Spieszcie się sądzić sprawy…
Sejm wybrał na RPO Bartłomieja Wróblewskiego. Wzruszony tym poseł PiS zadeklarował, że jak tylko zatwierdzi go Senat, wystapi z partii. Wszystkim zapewne ulżyło: będzie jednak rzecznikiem bezpartyjnym! Ale gdyby wolał posłem pozostać, to zawsze można napisać szybki wniosek do Trybunału Przyłębskiej, żeby unieważnił konstytucyjny zakaz, by RPO był członkiem partii.
Poseł Wróblewski wypowiedział też inną głęboką myśl świadczącą o tym, że przygotowuje się do roli: „RPO nie w każdy spór polityczny musi się angażować”. Będzie się angażował w co drugi na przykład? To już byłby postęp.
Jak na razie nie zanosi się jednak, żeby Senat go poparł. Senator niezależny Krzysztof Kwiatkowski zdradził swoje kuluarowe ustalenia: „Ta kandydatura uzyska 48 głosów za, 50 przeciw, jeden głos wstrzymujący, a jeden z senatorów nie weźmie udziału w głosowaniu”.
Nawet jednak, gdyby prócz senatorów rządzącej koalicji zagłosował za Wróblewskim ktoś jeszcze – nie będzie to miało znaczenia, bo potrzebna jest większość, czyli co najmniej 50+1 głosów. Zatem będzie pewnie kolejna kandydatura. Zobaczymy, czy kompromisowa.
Jednocześnie PiS zapowiada jakąś ustawę, która ma sprawę RPO uregulować. Możliwe są trzy wersje. Pierwsza: wprowadzenie instytucji „komisarza”, ale byłoby to w oczywisty sposób sprzeczne z czwartkowym wyrokiem Trybunału Przyłębskiej, który cały opiera się na rozumowaniu, że nie może być żadnego „pełniącego obowiązki” czy jak go zwał, nawet jeśli jest to dotychczasowy RPO po upływie kadencji.
Druga możliwość: PiS zaproponuje ustawę zmieniającą tryb powoływania RPO – np. jeśli jest pat, powiedzmy, po trzech próbach, to RPO powołuje marszałek Sejmu. Oczywiście nie można ustawą zmienić trybu wyboru, który jest w konstytucji. Ale PiS nie raz zmieniał konstytucję ustawą, więc nic by w takiej propozycji nie było dziwnego. Pytanie tylko, czy znajdzie większość sejmową dla takich ustaw? W obecnym stanie skłócenia koalicji rządzącej jest to wątpliwe.
I trzecia możliwość: ustawa wprowadzająca rodzaj kierownika administracyjnego Biura RPO. Takiego tymczasowego zarządcy, który nie będzie miał uprawnień Rzecznika innych niż te konieczne do administrowania Biurem. Tak czy inaczej, wygląda na to, że za trzy miesiące nie będzie nowego RPO.
Tymczasem w sądach różnych szczebli i rodzajów są sprawy wniesione tam przez PRO. Poczynając od najgorętszej w ostatnich dniach: zaskarżenia decyzji Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów niewnoszącej sprzeciwu wobec kupna tytułów prasowych Polska Press przez Orlen. Na razie sąd zablokował transakcję do czasu osądzenia skargi Rzecznika.
Z kolej w NSA czeka kasacja premiera Morawieckiego od wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie stwierdzającego, że premier, zarządzając wybory „kopertowe”, rażąco naruszył prawo.
W sądach administracyjnych jest na różnym etapie kilkadziesiąt wniesionych przez RPO zaskarżeń uchwał samorządów o ustanowienie „stref wolnych od ideologii LGBT”.
Są też liczne skargi – także kasacyjne – w sprawie kar za niestosowanie się do pandemicznych zakazów: demonstrantów, przedsiębiorców otwierających np. restauracje czy zwykłych spacerowiczów. Do tego dochodzi ok. 60 skarg nadzwyczajnych wysłanych do Izby Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego. I mnóstwo spraw obywateli, których Rzecznik nie inicjował, tylko się do nich przyłączył.
Jeśli sądy nie osadzą ich w ciągu najbliższych trzech miesięcy, zanim wyrok pozbawiający Adama Bodnara urzędu wejdzie w życie, to powstanie spór, czy mogą sądzić te sprawy w sytuacji, gdy nie ma urzędującego RPO. Można się spodziewać, że prokuratorzy będą przystępowali do tych spraw i żądali ich zawieszenia. Sądy będą musiały decydować: zawiesić czy nie? Działając pod presją władzy.
Taka sytuacja była już w 2007 r. Wprowadzono nowe prawo, że w kilkunastodniowym terminie od wyboru wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast mają złożyć oświadczenia o działalności gospodarczej małżonków pod rygorem nieważności ich wyboru. Wielu z nich – w tym Hanna Gronkiewicz-Waltz – się spóźniło. Sprawy przed sądami administracyjnymi, w których m.in. stroną było miasto Warszawa w osobie prezydenta, były często – choć nie zawsze – zawieszane, ponieważ sądy nie były pewne, czy osoby uprawomocnione przez Hannę Gronkiewicz-Waltz mają mandat do stawania w sprawie.
Ale był też inny precedens: gdy w 2010 r. zginął w katastrofie smoleńskiej RPO Janusz Kochanowski, NSA uznał, że upełnomocniony przed śmiercią przez niego zastępca w razie jego nieobecności ma zdolność reprezentowania urzędu. NSA uzasadniał wtedy, że RPO to organ, a organ istnieje mino braku na jego czele osoby Rzecznika Praw Obywatelskich.
Tak czy siak – będzie spór. Dlatego odpowiedzialnym zachowaniem sędziów będzie osądzić sprawy wniesione przez Adama Bodnara, zanim opuści on swój urząd. Naprawdę szkoda byłoby zmarnować wysiłek RPO, nadzieje ludzi i obronę praworządności, którą te sprawy mają na celu.
Komentarze
Nie mamy Pana płaszcza i co nam Pan zrobi?
Na początku lat dziewięćdziesiątych Uniwersytet Wrocławski chciał utworzyć dla nauczycieli podyplomowy kierunek „Wiedza o prawie”. Niestety, nie było chętnych i kierunku nie uruchomiono. A wiem o tym, bo byłem jednym z tych nielicznych, co się zgłosili. Gdyby powstał, dzisiaj – niemal 30 lat od tamtego czasu – rządzący mieliby już do czynienia ze społeczeństwem o wyższej kulturze prawnej. Do tego trzeba wrócić.
A tak przy okazji. Na Twitterze pozwoliłem wyrazić sobie taki pogląd. Czy mam rację? https://twitter.com/WiesCiesielski/status/1383717274134085632?s=19