Wolność Jana Śpiewaka
Pokrzywdzony w swojej wolności słowa Jan Śpiewak stał się dla PiS symbolem nieprawości polskich sądów. Zastąpił sędziego-złodzieja części do wiertarki. Los, czy raczej sąd, zesłał go PiS-owi w chwili, gdy ten – 13 grudnia – ogłosił swój projekt karania sędziów wydaleniem z zawodu za stosowanie wyroku TSUE, prawa unijnego i polskiej konstytucji.
Sam Jan Śpiewak, do tej pory znany z bezkompromisowej działalności społecznej przeciw tzw. dzikiej reprywatyzacji, ogłosił w rządowej TVP Info, że chociaż do tej pory bronił sądów, to teraz już nie będzie, bo widzi, że nic się nie zmieniło, a wymiar sprawiedliwości wymaga daleko idących reform, „to są ludzie wyjęci spod jakiejkolwiek kontroli demokratycznej”.
Wcześniej, po wyjściu z sali sądowej po przegranym procesie o zniesławienie, mówił, że to „wyrok polityczny”, „przemoc sądowa, wręcz przestępstwo sądowe”, że „to symboliczne, że wyrok zapada 13 grudnia i przypomina wyroki z tamtego okresu, z okresu stanu wojennego”.
Śpiewaka wykorzystały zaraz „Wiadomości” TVP jako nawróconego grzesznika. Pochwalił premier Morawiecki na Facebooku: „Temida, symbol bezstronności, ma opaskę na oczach. Przyjaciół i nieprzyjaciół należy sądzić jedną miarą. Temu, kto tak odważnie jak Jan Śpiewak walczy o sprawiedliwość, należy się szacunek, pochwała i medal. Uznanie go winnym i zasądzenie wobec niego kary stoi w jaskrawej sprzeczności ze społecznym poczuciem sprawiedliwości i przekonaniem, kto działał w interesie społecznym, dla dobra wspólnego, a kto na rzecz wątpliwych interesów wąskiej grupy. Wyrok zapadł w 38. rocznicę stanu wojennego. Warto ten wyrok zapamiętać. Jestem sercem i umysłem z Janem Śpiewakiem”.
A w niedzielę wieczorem przyjął go sam prezydent Duda – zapewne w odpowiedzi na rzuconą przez Śpiewaka myśl, że liczy na ułaskawienie (byłby w dobrym towarzystwie).
Jedna sprawa to polityczne alianse Jana Śpiewaka. Szczególnie tak widowiskowe i to wtedy, gdy idzie o jego własny interes (ułaskawienie). Ale jest wolnym człowiekiem, ma prawo do własnych wyborów. Ważniejsze jednak, czy ma rację, tak oceniając wyrok sądu.
Sądy dwóch instancji wydały taki sam wyrok: uznały go winnym pomówienia adw. Bogumiły Górnikowskiej o to, że świadomie przyczyniła się do przestępczej reprywatyzacji warszawskiej kamienicy przy ul Joteyki 13, występując jako kuratorka nieżyjącego właściciela.
Wypowiadał się tak w różnych miejscach, a za podstawę procesu o pomówienie posłużył wpis na Twitterze: „Boom. Córka ministra Ćwiąkalskiego przejęła w 2010 r. metodą na 118-letniego kuratora kamienicę na Ochocie”. Mec. Górnikowska jest bowiem córką byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego, ale nie używa nazwiska rodowego.
Po pierwsze, oburzenie budzi, że sprawa – w obu instancjach – toczyła się z wyłączeniem jawności. Uzasadnienie wyroków było niejawne. Nie wiemy więc, jakie argumenty posłużyły sądowi do uznania winy Jana Śpiewaka.
Dlaczego sądy wyłączyły jawność? Bo musiały. Według art. 359 kodeksu postępowania karnego z mocy prawa niejawnie toczy się rozprawa o pomówienie lub znieważenie. Może być jawna na wniosek pokrzywdzonego. W tym przypadku mec. Górnikowskiej. Dlaczego nie chciała jawności? To jej sprawa. Ale na pewno nie wina sądu.
Tyle co do jawności.
A dlaczego sąd uznał, że Śpiewak pomówił Górnikowską, skoro kamienica rzeczywiście została oddana w prywatne ręce, a jeden ze spadkobierców, kuratorem którego ustanowiono mec. Górnikowską, rzeczywiście miałby w tamtym czasie 118 lat, więc w zasadzie było pewne, że nie żyje?
