Sumienie władzy rządzi
Sprawy sumienia są niezwykle delikatne. Szczególnie kiedy wchodzą w konflikt z kwestiami równości i niedyskryminacji. Co ważniejsze? Nie ma uniwersalnej odpowiedzi, wszystko zależy od sytuacji. Takie sprawy zdarzają się na całym świecie, prowokują debatę publiczną, są rozstrzygane przez sądy. W Polsce, niestety, zaczynają być rozstrzygane przez władzę polityczną. Sumienie władzy rządzi.
Dwie świeże sprawy – drukarza z Łodzi i pracownika Ikei – pokazują, że władza manipuluje prawem, by sankcjonować dyskryminację ze względu na orientację seksualną i tożsamość płciową.
Odmowa usługi ze względu na orientację seksualną – szczególnie w Polsce – nie jest takim samym dobrym czy złym powodem, jak każdy inny. Podobnie jak wpis w pracowniczym intranecie nienawistny wobec osób LGBT nie jest zwykłym wyrażeniem opinii. Nawet jeśli polega na cytacie z Biblii. A to dlatego, że w Polsce osoby LGBT są najbardziej stygmatyzowaną grupą mniejszościową. We wszystkich badaniach socjologicznych na temat nietolerancji wychodzi, że są bardziej pogardzane i znienawidzone niż np. utożsamiani z terroryzmem muzułmanie.
Władza obowiązana jest chronić wszystkich obywateli, a tym bardziej zagrożone grupy. Tymczasem osobom LGBT okazuje otwartą wrogość i zachęca do tej wrogości opinię publiczną, np. twierdzeniami o rzekomej „seksualizacji dzieci” przez środowisko LGBT. W tej sytuacji odbieranie im prawnej ochrony i odsyłanie do drogiego i długotrwałego postępowania cywilnego o ochronę dóbr osobistych można uznać za dyskryminację sankcjonowaną przez władzę.
Drukarz i Magdalena Ogórek
Tak było w sprawie drukarza z Łodzi, który odmówił wydrukowania logo organizacji LGBT Biznes Forum. Zamawiającej organizacji odpowiedział, że nie chce się swoją pracą przyczyniać do promocji ruchów LGBT. Sąd Najwyższy wydał rok temu wyrok salomonowy: drukarz popełnił wykroczenie bezzasadnej odmowy wykonania usługi, bo nie było powodu powoływać się na sprzeciw sumienia, skoro plakat nie zawierał żadnych treści promujących postulaty LGBT, a jedynie logo. Czyli: nie można odmówić usługi z powodu nieakceptowania czyjejś orientacji seksualnej czy szerzej – tego, kim jest. Kwestia sprzeciwu sumienia wobec nieakceptowanych idei pozostała otwarta.
A gdyby uznać, że karanie za sprzeciw sumienia jest dopuszczalne? Otwarte pozostaje inne pytanie: czy wierność sumieniu nie może kosztować? Czy stosunkowo mało dolegliwa sankcja, jaką jest grzywna, nie jest akceptowalną ceną za obronę swoich poglądów? Szczególnie że istnienie przepisu zakazującego dyskryminacji w usługach, nawet gdyby wykluczyć sprzeciw sumienia jako „uzasadniona przyczynę” odmowy, działa edukacyjnie i wskazuje na wartości, które wspólnota uważa za ważne.
Ale nie będzie takiej dyskusji. Władza, w postaci prokuratora Zbigniewa Ziobry, postanowiła postawić na swoim i doprowadziła do tego, że Trybunał Konstytucyjny w ogóle wyeliminował możliwość ukarania (grzywną) za bezzasadną odmowę usługi. Przy okazji pozbawił ochrony przed dyskryminacją w usługach nie tylko osoby LGBT, ale też np. Magdalenę Ogórek, która skarżyła się, że nie obsłużono jej w warzywniaku ze względu na prezentowane przez nią poglądy.
Pracownik Ikei i lesbijka
I świeża sprawa pracownika Ikei. Firma zwolniła go za to, że na wewnętrznym forum internetowym, w reakcji na wpis dyrekcji z okazji Międzynarodowego Dnia Przeciw Homofobii, Bifobii i Transfobii o potrzebie tolerancji i akceptacji wśród pracowników, napisał:
Akceptacja i promowanie homoseksualizmu i innych dewiacji to sianie zgorszenia. Pismo Święte mówi: „biada temu, przez którego przychodzą zgorszenia, lepiej by mu było uwiązać kamień młyński u szyi i pogrążyć go w głębokościach morskich”. A także: „Ktokolwiek obcuje cieleśnie z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą, popełnia obrzydliwość. Obaj będą ukarani śmiercią, a ich krew spadnie na nich”.
Firma zareagowała rozmową z pracownikiem, w trakcie której zadeklarował, że nie widzi w swoim wpisie niczego niestosownego. Wobec tego zwolniła go, powołując się na art. 100 kodeksu pracy, który nakazuje pracownikowi przestrzegać zasad współżycia społecznego i stosować się do regulaminu pracy. „Otwartość na inne poglądy nie może stać się przyzwoleniem na słowną agresję wobec innych, wyrażoną w mediach elektronicznych, a także w bezpośrednich rozmowach z innymi pracownikami. Sprzeciwiamy się i reagujemy, gdy istnieje ryzyko naruszenia dóbr lub godności osobistej każdego pracownika. W naszej ocenie tak było w tym przypadku, dlatego podjęliśmy decyzję o rozwiązaniu umowy z pracownikiem. Podkreślam, nie poglądy stanowiły problem, ale sposób wyrażania swoich opinii, który wyklucza inne osoby”.
