Działki mu się po prostu należały
Jakiż krótkowzroczny był Sławomir Nowak, gdy nie przepisał swojego zegarka na żonę! Sąd uznał go winnym niewpisania do oświadczeń majątkowych przedmiotów osobistych wartych ponad 10 tys. zł. Stracił urząd ministra, skończył karierę polityczną.
W takie kłopoty nie wpakował się Mateusz Morawiecki, przepisując na żonę działki kupione w 2002 r. od Kościoła, warte wtedy 4 mln (wycena biegłej dla prokuratury z 1999 r.), za jedyne 700 tys. zł. Z żoną ma rozdzielność majątkową – więc i czyste ręce. Choć nie wiemy, czy czyste ręce ma też jego żona, bo skoro podarował jej swoją część działek, kiedy już mieli rozdzielność – w 2013 r. – to chyba powinna od tego wzbogacenia zapłacić jakiś podatek?
Sławomir Nowak za zegarek dostał wyrok, przedtem poddany był śledztwu prokuratury. Mateusz Morawiecki z żoną podają „Gazetę Wyborczą” (która opisała w poniedziałek „uwłaszczenie się” Morawieckiego na kościelnym majątku) do sądu – o ochronę dóbr osobistych. Ich pełnomocnik wskazuje, że „Wyborcza” „nietrafnie podała wartość działki na poziomie 70 milionów”, bo m.in. nie odliczyła „kosztów ewentualnego wyłączenia gruntu z produkcji rolnej w celu przeprowadzenia w przyszłości jakichkolwiek inwestycji”.
Honor państwa Morawieckich naruszyło też sformułowanie o „uwłaszczeniu się”, skoro „opisywana działka w chwili zakupu nie stanowiła mienia publicznego, a państwo Morawieccy byli osobami prywatnymi”, zaś „ceny zakupu działek były cenami rynkowymi”.
Cóż, pan Morawiecki miał prawo zrobić dobry interes. Kościół chciał mu tanio sprzedać grunt, bo miał taką fantazję. Jak chce – może kogoś obdarować. A Morawiecki nie był byle kim, tylko prywatnym znajomym kard. Gulbinowicza.
Mateusz Morawiecki miał prawo wykorzystać do zrobienia interesu wiedzę, którą zdobył jako radny: że władze Wrocławia planują przez te tereny puścić drogę, więc działki zdrożeją. Może to nie jest eleganckie, ale w biznesie nie elegancja się liczy.
Może przepisanie majątku, w tym działek, na żonę, dzięki czemu nie musiał go wykazywać w publicznie dostępnych oświadczeniach, też nie jest eleganckie, ale legalne.
A w ogóle: kto powiedział, że polityk musi się zachowywać elegancko? Tym bardziej że wyborcy jego partii tego wcale nie wymagają?
Już to ćwiczyliśmy: kiedy „Gazeta Wyborcza” ujawniła „taśmy Birgfellnera”, na których prezes PiS Jarosław Kaczyński odmawia mu zapłacenia za jego pracę i radzi iść do sądu, wyborcy PiS nie dostrzegli w tym nic niestosownego. Przecież każdy ma prawo walczyć o swoje. Prezes – o zyski dla swojej partii, Mateusz Morawiecki – o godny byt swojej rodziny. Nie chodzi o elegancję, ale o skuteczność.
Śledztwa w sprawie niezapłacenia Birgfellnerowi za pracę nie ma. Morawieccy pozywają „Wyborczą”. Wyborcy dostali to, czego potrzebują: pretekst, by wierzyć swoim wybrańcom. Bo może i zgarniają pod siebie, ale po pierwsze, „im się to po prostu należy”, a po drugie, jednak się dzielą: dają 500+, trzynastą emeryturę, wyprawkę szkolną…
W dniu pojawienia się filmu braci Sekielskich „Tylko nie mów nikomu”, ze świadectwami ofiar księży pedofilów i faktami dotyczącymi ochrony tych księży przez Kościół, „Fakty” TVN zapytały przechodniów, co sądzą o problemie pedofilii w Kościele. I trafiła się m.in. para starszych ludzi. Kobieta, uśmiechając się szeroko do kamery, oświadczyła: „A niech sobie będzie, nam to nie przeszkadza!”.
Tydzień wcześniej prezes Kaczyński wołał na wyborczej konwencji: „Ręka podniesiona na Kościół to ręka podniesiona na Polskę”. A zarzuty o pedofilię to „atak na Kościół”.
Komentarze
„dają 500+, trzynastą emeryturę, wyprawkę szkolną”…ma pani rację i pytanie czy tylko kryzys zastopuje ta nieodpowiedzialną politykę?Myślę,że zbliża się moment,kiedy rodzic wysyłający swoje dziecko na religię czy na posługę do księdza zastanowi się 500+ czy bezpieczeństwo mojego dziecka.Pis z tym porządku nie zrobi to co przehadlujemy nasze dzieci i wnuki?
Pani Ewo, zasadniczo się zgadzam, ale bardzo proszę o powstrzymanie się od wypowiedzi w sprawach, na których Pani się nie zna. Mam tu na myśli kwestie podatkowe. Po pierwsze, nie ma takiego zwierzęcia jak podatek od wzbogacenia. Po drugie, żona, nawet taka z którą ma się rodzielność pozostaje osobą bliską w rozumieniu art. 4a ustawy o podatku od spadków i darowizn. Podatek więc się nie należał. W imię dziennikarskiej rzetelności – nie piszemy, jeśli nie mamy pewności.
Pani redaktor, niestety Polska to nie Austria,Morawiecki sie wykpi, smiem watpic,ze zostanie usuniety przez „Najpotezniejszego”,jesli w momencie albo krotko przed byl radnym, to jak najbardziej byl osoba publiczna.Smiem twierdzic,ze „pani zona” zaplacila podatek „po”a papiery gdzies sie zapodzialy.
Pytam, a na podstawie jakiej zasady kościół uzyskał działki. które następnie opędzlował. Chyba na zasadzie ostatnio obowiązującej w państwie dobrej zmiany „że mu się słusznie należały. A do kogo należały przedtem? Do realizacji jakich dzieł religijnych miały służyć?
Czy przypadkiem decyzja o przyznaniu kościołowi tej działki nie uruchomiła całego tego chorego procesu spekulacji majątkowej? A czy nie istnieje jakieś prawo o bezpodstawnym wzbogaceniu się? A sprawa „przepisania” działki na żonę, czy nie jest to darowizna od której należy odprowadzić podatek? Oj trzeba będzie się nad tym gruntownie pochylić, choć już teraz widać, że Morawiecki ma gigantyczny kłopot.
Prezes;
„Tezy godne zweryfikowania, weryfikacja wypadnie jako falsyfikacja”.
Weryfikowac, w tym wypadku, to badac zgodnosc z prawda doniesien na temat p. Morawieckiego.
Weryfikacja- prezes juz wie jak wypadnie – zajma sie wg. pogrozek rodziny Morawieckich sady.
Tak wiec pan Zbyszek ma wolna reke, musi jedynie sprawic zeby weryfikacja stala sie falsyfikacja.
Falsyfikacje uzyskac mozna znanymi panu Zbyszkowi metodami : klamstwa , insynuacje, manipulacja faktami itp.
Czyzby prezes wiedzial, ze tezy dotyczace sprawy oparte sa na faktach i ciezko bedzie je obalic ?
Pozostaje wiec – spojna calosc prezesa – falsyfikacja weryfikacji.
Pozdrawiam meczennikow prawdy
P.S. Notka byla inspirowana „ stylem jezykowym “ p. Prezesa. Moge wiec przejac jedynie niewielka czesc winy za taki polski.
Szanowna Pani
Swoim porównaniem z „aferą” Nowaka czy problemem Birgfellnera poruszyła Pani dość kardynalny problem w Polsce. Mnie w zasadzie zatkało na stałe. Bo nie rozumiem, że z jednej strony milionowe i miliardowe afery czy lewe interesy są po prostu zamiatane jednym ruchem ręki, a z drugiej pokazanie zegarka na ręku może skutkować prokuratorskim śledztwem. Jak bardzo to świadczy o poczuciu moralności i sprawiedliwości i „organów” i całego społeczeństwa. Kiedy trzeba dokopać i zaszkodzić, każda możliwość jest dobra. A kiedy mowa o ponoszeniu odpowiedzialności, każdy wykręt jest dozwolony i każde cwaniactwo akceptowane. I taka mentalność jest powszechna. Od góry do dołu.
Niemniej mnie też dotyka fakt, że strona liberalna, która w zasadzie do dzisiaj nie została wplątana w większe afery (zwroty kamienic w Warszawie to chyba nie jest afera PO), nie potrafiła swojej postawy moralnej w żaden sposób społeczeństwu narzucić ani nawet zaprezentować. W dużej mierze jest to efekt nieudolnej „polityki miłości” ówczesnego przywódcy. Niestety, okazuje się, że brak konsekwencji w stosunku do ewidentnych przestępców ma w polityce fatalny wpływ i na społeczeństwo i na samych rządzących.
Bardzo szkoda, że brak jakiejkolwiek dyskusji na ten temat. Pani jest Pierwszą, która o tym pisze.
Polska w pigułce. Kraj niby cywilizowany, a jednak obyczaje i mentalność wschodnia. A sam Morawiecki to kuty na cztery łapy cwaniak, taki typas, który w każdej sytuacji i z każdą władzą się ułoży. Układał się z PO, przytulił się do PiS, a za 5-10 lat ułoży się z ich następcami i nigdy mu nie zabraknie miedzi w kieszeni.