Jeśli mec. Górnikowska nie sprawdziła daty urodzin człowieka, którego miała reprezentować, to jest to niedopełnienie obowiązków. A w tym przypadku działała jako funkcjonariusz publiczny. Dlaczego więc sąd uznał Śpiewaka winnym?
Żadna ze stron nie może informować o tym, co działo się na rozprawie z wyłączeniem jawności. Ale światło na całą sprawę rzuca artykuł w stołecznym wydaniu „Gazety Wyborczej” z 19 października 2017 r. Wtedy to Jan Śpiewak i Stowarzyszenie Wolne Miasto Warszawa ogłosili publicznie aferę przy prywatyzacji kamienicy przy Joteyki 13. Mec. Bogumiła Górnikowska mówiła wtedy „Gazecie Stołecznej”, że decyzja sądu o przekazaniu kamienicy prywatnym właścicielom zapadła, zanim udało się jej – z pomocą archiwisty – ustalić, który z setki Aleksandrów Piekarskich mieszkających przed wojną w Warszawie to ten Piekarski.
Udało się to ustalić, dopiero badając warszawskie dokumenty powojenne dotyczące śmierci. Gdy ustaliła, że Piekarski nie żyje, natychmiast przekazała informację sądowi. Tam sprawa toczyła się dalej (toczy się do dziś), ale mec. Górnikowska nie była już kuratorką, bo w związku ze śmiercią Piekarskiego sąd cofnął jej pełnomocnictwo. Dziś sytuacja jest taka, że o kamienicę nadal toczy się spór między miastem a żyjącymi spadkobiercami, bo Samorządowe Kolegium Odwoławcze skasowało własną decyzję unieważniającą nacjonalizację kamienicy.
Tak więc – według wersji mec. Górnikowskiej, którą, jak należy przypuszczać, sprawdziły w dokumentach sądy obu instancji – najwyraźniej nie jest prawdą, że mec. Górnikowska, jak napisał Jan Śpiewak na Twitterze, „przejęła w 2010 r. metodą na 118-letniego kuratora kamienicę na Ochocie”.
Jest jeszcze jeden element tej sprawy: przedstawianie w kontekście „dzikiej reprywatyzacji” mec. Górnikowskiej jako córki byłego ministra Ćwiąkalskiego. Mimo że nie przedstawia się ona tym nazwiskiem i nie ma dowodów, aby została kuratorką spadkobiercy kamienicy z powodu swoich powiązań rodzinnych. Uparcie mówiąc o niej w ten sposób, Śpiewak wplątuje Zbigniewa Ćwiąkalskiego w całą sprawę, czyniąc ją polityczną. Po co? I czy to uczciwe? Nie mówiąc już o tym, czy eleganckie?
Art. 112 kk powinien być zniesiony. Ale to nie znaczy, że każde skazanie na jego mocy jest nieuczciwe. Dopóki istnieje – sądy będą go stosować. Inna sprawa, że Jan Śpiewak sprawia wrażenie, jakby w imię wolności słowa odmawiał kontrolowania własnego języka. Ma kilkanaście procesów – głównie cywilnych, ale też karnych – co może wskazywać na to, że po prostu nie liczy się z prawnymi skutkami tego, co mówi. Wierząc, że ma rację i działa w interesie publicznym, daje sobie prawo do bycia ponad prawem. Więc ponosi konsekwencje. Teraz, kiedy ma za sobą partię rządzącą, premiera i prezydenta, może rzeczywiście być ponad prawem.
Komentarze
Znaczy się, że czekają go dalsze procesy i bez wsparcia PiS je przegra, co będzie go kosztować całkiem sporo i dalej brnie w swoje.
Co za czasy, co na to Razem, a może myk do PiS się prześliznąć?
Pan Śpiewak od lat wmaśla się PiS-owi i prowadzi sabotaż wobec opozycji. A wszystko dla prywaty – usiłuje zaistnieć jako samorządowiec warszawski, tyle ze nie z nami takie numery, panie Śpiewak. proponuje przenieść się do Zakopanego, może tam pan coś ugra.
Pan Śpiewak od lat wmaśla się PiS-owi i sabotuje opozycję. A wszystko dla prywaty – chce zostać samorządowcem warszawskim. Ale nie z nami takie numery, panie Śpiewak, my się na tym znamy. Radze spróbować szczęścia w Białymstoku
Dzień dobry.
Przeczytałem Pani komentarz, przeczytałem też oświadczenie Jana Śpiewaka na FB (https://link.do/kjehK).
