Kto sądzi

Dużo dyskutujemy o niezawisłości sędziów w kontekście nacisków władzy politycznej. Ale równie ważna jest niezawisłość od nacisku opinii publicznej. Władza potrafi zresztą nim sterować.

„To było morderstwo” – zawyrokował minister-prokurator Zbigniew Ziobro i zapowiedział kasację do Sądu Najwyższego od wyroku Sądu Apelacyjnego w Łodzi, który kilka dni temu obniżył z 25 do 15 lat karę Steve’owi V. za śmiertelne pobicie trzyletniego chłopca, którego wcześniej zgwałcił.

Od kilku dni politycy PiS i telewizja rządowa nakręcają emocje wobec sędziego Krzysztofa Eichstaedta z Sądu Apelacyjnego w Łodzi, który ogłosił ten wyrok. Wyrok ma być „niezrozumiały” i „skandaliczny”. „Wiadomości” TVP mówią o „zgwałceniu i zamordowaniu” dziecka. Przytaczają fragment uzasadnienia wyroku, w którym sędzia mówi, że można sobie wyobrazić bardziej brutalny czyn. I w ulicznej sondzie pytają ludzi o ocenę. Wszyscy są, oczywiście, oburzeni na sąd. Narasta atmosfera linczu.

Jak wyglądała sytuacja?

Steve V. to konkubent matki dziecka, z którą mieszkał od kilku miesięcy. Zostawiała syna pod jego opieką. Raz zauważyła siniaki na ciele chłopca, ale powiedział, że nabił je sobie podczas zabawy. Nie przestała zostawiać go u konkubenta. We wrześniu 2017 r. mężczyzna zawiadomił ją, że dziecko uderzyło się w głowę, trzeba je ratować. Wezwali pogotowie. Telewizja publiczna i politycy PiS mówią o „zabójstwie” czy „morderstwie”. Tymczasem dziecko zmarło w szpitalu na skutek krwiaka powstałego po urazie głowy. Było to jednorazowe uderzenie. Stwierdzono też, że zostało zgwałcone.

Sprawa była głośna, wzbudzała wielkie emocje, wyrok transmitowały media. Sąd orzekał więc pod presją wymierzenia jak najsurowszej kary. W pierwszej instancji mężczyzna dostał karę 25 lat za pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Prokuratura i skazany odwołali się. Prokuratura chciała dożywocia i uznania czynu za zabójstwo z zamiarem ewentualnym.

Teraz Sąd Apelacyjny, w składzie pięciu sędziów, jednogłośnie zmniejszył karę do 15 lat, nie godząc się na uznanie czynu za zabójstwo. Sędzia Krzysztof Eichstaedt, uzasadniając wyrok, powiedział, że w świetle faktów nie można przyjąć, że mężczyzna działał z zamiarem ewentualnym zabójstwa. Zamiar ewentualny byłby wtedy, gdyby zadał cios, licząc się z tym, że może być śmiertelny. Zmniejszenie kary sędzia uzasadnił zaś tym, że można sobie wyobrazić czyn bardziej okrutny, a wtedy zabraknie skali surowości kary.

Można, oczywiście, dyskutować, czy kara 15 lat za takie skrzywdzenie i śmierć dziecka to kara odpowiednio surowa w ludzkim, niekodeksowym rozumieniu. Ziobro komentuje, że „nawet gdyby tylko zgwałcił, nie powinien nigdy wyjść na wolność”. Zarówno on, jak i spora część opinii publicznej uważa, że przestępcy przeciwko zdrowiu, życiu i wolności seksualnej w ogóle nie powinni odzyskać wolności. I żałują, że nie ma kary śmierci.

Kary trzeba miarkować. Oprócz okoliczności czynu trzeba brać pod uwagę praktykę wymierzania kar, czyli to, jak takie przestępstwo jest zazwyczaj karane. I karać tak, żeby rozróżniać czyny mniej i bardziej okrutne. Jaka jest ta praktyka karania? Oto wynik pobieżnego przeszukania internetu.

