Sędzio, radź sobie sam
W czwartek Trybunał Konstytucyjny znów wydał wyrok w niewłaściwym składzie: z dublerami. Mimo to jest to wyrok prawomocny – uznała w czwartek sędzia Sławomira Wronkowska-Jaśkiewicz. Chodziło o prawo referendalne.
W czwartek pięcioosobowy skład TK (troje „starych” sędziów: oprócz sędzi Wronkowskiej Leon Kieres i Małgorzata Pyziak-Szafnicka, „nowy” sędzia Zbigniew Jędrzejewski i dubler sędziego, Lech Morawski) rozstrzygną sprawę z dziedziny prawa referendalnego. Zdanie odrębne, dotyczące udziału dublera, zgłosiła tylko sędzia Wronkowska.
Stwierdziła w nim, że zgadza się z rozstrzygnięciem co do meritum sprawy, ale uważa, że zapadło w składzie niezgodnym z konstytucją. Jednak – podkreśliła – nie istnieje prawna możliwość kontrolowania prawidłowości składu orzekającego w Trybunale. Zaś art. 190 konstytucji stanowi, że orzeczenia TK są ostateczne.
4 kwietnia zupełnie inne zdanie odrębne wydał sędzia Stanisław Rymar. Uznał, że rozstrzygnięcie Trybunału w składzie z dublerami sędziów nie jest wyrokiem.
W identycznych sytuacjach sądy dostały sprzeczne odpowiedzi: raz wyrok, raz nie-wyrok. Teraz same muszą zdecydować.
Rozstrzygnięcie ze zdaniem odrębnym sędziego Rymara mówi o zgodności z konstytucją. Chodziło o przepis, który nakazuje przedsiębiorcy udowodnić, że nie stać go na opłacenie pomocy prawnej w sprawie cywilnej i należy mu się prawnik z urzędu. Trybunał orzekał w sprawie pytania prawnego jednego z sądów. I teraz ten sąd będzie musiał zdecydować, czy uznać rozstrzygnięcie TK za wyrok czy też stwierdzić, że nie dostał wiążącej odpowiedzi i samemu ocenić zgodność przepisu z konstytucją.
Inaczej jest w sprawie czwartkowej, gdzie zdanie odrębne zgłosiła sędzia Wronkowska. To była tzw. sprawa abstrakcyjna: przepis zaskarżył rzecznik praw obywatelskich. Chodziło o przepis, który daje sądom tylko 24 godziny na rozpatrzenie skargi, że w ramach kampanii referendalnej kłamie się co do faktów i fałszywie przedstawia problem, który ma być rozstrzygnięty. I że od wyroku sądu II instancji nie ma już odwołania. Jeśli więc np. przeprowadzono by referendum w sprawie utworzenia metropolii warszawskiej, czyli przyłączenia miejscowości w promieniu kilkudziesięciu kilometrów do Warszawy, i np. w ramach kampanii referendalnej PiS twierdziłby, że dzięki temu owe miejscowości dostaną więcej pieniędzy na rozwój – to sąd musiałby w jeden dzień ocenić, czy to prawda czy fałsz.
Trybunał – z udziałem dublera, Lecha Morawskiego – uznał, że takie przepisy naruszają prawo do rzetelnego sądu.
Nie będzie problemu, jeśli PiS zmieni prawo, dostosowując je do tego rozstrzygnięcia. Jeśli nie – sądy, którym przyjdzie się zmierzyć ze skargą referendalną, będą musiały zdecydować, czy uwzględnić rozstrzygnięcie Trybunału czy może samemu ocenić konstytucyjność przepisów. Czy wreszcie – pójść po linii najmniejszego oporu i stwierdzić, że skoro przepis o 24-godzinnym trybie rozpatrywania skarg referendalnych i niemożności kwestionowania wyroku II instancji nadal jest w prawie – to należy go zastosować.
Tak czy inaczej to sądy zdecydują, sądząc konkretne sprawy, czy uznawać rozstrzygnięcia wydane przez dublerów sędziów, a tym samym legitymizować bezprawny zamach PiS na Trybunał. Bardzo szkoda, że „starzy” sędziowie Trybunału nie ustalili w tej sprawie wspólnego stanowiska, zdejmując z sądów powszechnych przynajmniej część ciężaru odpowiedzialności, której PiS nie omieszka od sędziów egzekwować. Właśnie szykuje przepisy dyscyplinarne, które pomogą mu egzekwować od sędziów posłuszeństwo (Izba Dyscyplinarna w Sądzie Najwyższym, rekrutację, do której skontroluje najpewniej minister sprawiedliwości). I takie, dzięki którym wybrani przez ministra sprawiedliwości prezesi sadów będą mogli przydzielać ważne dla władzy sprawy sędziom gwarantującym odpowiedni wyrok (szereg wyjątków od losowego przydzielania spraw).
