Lepiej, żeby sczyszczania nie było

W najnowszym wydaniu POLITYKI jest bardzo ciekawa analiza autodestrukcji PiS autorstwa Mariusza Janickiego i Wiesława Władyki.

Jest w niej także trafna konstatacja, której skutki mogą być jednak niesłychanie destrukcyjne. Przynajmniej z punktu widzenia niePiSu i szans na demokratyczne odsunięcie PiS od władzy. Chodzi o fragment:

Ci, którzy z ręki dzisiejszej władzy – z pełną świadomością, czym ona jest – wzięli posady w ministerstwach, mediach publicznych, KRS, sądach, na uczelniach, w urzędach, teatrach, służbach, muszą się liczyć z konsekwencjami. Jeśli uwierzyli, że to zwyczajna władza, po której nastąpi rutynowa, nudna zmiana, jak we Francji czy Danii, to znaczy, że są naiwni i niczego nie rozumieją. Kiedy PiS przegra wybory, nastąpi „rzeź” do poziomu pracowników recepcji. Nikt po 1989 r. nie grał dotąd tak ostro jak PiS. To i riposta nie będzie standardowa.

Nie przypuszczam, by autorzy sami uważali, że należy wziąć odwet „do poziomu pracowników recepcji”. Słusznie go natomiast przewidują. Świadomość takiego właśnie odwetu może spowodować, że PiS nie odda władzy dobrowolnie. Przygotowania zresztą trwają, choćby pod postacią nowej ordynacji wyborczej i przejęcia wymiaru sprawiedliwości, który rozpatrywać będzie protesty wyborcze.

Ale groźniejszy może być inny skutek. Taki mianowicie, że ta część społeczeństwa, która w sposób naturalny ustawiła się „pod” partię władzy – tak na poziomie administracji centralnej, jak terenowej, do przywołanego przez autorów „recepcjonisty”, jego rodziny i znajomych, którzy korzystają na znajomości z nim – będzie głosować na PiS w obronie własnego interesu. Bo ludzie w większości głosują, mając na względzie własny interes, a nie abstrakcyjne „dobro Rzeczpospolitej”. Ci ludzie, mając świadomość, że oni, ich bliscy i znajomi albo zostaną na swoich posadach, albo będą „sczyszczeni”, pójdą do wyborów nawet, gdy będzie powódź czy zima stulecia. Pójdą i zagłosują w obronie swoich posad, swojego poziomu życia, swojej przyszłości.

Całkiem demokratycznie, autentycznie i bez żadnych oszustw czy naciągania PiS wygra, bo niePiS z taką determinacją do wyborów nie pójdzie. Taki będzie skutek zagrożenia sczyszczaniem „do recepcjonisty”.

Analiza upadku autorytarnych rządów w drugiej połowie XX wieku pokazuje, że odbywało się to bezkrwawo i demokratycznie jedynie wówczas, gdy nie było zapowiedzi sczyszczania „do recepcjonisty”. Gdy zwykli ludzie, którzy nie są herosami i którzy myślą o dobru własnym i własnej rodziny mieli pewność, a przynajmniej silną nadzieję, że nikt ich za dbanie o ten interes nie sczyści.

Odrębną sprawą jest odpowiedzialność ludzi władzy (wszystkich trzech władz: ustawodawczej, wykonawczej i sadowniczej) za łamanie prawa, w tym konstytucji. Ale oni muszą mieć zagwarantowane, że jeśli do niej dojdzie, odbędzie się z poszanowaniem wszelkich zasad, w tym prawa do obrony.

Po stronie niePiSu są różne pomysły ma rozliczenie PiS. Postuluje się, żeby zrobić to pisowskimi metodami, czyli nie martwiąc się o zgodność owego rozliczenia ze standardami państwa prawa i praw człowieka, wykorzystując instytucje stworzone przez PiS. A, z drugiej strony, by przywrócić instytucje, które działać będą niezawiśle i bezstronnie, i potraktować władców PiS zgodnie z europejskimi standardami, w tym zasadą domniemania niewinności i rozstrzyganiem wątpliwości na korzyść – ze świadomością, że może to oznaczać uniknięcie odpowiedzialności.

To drugie rozwiązanie jest mi bliższe. Uważam – tak jak uważałam po 1989 roku – że nie da się zbudować niczego dobrego metodami zapożyczonymi z totalitaryzmu. Ale mam też świadomość, że historia dzieje się często „sama”, niesiona ludzkimi emocjami. Jedną z tych emocji jest chęć zemsty.

Więc sczyszczanie „do poziomu pracowników recepcji” jest bardzo prawdopodobne. I bardzo prawdopodobna jest samoobrona setek tysięcy „pracowników recepcji” i ich rodzin, w postaci stania murem za rządami PiS.

Dlatego uważam, ze „nasza strona” powinna robić wszystko, aby owa konstatacja o istnieniu groźby sczyszczania do poziomu pracowników recepcji była raczej ostrzeżeniem dla niePiSu niż dla owych „pracowników recepcji”. Powinna być ostrzeżeniem przed konsekwencjami rewanżyzmu.