Długie milczenie prezesa NSA

Za tydzień w Warszawie „Marsz Tysiąca Tóg” w proteście przeciwko pisowskiej ustawie „kagańcowej”, która odbiera sędziom prawo oceniania prawidłowości powołania sędziów i wprowadza za to kary dyscyplinarne. Ustawy, która de facto zakazuje sędziom wykonywania wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE z 19 listopada – TSUE nakazał badać prawidłowość powołania neo-KRS i powołanej z jej udziałem Izby Dyscyplinarnej SN.

Pisowska ustawa wywołała oburzenie europejskich organizacji sędziowskich – na marsz wybiera się delegacja Europejskiego Stowarzyszenia Sędziów z jej przewodniczącym Jose Igreja Matosem. Wiceszefowa Komisji Europejskiej jeszcze w trakcie prac w Sejmie apelowała o ich przerwanie i zwrócenie się o opinię do Komisji Weneckiej. Dramatycznie krytyczne opinie o projekcie złożyli Rzecznik Praw Obywatelskich, Sąd Najwyższy, stowarzyszenia sędziowskie. Zaprotestowali dziekani wydziałów prawa, uchwały protestacyjne przyjęły zgromadzenia sądów i niektóre okręgowe rady adwokackie. Projekt fundamentalnie skrytykowała pierwsza prezes SN Małgorzata Gersdorf.

Tymczasem Marek Zirk-Sadowski, prezes drugiego najwyższego sądu w Polsce – Naczelnego Sądu Administracyjnego – milczy jak zaklęty. NSA nie przygotował opinii dla Sejmu, mimo że w ustawie jest spory fragment dotyczący właśnie sądownictwa administracyjnego. Między innymi prezydent, a nie Zgromadzenie Ogólne Sędziów NSA, ma ustanawiać regulamin NSA. Ma być też specjalny rzecznik dyscyplinarny powoływany przez ministra – wzorem tego dla sędziów sądów powszechnych. A więc nowy bat na sędziów administracyjnych, którym też zdarza się wydawać wyroki nie po myśli władzy. I którzy częściej niż inni sędziowie mają do czynienia z władzą jako stroną postępowania.

Zapytałam Biuro Prasowe NSA, czy zostanie przygotowana opinia o ustawie dla Senatu – ale nie dostałam odpowiedzi*. Na stronie internetowej wisi tylko przetłumaczone na polski oświadczenie prezesa Stowarzyszenia Rad Stanu i Najwyższych Sądów Administracyjnych Unii Europejskiej (ACA-Europe). Pisowski projekt uznaje on za zagrożenie dla niezawisłości sędziowskiej i kończy słowami: „Stowarzyszenie ACA-Europe wzywa tych, którzy ponoszą odpowiedzialność w Polsce, do powstrzymania się od działań przeciwko niezależności sądów oraz od nadużywania procedur dyscyplinarnych wobec sędziów w celu tłumienia niepożądanych opinii”.

A zaraz pod tym oświadczeniem wisi komunikat o orzeczeniu NSA w sprawie uznania za nieważne postanowienia wydanego przez sędziego nominowanego przez neo-KRS. NSA (konkretnie sędzia Zygmunt Zgierski) uznał tu, że skoro sędziego powołał prezydent, to nie można twierdzić, że sędzia był nienależycie umocowany. Czyli: wytnij-wklej „narracja” PiS po wyroku TSUE z 19 listopada: prezydencka nominacja naprawia ewentualne błędy.

Na stronie NSA nie wiszą natomiast uchwały Zgromadzenia Ogólnego Sędziów Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Łodzi ani sędziów WSA w Lublinie protestujące przeciwko ustawie „kagańcowej”.

Prezes NSA prof. Marek Zirk-Sadowski niczego nie komentuje. Być może zgoda na powieszenie oświadczenia prezesa ACA-Europe była z jego strony najwyższym aktem odwagi, na jaki się zdobył. A być może podziela opinię wyrażaną przez PiS: że prezydent nominacjami naprawił procedurę powołania przez neo-KRS. Ciekawe, że TSUE tej oczywistej oczywistości nie zauważył.

Prezes NSA w ogóle nie zareagował ani na wyrok TSUE, ani na wyrok Izby pracy SN, gdy SN uznał, że powołania sędziowskie dokonane z udziałem neo-KRS są wadliwe. Prezes Izby Cywilnej SN Dariusz Zawistowski ogłosił, że do czasu wyjaśnienia sprawy ważności sędziowskich powołań neosędziom w jego Izbie nie będą przydzielane sprawy. Już kilkadziesiąt zgromadzeń i kolegiów sądów podjęło uchwały, że nie będą opiniować kandydatów na sędziów na użytek neo-KRS. A prezes Zirk-Sadowski nie zawiesił przydzielania spraw. Może uznał, że obowiązuje go nie wyrok TSUE, ale postanowienie jednego sędziego jego sądu?

Prezes Zirk-Sadowski gościł – mówi, że przypadkiem – na przyjęciu w Sejmie z okazji wotum zaufania dla rządu Morawieckiego w grudniu 2017 r. Ktoś mu przypadkiem włożył kieliszek w rękę i przypadkiem znalazł się z tym kieliszkiem (zapewnia, że nie było w nim szampana) obok Jarosława Kaczyńskiego, z którym zamienił, jak zapewnia, parę kurtuazyjnych zdań. A było to w czasie, gdy Sejm dobijał starą KRS i uchwalał, że nową wybiorą politycy.

Wtedy też uchwalano nowy wiek emerytalny dla sędziów SN. Pół roku później prezydent zgodził się, żeby prezes Zirk-Sadowski dalej pełnił funkcję mimo ukończenia 65 lat. Udało się. Potem znowu się udało, bo ustawa wprowadzająca nowe zasady odpowiedzialności dyscyplinarnej nie objęła sędziów administracyjnych. Ale szczęście nie trwa wiecznie: teraz zostali nimi objęci dzięki ustawie „kagańcowej”.

Ale nawet gdyby nie zostali nią objęci, to wydawałoby się, że powinnością osób stojących na czele najwyższych organów sądowych w Polsce jest obrona prawa sędziów do orzekania zgodnie z konstytucją i ratyfikowanymi traktatami międzynarodowymi. To, że milczy w tej sprawie szefowa TK Julia Przyłębska, „towarzyskie odkrycie” prezesa partii rządzącej, nie zaskakuje, choć jest żałosne. To, że milczy Krajowa Rada Sądownictwa – organ konstytucyjnie powołany do stania na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów – podobnie. To, że milczy prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego, jest jednak pewnym zaskoczeniem.

PS Po ukazaniu się tego tekstu dostałam od prezesa Zirk-Sadowskiego link do opinii NSA na stronach Senatu. Pan prezes tę opinię podpisał, ale przedtem ręcznie dopisał: „sporządzone w Biurze Orzecznictwa NSA”. Odciął się od tego stanowiska?

W tym samym czasie link do opinii dostał przewodniczący senackiej komisji spraw zagranicznych i Unii Europejskiej Bogdan Klich (KO), która 7 stycznia obradować będzie nad ustawą „kagańcową”. Jak na razie ani prezes NSA, ani przedstawiciel NSA nie potwierdzili obecności. Zrobili to natomiast m.in. pierwsza prezes SN Małgorzata Gersdorf i RPO Adam Bodnar.