Komentarze
Szczególnie dziwi nijaka postawa sędziego Kieresa, człowieka prawego i dzielnego
„Ostatnio w świecie prawniczym afera goni aferę. Zaczęło się od Warszawy i prawników zbijających fortuny na dzikiej reprywatyzacji. Samorząd wszczął wobec nich dyscyplinarki, ale można się też tu spodziewać prokuratorskich zarzutów. Potem Łódź – gdzie takie zarzuty mogą objąć aż 80 prawników załatwiających lewe zwolnienia lekarskie.Teraz w Krakowie sprawa wyłudzenia ok. 10 mln zł – CBA zatrzymało dyrektora Sądu Apelacyjnego, główną księgową i dyrektora Centrum Zakupów dla Sądownictwa. Prokuratura wystąpiła właśnie z wnioskami o areszt. Chodzi o zlecanie przez sąd analiz i opracowań, za które płacono dziesiątki tysięcy złotych, jednak te… nigdy nie powstały. Co gorsza, sprawa może też dotyczyć prezesa krakowskiego Sądu Apelacyjnego – CBA przeszukało jego gabinet i mieszkanie, a wątpliwości śledczych budzą umowy o dzieło, jakie prezes zawierał z podmiotami świadczącymi dla sądu fikcyjne usługi”
„Środowisko sędziowskie przeczuwa, że ktoś dobierze się mu do skóry i skończy w końcu to eldorado. „Sitwa”, która rządzi obecnie środowiskiem sędziowskim, nigdy nie pozwoliła osądzić nawet stalinowskich zbrodniarzy. – Sędziów stanu wojennego, którzy wydawali skandaliczne wyroki, też nigdy nie pociągnięto do odpowiedzialności. Sąd Najwyższy wydał kuriozalną interpretację, że sędziowie stanu wojennego nie mogą być rozliczani z łamania praworządności, bo nie żyli w państwie praworządnym”
@gotować
Pecunia non olet.
@gotkowal
Przepraszam za niezamierzoną zamianę nicka, zrobił to „podpowiadacz”.
PS. Znowu ten nowohucki dureń powklejał teksty z prawackich szmatławców.
@Tomasz Wysocki
Za wyzywanie mnie, poszukam i …
@Tomasz Wysocki
Nie uwierzysz, ale napisał coś własnymi słowami. Na blogu prof. Harmana, Tylko uważaj, bo to komentarz masowego rażenia, nieprzygotowanego może zabić, albo jeszcze gorzej. Leci to „Jarosław Kaczyński i Andrzej Duda z uśmiechem na ustach grzebią komunę…”, bajeczne!
@gotkowal
Niestety nie. To „zdanie” widziałem na tutejszych forach co najmniej kilkadziesiąt razy. Kretyn totalny. Do sześcianu.
Czy sądy będą respektowały orzeczenia TK w sprawie prawa pomocy, czy też nie będą respektowały, to w żaden sposób nie zmienia rzeczywistości, że droga do skorzystania z prawa do pomocy jest ciernista, a korzyści niewielkie. Wszyscy którzy korzystali z prawa do pomocy są zgodni co do tego, że prawnicy są źle przygotowani do prowadzenia spraw z urzędu, gdyż korporacje radców prawnych i adwokatów niczego poza deklaracją gotowości do świadczenia takiej pomocy od adwokatów i radców prawnych w zasadzie nie wymagają. Nie ma więc nadzoru nad jakością takich spraw a pociągnięcie do odpowiedzialności prawnika z urzędu za to, że zupełnie nie wie o co chodzi w sprawie, co do prawa materialnego jak i proceduralnego, to jest sprawa raz że mało prawdopodobna, a dwa że czasochłonna. Rzecznik Praw Obywatelskich, Prokurator Generalny, Prokuratorzy w sprawach cywilnych, to są w gruncie rzeczy urzędy, także w większości złożone z amatorów, a nie osób, które są w stanie skontrolować sądy. Korupcja w sądach w Polsce nie wzięła się akurat tylko z tego, że nie było czystek w sądach. Korupcja ma tutaj w Polsce, czyli nadal nigdzie, niejako systemowy czy też środowiskowy charakter tj. środowisko, system sprzyja jej powstawaniu i rozwojowi, a nie sprzyja akurat praworządności. Tak jak powstanie życia wymaga warunków tak i patologię też aby żyć potrzebują mętnej wody, głupoty, braku kompetencji i chęci by należycie wykonywać swój zawód. W zasadzie urynkowiony i w jakimś tam stopniu nowoczesna jest nasza gospodarka, dofinansowana i rozwinięta infrastruktura. Usługi publiczne jednak. Myślę tutaj także o usługach naszych uczelni wyższych w dziedzinie prawa, to jest głęboki prymityw i w ogóle sadzawka, w czym najpełniej można się taplać w drodze odwoławczej od bzdurnych decyzji administracyjnych, a już wręcz przenośnie, ale barwnie to opisując: polewać się wręcz fenolem i benzolem i wdychać szkodliwe dla umysłu drobinki z azbestu na sali sądowej w każdym wojewódzkim sądzie administracyjnym. A kto jeszcze nie skorzystał z drogi składania skarg i wniosków w Polsce, to nie wie co to znaczy w ogóle się dobrze bawić w Polsce dzięki działalności naszej administracji publicznej.
Jacuś, kakauka się napij…
gotkowal; „Poza tym jeszcze agentem GESTAPO, CIA i mosadu”
Do CIA i Mosadu jest wymagane minimum 130 IQ, do gestapo wasze pochodzenie was wyklucza. Wishful thinking ob.
Ob. kowalski, przepraszam, ciagle mi sie jakis leonid po glowie placze…
Otoz ob. Wysocki czytajcie co pisze z wieksza uwaga, wasze pochodzenie mnie tak obchodzi jak „gotkowal” marzenia o CIA.
