Prostytuowanie Trybunału
Posłowie PiS złożyli do Trybunału Julii Przyłębskiej wniosek, aby dał on władzy licencję na bezkarność za łamanie prawa.
Najpierw PiS w kolejnej „tarczy” chciał dodać do Kodeksu karnego specjalny przepis zapewniający bezkarność władzy. Opozycja jeździła za to po rządzie jak po łysej kobyle, w dodatku z sukcesem: opinii publicznej też nie bardzo podoba się taki pomysł. Więc PiS (prezes?) wpadł na pomysł, żeby przerzucić odium na barki Julii Przyłębskiej.
Grupa posłów złożyła właśnie wniosek, by TK uznał art. 231 kk, mówiący o odpowiedzialności karnej funkcjonariusza za nadużycie lub niedopełnienie obowiązków, za sprzeczny z konstytucją. Wniosek zmierza do odebrania sądom możliwości oceny materiału dowodowego w takich sprawach.
PiS traktuje Trybunał jak prawną prostytutkę. To kolejny wniosek, który rękami Trybunału ma załatwić sprawy partii rządzącej tak, by społeczna niechęć skupiła się na TK, a nie na PiS i jego prezesie. Jest oczywiste dla każdego, niezależnie od sympatii politycznych, że Trybunał Julii Przyłębskiej nie orzeknie inaczej, niż sobie tego życzy władza. Publiczną wiedzą są obiady, którymi sędzia Przyłębska podejmuje prezesa PiS, i możemy sobie wyobrazić, że właśnie w ich trakcie, pomiędzy przystawkami a daniem głównym (choć może dopiero po deserze?), zapadają decyzje o kierunkach rozstrzygnięć Trybunału, o ich terminach, a może i o składach orzekających. Ciągle odwoływane terminy rozpraw, nieustanne zmiany składów, a wreszcie same rozstrzygnięcia dowodzą tego niezbicie. A może nawet przekazywane są drafty wyroków – oczywiście jako naukowy materiał pomocniczy?
Ale nawet gdyby nie było towarzyskich obiadów prezesa PiS z prezeską Trybunału, niegdyś Konstytucyjnego, już same wnioski PiS do Trybunału pokazują proces jego prostytuowania przez władzę. By wspomnieć tylko „zalegalizowanie” ułaskawienia Mariusza Kamińskiego czy powołania neo-KRS. Teraz w Trybunale czeka m.in. wniosek (marszałek Elżbiety Witek) o uwolnienie władzy od materialnej odpowiedzialności za szkody wywołane niezgodnym z prawem działaniem, a także o uniemożliwienie Adamowi Bodnarowi pełnienia obowiązków do czasu wybrania nowego RPO (w jego efekcie działalność RPO ma być zawieszona do wyboru nowego, czyli nawet na lata). A teraz mamy wniosek o bezkarność władzy za łamanie prawa.
Władza nawet nie stara się ukryć swoich intencji i prostytuuje Trybunał na oczach publiczności. Nie troszczy się o pozory, bo nie zależy jej na wiarygodności TK. Chce wyroku opublikowanego w „Dzienniku Ustaw”, czyli podkładki do swoich bezprawnych działań. Jak przyjdzie kiedyś do odpowiedzialności konstytucyjnej – to sędziowie TK, a nie władza, będą winni.
Ostatnie zamówienie, jakie PiS posłał do Trybunału Przyłębskiej, jest też świadectwem wyjątkowej arogancji. Autorzy wniosku życzą sobie, żeby Trybunał uznał, że karanie za przekroczenie uprawnień przez funkcjonariusza publicznego (czytaj: Mateusza Morawieckiego w związku z zarządzeniem druku pakietów wyborczych czy Łukasza Szumowskiego w związku z zakupem bezużytecznych maseczek i respiratorów od znajomych), a także zarządów spółek Skarbu Państwa (czytaj: Poczty Polskiej w związku z żądaniami danych osobowych obywateli i drukiem pakietów wyborczych bez podstawy prawnej), jeśli „miało na celu ochronę życia lub zdrowia publicznego, podjęte w sytuacji występowania uzasadnionego ryzyka zagrożenia dla tych dóbr, gdy jednocześnie dobro poświęcone nie przedstawia wartości oczywiście wyższej od dobra ratowanego”, jest sprzeczne z konstytucją. A konkretnie z prawem do sprawiedliwego sądu w związku z prawem do ochrony życia i zdrowia.
Przepis o niekaralności za działania w obronie wyższego dobra – tzw. stan wyższej konieczności – już w Kodeksie karnym jest. Ale posłowie PiS nie ufają sędziom. Szczególnie po wyroku WSA w Warszawie, który może dać w przyszłości podstawę do odpowiedzialności premiera Morawieckiego. Więc chcą sądy przymusić do odstępowania od karania, jeśli oskarżony powoła się na działanie dla ochrony zdrowia i życia.
A najlepiej powstrzymać prokuraturę od kierowania takich aktów oskarżenia do sądu. Widać więc, że PiS nie ufa także prokuraturze, czyli Zbigniewowi Ziobrze.
