Obywatele zwyciężyli

Nie dajcie sobie wmówić, że się nie da. Da się!

Obywatele RP zaczęli swój protest przeciw miesięcznicom w kilkanaście osób. Stawali z banerami na temat poszanowania konstytucji, wyśmiewani przez nie-PiS jako naiwni idealiści. Wyszydzani, znieważani i atakowani fizycznie przez niektórych uczestników smoleńskich pochodów. Szykanowani przez policję. Nic z tego miało nie wyjść. A wyszło!

Dziś ostatnia miesięcznica smoleńska. Od dawna nie były one oddawaniem hołdu ofiarom. Były kosztownymi, finansowanymi z publicznych pieniędzy partyjnymi wiecami. Miały cementować elektorat i podtrzymywać emocje wokół mitu zdrady i zbrodni bez kary. Rujnowały wspólnotę narodową, prowokując konflikt i podsycając nienawiść. Były też atrakcją turystyczną – jako jedyne takie zjawisko w Europe. Cudzoziemcy specjalnie planowali przyjazd do Warszawy tak, by trafić na miesięcznicę.

Początkiem końca było to, co miało zniszczyć opór Obywateli RP: prawo zabraniające protestowania przeciw miesięcznicom. Co można zrobić z bezprawnym prawem? Można je skarżyć do Trybunału Konstytucyjnego – jeśli normalnie działa. Jeśli mechanizmy państwa prawa nie działają, pozostaje obywatelskie nieposłuszeństwo. Obywatele RP zaczęli blokować miesięcznice, demonstracyjnie łamiąc prawo. Pokazywali, że mają moralne prawo przeciwstawiać się bezprawiu władzy. Protestowali własnymi ciałami: siadając na trasie przemarszu. Konsekwentnie, dziesiątego dnia każdego miesiąca, latem i zimą, na mrozie, w deszczu, w upale. Ponosili wszelkie konsekwencje: byli szarpani przez policję, wynoszeni, godzinami pozbawiani wolności w ramach „legitymowania”, karani 500-złotowymi mandatami.

Działali bez przemocy. Ich opór był konsekwentny, szczery. I niepolityczny. Był obywatelskim oporem przeciw władzy łamiącej konstytucję. Byli wiarygodni. I to sprawiło, że zaczęli się do kontrmiesięcznic przyłączać kolejni obywatele. I obywatelki, oczywiście, z piszącą te słowa (która za dwa tygodnie stanie przed sądem, wraz z kilkunastoma innymi obywatelami i obywatelkami, za blokowanie zeszłorocznej, czerwcowej miesięcznicy).

Obywatele RP doprowadzili do tego, że miesięcznice przestały być użytecznym narzędziem partyjnej propagandy. Stały się wstydem. Obnażyli ich zakłamanie i przemoc władzy, która za nimi stała. Widzieli to wyborcy PiS, którzy coraz mniej licznie stawiali się na kolejne miesięcznice. Tradycją stało się, że więcej było policjantów niż uczestników pochodu. A często więcej Obywateli RP z białymi różami (uznanymi przez prezesa Kaczyńskiego za symbol nienawiści) niż „smoleńskich”.

Zamknięcie przez prezesa PiS miesięcznic smoleńskich to zwycięstwo obywatelskiego oporu. Nie tylko symboliczne. Pokazuje, że wytrwałość daje jednak owoce.

Konstytucja sama się nie obroni. Nie ma armat. Ma obywateli, którzy są stroną umowy społecznej, jaką jest konstytucja, więc mają moralne i legalne prawo dopominać się o jej przestrzeganie.

Od obrony konstytucji są też sądy – trzecia władza. Obywatele RP swoim nieposłuszeństwem – łamaniem bezprawnego prawa – rozmyślnie wywołali sędziów do tablicy. Władza skierowała do sądów ok. tysiąca spraw przeciw nim. Nie tylko za blokowanie miesięcznic. Także np. za próby wejścia na teren Sejmu (nigdy, nawet za PRL, wchodzenie na teren Sejmu nie było zakazane!), co władza uznała za „naruszenie miru domowego marszałka Sejmu. Za dziesiątki różnych protestów, m.in. przeciwko przemarszom pod neofaszystowskimi i rasistowskimi hasłami. Sędziowie musieli zdecydować, czy karanie za to Obywateli RP jest zgodne z konstytucją.

Bywało różnie, ale koniec końców sądy zaczęły uwalniać ich od winy, powołując się bezpośrednio na konstytucję – tak jak nakazuje art. 8. Najsłynniejszy jest niedawny wyrok sędziego Łukasza Bilińskiego z Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia, który orzekł, że nie można Obywateli RP karać za blokowanie miesięcznic, bo miesięcznice nie są „zgromadzeniami” w rozumieniu ustawy o zgromadzeniach. Są zamkniętymi imprezami, na których wstęp jest za zaproszeniem, a więc nie korzystają z ochrony prawnej należnej zgromadzeniom.

Obywatelom RP udało się uruchomić mechanizmy obrony konstytucji, które na początku rządów PiS się zacięły. Pokazali, że można być do bólu bezkompromisowym, i to wyłącznie własnym kosztem. Wobec ich postawy dla sędziów byłoby zawstydzające nie unieść ciężaru powinności orzekania w zgodzie z konstytucją.

Więc już nie dajmy sobie wmówić, że się nie da. To, czy się da, zależy od nas.