Jedynie dam wam rade. Nie zajmujecie sie nikim tylko soba, nie domyslajcie co kogo kopnelo, bo nie wasz w tym zas…….. interes, ze sie wyraze waszym jezykiem. Z moich obserwacji wiem, ze kazdy kto u innych doszukuje sie holoty jest …. Holota. Zgodnie z powiedzeniem;
It takes one to know one.
Tak, mam pogarde do „polszczyzny”, ale bardzo specyficznej, tej peerelowskiej, tej z bolszewicka maniera. Jak np. jakis szmondak daje lekcje „polszczyzny”, ze nie wolno mowic, pisac sowiecki tylko radziecki. Mam do takiej „polszczyzny” pogarde a raczej do jej praktykanow. Capisce!
@maciekplacek
Z nienawiścią ostrożnie, nie przedawkuj, szkodzi zdrowiu; a poza tym, dobry zwyczaj na Jackowie-MYOB.
gotwhatever
Think it then ink it …
Dear boy, have a cigar.
Większości sędziów nie będzie się chciało wysilać. Prawda jest taka, że od początku transformacji nikomu nie zależało na dobrych sądach, uciekał kto mógł. I jak wskazują w różnych wypowiedziach mądrzy prawnicy ” Sądzą nas technicy prawa”. Oczekiwać od większości sędziów by dokonywali jakiejś wykładni przepisu to zbyt wiele, niestety.
@maciekplacek
Prymitywy z Avondale i Hamtramck upatrzyły sobie Donalda à rebours, tzn. Trumpa. Miały być cuda na kiju, od zniesienia wiz po dwóch tygodniach od zaprzysiężenia począwszy. I co? Kicha. Pozostaje ci jad wylewany na fora „polskojęzycznych” periodyków. Przerzuć się facet na łamy „Gwiazdy Polarnej”, nie będziesz musiał gimnastykować się z polszczyzną, którą znasz tak dobrze, jak an american English.
@Tomasz Wysocki , @gotkowal
Jakby kto inny a nie @Jacek NH zacytowałby te teksty to już byłoby Ok ?
Czy to, co mówiła prof. Ewa Łętowska kilka tygodni temu w wywiadzie dla WP o środowisku prawniczym, to, o czym pisze @głos zwykli to bzdury ?
NH-j .nawiązywać polemikę.Puścic gościa w nicość z termobarycznym efektem.
@@Tomasz Wysocki, @gotkowal
Cudzysłów – para znaków interpunkcyjnych, służących w języku polskim m.in. do wyodrębniania cytatów, pseudonimów, ironii.
@kaesjot
Szczerze mówiąc, nie rozumiem. Czy ktoś napisał na tym forum, że słowa p. Łętowskiej są bzdurą?
Co do cytatów, prawdopodobnie chodzi o wklejanki, ujęte w cudzysłów, a który rzekomo ma rogrzeszać kradzież akapitów z witryn internetowych, zazwyczaj jadowicie prawicowych, w polskim pojęciu tego słowa. Pozwolę sobie odpowiedzieć słowami p. Karczmarewicza, który w sierpniu ubiegłego roku tak zareagował na swoim blogu, na copy-paste inkryminowanego trolla, cytuję:
„Panie Jacku, NH – zgłosił Pan tekst ujęty w cudzysłów. Rozumiem, że był to cytat. Wypadałoby, po pierwsze, podać źródło. Zaś po drugie – dodać kilka słów komentarza, wskazującego dlaczego akurat ten cytat, czy Pan się z jego autorem identyfikuje, czy też odżegnuje się od jego poglądów. Na tym blogu obowiązują proste, staroświeckie zasady. Wolno się nie zgadzać, ale nie wolno przekraczać pewnych granic, których przekraczanie na innych forach w sieci jest oczywiste”.
Mój komentarz niech też będzie odpowiedzią na słowa Jacka, NH („Cudzysłów – para znaków…), które wklejane są, pragnę zauważyć, już conajmniej kilkadziesiąt razy.
PS. Panie Jacku, by produkować się na forach „Polityki” wymagane jest choć minimum wydolności intelektualnej, sama nienawiść i kopiowanie „Matki Kurki” to zdecydowanie za mało.
Ta postawa sędziów Trybunału Konstytucyjnego, którzy są przecież próbą całego środowiska prawników, świetnie pokazuje jakie będzie rozliczenie funkcjonariuszy PiS z ich działalności.
Otóż żadnego rozliczenia nie będzie. Macierewicz może spać spokojnie, za rozwalanie obrony i bełkotanie o zamachu, włos z głowy mu nie spadnie. Tak samo może spać spokojnie prezydent Duda, który już się pewnie cieszy na sutą, wczesną emeryturę, czy premier Szydło. Nie wspominając już o szeregowym pośle z Żoliborza.
A te wszystkie zapowiedzi o wsadzaniu, są tak samo realne jak zapowiedzi Trumpa, że Clinton będzie siedzieć.
Witold
21 kwietnia o godz. 7:52
Generalnie chodzi o to, czy obecnie funkcjonujący w Polsce wymiar sprawiedliwości spełnią oczekiwania społeczeństwa.
Czy ważniejszy jest przepis czy społeczne poczucie sprawiedliwości. Czy sądy to „władza” nie zależna od nikogo czy instytucje zaufania społecznego, którym powierzyło mandat do rozstrzygania spraw spornych i którym ten mandat można cofnąć, jeśli nie spełnia on oczekiwań.