Jeśli Trybunał orzeknie w tej sprawie, to chyba nikt nie ma wątpliwości jak. Kwestią dyskusyjną jest tylko, czy Julia Przyłębska będzie chciała wziąć za wyrok osobistą odpowiedzialność, biorąc udział w orzekaniu, i czy zechce umoczyć w ten wyrok wszystkich 15 sędziów, czy też wybierze zaufaną piątkę. Orzekanie w piętnastkę ma tę wadę, że niektórzy sędziowie – w tym jeden dubler, Jarosław Wyrębak – się zbiesili: nie chcą żyrować niektórych wyroków, zgłaszają zdania odrębne i żądają wyłączania ze spraw (tak jest w sprawie „dezubekizacyjnej” – wyrok wciąż jest odraczany). Choć wobec tego rozprężenia morale sędziów zebranie jednomyślnej piątki też może być problemem.
Być może doczekamy czasów, gdy Julia Przyłębska uruchomi przepisy dyscyplinarne przeciwko malkontentom. Skoro sędziowie sądów powszechnych mogą odpowiadać za wyroki dyscyplinarnie (np. sędzia Alina Czubieniak, sędzia Paweł Juszczyszyn), a nawet karnie (np. sędziowie Irena Majcher i Igor Tuleya) – to czemu nie sędziowie Trybunału niegdyś Konstytucyjnego?
Komentarze
A jak mają traktować tę zbieranine osób podających się za sędziów tzw. Trybunału? Poważnie?
Aby „coś/kogoś” do poziomu prostytutki konieczna jest co najmniej tego „czegoś/kogoś” zgoda. Ponoć w naszym kraju istnieje trójpodział władzy? Jak z tego wygląda jedna władza nie jest – i nigdy nie była godna (zdolna) do sprawowania władzy. Każda władza jest tak silna jak aparat represji za nią stojący i osoby ten aparat mogący uaktywnić. W przypadku trzeciej „władzy”, albo nie istniał mechanizm samoobrony, albo brakło odwagi na jego uruchomienie. Te łzawe protesty, które pojawiały się na ulicach mogłyby być skuteczne w systemie demokratycznym, ale nie w totalitarnym kaczyźmie. Nikt nie potrafił mi wskazać (na FB) jakie kroki mogłaby podjąć władza sądownicza by skutecznie walczyć o SWOJĄ władzę. Więc, jak na każdej wojnie, kto „nie walczy ten już przegrał”. Niestety „trzecia władza” nie potrafi zrozumieć jednej prostej prawdy – aby być dobrym prawnikiem trzeba umieć myśleć jak przestępca! (nie mówię, że działać, ale myśleć!).
Jakie wnioski? Prostytutka może i kiedyś przestanie się prostytuować, ale prostytutką pozostanie na zawsze. Przy czym mam wrażenie, że w przypadku kontaktu z PIS należałoby raczej używać innego słowa, bo „prostytutka to zawód, k… to charakter”.
Trudno oczekiwać od Julii Przyłębskiej innego zachowania, skoro zdecydowała się na kierowanie Trybunałem w oparciu o przepisy ustawowe ostentacyjnie lekceważące Konstytucję. Wyraziła zgodę na pełnienie funkcji „osoby pełniącej obowiązki Prezesa TK” w sytuacji, gdy nie wystąpił wakat na stanowisku organu konstytucyjnego – wiceprezesa TK. Owa zgoda była jej „grzechem założycielskim”, dokonanym wbrew Konsytuacji, po popełnieniu którego musiało być już tylko gorzej. Aby sędzia Biernat wiceprezes TK nie bruździł w „dobrej zmianie”, odsunęła go, już jako osoba kierująca Trybunałem, od pracy w Trybunale, do samego końca kadencji. Pretekstem było przestrzeganie prawa pracy. A to właśnie sędzia Biernat, zgodnie z wolą ustrojodawcy, powinien był do czasu wyboru nowego prezesa kierować pracami TK. Uzasadnienie odsunięcia sędziego Biernata od czynności było absurdalne. Wyobraźmy sobie taką oto sytuację, że premier Morawiecki w szczycie prac na budżetem wysyła na zaległe urlopy wypoczynkowe większość konstytucyjnych ministrów, z odsunięciem od wykonywania czynności służbowych włącznie, bo wystraszyła go perspektywa wizyty inspektorów Państwowej Inspekcji Pracy w URM i w ministerstwach. I jeszcze jedno. Aby nie niepokoić sędziego Biernata na urlopie, wyznaczyła „pełnomocnika”, sędziego dublera Muszyńskiego, na czas swojej nieobecności w Trybunale.
Takie był początki prezesury sędzi Przyłębskiej w Trybunale. Kolejne jej „grzechy” są prostą konsekwencją owego „grzechu założycielskiego”. I nic go nie wymaże, ani solenne zapewnienia, że Trybunał nie jest upolityczniony, ani nagroda „Człowieka Wolności 2017” tygodnika „Sieci”, ani nawet laudacja wygłoszona z okazji przyznania tej nagrody przez samego Bronisława Wildsteina.
To przypomnienie było moim zdanie było konieczne, aby zrozumieć równię pochyłą na jakiej znalazł się Trybunał.