Muszyński naciskany?
Mariusz Muszyński sugeruje, że był naciskany w sprawach wymienionych w „mailu Dworczyka” jako te, na odroczeniu rozpatrywania których rządowi zależy. Co na to prokuratura?
Na swojej stronie wiceprezes Trybunału Przyłębskiej napisał o tym w środę, gdy ów mail się ukazał. Przy okazji zdecydowanie odcina się od swojej wieloletniej znajomej Julii Przyłębskiej. Ale że ich stosunki gwałtownie się ochłodziły, a prezes Muszyński stracił wpływy, było wiadomo od dawna.
W oświadczeniu Mariusz Muszyński pisze: „W związku z licznymi publikacjami dotyczącymi rzekomych maili min. Dworczyka o jego spotkaniach z Prezes TK, w których w informacjach podobno uzyskanych od Prezes TK pojawia się moje nazwisko, uprzejmie proszę, by nie łączyć mnie z ustaleniami, jakie mogły zapaść na tych spotkaniach (jeśli takowe miały miejsce). Obie wymienione w mailu sprawy, połączone z moim nazwiskiem, znam. W obu byłem przewodniczącym składu orzekającego. Więcej na temat procedowania w tych sprawach i ew. prób wpływów mogę powiedzieć po zwolnieniu z tajemnicy służbowej przez stosowne organy.
Zaznaczam również, że nie podzielam spojrzenia Pani Prezes na rolę TK, sposób procedowania przed TK, jak i na rolę sędziego w życiu polityczno-społecznym Polski. A przede wszystkim uważam, że moja znajomość i rozumienie Konstytucji różni się jednak horrendalnie od znajomości i rozumienia tego aktu przez Panią Prezes”.
W debacie publicznej to oświadczenie – mimo że zawiera informację o możliwym przestępstwie wpływania na orzecznictwo TK – jakoś się nie przebiło. Ale źródło, które zamieszcza „maile Dworczyka” na koncie „poufna rozmowa”, chyba ten wpis zauważyło, bo opublikowało kolejny „mail Dworczyka” do premiera – o treści kompromitującej dla Muszyńskiego: „Dzwonił sędzia Muszyński, aby upewnić się, że jego mail dotarł do Ciebie – uprzedzał (i prosił o przekazanie Ci, abyś nie był zaskoczony), że wysyła Ci listy z adresu Lucius Domitius”.
Mariusz Muszyński opublikował kolejne oświadczenie: „uprzejmie informuję, że z min. Dworczykiem rozmawiałem telefonicznie tylko raz w sprawie Rady Legislacyjnej na prośbę jednego ze znanych mi profesorów prawa, który prosił mnie o rekomendację. Było to jakoś 4 lata temu (2018).(…) Premiera widziałem dwa, może trzy razy w życiu przy okazji mojego pobytu oficjalnych spotkaniach organizowanych przez inne podmioty. Tak więc żadnego dialogu mailowego ani telefonicznego z nim nie utrzymywałem (nawet nie znam adresu mailowego ani numeru telefonu Premiera). Tym bardziej że nie ma do tego podstaw – jako obywatel poglądów Premiera na kierunek polityki państwowej nie podzielam”.
Jak w pierwszym wpisie odciął się od Julii Przyłębskiej, tak teraz od premiera, co ma zapewne świadczyć o jego niezawisłości i bezstronności. Ale pozostaje fakt, że zwracał się do polityka, który bywa stroną w sprawach sądzonych przez TK, o protekcję dla znajomego. Czyli o przysługę. Nie jest to z pewnością wyśrubowany poziom bezstronności. Szczególnie że prosząc o przysługę, zaciąga dług wdzięczności wobec premiera.
Ale jaki Trybunał, takie standardy.
Znacznie bardziej bulwersująca jest sugestia, że wywierano pozaprawny wpływ w sądzonych przez niego dwóch wymienionych w „mailu Dworczyka” sprawach (notabene słowo o próbach wpływu dopisał, w pierwszej wersji oświadczenia go nie było). Ponieważ napisał, że aby o tym opowiedzieć, musiałby zostać zwolniony z tajemnicy służbowej, należy przypuszczać, że te próby wpływu miały miejsce albo podczas narad nad wyrokami, albo w rozmowach służbowych.
Kiedy w marcu 2015 r. Trybunał, wtedy pod przewodnictwem prof. Andrzeja Rzeplińskiego, uznał za niekonstytucyjne wiele zapisów nowej, pisowskiej ustawy o TK, posłowie PiS złożyli do Prokuratora Generalnego zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa m.in. przez sędziów TK w związku z doniesieniami, że projekt orzeczenia ws. noweli ustawy o TK miał być konsultowany z politykami PO. Według PiS mogło dojść do „korupcji sądowo-politycznej”. Dowodem był wyciek projektu wyroku przed jego ogłoszeniem – opublikował go portal wPolityce. Prokuratura wszczęła śledztwo. Teraz też można mówić o „korupcji sądowo-politycznej” (cokolwiek to sformułowanie ma znaczyć). A dowodem nie są „maile Dworczyka”, których autentyczność jest częściowo kwestionowana przez polityków PiS i samą prokuraturę (konsekwentnie odmawia wszczęcia postępowania w sprawie ich wycieku). Dowodem jest publiczne, pisemne oświadczenie urzędującego wiceprezesa Trybunału Konstytucyjnego. I to on może być pokrzywdzonym w tej sprawie.
Co na to prokuratura? Zbada, kto, jak i po co wywierał wpływ na osądzenie do dziś nieosądzonych spraw w Trybunale Konstytucyjnym, które dużo kosztowałyby budżet państwa? Czy uda, że nic się nie dzieje?
Art. 2 prawa o prokuraturze, autorstwa Zbigniewa Ziobry, mówi, że prokuratura „stoi na straży praworządności”. Kwestia trójpodziału władzy jest esencją praworządności, a wpływanie przez władzę wykonawczą na czynności władzy sądowniczej łamie zasadę trójpodziału, czyli praworządność.
Swoją drogą Zbigniew Ziobro, który – co powszechnie wiadomo – nie lubi się z Mateuszem Morawieckim, dostał do ręki świetne narzędzie, żeby mu co najmniej dokuczyć.
Komentarze
Pani Redaktor,
Tekst Pani swoją wymową nawiązuje, bez dosłownych, porównań do wczesnych lat pięćdziesiątych ubw.
Wtedy wszyscy bali się wszystkich.
Czołowy przywódca opozycji (który się nie bał zaliczył wieloletnie odsiadki.
Jacek Kuroń, nazywał związki
(na niższym szczeblu dzierżenia władzy) sitwą.
Dzisiaj (może ze względu na przyjazne otoczenie, które zsyła nam jeszcze szczodrze mannę ) można o narastających obawach w ograniczaniu swobód demokratycznych mówić więcej.
Jednak, używając niezbyt wyrafinowanego języka rządzących sitw, jak rządzący wydoją od sąsiadów, co mają do wydojenia, to zarechotają radośnie, ze swoim wodzem i ustanowią (już nie oglądając się na sąsiadów) nowy patriotyczny porządek.
W szeregu, tak chwalonych, samorządach nawet nie kryją się z takimi poglądami, a nawet w praktyce coraz śmielej je stosują.
Polska ma niewielkie szanse na demokrację do czasu tak totalnej dominacji hierarchii katolickiej.