Czy np. sprawiedliwe jest, by dzieci musiały łożyć na utrzymanie osoby, której wkład w ich wychowywanie ograniczył się do tego, że jego plemnik uaktywnił ich życie i pozwolił wpisać się do akt jako biologiczny ojciec?
Czy prawo własności do mieszkania w kamienicy komunalnej należy się tym, którzy zamieszkiwali je i dbali o nie od kilku pokoleń np od 1945 roku ( choćby na podstawie zasiedzenia ) czy komuś, kto niedawno dowiedział się ( od „uczynnych” osób ), że prxed wojną to była wlasność jego pradziadka.
@ Tomasz Wysocki
Przepraszam, ale mój poprzedni wpis to nie do @Witold lecz do Ciebie – przeskoczyłem z blogu red. Wosia stąd ten Witold co dopiero teraz zauważyłem.
Co do blogu dra Kaczmarewicza – o 6-ciu dni wisi tam mój wpis :
„Pozwalam sobie zwrócić Państwa uwagę zwłaszcza na fragment końcowy : “Lubmy się, lub tolerujmy, gdy nie możemy się zrozumieć”.”
( to cytat z Jego wypowiedzi a poniżej moje pytanie )
To dlaczego mnie Pan nie toleruje bo nie oczekuję, że będzie mnie Pan lubił, gdyż „nie możemy się zrozumieć”.
Twój komentarz czeka na moderację.”
W życiu społecznym niezbędne jest zaufanie do różnych specjalistów, że powierzając mu swoje sprawy nie poniosę szkody.
A z czym mamy coraz więcej do czynienia ?
Pielęgniarka pobiera mi krew ale wpierw muszę podpisać zgodę, lekarz przed zabiegiem żąda tego samego. Niedługo dojdzie do tego, że kupując towar w markecie będą podpisywał oświadczenie, że sam go wybrałem i w razie nieszczęścia nie będę wnosił pretensji.
To jest ucieczka od odpowiedzialności za własne czyny.
Zaczynamy tonąć w powodzi absurdalnych przepisów.
Umowa kredytowa, która winna się zmieścić na jednej stronie A-4 ledwo się mieści na 24 stronach A-4 drobnym drukiem. Obszerne instrukcje obsługi prymitywnych z gruntu rzeczy urządzeń z którymi poradzi sobie bez nich przeciętnie rozgarnięty chłop. Durne przepisy dotyczące BHP – środki mające zapobiegać urazom stwarzają jeszcze większe zagrożenie.
Ale cóż się dziwić, gdy sądy wydają absurdalne wyroki – pracodawca udowodnił, że wypadek był skutkiem celowego działania pracownika , mimo to sąd nakazał wypłacić mu odszkodowanie.Przykładów można by mnożyć. I to nie sami poszkodowani wnoszą sprawę – są do tego namawiani przez prawników, którzy mają w tym swój interes ( część zasądzonego odszkodowania a i idąca za tym „wartość rynkowa” takiego prawnika).
Zaczęło to sprawiać, iż użyteczna społecznie działalność zaczęła się stawać coraz bardziej patologiczna. I tu zaczęła przenikać zasada, że celem działalności jest przynoszenie zysku.
Ja piszę z innej pozycji niż Jacek, NH, czy też prof. E. Łętowska. Nie epatuję informacjami o działalności kryminalnej sędziów, bo to jest margines, lecz o państwie, które na skutek korupcji i sobiepaństwa niemal się rozpadło, bo właśnie o tym onegdaj mówił analityk B. Sienkiewicz w restauracji Sowa i Przyjaciele. W takim państwie normalny głos obywatela skierowany do organów nadzoru, że dzieje się coś skandalicznie naruszającego pouczcie sprawiedliwości był ignorowany, poprzez biurokrację. Przeczytać o tym można np. w sprawach dot. komorników, którzy dostali wyroki karne. Dopiero poprzez naświetlenie patologii w prasie i po długim czasie zaczęto coś w tej sprawie robić, a więc decyzja polityczna uruchomiła proces nadzoru, a nie normalne procedury. Procedury nie zadziałały. Podobny problem ma cały czas PiS. W ręku ma administrację publiczną, ale bez decyzji politycznej administracja ta nie działa praworządnie. Ignoruje wszelkie informacje o patologii. Nie ma właściwego nadzoru. Takie działania idą w setki tysięcy przypadków, które z czasem ukształtują opinię publiczną o rządach PiS, tak jak wcześniej setki tysięcy przypadków ukształtowały pogląd na państwo pod rządami PO. Niewiele osób zrozumie problem z sędziami surogatami w TK, ale z pewnością wielu pojmie własne problemy z administracją publiczną i sądami, bo to jest żadna nowość. Kto uważa, że wystarczy wprowadzić swoich ludzi do administracji publicznej na kierownicze stanowiska lub też do sądów, aby zmienić ich obraz w oczach opinii publicznej jest naiwny. Obraz ten kształtuje się w dłuższym okresie czasu poprzez osobiste kontakty z tymi instytucjami. Nie ma przesłanek, aby PiS ten obraz zmienił w ciągu swojej kadencji.
