Dlaczego to tyle trwa?

Dlaczego prokurator-neosędzia Adam Roch już drugi dzień prowadzi postępowanie w sprawie zgody na zatrzymanie sędziego Igora Tulei, mimo że jego wynik z góry można przewidzieć?

Prawdopodobna odpowiedź brzmi: boi się. Ale nie tego, co może nastąpić teraz, czyli krytyki obrońców państwa prawa. Boi się tego, co stanie się za kilka lat. Zarówno on, jak i inni neosędziowie trafnie przewidują bowiem, że kiedyś władza PiS i koalicjantów się skończy i przyjdzie czas rozliczania sędziów, którzy jej służyli.

A wtedy kryterium oceny będzie to, czy łamali procedury. Nie to, czy byli służalczy. Nie, czy łamali zasadę niezawisłości. Nie, czy dali się skorumpować posadami, startując w konkursach przed neo-KRS. Czy przyjmowali kierownicze posady z rąk ministra-prokuratora Zbigniewa Ziobry. Jedynym obiektywnym, mierzalnym kryterium będzie wierność procedurom. Inne czynniki można podważać.

Skąd to wiadomo? Z doświadczenia. W latach 1999-2002 obowiązywała epizodyczna ustawa „o odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów, którzy w latach 1944-1989 sprzeniewierzyli się niezawisłości sędziowskiej”. Miała oczyścić środowisko z osób służalczych wobec władz PRL. W postępowaniu dyscyplinarnym oceniano zgłoszone przypadki, a jedyną karą przewidzianą tą ustawą było wydalenie z zawodu. Zbadano kilkadziesiąt wniosków. I nie wydalono nikogo. Okazało się bowiem, że nie ma jak udowodnić, że ktoś orzekał wbrew własnemu sumieniu, pod dyktando władz. Bo jak wejrzeć w głąb ludzkiego sumienia?

Jedynym mierzalnym kryterium mogło być złamanie prawa przez sędziego. Prawa dotyczącego postępowania sądowego, czyli procedur. A tego w tych kilkudziesięciu przypadkach się nie doszukano. A precyzyjniej w jednym przypadku – owszem. Sędzia sądził m.in. Adama Michnika i pilnował skrupulatności protokołu, więc znalazły się tam dowody, że ograniczał prawo oskarżonych do obrony. Tyle że nie wydalono go z zawodu, bo już nie był sędzią.

Prokurator-neosędzia Adam Roch wie, że jeśli rozpatrzy sprawę Igora Tulei, odrzucając bez merytorycznego uzasadnienia wnioski obrony, narazi się na zarzut łamania procedur. A obrona przygotowała wiele wniosków. I trzeba się nagłowić, nagrzebać w przepisach i orzecznictwie, żeby je oddalić z sensownym uzasadnieniem. Choć natura wzięła jednak górę i podczas końcowej mowy obrończej mec. Jacka Dubois nie wytrzymał i przerwał – co zapewne zostanie mu kiedyś policzone.

Jest już bohaterem wyroku Trybunału Praw Człowieka jako prokurator, który zlecił wykonanie czynności procesowych z udziałem rodzącej kobiety (naruszenie zakazu tortur i okrutnego traktowania). Teraz gotuje sobie następny zarzut: nadużycie władzy w postaci pomocnictwa w bezprawnym pozbawieniu wolności sędziego.

Bo u zarania całej sprawy jest jeszcze „drobiazg”, na który zwrócił uwagę sędzia Izby Karnej SN prof. Włodzimierz Wróbel: Izba Dyscyplinarna nie ma ustawowego prawa do rozpatrywania spraw związanych ze zgodą na zatrzymanie sędziego. Kompetencji nie wolno sobie domniemywać. Takie domniemanie to przestępstwo nadużycia władzy.