I nie będzie już RPO

Jedyna kandydatka na urząd Rzecznika Praw Obywatelskich Zuzanna Rudzińska-Bluszcz została odrzucona przez rządzącą koalicję, choć nie postawiono jej żadnego zarzutu. Wyboru następcy Adama Bodnara nie będzie. I – być może – nie będzie w ogóle Rzecznika Praw Obywatelskich, bo PiS zamówił właśnie w Trybunale Julii Przyłębskiej wyrok stwierdzający, że sprawowanie urzędu po zakończeniu kadencji do czasu wyboru nowego RPO jest sprzeczne z konstytucją.

Zatem całkiem możliwe, że tym razem Trybunał posłuży usunięciu Bodnara i stworzeniu sytuacji, w której konstytucyjny organ, jakim jest RPO, nie będzie mógł wykonywać swoich konstytucyjnych zadań.

Zuzannę Rudzińską-Bluszcz zarekomendowało blisko 700 organizacji pozarządowych zajmujących się wszelkimi sferami życia. Spotkała się, zabiegając o poparcie i przedstawiając swój program, ze wszystkimi klubami parlamentarnymi. W wystąpieniu przed sejmową komisją sprawiedliwości (zwołaną notabene na polecenie marszałka Sejmu blisko dwa tygodnie po zakończeniu kadencji Bodnara) zapewniała, że chce działać ponad podziałami, a jako sfery swojego szczególnego zainteresowania wymieniła tematy raczej niekontrowersyjne, jak ochrona zdrowia, opieka nad osobami starszymi i niepełnosprawnymi czy walka ze smogiem. Apelowała, żeby potraktować urząd RPO jak „ziemię niczyją”, miejsce, gdzie wszyscy potrzebujący znajdą pomoc. „Uwierzmy w urząd, który może być ponad podziałami” – mówiła.

Trudno znaleźć cokolwiek, co zaniedbała, ubiegając się o wybór na urząd. A ci, którzy zagłosowali przeciw niej, niczego jej nie zarzucili. To, co zrobiła rządząca koalicja, to kolejny dowód nieliczenia się z dobrem wspólnym. A takim dobrem jest sprawowanie urzędu RPO ponad podziałami.

Rzecznik nasz albo żaden – pod takim hasłem kandydatura Rudzińskiej-Bluszcz została odrzucona. A wraz z nią wola blisko 700 organizacji głęboko zakorzenionych w społeczeństwie obywatelskim. Co dalej?

Nowelizacja ustawy o RPO i wprowadzenie – jak wcześniej do Trybunału Konstytucyjnego czy do ustawy o Sądzie Najwyższym – instytucji tymczasowego komisarza? To z dużym prawdopodobieństwem spowodowałoby oficjalną odmowę uznania takiego komisarza na arenie międzynarodowej. Tak jak stało się to w przypadku neo-KRS. Urząd ombudsmana musi być bowiem sprawowany przez osobę niezależną i chroniony immunitetem, a nie obsadzany i odwoływany wolą władzy wykonawczej.

Wygląda na to, że PiS postawił na inne rozwiązanie: RPO będzie w konstytucji, ale nie będzie go w rzeczywistości. Tak się stanie, jeśli Trybunał Przyłębskiej orzeknie zgodnie z wnioskiem złożonym przez PiS. Do tej pory szanowano to, komu RPO powierza uprawnienia w razie nieobecności, i tak było po tragicznej śmierci w Smoleńsku RPO Janusza Kochanowskiego: do czasu wyboru następcy urząd sprawował upoważniony przez rzecznika Kochanowskiego pierwszy zastępca RPO Stanisław Trociuk. Adam Bodnar też upoważnił Stanisława Trociuka, ale władza, po orzeczeniu Trybunału Przyłębskiej, może tego nie uszanować. Wtedy zaś RPO po prostu nie będzie. Będzie Biuro RPO i jego pracownicy, którzy będą rozpatrywać skargi, ale nie będą mieli uprawnień do działania na rzecz skarżących, bo nie będzie komu podpisać formalnych wystąpień.

Władza może więc zrobić z urzędem RPO to samo, co zrobiła z Krajową Radą Radiofonii i Telewizji: powołać dublera całego organu. Tam Radę Mediów Narodowych, tu np. Biuro Interwencji – choćby w Sejmie. A może np. w biurze Pełnomocnika Rządu ds. Równego Traktowania? Wtedy dojdziemy do modelu idealnego: skargi na władzę załatwiać będzie władza. Model sprawdził się w Trybunale Konstytucyjnym i działa wyśmienicie.

Wszystko to pod osłoną „piątki dla zwierząt”, bo bardzo humanitarna jest nasza władza.