przeniesienie do innego wydziału – takiego, w którym „rozpoznaje się sprawy z tego samego zakresu” (art. 22a § 4a ustawy o sądach powszechnych) – jest obejściem konstytucyjnej gwarancji nieprzenaszalności sędziego bez zgody. To, czy w danym przypadku przepis został nadużyty, ocenią „sami swoi”, czyli neo-KRS. Na oko pilnowanie wykonania wyroku nie jest zbliżone do wydania wyroku. Na przykład nie rozstrzyga się o winie. Ale oczywiście można twierdzić, że jest to „ten sam zakres” spraw, bo chodzi o sprawy karne.

Inną formą przeniesienia bez zgody jest likwidacja wydziału. Tak się stało w 2019 r. z wydziałem wykroczeniowym w Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Śródmieścia, gdzie trafiała większość spraw przeciw demonstrantom. Wydział zlikwidował prezes sądu Maciej Mitera (członek neo-KRS). Sędziowie zostali z automatu rozparcelowani po wydziałach karnych – oprócz jednego, Łukasza Bilińskiego, który jako pierwszy powoływał się na konstytucję w sprawach wykroczeniowych wobec uczestników demonstracji. Orzekł m.in., że obrona konstytucji nie może być uznana za czyn społecznie szkodliwy, a więc być wykroczeniem.

Po zmianie prezesów sądów likwidowanie wydziałów w ramach reorganizacji było w Polsce zjawiskiem powszechnym i często dotykało osób aktywnych w protestach przeciwko pseudoreformom sądownictwa. Na przykład sędziów Wydziału Karnego Sądu Okręgowego w Rzeszowie i jego przewodniczącego Marcina Świerka, których akcja, by na tabliczkach z nazwiskami na stole sędziowskim umieścić napis „KonsTYtucJA”, była głośna jesienią 2018 r. Prezes sądu Rafał Puchalski (członek neo-KRS) postanowił podzielić wydział na dwa mniejsze i rozparcelować. Sędzia Świerk stracił funkcję przewodniczącego. Sędziowie oskarżyli Puchalskiego o mobbing.

Nie kijem go, to pałką. Władza zawsze znajdzie sposób, by represjonować sędziów. Skoro nie może ich karać dyscyplinarnie – ściga karnie, przenosi bez zgody, pozbawia funkcji. Kolejne z tych szykan będą zaskarżane do TSUE, ale z nimi jest jak z dopalaczami: zakazuje się jednej substancji, to na jej miejsce producenci wprowadzają inną, zmodyfikowaną.

Wczoraj w wypowiedzi dla „Faktów” TVN sędzia Piotr Gąciarek powiedział: my nie odpuścimy. I to jest jedyna skuteczna odpowiedź wobec represji na dopalaczach.