O czym wlasciwie dyskutujemy? Przeciez by dyskutowac musi byc przedmiot dyskusji. Tu go nie ma, bo w Polsce NIE MA Trybunalu Konstytucyjnego. Jest jego pisowska atrapa. Paru „odwaznych” sedziow, ktorzy dziarsko wyrazaja „odrebne zdanie”? I ludzie mysla: „Jest OK, przeciez wyrazaja wlasne zdanie”. Polskie panstwo prawa jest na dnie! Niestety takze dlatego, ze szanowani sedziowie wciaz siedza w tym pseudotrybunale. Po co? Kazdy czlowiek, ktory ma troche godnosci juz dawno opuscilby ten Trybunal. Wtedy byloby o czym dyskutowac. Dzis mamy iluzje dyskusji, tak jak mamy iluzje TK.
@maciekplacek
Czyżbyś był Pink Floyd’em?
Leonid pisze; „Prymitywy z Avondale i Hamtramck upatrzyły sobie Donalda à rebours tzn. Trumpa.”
Oh là là ! Vous parlez en français. Yeeeeah right !
Jestes w bledzie kowalski, „prymitywy” w tych dzielnicach albo wogole nie glosowaly a jak glosowaly to na Hillary.
Jak juz szukasz czegos w wiki, rob to z wieksza uwaga.
Cyt; „Pozostaje ci jad wylewany na fora „polskojęzycznych” periodyków.”
Mozesz Leonid podac przyklady mego „jadu” i tytuly „polskojezycznych periodykow”.
W moim warszawskim ogolniaku na maturze bylem zwolniony z „polaka”, taki dobry bylem, my „american English” I’ve learnt in the UK (K.C. London Mathematics School).
Nie nudzi ci sie ta ustawiczna przebieranka.
gotwhatever
The time and effort you put into a research pay off in the end.
Have a cigar, you deserve it. And get some sleep.
Myślę, iż lud za sędziów nie będzie ginąć. Sam byłem raz świadkiem, raz pokrzywdzonym. Wrażenia z rozpraw sądowych (przygotowaniem sędziów, ich zachowaniem) – zachowam dla siebie
Powedzmy sobie otwarcie. Każdy wyrok TK jest dzisiaj tyle warty co każde oświadczenia komisji Macierewicza odnośnie zamachów.
Po co w ogóle się zajmować tymi staruszkami spotykającymi się okazjonalnie i prawiącymi niewiążąco o prawie przy herbatnikach i kawie.
1. NIE MA żadnych „dublerów”.
TK nigdy nie miał i nie ma kompetencji(!) do „orzekania w sprawie stwierdzenia prawidłowości wyboru sędziów TK”.
I NIGDY odnośnie ŻADNEGO z sędziów TK, takiej oceny się nie podjął(!).
Gdy grupa posłów opozycji złożyła w grudniu 2015r. wniosek o zbadanie prawidłowości wyboru 5 sędziów TK przez Sejm obecnej kadencji – TK umorzył postępowanie(!).
Zanim ktoś spróbuje temu faktowi zaprzeczyć, uprzedzam, że mogę to bardzo łatwo udowodnić.
2. Dokument JEST orzeczeniem TK, jeśli spełnia kryteria zawarte w art. 108. ust. 1. Ustawy o organizacji i trybie postępowania przed TK.
@anumlik z uroczym cynizmem śle na ateistycznym w kierunku @astry
m.in tej oto treści zdanie:
„A swoją drogą ciekawe skąd u ludzi takie lepkie ciągoty do kneblowania innych. Jakby znad Mysiej się ta astra urwała.”
Więcej szacunku @anumliku… Szczególnie dla siebie.
„Krótko mówiąc, w demokracji prawa konstytucyjne nie powinny zubażać politycznej debaty”
Ale po kolei.
Redaktor Siedlecka przygląda się i wnikliwie analizuje bieżącą działalność Trybunału Konstytucyjnego i przy okazji dzieli się swoimi impresjami w kolejnym tekście na konserwatywnym blogu.
Nie mam zamiaru w tym momencie odnosić się do efektów tejże analizy (nie bardzo mnie to po prostu interesuje), chcę jednak kilka zdań ogólniejszej natury (aczkolwiek związanych z polem zainteresowań Redaktor Siedleckiej) skreślić (czyt. napisać).
A ogólniejsza natura to rola i znaczenie Trybunału Konstytucyjnego w demokracjach konstytucyjnych, zwanych zamiennie również demokracjami liberalnymi.
W zasadzie wiadomym jest jak funkcjonuje demokracja liberalna. Konstytucja która jest głównym aktem normatywnym określającym prawa i wolności obywateli, ze szczególnym uwzględnieniem praw i swobód mniejszości zamieszkujących terytorium obowiązywania danej ustawy zasadniczej.
Konstytucja zakreśla również ramy w których może poruszać się ustawodawca. Ustawodawca może uchwalać dowolne ustawy oprócz takich które sprzeczną są z treścią konstytucją.
Na straży zgodności treści ustaw z treścią Konstytucji czuwa Trybunał Konstytucyjny (albo Sąd Najwyższy jak ma to miejsce w USA).
Czyli demokracja liberalna to pewien zestaw praw określony treścią demokratycznie uchwaloną konstytucją i nie podlegający weryfikacji i zmianie w trakcie tradycyjnych procedur demokratycznych (czyt. normalnemu procesowi politycznemu) jak również ten obszar praw i wolności który poddany jest demokratycznej debacie. Partia lub koalicja partii może w tym obszarze dokonywać zmian w zależności od głoszonego i realizowanego programu politycznego.
