Manowska karci Ziobrę
Pierwsza prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska skarciła ministra-prokuratora Zbigniewa Ziobrę za groźby pod adresem neosędziów z Izby Dyscyplinarnej. Chodzi o tych, którzy przywrócili immunitet sędzi Beacie Morawiec: Mariusza Łodkę i Pawła Zuberta. Ziobro nazwał ich orzeczenie „bezwstydnym” i stwierdził, że „zablokowali” możliwość pociągnięcia Morawiec do odpowiedzialności (karnej).
„Z konsternacją powzięłam informację na temat wypowiedzi Ministra Sprawiedliwości, w której z imienia i nazwiska zaatakowani zostali dwaj sędziowie Sądu Najwyższego” – napisała pani prezes w oświadczeniu zamieszczonym na stronie Sądu Najwyższego. Zapewniła, że nie ma nic przeciw krytyce orzeczeń, ale „powinna mieścić się w granicach rozsądku i przyzwoitości”. Tymczasem „zarówno krytyka orzeczenia przed zapoznaniem się z jego uzasadnieniem, jak i publiczne piętnowanie sędziów, którzy je wydali, powiązane ze stygmatyzującymi wezwaniami do ich zapamiętywania jako osób mających rzekomo dopuszczać się czynów niegodnych, stanowi przekroczenie tych granic”.
Święta racja. Sędzia czy neosędzia – wobec żadnego z nich minister-prokurator nie może, w normalnie funkcjonującym państwie, stosować gróźb za takie czy inne orzekanie.
Dalszą część oświadczenia prezes Manowskiej należy przyjąć z nadzieją. Deklaruje bowiem: „Zawsze będę broniła niezawisłych, orzekających zgodnie z prawem i swoim sumieniem sędziów, niezależnie od tego, czy będą stygmatyzowani przez ministra, czy przez prezesa stowarzyszenia sędziowskiego, czy przez innego jeszcze polityka lub instytucję”.
To bardzo ważna deklaracja, bo do tej pory prezes bądź co bądź Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska w obronie niezawiśle orzekających sędziów przed szykanami władzy się nie odzywała. Nie zauważała, że w Polsce ściga się ich, dyscyplinarnie i karnie, za orzeczenia, jeśli nie są – tak jak to neosędziów Łodki i Zuberta – po myśli władzy. Że wyszukuje się w tym celu preteksty i naciąga, by nie powiedzieć: produkuje dowody (w sprawie Morawiec dowodem mają być zeznania więzionej kobiety, którą następnie wypuszczono). Nie zareagowała, gdy zarzuty karne postawiono sędziemu jej sądu prof. Włodzimierzowi Wróblowi za coś, czemu była „współwinna”, bo wynikało z organizacji kierowanego przez nią sądu. I nie odzywała się w jego obronie, choć kontrola potwierdziła, że winy za niepowiadomienie zakładu karnego o wyroku nie ponoszą sędziowie sądzący sprawę, tylko pracownicy sekretariatu.
Oburzając się na słowa ministra-prokuratora Ziobry, prezes Manowska pominęła też trzecią osobę przez niego zaatakowaną: sędzię Morawiec. Ziobro twierdził, że ma mocne dowody, sugerował, że jest winna, podważał zaufanie konieczne do zawodu sędziego i naruszył zasadę domniemania niewinności. I to niedługo potem, jak neosędziowie Izby Dyscyplinarnej orzekli, że prokuratura nie dostarczyła dowodów uprawdopodobniających jej winę.
Prezes Manowska nie dostrzegła, że do prześladowań używana jest Izba Dyscyplinarna kierowanego przez nią sądu. Że działa ona mimo zawieszenia jej uchwałą trzech połączonych izb SN. Tolerowała i toleruje ignorowanie prawomocnej i obowiązującej prawnie uchwały.
Prezes Manowska nie reagowała też na wypowiedzi polityków rządzącego ugrupowania o „komunistycznym” rodowodzie sędziów SN.
Zareagowała dopiero, gdy prześladowanie dotknęło takich jak ona: neosędziów, którzy skorzystali z okazji do zrobienia kariery w Sądzie Najwyższym za pomocą wyłonionej w niekonstytucyjnej procedurze i ze złamaniem tej procedury neo-Krajowej Rady Sądownictwa. Czyżby zdała sobie sprawę, że skoro można bezprawnie, z łaski władzy, zostać sędzią, to z niełaski tej władzy można nim bezprawnie przestać być? I że wtedy nikt się o nią nie upomni? Ludzie nie wyjdą na ulice z transparentami „Murem za prezes Manowską”?
Jakiekolwiek procesy poznawcze i emocjonalne spowodowały przebudzenie prezes Manowskiej, trzymajmy kciuki, żeby to przebudzenie nie było na jedno oko i objęło wszystkich prześladowanych w Polsce sędziów. Żeby odtąd takie oświadczenia pojawiały się w każdym takim przypadku.
Nawróconemu darujmy winy.
Komentarze
Taka postawa pani prezes Sadu Najwyższego, mimo niewątpliwie pozytywnego wydżwięku , może także świadczyć o tym, że okręt którym płynie zaczyna przeciekać i nabiera wody.