Groteska nadgorliwości
Najpierw zdjęcie pracy Natalii LL z kobietą jedzącą banana i performance’u Katarzyny Kozyry „Pojawienie się Lu Salome” przez dyrektora Muzeum Narodowego Jerzego Miziołka. Podobno miały siać zgorszenie u dzieci. Potem próba ocenzurowania przez naczelnika Wydziału Kultury żoliborskiego ratusza wystawy Aldony Jabłońskiej-Klimczak, na której pojawił się alegoryczny obraz dotyczący pedofilii wśród księży.
Potem policja wkraczająca o szóstej rano do Elżbiety Podleśnej, podejrzanej o bluźnierstwo za rozpowszechnianie wizerunku Matki Boskiej Częstochowskiej z tęczową aureolą, wiezienie jej na komendę do Płocka, przesłuchanie i próba zatrzymania na 48 godzin.
Teraz przerwanie koncertu Kapeli Podwórkowej w Muzeum II Wojny Światowej przez dyrektora Muzeum Piotra Kosewskiego: bo wykonywali piosenkę z radzieckiego filmu wojennego, niezawierającą zresztą żadnych ideologicznych treści.
Przewodniczący sejmowej komisji sprawiedliwości Stanisław Piotrowicz daje posłom opozycji po 10 sekund na wypowiedź w dyskusji. Prokuratorzy ścigają krakowskich sędziów za to, że wnosząc opłatę sadową w sprawie, którą wytoczyli premierowi Morawieckiemu za słowa o mafii w krakowskim sądzie, przyjęli „korzyść majątkową” w wysokości 15 zł na osobę – bo opłatę wniósł mąż jednej sędzi.
Wszystkie te przypadki łączy nadgorliwość funkcjonariuszy państwa. Funkcjonariusze ci, niskiego szczebla, chcą pokazać swoją wierność władzy, uprzedzając jej życzenia. Wykazują się rewolucyjną czujnością, tropią wroga, węszą zgorszenie – i duszą w zarodku. Pokazują, jak są użyteczni, wierni, ideowi, bezkompromisowi i pryncypialni.
Kiedyś chcieliśmy zbudować służbę cywilną, niezależną politycznie prokuraturę. Teraz przeszliśmy na radziecki model, gdzie cnotami są wierność i posłuszeństwo. Dwie pierwsze reformy PiS – po Trybunale Konstytucyjnym – dotyczyły prokuratury i służby cywilnej właśnie. Podobnie z reformą KRS: fachowców zastąpiono funkcjonariuszami. Ich jedyną kompetencją jest wierność, więc czują, że muszą ją gorliwie okazywać.
Cierpimy na chorobę nadgorliwości. O aresztowaniu Elżbiety Podleśnej za Tęczową Madonnę poinformowały media na całym świecie. Polska zaczyna funkcjonować jako rodzaj dyktatury nie tyle strasznej, ile groteskowej.
Komentarze
Wydawać by się mogło, że sama nazwa „Muzeum II Wojny Światowej” niesie za sobą jakąś uniwersalność przeżyć i bólu. Ballada o żołnierzu, młodym mężu wyrwanym ze spokojnego życia, który na polu bitwy, pod latającymi kulami wspomina pozostawioną ukochaną żonę, ich maleńkie dziecko, ciepło domu i marzącemu, że ich miłość pomoże mu przeżyć, wydaje się czytelnym przesłaniem dla każdego wrażliwego człowieka. Szkoda, że nie dla PiS-owskiego dyrektora zesłanego na powyższą placówkę. Niestety ktoś tak pozbawiony empatii i szerszego horyzontu myślenia może być tam co najwyżej eksponatem przypominającym jak wojna przyzwala prymitywom unicestwiać wartości wyższe. Swoją drogą ciekawe czy pan doktor, podobnie jak utwór „Ciemna jest noc”, potraktowałby równie radzieckie „Życie i los” Wasilija Grossmana. Aby jednak rozróżnić ludzi od systemu, naukowy tytuł pana dyrektora musiałby być bardziej związany z realną wiedzą i rozumieniem czasów, a nie wydawać się przedrostkiem przed nazwiskiem.