Nie jestem niestety biegły w kwestiach prawnych ale oto moje wątpliwości:
1) wplątywanie Ćwiąkalskiego
W oświadczeniu Śpiewaka czytam:
„Na mocy specjalnego zarządzenia Hanny Gronkiewicz-Waltz kamienica bez wydania decyzji reprywatyzacyjnej i bez aktu notarialnego (!) została przekazana w ręce pełnomocników rzekomych spadkobierców.”
Nie lubię teorii spiskowych ale czy nie mamy prawa zastanowić się czy to specjalne zarządzenie nie ma nic wspólnego z tym że osoby Ćwiąkalskiego i Gronkiewicz-Waltz to osoby sobie nieobce. Ćwiąkalski był ministrem w rządzie PO, reprezentował też Gronkiewicz-Waltz w sprawie o zniesławienie. Jeśli dodamy do tego np. to że (z wiki) Marcin Bajko, były dyrektor Biura Gospodarki Nieruchomościami, ocenił, że „Hanna Gronkiewicz-Waltz była świadoma skali nieprawidłowości” to moje wątpliwości nie maleją.
2) Podejrzanie długo trwało ustalenie tego że Piekarski nie żyje
3) Wg Śpiewaka Górnikowska działała poza zakresem i bez jakiegokolwiek umocowania w przyznanej kurateli, za pośrednictwem swoich pełnomocników przejęła nieruchomość od miasta, występowała na zebraniach mieszkańców budynku i doprowadziła do podwyższenia czynszów.
Moje wątpliwości co do zasadności tej decyzji sądu wciąż pozostają.
Pan Śpiewak uznał, że dobre intencje (?) usprawiedliwiają oszczerstwa i zwykłe, nie bójmy się tego słowa, chamstwo. To nie jest jednostkowy przypadek. Sugestia, że pani Górniakowska nie została kuratorem przez przypadek, używanie jej panieńskiego nazwiska, jasno pokazują jego intencje. Nagła przyjaźń a raczej szukanie ratunku przy pissim stole, pokazuje absolutny brak klasy tego człowieka. Gwiazdorzysz Pan, panie Janie a honoru nie masz.
„Gdy ustaliła, że Piekarski nie żyje, natychmiast przekazała informację sądowi”
O śmierci Piekarskiego dowiedziała się w 2010. W lutym 2011 wciąż jako kuratorka wydała pełnomocnitwo do reprezentowania na zebraniu wspólnoty, a kuratorem przestała być w grudniu 2011, rok po informacji o śmierci.
„jest bowiem córką byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego, ale nie używa nazwiska rodowego”
używa nazwiska rodowego w mediach społecznościowych
sąd nie musiał wyłączać jawności uzasadnienia!
Art. 364. [Zasada jawności wyroku]
§ 1.
Ogłoszenie wyroku odbywa się jawnie.
§ 2.
Jeżeli jawność rozprawy wyłączono w całości lub w części, przytoczenie powodów wyroku może (MOŻE ALE NIE MUSI) nastąpić również z wyłączeniem jawności w całości lub w części.
Najsmutniejsze jest to, że ludzie przyklaskują człowiekowi w gruncie rzeczy winnemu nie poznawszy całej prawdy. Facet jest niezłym lawirantem i zdaje się, że koniecznie chce zrobić karierę polityczną w barwach jedynie słusznej partii.
Potęga rozumu pana Jana Śpiewaka poraża.
jpet
Pani redaktor, tylko czytałam wypowiedź pani Górnikowskiej, chyba w Onecie albo na wp, że w drugiej instancji na jej wniosek sprawa ma być jawna. I chyba tak było. Co do uzasadnienia to nie wiem. Ale jeżeli wyrok był 13 grudnia, to może jeszcze nie ma uzasadnienia.
Nie, w sprawie tak ważnej dla dobra społecznego utajnienie uzasadnienia nie jest tylko prywatnym wyborem pani Górnikowskiej lecz także wyborem względem opinii społecznej, którą ten temat żywo interesuje z powodu realnych krzywd doznawanych przez wielu.
Jeśli Jan Śpiewak trafił kulą w płot źle interpretując dokumenty lub naciągając fakty, to tym bardziej opinia publiczna powinna poznać ten mechanizm celem uspokojenia nastrojów oraz zwrócenia uwagi na drugą stronę medalu. Jednak najwyraźniej Pani Górnikowska nie była zainteresowana opinią publiczną, co również w jakiś sposób opisuje jej mentalność. Pytanie zatem, czy ta mentalność nie wpływała również na postawę w stosunku do mieszkańców kamienicy, a jeśli tak, to w jaki sposób.