W tym momencie po raz kolejny odwołam się do osoby Wiktora Osiatyńskiego – wykładowcy uniwersytetów Harvardu, Stanford, Columbia – i tez zawartych w jego b. dobrej książce „Prawa człowieka i ich granice.”
Otóż Wiktor Osiatyński dostrzega problem istniejący na granicy tych dwóch „światów”(Konstytucja i jej treść oraz demokratyczny proces polityczny).
W sytuacji kiedy mamy do czynienia z omnipotentną konstytucją, tzn taką która w sposób bezdyskusyjny określa w swoich artykułach wszystko, właściwie demokracja parlamentarna sprowadza się do przystawiania pieczątek pod treścią obowiązującej konstytucji. Bieżące procesy polityczne staja się fikcją, bo nic nie leży gestii władzy ustawodawczej. Konstytucja załatwia właściwie każdy problem.
Z drugiej strony oczywiście istnieje ryzyko, ze nastąpi przegięcie w drugą stronę. Konstytucja jest bo jest, ale właściwie wszystkie decyzje poddane są politycznemu procesowi. Oczywiście szczególne może być to groźne kiedy sprawujący władzę mają diametralnie inna filozofię rządzenia od tej obwarowanej treścią konstytucji.
W tym miejscu aby nie wikłać się w szczegóły po prostu zacytuję fragment który przedstawi stanowisko Wiktora Osiatyńskiego w kwestii słabo definiowalnej rubieży gdzie po jednej stronie okopała się Konstytucja, a z drugiej stoją Ci którzy by sobie chcieli porządzić. Książka pisana kilka lat temu i zarzut o tendencyjność raczej upada. Zresztą Ci którzy znają Profesora wiedzą, że do stronników obecnej władzy wykonawczej nie należy:
„Przyjmuje się, ze władza powinna być ograniczona prawem, a więc prawa powinny wyznaczać granice demokracji. W rzeczywistości powinno być odwrotnie: potrzeba umacniania demokracji powinna wyznaczać granice prawom konstytucyjnym. Prawa powinny chronić elementarne wartości i te dobra, bez których zagrożone są ludzkie bezpieczeństwo i godność. Nie powinny jednak wykraczać poza to, ingerując w obszary, które lepiej zostawić demokratycznej debacie i kompromisom. Krótko mówiąc, w demokracji prawa konstytucyjne nie powinny zubażać politycznej debaty”
Mam nadzieję, że nie zostanę obsztorcowany, ale odniosę się do ostatniego wpisy na blogu Redaktora Bendyka który zrezygnował z komentarzy pod swoimi tekstami.
Krotko.
Redaktor Bendyk pochyla się ( i słusznie) nad stanem czytelnictwa Polaków.Pisze o roli książek w kształtowaniu ich życiowych postaw. Porównuje nacje pod kątem upodobań bibliofilskich.
Teza końcowa – jest marnie.
A ja w tym miejscu chciałbym nieśmiało zauważyć, że jedyny blog Polityki który zapuszczał się w te rejony duchowe bytu Polaków, czyli blog Justyny Sobolewskiej od prawie pól roku nie daje oznak życia.
Mam nadzieję, że to tylko jakiś niefortunny zbieg okoliczności, a nie to, że redakcja uznała literaturę za mniej ważką dziedziną życia Polaków , aniżeli sprawy kulinarne, diety, sportu, czy szaleństw zimowych sportów (blogi tematyczne o tych tematykach sprawnie funkcjonują).
Jak to się u nas mówi co nie jest nie pisze się w rejestr. W Polsce nie ma i nigdy nie było czegoś takiego jak rządy prawa. Nie ma więc sensu gaworzenie o tym, czym jest ograniczona władza. Władza jest bowiem ograniczona jedynie własną wyobraźnią, a ta niewątpliwie zasadza się na skromnym czytelnictwie decydentów, któremu towarzyszy obfite spożycie alkoholu. Wokół tego robi się otoczkę w różnych podręcznikach prawnych i monografiach, że prawo w Polsce jest i stanowi jakiś ważny czynnik regulujący sprawowanie władzy. Piszę się więc o wymyślnym i wyrafinowanym systemie prawnym, w którym grono mędrców w SN lub TK dodaje jedynie wisienkę prawną do wykwintnego tortu. Rzecz jednak w tym, że to nie jest. Tort prawniczy do którego dodaje niby wisienkę SN lub TK, to tak naprawdę krowi placek, który co i raz wylatuje spod ogona łaciatej krowie. Trzeba być realistą i widzieć, że pod względem stosunku do prawa nie jesteśmy krajem Zachodu, lecz krajem Wschodu. W Polsce nigdy egzekucja praw, w tym zwłaszcza praw człowieka, nie cieszyła się jakąś szczególną skutecznością. Tak jest i dzisiaj. Akt przestrzegania prawa przez władzę nie wynika tutaj z utrwalonego nawyku przestrzegania i szanowania prawa, lecz jest aktem politycznym. Władza podejmuje więc cały czas decyzje polityczne w sprawach prawnych. I w drodze decyzji politycznych od czasu do czasu ogranicza absolutną samowolę funkcjonariuszy publicznych. A reszta to jest po prostu teatrzyk, coś w rodzaju prawa w PRL. Wiadomo, że doktryna prawnicza PRL miała jak najlepszą opinię o stanie przestrzegania prawa w PRL i demokracji. I owa właśnie doktryna widzi ciągłość pomiędzy dorobkiem prawniczym przeszłości, a teraźniejszością. Stąd też warto przywołać zdroworozsądkowe twierdzenie, co było a nie jest nie brane jest w rejestr. Nie należy żyć przeszłością, ale zajmować się sprawami dnia dzisiejszego, bo to, co było, nie jest ważne. Nie należy odwoływać się do fikcji Polski jako państwa prawa, lecz dopiero Polskę jako państwo prawa zacząć budować. A to nie jest sztuka taka prosta, zaświadczy o tym w Polsce każdy starosta.
