Miałeś sądzie złoty róg
Dzięki przerzuceniu odpowiedzialności na trzech sędziów reszta – blisko dziewięćdziesięciu sędziów Sądu Najwyższego – mogła umyć ręce.
W prawie istnieje pojęcie obrony koniecznej. Na przykład można drogocennym dywanem ugasić pożar.
Dlaczego w ramach obrony koniecznej nie poświęcić pewnych zasad, gdy wymaga tego ochrona fundamentów praworządności? Czy procedury są dla praworządności – czy praworządność dla procedur? Takich dylematów być nie powinno. Tak jak chorób czy klęsk żywiołowych. Ale są.
Sąd Najwyższy nie rozstrzygnął we wtorek, czy Julia Przyłębska ma uprawnienia do występowania w roli prezesa Trybunału Konstytucyjnego. Nie powołał się jednak na wczorajszy wyrok Trybunału Konstytucyjnego stwierdzający, że ani sąd powszechny, ani Sąd Najwyższy nie ma prawa badać tej sprawy. Skorzystał z innej drogi. Orzeczenie trzech sędziów SN – Macieja Pacudy, Dawida Miąsika i Krzysztofa Staryka – zamyka sprawę legalności powołania Przyłębskiej, zmuszając do tego Sąd Apelacyjny w Warszawie, który zadał mu pytanie prawne.
Pytanie dotyczyło tego, czy Julia Przyłębska została prawidłowo powołana na urząd prezesa, i w związku z tym: czy ma prawo występować w roli prezesa TK przed sądem powszechnym. Trzech sędziów SN odmówiło odpowiedzi na to pytanie, uznając, że sąd powszechny w ogóle nie powinien był przyjmować tej sprawy do rozpatrzenia, a więc i pytać SN.
Sprawa zaczęła się od pozwu prezesa TK, wówczas Andrzeja Rzeplińskiego, o ustalenie, czy dublerzy sędziów (Mariusz Muszyński, Grzegorz Morawski i Henryk Cioch) mają prawo sądzić w Trybunale Konstytucyjnym. Sąd pierwszej instancji – Okręgowy w Warszawie – odrzucił 30 listopada pozew, uznając, że prezes TK nie miał prawa go wnieść, bo w takiej sprawie nie ma „legitymacji sądowej”. Prezes Rzepliński odwołał się do Sądu Apelacyjnego, ale zaraz skończyła się jego kadencja. Wtedy mianowana przez prezydenta prezesem Julia Przyłębska chciała wycofać ten wniosek. Ale Sąd Apelacyjny powziął wątpliwość, czy ma prawo działać jako prezes TK, skoro są poważne wątpliwości co do tego, czy dopełniona została procedura jej powołania na funkcję prezesa: stało się to na mocy przepisów, które wtedy nie weszły jeszcze w życie, i – wbrew ustawie – Zgromadzenie Ogólne Sędziów TK nie przyjęło uchwały o zgłoszeniu jej jako kandydatki na prezesa prezydentowi.
Sąd Apelacyjny zadał pytanie prawne Sądowi Najwyższemu. W poniedziałek Trybunał Konstytucyjny uznał, że sądy nie mogą oceniać legalności powołania prezesa TK. Dziś Sąd Najwyższy odmówił odpowiedzi, uznając, że sąd nie miał prawa pytać, bo nie miał prawa przyjąć sprawy do rozpatrzenia, skoro prezes TK nie ma „legitymacji sądowej” do wnoszenia sprawy o to, kto jest, a kto nie jest sędzią TK.
Sąd Apelacyjny jest związany tym orzeczeniem Sądu Najwyższego.
Mec. Roman Nowosielski, który w tej sprawie reprezentował prezesa Andrzeja Rzeplińskiego, argumentował na rozprawie przed SN, że funkcję prezesa TK pełni osoba nieuprawniona, osoby nieuprawnione do bycia sędziami orzekają w Trybunale, a sądy muszą tę sytuację tolerować – Państwo oparte na nieprawdzie jest państwem chorym. To będzie rak, który będzie toczył system polskiego prawa i sądownictwa – mówił.
Czy jest jeszcze jakaś prawna droga kontroli legalności orzekania przez dublerów i powołania Julii Przyłębskiej na prezesa TK? Zdaniem mec. Nowosielskiego taką sprawę mogą wnieść do sądu rzecznik praw obywatelskich lub prokurator generalny.