W czerwcu zeszłego roku Sąd Okręgowy w Łodzi skazał na 12 lat więzienia 27-letniego Arkadiusza B. za usiłowanie zabójstwa dwumiesięcznego syna. W listopadzie 2018 r. Sąd Rejonowy dla Krakowa Krowodrzy skazał na cztery lata Milenę W. za znęcanie się nad dwumiesięcznym synem. U niemowlęcia stwierdzono krwawienie do mózgu oraz liczne zastarzałe złamania, w tym żeber, obojczyków, kości udowej, kości podudzia, kości przedramienia. Tym razem krwawienie do mózgu nie skończyło się śmiercią.

W marcu zeszłego roku Sąd Okręgowy w Suwałkach skazał na 25 lat Damiana P. za zabójstwo i znęcanie się nad dwumiesięcznym synem. Dziecko trafiło do szpitala, nie udało się go uratować. Sekcja zwłok wykazała u chłopca pęknięcie czaszki, uszkodzenie mózgu i pękniętą piszczel. Niemowlę miało połamanych 10 żeber i stłuczone płuco.

Osiem lat więzienia dostali Aleksandra K. i Adam J. za znęcanie się nad czteromiesięcznym synem. Chłopiec miał 28 złamań na całym ciele, w tym uszkodzone żebra. Był systematycznie katowany. Wyrok wydał w Sąd Koronny w Hove w Wielkiej Brytanii.

Polski kodeks karny jest bodaj najsurowszy w Unii. Mimo że polscy przestępcy nie są okrutniejsi od brytyjskich, niemieckich czy francuskich. Mamy czwarte miejsce w Europie po Litwie, Czechach i Estonii w liczbie więźniów na 100 tys. mieszkańców. Z kolei na 40 krajów Rady Europy zajmujemy ósme, m.in. po Rosji, Gruzji i Azerbejdżanie. Tak więc sądy też mamy surowe. Co nie znaczy, że wysokość kar spełnia oczekiwania społeczne.

Od początku swojego istnienia PiS lansuje element zemsty jako kluczowy przy wymierzaniu kary. Kiedyś manipulował też strachem przed „rosnącą falą brutalnej przestępczości”, ale dzisiaj ten argument odpadł w obliczu systematycznego jej spadku. Spowodowanego zresztą nie surowością kar, tylko kryzysem demograficznym, w wyniku którego zmalała liczba mężczyzn w wieku 17-30 lat, którzy najczęściej popełniają przestępstwa.

Surowość kar nie odstrasza. A co do tego, co to jest sprawiedliwa odpłata, inne są odczucia społeczne w różnych krajach, a nawet w różnych grupach społecznych.

Wracając do nakręcania nastrojów społecznych przeciwko sędziemu Eichstaedtowi: to element politycznej nagonki władzy na sędziów – tym razem nie jako złodziei spodni czy wiertarek, ale jako ludzi pozbawionych sumienia i wrażliwości. Nie bez powodu tę historię umieszczono także w codziennym programie TVP Info „Kasta” – nowej odsłonie akcji defamacyjnej wobec sędziów.

Skutkiem nakręcania społecznego potępienia dla rzekomo zbyt łagodnych (według jakich standardów?) wyroków jest presja opinii publicznej na sędziów, żeby bali się orzekać poniżej górnych zagrożeń karą. Ćwiczyliśmy to już pod koniec lat 90. i na początku dwutysięcznych. PiS wypłynął z politycznego niebytu, w który popadł w latach 90. jako Porozumienie Centrum, na fali zaostrzania kar jako warunku uczynienia wymiaru sprawiedliwości sprawiedliwszym. Na salach sądowych i pod sądami bywały tłumy skandujące „kara śmierci”, skazywano medialnie przed wyrokiem. Pod takim naciskiem sąd skazał Tomasza Komendę na 25 lat więzienia za gwałt i zabójstwo. Niewinnie przesiedział ponad 18 lat. Czy wyroki powinny zapadać metodą plebiscytu? Kciuk w górę lub w dół?

Sędzia Eichstaedt jest doświadczony, ma opinię rozsądnego i skrupulatnego. Wraz z czterema innymi zawodowymi sędziami wydał wyrok w oparciu o wiedzę, doświadczenie i sumienie. Czy dziennikarze i politycy PiS, którzy uznają ten wyrok za „skandaliczny”, mają porównywalną wiedzę i doświadczenie? Czy ich sumienie jest lepsze od sumienia sędziów orzekających w tej sprawie? I czy w razie czego wolelibyśmy być sądzeni przez polityków i opinią publiczną, czy jednak przez niezawisłych sędziów?