Może tego nie powinienem tego czynić, ale jednak się zdecydowałem.
Na swojej poczcie kilka dni temu odebrałem tej treści emaile.
Pierwszy email
Jak na odrodzonego katolika dużo w Panu zapiekłości i potrzeby mieszania w cudzych garnkach. Prezentuje się Pan jako człowiek pozbawiony elementarnej godności, wpychając się tam, gdzie Pana nie chcą. Ja sobie mogę być „redaktorkiem”, ale Pan zachowuje się jak kapryśne dziecko, któremu zabrano zabawkę, jaką wybrał Pan sobie do psucia. Naprawdę żal mi Pana. Proszę się może pomodlić, to Pana ukoi (a przynajmniej powinno).
Pozostaję (niestety) bez szacunku
Jacek Kowalczyk
Email drugi.
Brzydzi mnie Pan swoim zachowaniem. Na szczęście znam katolików, którzy podzieliliby moje zniesmaczenie pańskim stylem działania. JK .
Udzieliłem Redaktorowi Kowalczykowi taką oto odpowiedź.
Upublicznienie jej dyktuje mi sprawa która mi przyświeca, czyli popularyzacja z praw obywatelskich zagwarantowanych przez Konstytucję RP o której należny status walczy wielu.
Redaktorze, do rożnych zapewne odwołujemy się katalogów wartości i z tego wynikają niewątpliwie odmienne estetyczne gusta: moje i Redaktora.
Zresztą ja również nie zawsze za wzorzec do działań wykorzystałbym to czego doświadczają administracyjne. Jestem chyba bardziej tolerancyjny, chociaż tak naprawdę to nie wiem jak byłoby gdybyśmy zamienili się rolami.
Jedna istotna uwaga. Przywołując znajomych katolików, chce Redaktor dać do zrozumienia, że jestem bardzo „prymitywnym katolem”, bo są przecież również inni, normalni. Otóż w trakcie swojej aktywności na blogu jako:
– Aaron Sprężyner
– Tera będę mówił ja, czyli Aaron Sprężyner
– Hortensja Ramiączko
– Aateista
– Żorżeta Tyraspolska
– miłośnik czarnych jagód
– samba kukułeczka
nigdy jednoznacznie nie zdefiniowałem swojej tożsamości jako katolickiej. Owszem, wiele postaci, wątków, nurtów, duchowość, perspektywa działań kościoła katolickiego wzbudza mój podziw i szacunek, ale cerkiew prawosławna i rosyjska filozofia religii chyba bardziej wychodzi naprzeciw mojej obecnej religijnej tożsamości.
Na dzisiaj, credo moich blogowych poczynań najbardziej odzwierciedla jeden z moich nicków, czyli Aateista , czego konsekwencją jest momentami nazbyt ekspresyjny aateizm. A-ateizm. Prosty, mało wyszukany, bardzo upolityczniony, antyklerykalny ateizm- to mój główny adwersarz i cel polemicznych postów.
Na koniec, tak jak Redaktor przywołał znajomych katolików aby mnie pogrążyć, ja również pozwolę sobie powołać się na swoich „znajomych”.
Profesor Magdalena Środa.
W najnowszym znakomitym „Niezbędniku inteligenta” redagowanym przez Edwina Bendyka w podrozdziale tematycznym zatytułowanym „W poszukiwaniu prawdy” Magdalena Środa zamieściła artykuł zatytułowany „Prawda według filozofów”. Z tego artykułu – eseju specjalnie dla Redaktora wyłuskałem tej oto treści fragment:
„Opinie z rzadka mogą pretendować do miana prawdy, wszelako wolność ich wyrażania jest fundamentalnym elementem demokratycznie urządzonego społeczeństwa, ale też warunkiem uzyskania prawdy. Nigdy bowiem nie powinniśmy zakładać własnej nieomylności, bo wszak jesteśmy omylni, ani też fałszywości jakiejkolwiek opinii, bo zawsze zawierać ona może cząstkę prawdy.
Opinia bywa półprawdą, co dobrze ilustruje stara wschodnia przypowieść o trzech ślepcach którzy wyruszyli z wioski , by dowiedzieć się czym jest słoń. Gdy go znaleźli, jeden dotknął jego ucha i powiedział: „Jest szeroki, szorstki, i podobny do dywanu”. Drugi dotknął nogi i powiedział: „Jest sztywny i solidny jak kolumna”. Trzeci dotknął trąby i oznajmił: „Słoń przypomina długą rurę zakończona otworem”. Gdy złożyli swoje opowieści w jedna całość, uzyskali wiedzę odpowiadającą faktom.