Ale – przynajmniej w świetle poniedziałkowego wyroku Trybunału Konstytucyjnego – nie jest to możliwe. Trybunał stwierdził, że badanie przez sądy sprawy legalności powołania prezesa czy sędziów TK narusza konstytucyjną zasadę podziału i równoważenia się władz.
Trybunał Dobrej Zmiany, jak wiadomo, orzeka tak, jak chce partia. W tym wypadku odebrał jedynej niezależnej od partii władzy – sądowniczej – kontrolę nad TK. Ale dlaczego Sąd Najwyższy nie poczuwa się do powinności skontrolowania sytuacji, w której partia rządząca zyskuje pełnię władzy nad pozostałymi dwiema?
Problem kontroli nad Trybunałem Konstytucyjnym jest kontrowersyjny. Zanim PiS przejął Trybunał, kwestionował ostateczność jego wyroków i w ogóle zasadę, że może być organ, który decyduje ostatecznie. „Kto skontroluje kontrolującego?” – pytali politycy. Ale nie może być sytuacji kontroli bez końca. Gdzieś ona musi się kończyć, bo inaczej żadna sprawa nie byłaby prawomocnie rozstrzygnięta. Dlatego wprowadza się mechanizmy kontrolne „po drodze”. Takim jest np. wybór sędziów do Trybunału Konstytucyjnego przez władzę ustawodawczą. Do tego – pozakonstytucyjnie – dodano zaprzysiężenie sędziów przez władzę wykonawczą, czyli prezydenta. A władza wykonawcza wspólnie z ustawodawczą uchwalają prawo, które reguluje działanie Trybunału.
To jest system, a nie izolowane państwa w państwie. Gdy wszyscy aktorzy na tej scenie działają w dobrej wierze, z poszanowaniem zasad i procedur – wszystko działa. Ale dwóch aktorów – władza wykonawcza i ustawodawcza – się zbiesiło. Wbrew regułom poprzestawiali pionki na szachownicy i mówią „szach”. A trzecia władza rozkłada ręce i mówi: nie będziemy naciągać procedur. Można uznać to za szlachetną wstrzemięźliwość. Albo za umywanie rąk. W pełni legalne, oczywiście.
Zasady są kluczowe. Ale jeśli prowadzą do bezprawia lub je legalizują – należy zastosować interpretację, która temu przeciwdziała. Jeśli grozi nam sytuacja, w której dyspozycyjność bezprawnie ukształtowanego Trybunału Konstytucyjnego, działającego na podstawie przepisów uchwalonych z naruszeniem prawa, doprowadza do destrukcji państwa prawa i jego mechanizmów, to powinnością sądów jest znaleźć prawną drogę do ratowania praworządności. Spróbował to zrobić prezes TK Andrzej Rzepliński, skarżąc do sądu wybór dublerów. A potem Sąd Apelacyjny – zadając pytanie o legalność wyboru Julii Przyłębskiej na prezesa TK. Sąd Najwyższy tę próbę udaremnił.
Oczywiście trzech sędziów SN ma prawo mieć swoje poglądy prawne. Ich orzeczenie mieści się w systemie prawa. Podobnie jak orzeczenie innych trzech sędziów SN sprzed półtora miesiąca, udaremniające prawomocne osądzenie Mariusza Kamińskiego. Formalnie oba orzeczenia są w porządku.
I co nam z tego? Równie formalnie w porządku byłyby orzeczenia odwrotne. A przy okazji służyłyby ratowaniu państwa prawa.
W mojej ocenie Sąd Najwyższy uciekł od odpowiedzialności. Danie tej sprawy na skład trzyosobowy pozwala teraz pozostałym sędziom mówić: „to pogląd trzech sędziów, którzy są niezawiśli”. Ale dlaczego sprawa nie poszła na pełny skład? Był taki wniosek mec. Nowosielskiego. Legalność wyboru sędziów TK i legalność wyboru prezesa TK – to przecież sprawa wagi ustrojowej. Dzięki przerzuceniu odpowiedzialności na trzech sędziów reszta – blisko dziewięćdziesięciu – mogła umyć ręce.
Trzecia władza abdykuje. Niestety. Zostaje „ulica i zagranica”.
Tylko jeśli zmieni się władza, jak mamy urządzić to państwo, żeby sędziom się chciało ponosić odpowiedzialność?