W mediach pojawiły się tytuły: „zwolniony za cytowanie Biblii”. Prokurator generalny Zbigniew Ziobro zapowiedział, że prokuratura zajmie się tą sprawą, także pod kątem naruszenia – przez pracodawcę – kodeksu karnego, konkretnie art. 194: „Kto ogranicza człowieka w przysługujących mu prawach ze względu na jego przynależność wyznaniową albo bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”.
Ci sami ludzie – także władzy – którzy dziś oburzają się na dyskryminację pracownika Ikei, 10 lat temu – w 2010 r. – zacięcie bronili pełnomocniczki ds. równego traktowania w rządzie Donalda Tuska Elżbiety Radziszewskiej. W wywiadzie dla „Gościa Niedzielnego” na pytanie, czy katolicka szkoła może odmówić zatrudnienia nauczycielki, o której wie, że jest lesbijką, stwierdziła, że oczywiście może: „Szkoły katolickie czy wyznaniowe mogą się kierować własnymi wartościami i zasadami, i mają prawo odmówić pracy takiej osobie” – powiedziała.
Potem tłumaczyła to unijną dyrektywą dotyczącą zakazu dyskryminacji w zatrudnieniu m.in. ze względu na orientację seksualną. Ta dyrektywa tworzy wyjątek dla instytucji wyznaniowych. Ale tylko w zakresie, w jakim „dane cechy [osoby] są istotnym i determinującym wymogiem zawodowym”. Czy istotnym wymogiem zawodowym nauczycielki np. matematyki jest to, by była heteroseksualna?
Czyli: nauczycielkę lesbijkę można zwolnić lub nie zatrudnić ze względu na wartości pracodawcy, a pracownika katolika – nie. Mimo że złamał regulamin pracy.
Manipulacja Biblią
Czy można jego wpis potraktować jako nawoływanie do mordowania czy prześladowania osób LGBT, skoro jest cytatem z Biblii?
Zarówno cytat, jak i wpis mają charakter agresywny i nienawistny. A cytat pierwszy jest niekompletny. Słowa „biada temu, przez którego przychodzą zgorszenia, lepiej by mu było uwiązać kamień młyński u szyi i pogrążyć go w głębokościach morskich” pochodzą z nauczania Jezusa (Ewangelia według Łukasza) i mają dalszy ciąg: „(…) niż żeby miał być powodem grzechu jednego z tych małych. Uważajcie na siebie. Jeśli brat twój zawini, upomnij go; i jeśli żałuje, przebacz mu”.
A więc Jezus mówi o napominaniu, a nie wzywa do topienia w morzu.
Czy w sytuacji gdy wierny wypacza nauczanie swojego Kościoła, można mówić o dyskryminowaniu za wiarę? Tym bardziej że pracownik Ikei wybrał akurat cytaty mówiące o kamieniu u szyi i uśmiercaniu, a nie np. cytat Katechizmu Kościoła katolickiego, że akty homoseksualizmu „z samej swojej wewnętrznej natury są nieuporządkowane”, i zaleca, by „do osób homoseksualnych odnosić się z szacunkiem, współczuciem i delikatnością i unikać wobec nich jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji” (w oświadczeniu władz firmy, na które zareagował tym wpisem, sugerowano pracownikom, żeby starali się w relacjach między sobą nie używać sformułowań, które mogłyby urażać).
Osoby LGBT nie są w polskim prawie chronione przed nawoływaniem do nienawiści czy znieważaniem. Taka ochrona przysługuje tylko ze względu na wyznanie lub bezwyznaniowość, narodowość, pochodzenie etniczne i rasę. Osoby LGBT chroni przed dyskryminacją tylko kodeks pracy (i chronił przepis o zakazie odmowy usługi). A więc pracodawca, który dba o atmosferę niedyskryminacji za względu na nieheteronormatywność, działa zgodnie z duchem i literą kodeksu pracy.
Z drugiej strony kodeks pracy zakazuje też dyskryminacji ze względu na religię. Ale czy zwolnienie pracownika za dyskryminacyjne wpisy, które są – zmanipulowanym – cytatem z Biblii, jest dyskryminacją?
Oceni sąd. Dobrze byłoby, gdyby spróbował odpowiedzieć na pytanie, czy szerzenie nienawiści do innych osób za pomocą cytatów z religijnych ksiąg zasługuje na ochronę?
Pracownikiem opiekuje się Ordo Iuris, którego prawnicy już ostrzą sobie zęby, żeby wywalczyć kolejny precedens dla wolności sumienia – kosztem równości i niedyskryminacji.
Komentarze
Takimi oto tematami PIS przykrywa swoje afery.Homofobia i nietolerancja w Polsce siegnely dna przy pomocy KK i PIS-u.Blizej nam do religijnego Iranu jak liberalnego Zachodu. Swiadczy o tym zapowiedz ministra Mniej niz Zero o zajeciu sie sprawa przez prokurature.Oj gdziez ta Polska XVI wieczna tolerancja,tylko powspominac.
Krytykuje się ostatnio decyzję Trybunału Konstytucyjnego, który przyzwolił na odmowę wykonania usługi jeśli usługodawca ma opory światopoglądowe. Niedawno w Studio Opinii pani @Magdalena przypomniała:
Tuż przed ostatnimi wyborami, 7 października 2015 roku, Trybunał Konstytucyjny w pełnym składzie, pod przewodnictwem ukochanego obecnie przez wszystkich profesora Rzeplińskiego uznał, że wolność sumienia lekarza odmawiającego wykonania świadczenia medycznego nie może być brukana obowiązkiem wskazania pacjentowi innego lekarza, który takie świadczenie wykona.