PiS wszystkich wykiwał

PiS manipuluje Komisją Europejską, sędziami i opinią publiczną.

W środę Komisja Europejska miała podjąć decyzję o zaskarżeniu do Trybunału Sprawiedliwości ustawy o Sądzie Najwyższym. Nie zaskarżyła i dała rządowi PiS kolejną szansę. Spekulowano, że rząd wywalczył sobie czas dzięki niespodziewanemu porannemu spotkaniu premiera Morawieckiego z prezes SN Małgorzatą Gersdorf. Spekulacje okazały się prawdą, co wiemy z kontrolowanego przecieku, jaki obóz PiS dał portalowi Onet.pl. Andrzej Stankiewicz napisał, że premier zaproponował prezes Gersdorf pozostanie na stanowisku w zamian za to, że złoży prośbę do prezydenta o pozwolenia na dalsze orzekanie, którą zaopiniuje nowa Krajowa Rada Sądownictwa. Pozostali sędziowie, którzy ukończyli 65 lat, łącznie z tymi, których prezydent wysłał na emeryturę, mieliby albo nadal orzekać w SN, albo przejść w stan spoczynku.

Prawnym kluczem do tych zmian ma być to, że premier nie kontrasygnował decyzji prezydenta o przeniesieniu sędziów w stan spoczynku.

Po ujawnieniu tej poufnej rozmowy prezes Gersdorf poczuła się zwolniona z obowiązku dyskrecji i powiedziała dziennikarzom, że jest nadal I Prezesem SN, a sędziowie powinni w dalszym ciągu orzekać. Dodała, że ona i sędziowie oczekują „przywrócenia konstytucyjnego charakteru KRS”.

Czym są propozycje premiera?

Z pewnością kolejnym wybiegiem, który miał na celu danie Komisji Europejskiej pretekstu do wycofania się ze zdecydowanych kroków przeciwko poczynaniom PiS w stosunku do sądownictwa. I po raz kolejny PiS odniósł na tym polu sukces.

Są też grą na użytek polskiej opinii publicznej. Przeciek, który zrobiono, ma na celu zasugerować, że PiS ma dla sędziów konkretne propozycje. Tymczasem jeśli na nie spojrzeć od strony prawnej, to wcale konkretnie nie wyglądają. Poza tym w rozmowie z prezes Gersdorf nie były przedstawione jako konkretny plan, tylko jako luźne pomysły pod hasłem „zastanówmy się, co by tu można zrobić”. Wreszcie wciągają sędziów w pułapkę, jaką jest akceptacja niekonstytucyjnych rozwiązań (np. prezes Gersdorf miałaby prosić o pozwolenie na dalsze orzekanie, a tym samym uznałaby niekonstytucyjne prawo). A zatem PiS podzieliłby się odpowiedzialnością za złamanie konstytucji z sędziami.

Propozycja premiera nie dotyczy zresztą już mianowanych do SN nowych sędziów. Mimo że na ich nominacjach również nie ma kontrasygnaty premiera. Podobnie jak na obwieszczeniu o konkursie na sędziów SN. A to nie są konstytucyjne prerogatywy prezydenta, a więc kontrasygnata premiera powinna być.

Osobną sprawą jest w tym wszystkim prezydent Andrzej Duda, który został przez premiera potraktowany jak nieistotny element, który można wyrzucić z układanki: podpisuje jakieś decyzje, które można dowolnie uznawać za nieważne. Ciekawe, co głowa państwa na takie publiczne poniżanie?

Do tego za chwilę w Sądzie Najwyższym zacznie działać Izba Dyscyplinarna powołana – czego nie kryje PiS – do eliminowania ze stanu sędziowskiego także sędziów SN. Zatem „starzy” sędziowie nie znają dnia ani godziny.

Wreszcie: PiS zwiększył liczbę sędziów Sądu Najwyższego do 120, a sędziów w SN, łącznie z tymi, którzy nie zaakceptowali posłania ich na emeryturę, jest dziś 51. Zatem PiS obsadzi dwie trzecie Sądu Najwyższego, „topiąc” starych sędziów w morzu swoich nominatów.

Swego czasu podczas rozprawy z Trybunałem Konstytucyjnym też pojawiały się koncepcje, żeby wprowadzać do orzekania sędziów, których nie zaprzysiągł prezydent na inne miejsca, niż zostali wybrani. Byłoby to złamanie konstytucji, do czego zaprzęgnięto by też sędziów TK, dzieląc się z nimi odpowiedzialnością. Na szczęście nigdy do tego nie doszło.

Co będzie dalej? Pojawiły się przecieki, że Komisja Europejska jednak zaskarży w poniedziałek ustawę o Sądzie Najwyższym do TSUE. Jeśli się to nie stanie, to zapewne PiS co jakiś czas, gdy zbliżać się będzie jakieś wysłuchanie w ramach procedury z art. 7, wrzucać będzie do obiegu informacje, że „trwa dialog” z Sądem Najwyższym, albo że powstaje jakaś koncepcja naprawy sytuacji. Tymczasem nowe izby – Dyscyplinarna i Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych – będą działać, wypełniając zadania zlecane przez politycznych zwierzchników.

Efekt domniemanego wypracowywania kompromisu działa nie tylko na Komisję Europejską. Działa też na Trybunał Sprawiedliwości, który jakoś nie zabiera się w tempie adekwatnym do dramatycznej pilności sytuacji za pytania prejudycjalne Sądu Najwyższego. Mimo upływu ponad półtora miesiąca nie zostały nawet przetłumaczone i opublikowane, a od tego w ogóle zaczyna się konkretna procedura. Wygląda na to, że sędziowie też liczą, że Polacy jakoś sobie z tym sami poradzą.

Kolejny punkt dla PiS. Kolejny gwóźdź do trumny państwa prawa.