Komentarze
No właśnie…
Brawo sędziowie Maciej Pacuda, Dawid Miąsik i Krzysztof Staryk!
Ale od obywateli miło jest przyjmować akty heroizmu, prawda?
A gdzie ci (patrz np. ww), którzy są przez nas (obywateli) do tego umocowani? Przez gwarancję niezależności, uposażenie, status, przywileje itd.
Tylko jeśli zmieni się władza, jak mamy urządzić to państwo, żeby sędziom się chciało ponosić odpowiedzialność?
Duda, Szydło itd… mogą robić co chcą i spać spokojnie. Nikt ich nawet po wygranych przez opozycję wyborach przed Trybunałem Stanu nie postawi. Jeżeli SN ze strachu zaczyna robić w spodnie to jak ma zachowywać się zwykły obywatel? Co robić? Czekać aż to tak jak komuna samo zdechnie. Żadne argumenty nie przekonają „ciemnego ludu” jeśli to samo nie zacznie się po prostu walić.
To tylko potwierdza stosunek pisiaków do sędziów.Mają rację ,należy to całe parchło na śmietnik.?A jak przyjdą nowi .,to kto wie?A jeżeli to ukłon w stronę Prezydenta?Ochraniają jedną z flank ,aby mógł mieć większe szanse wygrać z preziem?Tak czy inaczej Polska kraj wariatów.
Potwierdziło się moje twierdzenie sprzed tygodni, że sądy zawsze służyły i służą władzy, trochę sobie, a nie społeczeństwu i prawu.
Gdyby służyły społeczeństwu i prawu to te kryminalne gangi partyjne byłyby od lat zdelegalizowane a w Polsce odbywałyby się powszechne, równe i wolne (czyli demokratyczne) wybory do Sejmu.
Spory między sądami i PiS-em to tylko wewnętrzne rozgrywki i bójki w jednej mafijnej rodzinie.
Gaszenie pozaru dywanem nie jest obrona konieczna ale stan wyzszej koniecznosci. Ten blad odbiera wiarygodnosc calemu tekstowi.
Dura lex sed lex to zasada prawna która w Polsce obowiązuje ale z rzadka. Jednak zawsze obowiązuje zasada lex dura sed procedura. Bo to jest zasada która pozwala nie tylko przetrwać ale zapewnia godne życie, a dura lex sed lex wręcz przeciwnie.
Przykre, ale prawdziwe. Nie wiadomo co prawda jak z tą „ulicą”, bo wydaje się, że jest coraz bardziej wystrychnięta na dudka.
Czy można jeszcze się dziwić, że PIS ma 38% poparcia? Każdy widzi, że nawet sędziowie uznają „dobrą zmianę”. Tylko niech się potem nie dziwią, że ktoś uważa ich za niepotrzebnych i chce przepędzić na cztery wiatry.
Poprzesuwać prawny bałagan z kupki do kupki umie każdy, posprzątać, zadecydować i przeciąć „węzeł gordyjski” dla poszanowania praw, powinien Sędzia w imieniu Rzeczpospolitej. „Gdzie ci sędziowie…, prawdziwi tacy…, gdzie…? ……..”
Niestety jestem zmuszony w pełni zgodzić się z autorką. Czy oni liczą, że pis potraktuje ich łagodniej? Żaden reżim nie zna ani nie stosuje zasad, przynajmniej w stosunku do siebie. Ostatni bastion padł.
Szlachetny, mądry i, już teraz pani redaktor wie na pewno, gorzki tekst. I nie zostaje niestety „ulica i zagranica”, bo już półtora miesiąca temu mnie zamurowało. My stojący w lipcu przed sądami, wyszliśmy na głupków, chociaż te zapalone świeczki i znicze trafnie, jak się okazało, oddawały stan rzeczy.
A dlaczego Andrzej Rzeplinski dał gabinety i pensje dublerom? Jeżeli uważał ich za nieprawidłowo wybranych to powinien ich nie wpuścić do Trybunału. A zatrudnić prawidłowo wybranych sedziow działając bezpośrednio na podstawie konstytucji bo nie tam wymogu zaprzysiężenia. Czy wtedy też nie było to działanie zachowawcze?
