PiS ogłasza stan wojenny

Projekt, który posłowie PiS wnieśli w czwartek wieczorem do Sejmu, jest ogłoszeniem stanu wojennego wobec sędziów. Wprowadza prawo, które stanowi, co wolno, a czego nie wolno sędziemu orzec.

I tak ciężkim deliktem dyscyplinarnym, za który grozi wydalenie z zawodu, ma się stać stosowanie się przez sędziów do art. 379 pkt 4 kodeksu postępowania cywilnego, który nakazuje każdemu sądowi z urzędu badać prawidłowość obsadzenia sądu w sprawie, którą sądzi.

Sytuację można porównać do tej, w jakiej znaleźli się sędziowie po wprowadzeniu przez Komitet Obrony Narodowej (zwany WRONĄ) dekretu o stanie wojennym. Dekret zmuszał sędziów do orzekania wbrew prawu, np. do karania za działalność związkową. I odbierał prawo do odwołania od wyroku.

PiS zresztą już ściga za działalność związkową: Krystian Markiewicz, szef Iustitii, dostał 55 zarzutów dyscyplinarnych właśnie za działalność w imieniu stowarzyszenia, zgodną z zarejestrowanym w sądzie statutem.

Sędziom zakazuje się pod groźbą kary badania, czy nominaci neo-KRS są prawidłowo powołanymi sędziami. Zakazuje się im odwoływać do wyroku TSUE i wyroku Izby Pracy Sądu Najwyższego dotyczących legalności powołania neo-KRS i Izby Dyscyplinarnej, a co za tym idzie, legalności powołania wszystkich sędziów z nominacją neo-KRS. Projekt PiS stanowi, że „oczywistą i rażącą obrazą przepisów prawa”, czyli ciężkim przewinieniem dyscyplinarnym, będzie odmowa stosowania przepisu ustawy, jeżeli jego niezgodności z konstytucją lub umową międzynarodową nie stwierdził Trybunał Konstytucyjny. To by znaczyło, że sędziom odbiera się konstytucyjne prawo stosowania wprost konstytucji i ratyfikowanych umów międzynarodowych.

Ciężkim deliktem dyscyplinarnym mają być też „działania lub zaniechania mogące uniemożliwić lub istotnie utrudnić funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości”. Prawdopodobnie chodzi o zawieszanie spraw w celu ustalenia, czy zasiadający w składzie sędzia-nominat neo-KRS jest sędzią, ale przepis jest tak gumowy, że można pod niego podciągnąć np. wzięcie zwolnienia chorobowego.

Wprost badania prawomocności powołania neosędziów dotyczy inny przepis – że ciężkim deliktem są „działania kwestionujące istnienie stosunku służbowego sędziego lub skuteczność jego powołania”. Czyli np. kierowanie do Sądu Najwyższego wniosku o rozstrzygnięcie zagadnienia prawnego dotyczącego legalności działania neo-KRS i jej sędziowskich nominacji.

Deliktem mają być też niesprecyzowane „działania o charakterze politycznym”. Za to wszystko grozić ma wydalenie z zawodu. Wprowadza się też nowe kary: pieniężną i przeniesienie na inne miejsce służbowe. To drugie jest wprost niezgodne z art. 180 konstytucji, który gwarantuje sędziemu nieprzenaszalność (chyba że w przypadku zmiany struktury sądownictwa). To pierwsze – to praktyka żywcem przeniesiona z PRL.

Wszystkie te punkty podaję za portalem RMF FM, bo PiS publicznie tekstu projektu nie ujawnił. A na wieczornej konferencji prasowej posłowie Jan Kanthak, Sebastian Kaleta i Jacek Ozdoba mówili jedynie o założeniach. Twierdząc jednak, że projekt jest złożony. Powodem może być to, że w PiS trwają jeszcze dyskusje, czy może coś przeformułować, ująć czy dodać. Przypomina się akcja legislacyjna cztery lata temu, gdy na pierwszym posiedzeniu Sejmu PiS składał, a potem podmieniał projekty dotyczące „reformy” Trybunału Konstytucyjnego.

Po co PiS wnosi tak skandaliczny i niemieszczący się w cywilizowanych ramach projekt? Najwyraźniej zorientował się, że sędziowie nie przestraszyli się nasilonych po wyroku TSUE represji, i chce podkręcić śrubę.

Drugim celem może być próba postawienia Sądu Najwyższego w sytuacji, gdy orzekanie o statusie neo-sędziów – np. w odpowiedzi na pytania prawne sądów – będzie według nowego prawa nielegalne.

Trzecim celem może być wyścig z TSUE. Jeśli trybunał orzeknie o Izbie Dyscyplinarnej lub – jak apeluje o to kilkadziesiąt organizacji z całego świata – zawiesi jej działanie do czasu wydania orzeczenia, PiS powoła sobie drugą izbę, która będzie orzekać na mocy nowego prawa. Zanim Komisja Europejska je zaskarży, a TSUE osądzi, minie wiele miesięcy. PiS już kilka razy bawił się w uchylanie przepisów, które były zaskarżone do TSUE, żeby uniemożliwić Trybunałowi ich ocenę. Nieskutecznie, ale niczego go to nie nauczyło.

Cokolwiek planuje PiS i cokolwiek zrobi – w starciu z sędziami skazany jest na porażkę. Sędziowie mogą – tak jak powiedział Trybunał Sprawiedliwości w wyroku z 19 listopada – pominąć przepisy krajowe i orzec w zgodzie z unijnymi, jeśli ocenią prawo krajowe jako sprzeczne z prawem UE. Represje PiS osiągnęły takie natężenie, że w tej chwili dawanie świadectwa niezawisłości i oparcie się presji stało się kwestią godności zawodu sędziego i osobistej godności sędziów.

Jest różnica między stanem wojennym w PRL a stanem wojennym wprowadzonym wobec sędziów przez PiS. W peerelowskim stanie wojennym sędziowie obchodzili dekret cichcem, a dziś działają nie tylko z otwartą przyłbicą, ale też dokumentują i nagłaśniają swoje działania – także na całą Europę. I to im daje dodatkową siłę.