Są też opinię, których wolność niekoniecznie musi być uzasadniana nadzieja do dotarcia prawdy. Nasze sympatie, oceny, zachęty do działania mają znaczenie wtedy, gdy nikt nie ogranicza ani ich treści, ani ich krytyki. Prawo do wolności wyrażania opinii jest fundamentalnym prawem człowieka w demokratycznych państwach, nawet wtedy, gdy opinie nie mają żadnej możliwości poddania się prawdziwościowej weryfikacji, jak to się dzieje w sztuce, w religii, w polityce, w życiu publicznym w ogóle.”
I na koniec, jeżeli Redaktor uważa, że optymalnym rozwiązaniem funkcjonowania „Listów ateistów” jest obecność w pracach blogu jakiegoś dezertera, który ma świadczyć o kultywowaniu jakże humanistycznej w swoim przesłaniu idei wolności słowa i tolerancji ( przecież Świadkowie Jehowy to głowni adwersarze laików i ateistów we współczesnej Polsce) to muszę przyznać,że trochę mi to przypomina sytuację kiedy w sporze o historię i współczesność rozgrywającym się między między kibicami Legii Warszawa i Wisły Kraków za jedynych reprezentantów racji Wisły Kraków uznaje się kibiców…Cracovii.
Można oczywiście i tak, ale po co i czemu ma to służyć…Redaktorze.
@miłośnik
Czy jesteśmy na forum blogu p. Bendyka?
A może p. Kowalczyka?
Do kogo kieruje Pan swoje komentarze? Dlaczego akurat w tym, a nie innym miejscu upublicznia Pan prywatną pocztę. Proszę popatrzeć na tytuł obecnego blogu p. Siedleckiej, przeczytać go, a potem ochłonąć.
Brakuje Panu miejsca w Internecie?
@miłośnik czarnych jagód
Jak śmiesz w ogóle upubliczniać bez zgody drugiej strony treść prywatnych e-maili?!
Patriota123456789
22 kwietnia o godz. 18:17
„Dokument JEST orzeczeniem TK, jeśli spełnia kryteria zawarte w art. 108. ust. 1. Ustawy o organizacji i trybie postępowania przed TK”.
No tak, ale niewykluczone, że redaktor Sedlecka ignoruje prawo przyjęte w bieżacej kadencji Sejmu. Jej dywagacje o „dublerach” w składzie TK chyba to potwierdzają.
miłośnik czarnych jagód
23 kwietnia o godz. 12:09
„A ogólniejsza natura to rola i znaczenie Trybunału Konstytucyjnego w demokracjach konstytucyjnych, zwanych zamiennie również demokracjami liberalnymi”.
To mit, że demokracja konstytucyjna to inna nazwa demokracji liberalnej, czyli państwa w którym władzę dość długo sprawują liberałowie, na ogół lewicowi. Konstytucja z 1997 roku (w art. 2) mówi: „Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej”. Jak widać nie ma tu słowa o demokracji przymiotnikowej, liberalnej.
Konsewkencje tego są oczywiste, władzę może sprawować w Polsce każda siła polityczna wybrana demokratycznie. Co prawda dla niekórych rządy nieliberałów to skandal na granicy legalności, ale oni chyba nie przeczytali konstytucji i nie wiedzą na czym polega demokracja ― w końcu na możliwości wyboru.
anumlik
@miłośnik czarnych jagód
Jak śmiesz w ogóle upubliczniać bez zgody drugiej strony treść prywatnych e-maili?
Mea culpaż anumlikuż!
Na swoją wątłą obronę mogę jedynie dodać nieweryfikowalny, ale prawdziwy fakt, że miałem pewne opory i chwile wahania.
Publikować …nie publikować…publikować…nie publikować…publikować…nie publikować…jednak publikować.
Wahadło prawdę ci powie – tak brzmiała stara ludowa mądrość spisana w księgach rejentalnych mojej wschodniej obłasti.
A jak wahadło przemówiło, to i ja głos zabrałem, chociaż jak widać zdarzają się osoby którym marzy się rewizja na wokandzie wyższej sądowej instancji.
Obecnie zupełnie bez jakiegokolwiek uzasadnienia przytoczę zdarzenie sprzed wielu lat.
Dawno, dawno temu…w kraju niezbyt dalekim, gdzie gór szczyty i piasek morskich wybrzeży nawiedza co roku rozmodlony lud spotkał się dwóch facetów. Kiedy spotyka się dwóch facetów w rozmodlonej krainie kilka rzeczy jest obowiązkowych. Gorzała, dobra zagrycha i…magnetofon.
Każda rozmowa wymaga przecież dobrze schłodzonej wódki, zagrychy i magnetofonu.
Do czego służy wódka i związane z nią akcydensy raczej nie stanowi większej zagadki, ale do czego służy magnetofon?
Mam kontynuować anumliku opowieść ?
No dobrze…
No więc gadali, gadali, ale i nagrywali,nagrywali. Właściwie to gadał jeden i jeden też nagrywał.
Nagrało się dobrze. Cała Polska słyszała…
Mam kontynuować anumliku?
Dodam tylko, że nagrywającym bez wiedzy nagrywanego był niegdysiejszy szef Twojego dzisiejszego szefa, czyli Jacka Kowalczyka, o którego prawa do prywatności tak anumliku zabiegasz. A opublikował tytuł prasowy którego pracownikiem był również swego czasu Redaktor Kowalczyk.
anumlik
@miłośnik czarnych jagód
Jak śmiesz w ogóle upubliczniać bez zgody drugiej strony treść prywatnych e-maili?
Ano śmiem.