Bardzo cenię pani profesjonalizm dziennikarski i wiedzę prawniczą, którą pani wyraża w artykułach tygodnika „Polityka” i audycjach TokFm. Super argumentacja i doskonale przedstawiana logika, którą rozumieją ludzie nie będący prawnikami, ale szanujący zapisy Konstytucji RP. Bardzo dobry transfer pani redaktor Ewy Siedleckiej do wspaniałego tygodnika „Polityka”, wielkie dzięki pani redaktor osobiście dla pani, a także dla szefostwa tygodnika. Co do ostatniej decyzji SN jestem rozczarowany i to jest panie i panowie sędziowie SN 2:0 dla PiS. Byłem wraz z małżonką na każdym zgromadzeniu obywateli popierających m.in. SN i sądownictwo ogólnie, ale obecnie panie i panowie sędziowie Sądu Najwyższego Wasze decyzje są niezrozumiałe i rozczarowujące, ba upokarzają Nas zwykłych obywateli, odczytujemy to jako deal. Nigdy już panie i panowie sędziowie nie wyjdziemy w Waszej obronie, bo czujemy się zdradzeni.
Droga Pani Ewo. Tym tekstem,a wcześniej tekstem poświęconym wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego pokazała Pani, że wasze środowisko polityczne , w temacie traktowania sądownictwa , w niczym od tak pogardzanego przez Panią PiS , się nie różni. Wystarczył jeden wyrok nie po Pani myśli i już sąd jest nazywany ” chamem ” – „miałeś sądzie złoty róg”. Aluzja jest przecież czytelna. Po jednym wyroku okazuje się,że SN nie jest taki wspaniały. Może wypadałoby trochę większego dystansu nabrać. Tak to już w sądach jest ,że raz się przegrywa, raz się wygrywa. A tak na marginesie wyrok bardzo przemyślany i bezstronny. Klasa.
P.S. PiS poniósł znacznie więcej porażek zanim zaczął tak bardzo sądownictwo zwalczać
Wydaje się, że decyzja Sądu Najwyższego jest kontrowersyjna politycznie, ale zupełnie nie jest kontrowersyjna prawnie. Uważam, że to dużo lepiej, niż gdyby było odwrotnie.
Oczekiwanie, że Sąd Najwyższy będzie działał w myśl zasady: cel uświęca środki, która to zasada skutecznie od dawna niszczy dyskurs polityczny w Polsce, zamazuje różnice i intelektualne i etyczne pomiędzy tymi, którzy zasady demokratyczne niszczą, a tymi którzy deklarują, że ich bronią.
A kto decyduje w jakim składzie SN orzeka w danej sprawie? Prezes SN?
„Miałeś sądzie złoty róg…”
Pani Ewo, gorzka ta Pani ocena, ale trafna. Nic dodać, nic ująć. Mali ludzie, oportuniści 🙁 Wstyd!
Przecież nie TAKIEGO MARNEGO FORMATU SĘDZIÓW nam potrzeba! Kto ma być wzorem dla nas, obywateli? Kto ma uczyć odpowiedzialności i poszanowania Konstytucji? ONI?!
Brak mi słów, by opisać swoje oburzenie i odrazę.
Pani Ewo, jest Pani zbyt delikatna w ocenie tego co się zdarzyło. O ile po pierwszym „umyciu rąk” przez SN, można było oszukiwać się, że to był „wypadek przy pracy”, o tyle teraz po drugim „umyciu rąk” już nie można. Trzeba niestety spojrzeć prawdzie w oczy i powiedzieć: sędziowie SN zachowali się względem ładu demokratycznego i praworządności w Polsce jak Sanhedryn względem Chrystusa, wydali go na śmierć.
WSTYD! Panie i panowie sędziowie. Historia wam tego nie zapomni.
A środowisko polskich prawników zapytam: jak mogliście dopuścić do tego, że najwyższe, najważniejsze stanowiska prawnicze w Polsce zajmują kunktatorzy i koniunkturalści i konformiści? Oni was reprezentują i o was świadczą.
WSTYD! Panie i panowie prawnicy!
