Wsteczne związki

Od ponad tygodnia trwa kolejny akt batalii o związki partnerskie. Tylko po co? Ten ogryzek, który pojawił się na stronach Rządowego Centrum Legislacji, jest – z jednym wyjątkiem – najbardziej wstecznym projektem ze wszystkich, jakie powstały w ciągu 20 lat.

Długą drogę trzeba było przebyć, żeby się cofnąć. I to w świecie, w którym tak małżeństwa jednopłciowe, jak tęczowe rodziny, nie są już fenomenem, ale elementem rzeczywistości, o istnieniu którego wie się od dziecka.

Pierwszy projekt legalizacji związków osób tej samej płci powstał z inicjatywy SLD w Senacie w 2004 r., a jego autorką, we współpracy ze środowiskiem LGBT, była senatorka Maria Szyszkowska. Przewidywał m.in. rejestrację związku nie – jak dzisiejszy – u notariusza, ale w urzędzie stanu cywilnego i – w przeciwieństwie do dzisiejszego – wspólnotę majątkową.

Potem były kolejne projekty. W 2011 r. dwa przygotowane przez społeczność LGBT+: jeden związku opartego na umowie cywilnoprawnej na wzór francuskiego PACS i drugi, gdzie związkowi partnerskiemu przyznawano wiele cech małżeństwa. Do Sejmu wniosły je SLD i Ruch Palikota. W konkurencji do nich powstał tzw. projekt Dunina (Artura, posła PO). Walka o ich wejście pod obrady Sejmu trwała półtora roku. Przepadły w pierwszym czytaniu – część posłów PO głosowała przeciw własnemu projektowi.

Potem było już tylko gorzej. W 2013 r. powstał kolejny projekt Dunina – tym razem oparł go na pomyśle, by związek partnerski rejestrować jak spółkę handlową. Partnerstwo dla Związków, koalicja organizacji i osób walczących o jednopłciowe związki, napisała w opinii: „sprowadzenie związku dwóch osób do formy spółki cywilnej, partnerstwa gospodarczego jest rozwiązaniem pozbawionym czynnika emocjonalnego, godzącym w godność tych osób”.

Społeczność LGBT chce równości małżeńskiej. I świat idzie w kierunku takiej równości. Zamiast tego mamy dyskusję, w której zwolennicy projektu, z odpowiedzialną za niego posłanką Katarzyną Kotulą, przekonują, że w najmniejszym stopniu nie zrównuje ona związków partnerskich z małżeństwem. Nawet uzasadnienie do ustawy koncentruje się na tym, jakich praw małżeńskich partnerzy/ki będą pozbawieni. Oczywiście, że jest to taktyka negocjacyjna obliczona na przekonanie PSL, ale – po pierwsze – taktyka nieskuteczna, bo PSL ani myśli dać się przekonać, a po drugie – ośmieszająca nowo tworzoną instytucję. Staje się ona żałosnym ogryzkiem i służy nie osobom, które chcą zalegalizować swój związek, ale politykom – żeby mogli sobie odhaczyć ten punkt na liście wykonanych obietnic wyborczych.

W dodatku zawiera pułapkę: zachęca pary, które zawarły już jednopłciowe małżeństwo za granicą, do zarejestrowania go w Polsce jako związek partnerski. Pułapka polega na tym, że – w szczególności jeśli małżeństwo zawarli w kraju unijnym – stracą przed polskimi instytucjami prawa małżonków. A przynajmniej możliwość domagania się ich uznania z powołaniem się na wyroki TSUE i ETPC. Prędzej czy później bowiem Polska (jeden z czterech ostatnich krajów UE, które nie zalegalizowały związków) będzie musiała uznać status prawny małżeństw jednopłciowych zawartych za granicą, bo tego wymaga wewnątrzunijny obrót prawny wynikający choćby z zasady swobody przemieszczania się.

Dziś w Polsce udaje się już transkrypcja na polski aktów urodzenia dzieci dwu matek lub dwu ojców i transkrypcja aktów małżeństwa osób tej samej płci zawartego za granicą. W czerwcu prokuratura zmieniła praktykę – wymuszoną za czasów Zbigniewa Ziobry – sprzeciwiania się takim transkrypcjom. Prokurator generalny Adam Bodnar przekazał prokuratorom zajmującym się sprawami cywilnymi swoje stanowisko, w którym powołuje się na orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości UE i Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, że regulując sprawy dotyczące małżeństw jednopłciowych, państwa członkowskie nie mogą naruszać prawa Unii Europejskiej do swobodnego przemieszczania się i przebywania na terytorium państw członkowskich. To zaś oznacza, że powinny uznawać status cywilny osoby ustalony w innym państwie członkowskim.

Tak więc nawet gdyby polskie związki partnerskie w proponowanym dziś kształcie weszły w życie, warto się będzie zastanowić, czy zamieniać status małżeński nabyty w innym kraju UE na polski, oskubany z praw związek.