Bombowa profesor Łętowska

Niemal równo w rocznicę uchwalenia przez polski parlament ustawy antyterrorystycznej mail o podłożeniu bomby w warszawskiej siedzibie Pen Clubu przerwał uroczystość wręczenia prof. Ewie Łętowskiej nagrody im. Ksawerego i Mieczysława Pruszyńskich. Nagrody za bycie „rzecznikiem i nauczycielem praw obywatelskich, (…) której myśl, słowo i odwaga cywilna stają na drodze ucieczki od wolności. Tej, która ironię czystego rozumu stawia na straży prawa do nadziei”.

Na sali zebrała się elita obywateli gorszego sortu: sędziowie, adwokaci, nauczyciele akademiccy i naukowcy, literaci, dziennikarze. Laudację zdążyli wygłosić Adam Zagajewski i prof. Leszek Kubicki. Sama laureatka już nie zdążyła – policja nakazała natychmiast opuścić pomieszczenie, co elita obywateli gorszego sortu, acz powoli i niechętnie, jednak wykonała.

Na zewnątrz prof. Łętowska została przez wyproszonych gości poproszona o wygłoszenie odczytu. Zapowiadał się pięknie: „Konstytucja i poezja”. Ale chętnych do słuchania było sporo, a nie było nagłośnienia. Pani Profesor streściła więc główne myśli swojego wystąpienia, choć nie było to łatwe, bo poezji raczej streścić się nie da. Poniżej zamieszczam pisemne streszczenie dokonane przez samą Panią Profesor. Całość będzie wygłoszona w Pen Clubie 22 czerwca o 18 – oczywiście jeśli bombiarz pozwoli.

Bombiarz był to raczej nasz, polski, bo mimo wszystko trudno podejrzewać, że jakiś „uchodźca muzułmański” zagiął parol akurat na Panią Profesor i elitę obywateli gorszego sortu. Zresztą sortów obywatelskich w Polsce Al Kaida czy Państwo Islamskie chyba nie rozróżniają.

Policjanci nie wzięli zamachu do końca serio. Owszem, przerwali uroczystość i wyprosili (zdecydowanie) gości, a potem ogrodzili spory teren przed Pen Clubem. A że jest on na placu Zamkowym – wywołali pewną sensację wśród licznych zagranicznych turystów. Otoczenie terenu taśmą zabezpieczyło więc przed utworzeniem się nielegalnego zgromadzenia wokół Pani Profesor (natychmiast zostaliśmy wyrzuceni poza nawias, czyli taśmę), ale raczej przyciągnęło gapiów, a więc potencjalne ofiary wybuchu.

Policjanci zupełnie nie przejmowali się, że w kamienicy przylegającej do Pen Clubu siedzą ludzie (wyglądali zaciekawieni przez okna). Na uwagi, że przecież jakby co, to zagrożony jest właśnie ten sąsiadujący budynek i może by ludzi ewakuować – nie odpowiadali. Z honorami przyjechały policyjny radiowóz i wóz strażacki. Postali – i po krzyku.

To, że całe zdarzenie miało miejsce niemal równo rok po uchwaleniu ustawy antyterrorystycznej (uchwalono ją 10 czerwca 2016 r.), jest jakoś symbolicznie. Przypomnę, że ustawa daje mnóstwo dodatkowych uprawnień policji, służbom specjalnym, w szczególności ABW, po to, by zapobiegały zamachom terrorystycznym. Między innymi daje ABW możliwość praktycznie nieograniczonego wglądu w sieci teleinformatyczne, a więc też w dane przesyłane internetem – również na poziomie indywidualnych komputerów czy smartfonów.

Funkcjonariusze zapobiegli nieszczęściu, ale wyłącznie dlatego, że bomber ich zawiadomił. I to, dla pewności, drogą mailową. A więc ustawa niekoniecznie się przydała. Ciekawe, czy zostanie użyta do identyfikacji bombera? Wiadomo, że maila wysłano z sieci uniwersyteckiej, a wejście do niej nie jest dla ABW żadnym problemem.

No więc będę z zainteresowaniem śledzić, jak pożyteczna okaże się ustawa antyterrorystyczna. Jest to bodaj pierwsza okazja do jej przetestowania.

Jedno już jest pocieszające: że z powodu domniemanego zamachu terrorystycznego na Pen Club i elitę społeczeństwa gorszego sortu władza nie skorzystała z danej jej przez ustawę możliwości wprowadzenia stanu wyjątkowego z zawieszeniem prawa do zgromadzeń.

