Dożynki sędziów czas zacząć

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

W czwartek nowa KRS wybrała 12 osób do Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Połowa to prokuratorzy. I to nie byle jacy. To wieloletni bliscy współpracownicy Zbigniewa Ziobry. Poza tym mec. Adam Tomczyński, od początku dobrej zmiany aktywnie wspierający poczynania PiS w sądownictwie występami telewizyjnymi we wszystkich możliwych pisowskich mediach. A także prof. Jan Majchrowski, członek tzw. komisji antyweneckiej, czyli zespołu powołanego przez marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego dla dania odporu niesłusznej opinii Komisji Weneckiej o sprzeczności z europejskimi standardami i umowami międzynarodowymi poczynań PiS w Trybunale Konstytucyjnym. A także radczyni Małgorzata Ułaszonek-Kubacka, która była swego czasu pełnomocniczką Zbigniewa Ziobry w sprawie, którą wytoczyła mu zdegradowana przez niego pani prokurator.

W Izbie Dyscyplinarnej pozostały cztery wakaty. Oficjalnie dlatego, że żaden z bodaj stu chętnych do tej Izby się nie nadawał. Ale warto pamiętać, że ustawa daje Zbigniewowi Ziobrze możliwość uzupełniania składu Izby Dyscyplinarnej sędziami delegowanymi – choćby z sądów rejonowych. I wcale się nie zdziwię, jeśli w najbliższym czasie tak właśnie się stanie. I będą to osoby w 100 proc. uzależnione od Zbigniewa Ziobry, który na pstryknięcie palców może je odwołać, gdyby zrobiły cokolwiek, co mu się nie spodoba. A wtedy stracą nie tylko prestiżową pozycję, ale też zawrotne zarobki: o 40 proc. wyższe od uposażenia zwykłego sędziego Sądu Najwyższego.

Jeden manewr PiS-owi nie wyszedł. Prezesem tej Izby i komisarzem tymczasowym w całym Sądzie Najwyższym miał być Mariusz Muszyński. Miał powtórzyć to, co tak sprawnie udało się w Trybunale Konstytucyjnym: spacyfikować „starych” sędziów i pracowników. Ale się zbuntował. Było widać, że coś jest nie tak, kiedy zamiast niego do KRS jego zgłoszenie przyniósł urzędnik Ministerstwa Sprawiedliwości. Potem Muszyński nie zgłosił się na przesłuchanie. Pewnie i tak by go wybrano, więc w końcu otwarcie powiedział, że nie. Retorsji pewnie się nie boi, bo za dużo wie o grzechach PiS w Trybunale (choćby o uzgadnianiu wyroków z Mariuszem Kamińskim czy Arkadiuszem Mularczykiem), żeby się go odważyli tknąć. A Muszyński wali na odlew i nie będzie się przejmował, że przy okazji zdyskredytuje sam siebie. Pokazał już, że dyskredytacji się nie boi, oświadczając, że manipulują z Julią Przyłębską składami w Trybunale. A po drugie: zdyskredytować można tylko kogoś, kto ma jakiś kredyt zaufania.

No więc nie wyszło z efektem „wow”, czyli obsadzeniem Muszyńskiego. Ale reszta pójdzie jak trzeba. A trzeba sędziów postraszyć jakimiś spektakularnymi wydaleniami z zawodu. Niewykluczone, że na pierwszy ogień pójdzie siódemka sędziów Izby Pracy SN, którzy skierowali do Trybunału Sprawiedliwości pytanie prejudycjalne i zawiesili przepisy o „wycince” sędziów SN. Prokuratura Krajowa zrobiła już ostrzał artyleryjski, publikując „oświadczenie” w imieniu prokuratora Ziobry podpisane przez jego zastępcę Roberta Hernanda, w którym napisano, że czyn sędziów SN wypełnia znamiona przestępstwa nadużycia władzy.

Teraz z tą samą argumentacją prokurator Ziobro skierował wniosek do Trybunału Konstytucyjnego. Chce, żeby Trybunał uznał, że „treści normatywne wydobyte przez Sąd Najwyższy” z przepisu kodeksu cywilnego dotyczącego zabezpieczenia tymczasowego (w tym wypadku chodzi o zawieszenie zakwestionowanych przepisów do czasu odpowiedzi Trybunału Sprawiedliwości na pytanie prawne) i z art. 267 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej (mówi o prawie do zadania pytania prejudycjalnego) są sprzeczne z konstytucją. Wniosek Ziobry, jeśli brzmi tak, jak przytoczyła to w komunikacie Prokuratura Krajowa (samego wniosku nie znamy), jest źle sformułowany, bo wygląda, jakby prokurator żądał, by Trybunał ocenił uchwałę SN, a do tego Trybunał nie ma prawa (choć, niestety, jest precedens). A po drugie, Trybunał Konstytucyjny nie ma prawa interpretowania traktatu o UE ani w ogóle prawa unijnego. Mógłby co najwyżej zadać w tej sprawie pytanie Trybunałowi Sprawiedliwości. Wreszcie: uchwała siedmiu sędziów o zawieszeniu przepisów powoływała się przede wszystkim na orzecznictwo TSUE (które jest prawem Unii), z którego wynika obowiązek pytającego sądu ostatniej instancji zawieszenia przepisów, jeśli niezawieszenie spowoduje nieodwracalne skutki.

Ale nie chodzi o jakość wniosku, tylko o pretekst. Bo Trybunał Przyłębskiej i Muszyńskiego orzeknie zapewne tak, jak chce prokurator Ziobro. I to będzie dodatkowym argumentem dla Izby Dyscyplinarnej SN do dyscyplinarnego wydalenia z zawodu siódemki sędziów.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Niepoczytalni?

Stan umysłu Mieszka R., sprawcy okrutnego zabójstwa na UW, może być zupełnie inny, niż wskazują wycinkowe relacje internetowych serwisów. Przy okazji pojawiło się pytanie, gdzie przebiega granica poczytalności sprawcy, od czego zależy kara za zbrodniczy czyn.

Joanna Cieśla

Ich los ma być memento dla wszystkich sędziów w Polsce, którzy maja wolę orzekać w zgodzie z własnym sumieniem.

I temu służy Izba Dyscyplinarna. PiS może wymienić Trybunał Konstytucyjny, KRS, Sąd Najwyższy. Ale nie wymieni 10 tys. sędziów w całej Polsce. Przynajmniej nie w ciągu najbliższego półtora roku. Dlatego wiesza nad nimi miecz Damoklesa.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj