Autokontrola, czyli kasta sprawdza kastę
Mamy już 11 nazwisk sędziów-trolli związanych z władzą PiS, którzy pod wodzą byłego wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka uczestniczyli w stalkingu sędziów przeciwnych pisowskim „reformom” sądownictwa.
Tymczasem prokuratura (przypadek? nie sądzę) zablokowała sobie możliwość zabezpieczenia dowodów. Jak w aferze KNF Marek Chrzanowski, tak samo uczestnicy „farmy trolli” mają czas, by uzgodnić zeznania i wyczyścić wszystkie urządzenia, przez które się komunikowali. Prokuratura wszczęła bowiem „postępowanie wyjaśniające”, czyli nie można wykonać żadnej czynności prócz przesłuchania osoby składającej zawiadomienie. Takie postępowanie według prawa może trwać 30 dni – w sprawie doniesienie Gerarda Birgfellnera przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu trwa bezkarnie już ponad pół roku.
Minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro w TV Trwam zapowiedział: „Kiedy w przyszłości dojdzie do mnie informacja, że którykolwiek z sędziów – z jakiejkolwiek byłby strony – mógł uczestniczyć w tego rodzaju procederze, zawsze będę działał tak samo stanowczo. Będę odwoływał z Ministerstwa Sprawiedliwości, wszczynał postępowania dyscyplinarne i jeśli będą ku temu przesłanki, będę wszczynał postępowania karne”.
To o wszczynaniu postępowań karnych to nie przejęzyczenie. Rzeczywiście jako prokurator generalny Ziobro własną ustawą przyznał sobie prawo do wszczynania i prowadzenia śledztw. W tym przypadku – do śledztwa we własnej sprawie, bo zaniedbania w resorcie, w szczególności jeśli chodzi o wyciek dokumentów, spadną na jego głowę.
Z problemem zareagowania na skandal związany z „farmą trolli” mierzy się też polityk PiS obsadzony w roli prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych (UODO) Jan Nowak. Jego biuro poinformowało, że „w związku z podejrzeniem zaistnienia nieprawidłowości w procesie przetwarzania danych osobowych” prezes zbada, czy „Ministerstwo Sprawiedliwościowi, jak i KRS mogły gromadzić i przetwarzać dane osobowe bliżej nieokreślonej grupy sędziów, a także ich rodzin i bliskich, i udostępnić je osobom trzecim”.
Takie sformułowanie zadania pokazuje, że żadnych nieprawidłowości się nie ustali. Dane osobowe resort może mieć i przetwarzać – to w pełni legalne. A dane „o rodzinach”, które były przekazywane hejterce Emi, nie pochodzą z akt, tylko z plotek. W tej sprawie nie ma roli dla UODO, przekazywanie danych przez urzędników resortu, podobnie jak działalność całej grupy „Kasta” i „KastaWatch”, powinna zbadać prokuratura. UODO może co najwyżej być ekspertem i pomóc ustalić, czy przekazane dane to dane osobowe.
Z opinii UODO zapewne wyniknie, że resort nie przetwarzał żadnych danych, do których przetwarzania nie miałby prawa. Ta opinia jest potrzebna do tego, by TVP mogła stwierdzić: „Nie potwierdziły się doniesienia niektórych mainstreamowych mediów, jakoby…”.
Dzisiaj pryncypialną postawę zajęło prezydium neo-KRS – członkowie i pracownicy neo-KRS też mieli działać w „farmie trolli”: Dariusz Drajewicz, Jarosław Dudzicz i Maciej Nawacki, a także sędzia Tomasz Szmydt, pracownik biura KRS.
Prezydium KRS (którego członkiem jest Drajewicz) zebrało się na nadzwyczajnym posiedzeniu i wydało uchwałę, w której pisze, że taka „akcja insynuacji i oskarżeń pod adresem innych sędziów zasługuje na najwyższe potępienie i uchybia godności urzędu sędziego, uzasadniając wątpliwości co do nieskazitelności charakteru zaangażowanych w nią osób – cechy, którą każdy sędzia powinien się charakteryzować”.
Dalej wzywa do zajęcia się sprawą rzeczników dyscyplinarnych, a samych sędziów wymienianych jako uczestników akcji defamacyjnej – do złożenia wyjaśnień na piśmie.
Zobaczymy, co z tego wyniknie. Rzecznik dyscyplinarny podlega Ziobrze. A jego dwaj zastępcy – Przemysław Radzik i Michał Lasota – prężnie działający na niwie ścigania sędziów np. za lekcje o konstytucji czy wypowiedzi krytyczne wobec zmian w ramach sądowej „reformy”, są członkami grupy „Kasta” i „KastaWatch”. Dziś rzecznik Piotr Schab poinformował, że wszczął postępowanie wyjaśniające pod kątem nieoględnego korzystania przez sędziów z mediów społecznościowych (padały wyrazy uznane za niecenzuralne).
Tymczasem w sprawie pojawia się nowy wątek. Okazało się, że szef stowarzyszenia prokuratorów Lex Super Omnia w listopadzie 2017 r. słyszał z wiarygodnego źródła w ministerstwie, że „młodzież” tam pracująca dostała nieformalne polecenie hejtowania konkretnych sędziów w internecie i – jako wyprawkę dla dyskretnej komunikacji – dostała telefony prepaidowe zarejestrowane na resort. To wtedy miało tu powstać sformułowanie „farma trolli”.
Sytuacja jest rozwojowa i zapewne będą wyciekać nowe informacje. Nie ma niezależnego organu, który może je bezstronnie zbadać. Prawdopodobnie sprawa pozostanie na etapie dziennikarskich doniesień i dwóch głów, które poleciały: odwołanego z delegacji do ministerstwa sędziego Jakuba Iwańca i zdymisjonowanego sędziego Łukasza Piebiaka, nazywanego „Hersztem”. Tyle że Piebiak nadal pracuje w resorcie i ma szansę oczyścić pole z dowodów i instruować pracowników.
Komentarze
DOBRA ZMIANA + ma sie dobrze dzieki wyborcom
Oto Polska „prawdziwych” Polakow – pogratulowac.
Świetny , poparty dużą znajomością prawa, artykuł. ” Nie ma niezależnego organu …”, jakże złowieszczo brzmi ta oczywista prawda.
Zbigniew Ziobro to najlepszy prokurator w historii („jeszcze cztery Ziobra, żeby Polska była dobra”) poza, rzecz jasna, byłym Lechem Kaczyńskim. Nic nie wiedział i w pełni zasługuje na medal, bo w MS się ciężko pracuje i jest super, więc o co chodzi…