Autorskie streszczenie wystąpienia prof. Ewy łetowskiej z okazji przyznania jej nagrody im. Ksawerego i Mieczysława Pruszyńskich

„Konstytucja i poezja”

„Niczego o nas nie ma w konstytucji” – gniewna fraza Marcina Świetlickiego („Pod wulkanem”) oskarża konstytucję o odrzucenie. Ale konstytucja więcej znaczy i może, niż dosłownie mówi. Trzeba jednak umieć wydobywać jej znaczenie i trzeba nauczyć tych, którzy chcą z niej korzystać – aby potrafili jej używać.

Polska konstytucja z 1997 r. zawiera wiele zasad, instrumentów, konstrukcji, mechanizmów przydatnych dla ochrony interesów jednostki. Zaniedbano jednak rozumnej promocji jej wartości i możliwości. Tych, którzy powinni zostać pozyskani, spotkał zawód. Marsz społeczny ku lepszemu uległ rozciągnięciu. Maruderów pozostawiono samym sobie, daleko za tymi, dla których transformacja okazała się fortunna. Zaniedbano kulturę „gospodarki zasobami ludzkimi”, co mogłoby złagodzić dyskomforty upośledzenia ekonomicznego. Gdybyż jeszcze to, co konstytucja tak łatwo gwarantuje na papierze, w rzeczywistości było bez nadmiernych trudności dostępne i osiągalne niezawodnie i bez „wyszarpywania swego” – zapewne wiara w dobroczynne dla ogółu wartości demokracji deliberatywnej i państwa prawa byłaby bardziej rozpowszechniona, a same wartości powszechniej akceptowane. „Niczego o nas nie ma w konstytucji”, ponieważ ci, których powinnością było nauczać, tłumaczyć, promować – „przechodzili, mijali, milczeli: obcy, obojętni, smutni” (J. Tuwim… et arceo).

2. Delikatny mechanizm prawa „niewidzialnego, przezroczystego, o anemicznej cerze chorowitego chłopca, który rozwiązuje szarady” (A. Zagajewski, „Prawo”) – ulega zatem destrukcji. Zacina się. A przecież „to ono, wytrwałe jak sprężyny zegarów na zamkowych wieżach, dźwiga i wzmacnia ramiona wolnych ludzi” – gdy go zabraknie, ludzie nie udźwigną swej wolności i nie będą jej nieśli ze sobą.

3. Mamy kryzys konstytucyjny, spowodowany zmianą azymutów. Zmiana kierunku marszu stopniowo, nieznacznie odbiega od pierwotnej trasy. Z czasem dystans rośnie. Zmiany nie dotykają tekstu samej konstytucji. Natomiast obejmują szerokie połacie ustawodawstwa zwykłego, czemu towarzyszy błyskawicznie idąca za tym zasadnicza zmiana standardów funkcjonowania państwa, związana z planową wymianą elit, ograniczeniem transparencji działań państwa dla ewentualnych krytyków i wyłączeniem prawnych zabezpieczeń przed arbitralnością. Dokonuje się więc zasadniczy zwrot. Od otwartego – ku społeczeństwu zamkniętemu, nieinkluzywnemu. Zarówno dosłownie, jak i kulturowo: niechęć do przybyszów i obcych, uznawanie uniwersalnych wartości humanistycznych za zagrożenie dla silne eksponowanej własnej, rodzimej tradycji historycznej. Preambuła konstytucyjna nakazuje większości parlamentarnej oszczędnie korzystać z matematycznej przewagi i nie marginalizować całkowicie mniejszości – ale bieżąca praktyka jest zgoła odmienna.

Z nieufnością traktuje się organy i mechanizmy konstytucyjnie niezależne. „Suwerena” w obecnym dyskursie politycznym utożsamiany jest z aktualną większością parlamentarną, a nie z narodem, jak to nakazywałby art. 4. konstytucji. Nic nie słychać przy tym, aby suweren tak rozumiany miał obowiązek chronienia mniejszości przed arbitralnością większości.

4. Poezja zawsze odgrywała rolę prometejską lepiej niż analitycy społeczeństwa i idei.

Urodziłem się
w czasie drugiej wojny
i większość istnienia
przeżyłem
w moim kraju i nie moim państwie.

Ten rozdźwięk
niczym smuga dziegciu
znaczył sobą
mniej lub więcej
wszystko,
i zapomnieliśmy,
że może być inaczej.

Aż zdarzył się cud
wszystko znormalniało.
Radośnie zaskoczeni
szybko się uczyliśmy
i uwierzyliśmy,
że to naprawdę.

(Adam Bieszk, „Zapowiedź”, fragment)