Szanowna Pani Redaktor,
„Zdolność sądowa należy do bezwzględnych i pozytywnych przesłanek procesowych. Jej brak uwzględniany jest z urzędu w każdym stanie sprawy i – w razie nieuzupełnienia – prowadzi do odrzucenia pozwu (art. 199 § 1 pkt 3), względnie zawieszenia lub umorzenia postępowania, jeżeli do utraty zdolności sądowej doszło w toku postępowania (art. 174 § 1 pkt 1, art. 182 § 1 zdanie drugie i art. 355 § 1). Postępowanie przeprowadzone z udziałem osoby pozbawionej zdolności sądowej dotknięte jest nieważnością (art. 379 pkt 2); wadliwość ta uzasadnia również skargę o wznowienie postępowania (art. 401 pkt 2).” Jest to fragment z komentarza do kpc pod redakcją T. Erecińskiego.
Proszę się zastanowić jakie znaczenie miałoby orzeczenie Sądu Najwyższego oceniające prawidłowość powołania Prezesa TK wydane w postępowaniu dotkniętym nieważnością.
Takimi ocenami, jakie zawarła Pani w dzisiejszym komentarzu, wprowadza Pani w błąd czytelników nie mających wiedzy prawniczej. Sąd Najwyższy nie mógł wydać innego orzeczenia.
Działań bezprawnych nie można zwalczać również bezprawnym postępowaniem.
Z wyrazami szacunku,
Iwona Piszczatowska
To zwykłe tchórzostwo i oportunizm, każdy z nich ma hipotekę na karku,
jak nie dla siebie, to dla dzieci i wnuków, i chce spokojnie doczekać do emerytury
na ciepłej posadce. Po co kopać się z koniem?
Jak pisał Gombrowicz: – nie jestem na tyle głupi, by w dzisiejszych czasach
co sądzić, albo i nie sądzić. Ale jak oni teraz spojrzą w oczy tym naiwniakom,
którzy sterczeli parę dni na ulicy z lampkami w ich obronie? Drugi raz nikt was
bronic nie przyjdzie. Szkoda czasu.
Moim zdaniem, SN zachował się jak ta niezdecydowana panienka, co to chciała i cnotę zachować i rubla zarobić. Cnoty nie zachował czyli utracił resztki szacunku, rubla nie zarobił czyli nic nie uzyska u Kaczyńskiego i Ziobry.Szczerze wątpię, czy ktoś jeszcze zechce demonstrować w obronie niezawisłości sądów, po tej lekcji koniunkturalizmu udzielonej nam wszystkim przez SN.
red. Siedlecka:” „Trzecia władza abdykuje. Niestety. Zostaje „ulica i zagranica”.
Pani Redaktor jeszcze nie widzi, że trzecia władza właśnie przechodzi na stronę dobrej zmiany? Zagranica czołgów nie wyśle, a na ulicy możecie liczyć głównie na dolegliwości fizyczne jeśli zanadto podkręcicie społeczne nastroje i sytuacja wymknie się spod kontroli. Czego z przyczyn humanitarnych wam nie życzę.
Trudno się nie zgodzić z tym smutnym komentarzem. Sąd Najwyższy nie tylko „umył ręce” ale dał też fatalny sygnał sądom powszechnym, które mogą rozważać zadanie (jakiegokolwiek) pytania prawnego w przyszłości. Przykre jest bowiem, że podczas transmisji na całą Polskę Sąd Najwyższy zarzucił Sądowi Apelacyjnemu brak profesjonalizmu, który jego zdaniem „nie dostrzegł problemu braku zdolności sądowej Prezesa Trybunału”. Jest to nieprawdą, w pytaniu prawnym Sądu Apelacyjnego jest cały wywód na ten temat.
Szanuje Pani poglady I podobaja mi sie Pani artykuly, przewaznie ma Pani racje, jednak nie w tej sprawie. To ze PIS w bandycki wrecz sposob lamie prawo nie daje innym prawa do podobnego lamania czy obchodzenia. Tu nie dziala zasada wet za wet.
Od poczatku istnienia prawa bylo cos takiego jak legitymacja sadowa, upowazniajaca konkretne osoby do wystepowania w sprawie. Osoby majace interes prawny, nie kazda osoba jakiej sie zamarzy.
Mam duze uznanie dla walki politycznej Andrzeja Rzeplinskiego, ma on racje merytoryczna, ale okazal sie zlym prawnikiem i wstydze sie za niego ze az tak zlym. Skierowanie sprawy do sadow powszechnych o ustalenie czy dublerzy moga tam wystepowac jest jego kompromitacja. Dlaczego uznal ze SN jest organem mogacym dokonac takich ustalen? Dlaczego wystepowal jako Andrzej Rzeplinski (gdy juz przestal byc prezesem), dlaczego sadzil ze po odejsciu z TK ciagle ma prawo wystepowac i jako kto?
