Spoofing i gejbomber
Telefoniczne ataki ze śmiercią i bombami w tytule przypominają słynną aferę bombową z jesieni 2005 r. w Warszawie, która wybuchła na kilka dni przed wyborami prezydenta Warszawy. I – jak twierdzą niektórzy – przyczyniła się do zwycięstwa Lecha Kaczyńskiego.
Sprawcą (sprawcami) miał być „gejbomber”, organizacja „Silny Pedał” i „PowerGay” – tak się przedstawiali autorzy. „Bombom” towarzyszył wysłany z kafejki interetowej do mediów elaborat potępiający prezydenta Kaczyńskiego m.in. za zakazanie Parady Równości. „Kaczyński = Wojna. Podłożyliśmy 15 bomb w Warszawie” – pisali. „Bomby” to 13 pudełek owiniętych w szary papier z napisem „bomba” i wystającymi kablami. Znaleziono je na przystankach, w tramwajach i metrze. Ich wykrycie każdorazowo paraliżowało pół miasta. Policja i antyterroryści bardzo poważnie podeszli do sprawy. Zatrzymali 33-letniego Romana W., dyrektora artystycznego klubu gejowskiego. Odnaleziono też „GayPower” – napój energetyczny.
Prezydent Kaczyński (który mówił publicznie, że nie wierzy, by autorami tych alarmów były organizacje gejowskie) został wybrany na drugą kadencję, a sprawę po bodaj roku umorzono. Ale stała się pretekstem do nowej „akcji Hiacynt” – tak przynajmniej alarmowało środowisko LGBT. Policja pod różnymi pretekstami przesłuchiwała gejów, starając się wydobyć nazwiska ich gejowskich znajomych.
Teraz mamy kolejną aferę „bombową”. Wiemy o przynajmniej dziesięciu osobach aktywnych politycznie i publicznie, niebędących chwalcami obecnej władzy, które w ostatnim czasie padły ofiarą telefonicznych hakerów. Z ich numerów wysyłano fałszywe alarmy bombowe albo informowano z telefonów ich bliskich o śmierci właściciela/ki telefonu. Były też zwykłe telefony z pogróżkami.
Ofiary to: Katarzyna Kuczyńska-Budka, żona posła PO Borysa Budki, i sam Borys Budka, kilkakrotnie córka adwokata Romana Giertycha, posłanka Razem Paulina Matysiak, prof. Marcin Matczak i jego syn, córka byłego szefa CBA Pawła Wojtunika, adwokatka i żona senatora KO Krzysztofa Brejzy Dorota Brejza, poseł Paweł Szramka (Polskie Sprawy) i syn dziennikarza „Gazety Wyborczej” Mateusz Czuchnowski.
Fachowcy uspokajają, że sprawcy stosują spoofing, czyli jeden ze sposobów hakowania urządzeń elektronicznych, a więc zaatakowane osoby to nie ofiary Pegasusa.
Zapewne. I zapewne „żartów” tych nie robią funkcjonariusze służb specjalnych. Więc kto? Odpowiedzi można szukać, zadając sobie klasyczne pytanie: qui bono? Ze świadomością, że tak jak można wynająć internetowych trolli, tak można wynająć także spooferów.
Akcja spoofingowa „przykrywa” niewygodny dla władzy temat Pegasusa na dwa sposoby. Po pierwsze: odciąga od niego uwagę. A po drugie sugeruje, że za Pegasusgate wcale nie musi stać władza, bo skoro zwykli dowcipnisie potrafią przejmować telefony… Oczywiście spoofing nie daje hakerowi możliwości, które ma Pegasus, ale publiczność już w szczegóły nie wnika. A dodatkowym bonusem takiej akcji jest wytrącenie z równowagi ofiar. Choćby tylko chwilowe, co zdarzyło się spektakularnie w przypadku Pawła Wojtunika.
Można powiedzieć, że nowa afera bombowa służy władzy, a więc nakręca ją ktoś, kto życzy jej raczej dobrze niż źle.
Paweł Wojtunik, były policjant i szef CBA, twierdzi, że policja ma narzędzia, by szybko ustalić sprawców. Zobaczymy, co ustali.
Komentarze
Pegasusa kupił polski rząd w czasach kiedy premierem był pan Tusk. Jeżeli się mylę proszę sprostować i potępić publicznie. Wiedza o tym zakupie była przekazana czytelnikom w tygodniku Polityka.
woytek oczywiście mija się z prawdą – Pegasusa w 2014 roku jeszcze w takiej formie nie było. Smartfony dopiero wchodziły na rynek.
A w artykule jest pomyłka – wybory prezydenta Warszawy Lech Kaczyński wygrał w 2002 roku, w 2005 wygrał wybory na prezydenta Polski – i to wtedy pojawił się gejbomber. To nie była druga kadencja Lecha Kaczyńskiego jako prezydenta Warszawy – zresztą drugiej kadencji Lech Kaczyński już by raczej od warszawiaków nie dostał bo wtrącił miasto w chaos, niczego nie umiał skończyć tylko rozgrzebywał kolejne inwestycje. Jedyne co mu wyszło, to Muzeum Powstania Warszawskiego ale być może dlatego, że nie mieszał się w to.