Pandemiczna uświadomiona konieczność
Australia właśnie wprowadziła kary: pięć lat więzienia lub grzywna (66 tys. dol. australijskich) za przyjazd z Indii. Pandemii w zasadzie tam nie ma, więc postanowiła ścigać własnych obywateli, którzy omijając kwarantannę, wrócą do kraju.
Rada Miasta Wałbrzych na wniosek prezydenta Romana Szełemeja ograniczyła wolność mieszkańców i pracujących tam przyjezdnych: podjęła uchwałę o obowiązkowych szczepieniach przeciwko covid-19. Powód: Wałbrzych ze szczepieniami doszedł do ściany, jaką jest brak woli do zaszczepienia się. Podobne zjawisko występuje w całej Polsce. Według badania opinii publicznej między 50 a 30 (IBRiS) proc. mieszkańców Polski nie zamierza się szczepić. A ponieważ trzeba się co jakiś czas doszczepiać, by utrzymać odporność po zaszczepieniu czy przechorowaniu, oznacza to, że nie będziemy mieli „odporności populacyjnej”.
Sam obowiązek szczepień nie jest w uchwale wałbrzyskiej opatrzony jakąkolwiek sankcją, np. grzywną, jak to jest w przypadku odmowy zaszczepienia się na choroby ujęte w wykazie ministra zdrowia (grzywna od 5 tys. do 50 tys. zł, jeśli mimo grzywny człowiek nadal nie chce się zabezpieczyć).
Wałbrzyscy radni zwrócili się też do ministra z apelem o wpisanie covid-19 na listę chorób zakaźnych objętych obowiązkiem szczepień. Wtedy można by wprowadzić taki obowiązek w całym kraju. Swoją uchwałę radni opierają na prawie samorządu lokalnego do wprowadzenia zakazów czy nakazów porządkowych (jak np. zbieranie kup po psach). Prawnicy są raczej zgodni, że nakazu szczepienia nie można wprowadzić takimi lokalnymi przepisami. Można by to ewentualnie zrobić, gdyby epidemia była ograniczona do obszaru gminy czy powiatu. Jeśli jest to pandemia, decydować musi władza centralna. Dlatego wszyscy spodziewają się, że wojewoda uchyli uchwałę Rady Miasta.
Wprowadzenie obowiązkowych szczepień na covid byłoby zamachem na naszą wolność. Takim samym jak obowiązkowe szczepienia przeciwko gruźlicy, zakażeniom pneumokokowym, błonicy, krztuścowi, polio, odrze, śwince, różyczce, tężcowi czy wirusowemu zapaleniu wątroby typu B. Jednak – pominąwszy ruchy antyszczepionkowe – ten obowiązek nie wzbudza większego oburzenia. Prawdopodobnie dlatego, że dotyczy osób ubezwłasnowolnionych, czyli dzieci. Zapewne większość dorosłych, którzy dziś nie chcą się zaszczepić na covid i oburzyliby się, gdyby im to nakazano, sama szczepiła swoje dzieci bez protestu.
Zamachem na naszą wolność były obowiązkowe, okresowe prześwietlenia płuc w PRL. Promienie roentgena to z pewnością ingerencja w organizm, ale masowe prześwietlenia pozwoliły izolować i leczyć chorych, a razem z obowiązkowymi szczepieniami – zwalczyć powojenną epidemię gruźlicy. Do dziś są obowiązkowe dla niektórych zawodów.
Zamachem na naszą wolność jest kwarantanna i pandemiczne zakazy i nakazy. Zamknięcie szkół, ograniczenie możliwości leczenia chorych na inne choroby, zatrzymanie gospodarki – to są reakcje na pandemię, których skutki odczuwać będziemy przez lata. Jak długo z tymi ograniczeniami naszej wolności będziemy się mierzyć, to zależy przede wszystkim od tego, czy zaszczepi się co najmniej 60 proc. populacji i czy będziemy się regularnie doszczepiać.
Taka jest natura naszych praw i wolności, że się nawzajem zderzają i ograniczają. Na przykład prawo własności jest ograniczane potrzebami zbiorowości – stąd przymusowe wywłaszczenia choćby pod budowę autostrad (za uczciwym odszkodowaniem, którego wysokość można kwestionować przed sądem). Stąd – dla ochrony praw i wolności innych – zakaz palenia w miejscach publicznych poza wydzielonymi strefami. Nawet na wolnym powietrzu – przy wiatach komunikacji miejskiej. A szykuje się obywatelski projekt ustawy zakazującej palenia na własnych balkonach – papierosów, ale też grillowania. Mamy zakaz palenia w przydomowych piecach i kominkach materiałami, których spalanie generuje smog i toksyczny opad na ziemię. Mamy normy dotyczące hałasu. Normy zabudowy mające gwarantować dopływ światła słonecznego.
W ogóle życie w zbiorowości powoduje nieustanne ograniczenia naszej wolności. Nie mówiąc już o tym, jak zmienił naszą cywilizację lęk przed zamachami terrorystycznymi: nasze prawo do prywatności (wszechinwigilacja, przeszukania na lotniskach) czy wolność podróżowania (np. listy „nielotów”) zostały nie tylko ograniczone, ale – w przypadku prawa do prywatności – przedefiniowane w sposób, moim zdaniem, naruszający istotę tego prawa. Prywatność przegrała też z biznesem portali społecznościowych i handlu danymi – także, a może przede wszystkim tymi wrażliwymi. Mocno przywiązani do wolności słowa równie żarliwie walczymy o wykluczenie z sieci hejtu i ściganie mowy nienawiści.
Jeśli spojrzy się z tej perspektywy, wprowadzenie obowiązkowych szczepień na covid po to, by uwolnić się spod codziennych ograniczeń korzystania z wolności, nie wydaje się naruszeniem jakiejś nieprzekraczalnej granicy. Tym bardziej że nie mówimy o szczepieniu przemocą, przy użyciu siły, ale o karze administracyjnej. Przeciwdziałanie epidemiom jest tradycyjnym, odwiecznym, można rzec: usprawiedliwionym powodem ograniczania praw i wolności. Na przykład Europejska Konwencja Praw Człowieka w art. 5 par. 1 pkt. E za powód pozbawienia wolności uważa „zapobieganie szerzeniu choroby zakaźnej”.
Alternatywą, także ograniczającą naszą wolność, są zachęty. Wprowadzają nierówność w dostępie do określonych dóbr – np. podróże, korzystanie z restauracji i miejsc masowej rozrywki. Taki „miękki przymus” działa jednak tylko w przypadku tych, którzy z tak limitowanych dóbr korzystają.
Wolność to uświadomiona konieczność. Żyjemy w cywilizacji ograniczeń nakładanych samym tylko faktem życia w zbiorowości. Pandemia tylko to wyolbrzymiła.