Koalicja straciła. I na strachu przed PiS już nie zyska

Prawo i Sprawiedliwość – 45,57 proc. Koalicja Europejska – 38,29 proc. Wiosna – 6,04 proc. Konfederacja – 4,55 proc. Kukiz ’15 – 3,7 proc. Wynika z tego, że PO, PSL i lewica straciły na koalicji w stosunku do poparcia, jakie każda z tych partii uzyskała w poprzednich wyborach do Parlamentu Europejskiego. Strata to 10 proc. poparcia. I nie można dowodzić, że głosy odebrała im Wiosna, bo ta zebrała zaledwie 6,02 proc.

Prawda jest taka, że zyskał PiS. W poprzednich wyborach do PE miał 31,78 proc., czyli teraz zyskał blisko 14 proc. Wygląda na to, że odebrał głosy partiom zrzeszonym w Koalicji. I przekonał tych, którzy nie poszli do poprzednich wyborów – frekwencja jest dziś o jedną trzecią większa. Pojawiły się opinie, że Koalicja straciła na tym, że nie zadbała o konserwatywnych wyborców i za bardzo wzmocniła „lewą nogę”. Nie można wykluczyć, że to racja. Ale na pewno okazało się, że nie ma już więcej potencjału na poszerzanie grona wyborców głosujących przeciw PiSowi. Nawet, gdyby Wiosna przystąpiła do Koalicji, i tak nie wygrałaby z PiSem. Poza tym na Wiosnę głosowali częściowo ludzie, który do tej pory na wybory nie chodzili.

6,04 proc. Wiosny, to niestety porażka, zważywszy że nowo powstałe partie zwykle uzyskiwały większe poparcie: Kukiz ’15 – 7,6 proc., Nowoczesna – 8,8 proc., Ruch Palikota – 10,2 proc. Być może Wiosna wystartowała ze swoją kampanią za wcześnie. Być może przeliczyła się, sądząc, że odbierze dużą liczbę głosów lewicy.

Tak czy inaczej PiS i katoliccy narodowcy trzymają się mocno. Okazało się, że znacznie lepiej potrafią mobilizować swoich wyborców. Nawet w tak nieinteresujących ich elektorat wyborach europejskich. Mobilizacja strachem i przekupstwem okazała się skuteczniejsza niż mobilizacja pod hasłem „dość już PiS”.

Jak to wróży wyborom jesiennym?

Ważnym czynnikiem może być krytyka poczynań Kościoła katolickiego, szczególnie sprawa pedofilii. Wiosna, która domagała się deklerykalizacji polityki i życia publicznego, nie zyskała na tym tyle, ile można się było spodziewać. Ale krytyka Kościoła i społeczne oburzenie na sposób, w jaki reaguje on na pedofilię, dopiero nabiera tempa. Nie osiągnęła z pewnością punktu krytycznego.

Jeśli PiS nie odklei się od Kościoła, to może tracić głosy. Twardy elektorat kościelny może wybrać Konfederację, a wątpiący w moralność hierarchów mogą się do PiS zniechęcić. Ale jeśli PiS straci, to nie znaczy, że zyska Koalicja. Pytanie, czy ma ona w ogóle jeszcze jakiś potencjał wzrostu? Na razie na to nie wygląda. Nie wiadomo też, czy potencjał wzrostu ma Wiosna. Nowe partie zwykle z czasem tracą, a nie zyskują.

PSL prawdopodobnie nie pójdzie na jesienne wybory w koalicji z PO, a tym bardziej z SLD i Zielonymi. Pytanie, co się wtedy bardziej opłaci pozostałemu nie-PiS-owi: pozostać w koalicji i zabiegać o Wiosnę? Ale wtedy ryzykują utratę umiarkowanie konserwatywnego elektoratu. Może przeszedłby do PSL, ale może częściowo zasilił PiS, a częściowo nie poszedł na wybory?

Z kolei osobno partie mogą mieć gorszy wynik niż ten, który osiągnęła teraz Koalicja.

Tak źle i tak niedobrze.

W tej sytuacji może lepiej zamiast kombinować, po prostu przedstawić wyborcom – jak PiS w 2015 r. – jakiś realny, pozytywny konkret. Z badań wynika, że najistotniejsza dla wszystkich wyborców jest ochrona zdrowia. Więc może nie ogólnie jak teraz, ale szczegółowo przedstawić program jej naprawy? Najlepiej w formie projektu ustawy? Zapaść, którą mamy, za chwilę stanie się realnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa publicznego, co widać choćby po szpitalnych SOR-ach. Wyborcy muszą dostać coś pozytywnego. Muszą uwierzyć, że „da się”. I że na to „da się” PiS nie ma monopolu.