To nie sa kruczki prawne czy technicalities, tu nie moze byc nawet mowy o obronie koniecznej. Rzeplinski nie mogl wnosic sprawy do SN przeciwko wlasnemu TK. Rozstrzygniecie SN bylo jedynie mozliwe, jakkolwiek jego skutki promuja przestepna organizacje jaka jest PIS. Chcecie walczyc o sprawiedliwosc i demokracje, robcie to legalnie, lamanie prawa po to zeby nie dopusczac do lamania prawa jest niedopuszczalne.
Chcę żyć i działać w Polsce, która jest i będzie ,po krótkiej przerwie spowodowanej przez „dobrą zmianą”,demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej. Chcę, aby Rzeczypospolita Polska przestrzegała monteskiuszowskiego trójpodziału władz. Każdy światły obywatel naszej Ojczyzny musi robić wszystko na swoim stanowisku pracy i w działalności społecznej, żeby nie dopuścić do umacniania się demokratury i tworzenia kultu jednostki. Wyraz swoich sympatii politycznych obywatele III RP dadzą w najbliższych wyborach samorządowych za rok i wyborach parlamentarnych za dwa lata. Zanim oddamy swoje głosy, pamiętajmy o dalszym trwaniu naszego państwa jako członka Unii Europejskiej.
Od wielu miesięcy trwa proces zawłaszczania państwa przez partię, na którą zdobyła władzę ustawodawczą i wykonawczą oraz prowadzi wojnę o zdobycie władzy sądowniczej. W tej wojnie zdobyty został Trybunału Konstytucyjny i sądy powszechne. Trwają bitwy o zawłaszczenie Sądu Najwyższego i Krajowej Rady Sądowniczej. Potrzebna jest pomoc, świadomych swojej siły obywateli, a także organizacji i stowarzyszeń pozarządowych. Jak ważna jest ich rola przekonaliśmy się w lipcu br., gdy razem stanęli w obronie SN i Konstytucji. O tym muszą pamiętać sędziowie Sądu Najwyższego, gdy wydają wyroki w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej. Nie mogą umywać rąk, wzorem Piłata. Tak, jak to uczynili wczoraj w sprawie dot. mgr Julii Przyłębskiej, zwanej prezesem Trybunału Konstytucyjnego.
No cóż, pospacerowaliśmy sobie po Warszawie w sezonie turystycznym…. tylko jakiś niesmak zostaje.
..sad ktory odmawia wydania wyroku to nie sad a gromada ludzi zastraszonych przez wladze !! a to oznacza ze mamy dyktature !!!!
Niech nam oddadzą za świeczki:)
Serio: to dobra lekcja dla wszystkich. Odsłaniają się nam słabości trzeciej władzy – okazuje się, że mozna w Polsce zdemontować najważniejsze instytucje bez żadnych konsekwencji.
Nie zmienia to faktu, że należy protestować przeciwko podporzadkowaniu sądów politykom i próbować ocalić tyle resztek podziału władzy, ile się da.
No właśnie: jak teraz wymagać heroizmu wobec nacisków politycznych i bezstronności od sędziów sądów powszechnych, skoro ich znacznie lepiej chronieni i lepiej usytuowani koledzy cenią wyżej święty spokój? Jak przeciwstawiać się przeoraniu sądownictwa na partyją modłę, skoro system pokazuje nam jak na tacy swoją niewydolność i tumiwisizm elity prawników wobec obrony praworządności? Sąd Najwyższy „POPiSał się” tak już nie pierwszy raz, więc nie jest to przypadek, tylko objaw głębszego, systemowego problemu.
Smutna prawda, ale chyba Polacy zasługują na to co mają. Może mamy jakiś gen „samozagłady”…????