Jan Śpiewak przedstawił dziś skan dokumentu o „przekazaniu” kamienicy „spadkobiercom”, który w imieniu pełnomocnika podpisała pani Górnikowska (przez pośrednika, co też o czymś świadczy) https://www.facebook.com/JanDawidSpiewak/photos/a.1528675940483966/2886873141330899/?type=3&theater
Skoro nie była pewna czy pełnomocnik żyje, to może mogła sobie darować podpis pod tym dokumentem zanim ustali los osoby, której była kuratorem? A jednak dokument podpisała. A konsekwencje dla mieszkańców były straszne. Jak twierdzi Jan Śpiewak podwyżki czynszów i inne klasyczne zagrania żeby wykurzyć ich z mieszkań. Do dziś z tego powodu tkwią w długach, mimo anulowania prywatyzacji budynku. W realnych długach wygenerowanych sztucznymi czyli nielegalnymi metodami.
A jeśli istnieje możliwość, że tak naprawdę pani Górnikowska też jest słupem w tej całej sprawie, to tym bardziej niech ujawni uzasadnienie. Nie może, bo było by to dla niej groźne? To w takim razie czy nie powinniśmy jednak kibicować Janowi Śpiewakowi?
Sprawa nabiera kolorow bo strona jest ustosunkowana w srodowisku prawniczka sadzona przez innych prawnikow. Podejmowanie jakichkolwiek decyzji a potem…sprawdzanie jest conajmniej groteskowe zwlaszcza z pozycji pan i panow zycia i smierci jakimi sa sedziowie. ( iszeroko rozumiani prawnicy).
Szanowna Pani Redaktor,
Z wyksztalcenia nie jest Pani prawnikiem, ja rowniez nie choc z racji wykonywanego zawodu (tlumacz przysiegly) zaliczylam kilka wykladow z prawa i od ponad 30 lat na codzien z prawem mam do czynienia.
Juz na wstepie doskonale sie Pani okresla piszac „projekt (Rzadu) karania sedziow wydaleniem z zawodu za stosowanie wyroku TSUE, prawa unijnego i polskiej konstytucji”… wiec sila rzeczy Pani opinia obiektywna nie jest.
1° sady wylaczyly jawnosc procesu OK ale dlaczego utajnily uzasadnienie orzeczenia. Tego nie wie nawet sam RPO.
2° Krator ustalila tozsamosc reprezentowanej przez nia osoby dopiero PO decyzji sadu. Opieszalosc Pani kurator? czy moze sad zbyt pospiesznie wydal orzeczenie?
3° Jesli Pan Spiewak wspomnial, ze Pani kurator to corka bylego Min. Spraw. to tylko po to, w moim odczuciu, ze tym bardziej powinna byla rzetelnie spelniac misje powierzona jej przez sad.
Pozdrawiam
Ostatnie zdanie bardzo odważne. Brawo Pani Ewo .
„Mec. Bogumiła Górnikowska mówiła wtedy „Gazecie Stołecznej”, że decyzja sądu o przekazaniu kamienicy prywatnym właścicielom zapadła, zanim udało się jej – z pomocą archiwisty – ustalić, który z setki Aleksandrów Piekarskich mieszkających przed wojną w Warszawie to ten Piekarski.”
No na tym właśnie polega skandal, że córka Ćwiąkalskiego podjęła się bycia kuratorem nieznanej osoby. Najpierw została kuratorem i „odzyskała” kamienicę, a potem rzekomo zaczęła się rozglądać, czy w ogóle taka postać istnieje. Dobrze, że nie zlecili jej odzyskania kamienicy dla pani Myszki Miki.
Hmm, ciekawe, że pominęła Pani część bardzo ważnych informacji w tym wpisie.
1. mec. Górnikowska przez dłuższy czas nie ustaliła tożsamości człowieka którego miała reprezentować (Aleksandra Piekarskiego).
2. Dopiero pod naciskiem mieszkańców mecenas Porwisz, przełożony mec. Górnikowskiej, wynajął archiwistę, który w przeciągu 3 miesięcy ustalił, że szukany człowiek nie żyje już od pół wieku.
3. Wiedząc powyższe mec. Górnikowska jeszcze przez ***9 miesięcy*** reprezentowała martwego człowieka.
4. Dopiero po tym czasie to mecenas Porwisz a nie mecenas Górnikowska, złożył wniosek o zniesienie kurateli.
„Gdy ustaliła, że Piekarski nie żyje, natychmiast przekazała informację sądowi.” Krótko mówiąc – mija się Pani z prawdą.