Jestem jednocześnie zły, zasmucony, zażenowany oraz zawiedziony postępowaniem Sądu Najwyższego ostatnimi czasy. Nie po to od prawie dwóch lat protestuję przy różnych okazjach, nie po to codziennie chodziłem pod sąd ze świeczką aby teraz sędziowie się nam odwdzięczali. Po co w ogóle mamy walczyć o ich niezawisłość, skoro oni sami się poddają bez jakiejkolwiek walki ? Dlaczego nam to robią ? Czemu zachowują się tak kunktatorsko ? Zaczynam się zastanawiać, czy następnym razem uszczęśliwiać ich na siłę, skoro oni sami nie chcą być na tyle zdeterminowani jak my ? Szkoda, że jest tak mało sędziów, jak Ci z Sądu Okręgowego w Łodzi, którzy pokazali, że jednak mają honor i należy walczyć o podstawowe zasady.
Niestety, mam już coraz mniej nadziei, że coś się zmieni w tym kraju. Chyba na kolejne pół wieku spodnie na nas cień autorytaryzmu. Dla mnie takie wartości, jak wolność, równość, demokracja nie są jedynie wyświechtanymi sloganami, wierzę w moc tych trzech słów i dlatego walczę jak mogę o to aby Polska nie stoczyła się w odmęty dyktatury, ale widzę, że takich osób jest coraz mniej a moja walka staje się coraz bardziej osamotniona. Coraz bardziej zaczynam czuć się wypalony tą walką. Kiedy już zabraknie innych osób, kiedy Polska stanie się kolejną Białorusią, skończy się mój czas w tym państwie. Wolę żyć już biedniej gdzie indziej, ale w kraju, gdzie szanowane są moje prawa i nikt nie myśli o tym, aby zrobić ze swojej stolicy kolejny Budapeszt…
@Piszczatowska
A dlaczego niby Rzeplinski nie miałby mieć zdolności sądowej?
To są wszystko kruczki prawne. To jest zdrada, bo sędziowie z SA i SN postanowili oddać praworządnośc nowemu faszystowskiemu rezymowi.
@Iwona Piszczatowska Nie mam argumentu w postaci ukończonych studiów prawniczych. W zasadzie zgadzam się z Jerzym Waszyngtonem w sprawie prawników. Mam jednak pytanie do Pani pytanie. Czy konstytucyjny zapis o tym, że sędzią Trybunału Konstytucyjnego zostaje się po odebraniu ślubowania przez Prezydenta R.P. oznacza, że Prezydent może dowolnie wybierać sędziów Trybunału nie pozwalając im złożyć ślubowania? Tak tylko pytam, bo jako nie prawnik głupi przecież jestem, a jak widzę Pani zna procedury i święcie w nie wierzy. Zatem pytanie laika powtarzam. Czy ten fragment w Konstytucji RP oznacza, że Pan Prezydent, a nie Sejm de facto i de iure wybiera sędziów Trybunału? Domyślam się, że w tej sprawie nie ma Pani zdania. Więc jak już PiS sędziów ulicami będzie gonił to ja tym razem demonstrował nie będę ( a protestowałem zaciekle). Pies z sędziami RP tańcował. Skoro im pensja bliższa ciału to mnie też.
Czyli te wszystkie wielkie słowa o trójpodziale, niezawisłości, staniu na straż praworządności itp. można potłuc o kant pewnej, krągłej zazwyczaj, części ciała. Wspomniane wartości głoszone z pasją przez polityków opozycji, ale -przede wszystkim -sędziów, w telewizorach i na wiecach, zostały poważnie potraktowane jedynie przez pięknoduchów, naiwniaków. Ci, którzy powinni być stawiani za wzór, jako autorytety moralnymi, okazali się zwykłymi sprzedajnymi gnojkami, istniejące wyjątki potwierdzają regułę.
Zastanawiałem się po co – w takim razie – ta cała reforma, skoro III władza zawsze była, de facto, zależna od I i II władzy, zarówno w PRL, jak i po 1989?
Moje dociekania nie trwały zbyt długo, ano po to, by na prezesów i wice powsadzać swoich. Tak robiło się wcześniej, tak robi się teraz.
„Zamkniemy mordy, ale nie wywalajcie nas z roboty, damy spokój Kamińskiemu i Wąsikowi, odczepimy się od Przyłębskiej, ale pozwólcie nam dokończyć kadencję.” – tak zapewne, w dużym skrócie, wyglądała rozmowa prezes SN Małgorzaty Gersdorf z prezydentem Dudą. I o wetach zdecydował właśnie ten deal, a nie nagła emancypacja Dudy.
Wygląda na to, że z polskimi sędziami, jest znacznie gorzej niż myślą wyborcy PiS i ze zupełnie innych powodów.