Luka urojona, czyli władza nas obroni
Nie potrzeba nowego „lex Trynkiewicz”. Nie ma luki w prawie. Jest akcja polityczna PiS.W PRL były „ośrodki przystosowania społecznego”, do których więźniowie trafiali po odbyciu kary, jeśli stwierdzono, że nie dość się jeszcze zresocjalizowali. OPS-y były jedną z pierwszych instytucji peerelowskiego prawa zlikwidowanych po czerwcowych wyborach – jeszcze w grudniu 1989 r. Sejm „kontraktowy” uznał je za sprzeczne nie tylko z europejskimi standardami praw człowieka, ale nawet z peerelowską konstytucją. Powoli przywracamy tę instytucję, tylko w znacznie drastyczniejszej formie. Z OPS-ów wychodziło się bowiem najdalej po trzech latach. Z ich nowej wersji można nie wyjść nigdy.
Zabójstwo prezydenta Pawła Adamowicza spowodowało przynajmniej jedno dobro: debatę nad koniecznością pohamowania agresywnego języka debaty publicznej. Ale za chwilę i to dobro może zostać zniszczone. Rząd PiS zwekslowuje bowiem debatę o przyczynach tej zbrodni na temat choroby psychicznej zabójcy i rzekomej konieczności uchwalenia nowych przepisów, które pozwolą chorych psychicznie więźniów nie wypuszczać na wolność.
Będzie to kolejny wyłom w fundamentalnych dla cywilizacji zachodniej zasadach domniemania niewinności i zakazu ponownego karania za ten sam czyn, które wypływają z zasady niezbywalnej, przyrodzonej godności każdego człowieka, niezależnie od pochodzenia społecznego, stanu zdrowia – także umysłowego – czy kompetencji moralnych. W 2013 roku uchwalono, z inicjatywy rządu PO-PSL, że skazani zaburzeni, ale nie chorzy psychicznie, którzy zostaną przez biegłych uznani za „dyssocjalnych” i potencjalnie groźnych, a byli skazani za przestępstwa przeciwko zdrowiu i życiu lub przestępstwa seksualne, mogą być bezterminowo umieszczeni w ośrodku nazwanym „terapeutycznym”. Pretekstem był zbliżający się koniec kary zabójcy i gwałciciela czterech chłopców Mariusza Trynkiewicza.
Pretekstem do nowej, zapowiadanej przez PiS ustawy stało się to, że zabójca Pawła Adamowicza Stefan W. wyszedł z więzienia „mimo” że jego matka zawiadomiła policję – a ta więzienie – że jej syn jest w złym stanie psychicznym i może zrobić coś złego. Jak wynika z wyjaśnień służby więziennej, skonsultowano go z psychiatrą, przeprowadzono rozmowę z nim i współosadzonymi i – nie potwierdziwszy zagrożenia – wypuszczono z końcem kary, zawiadamiając policję. Policja mogła go objąć obserwacją w ramach swoich uprawnień do stosowania środków operacyjno-rozpoznawczych dla zapobiegania przestępstwom – czego nie zrobiła.
Władza uznała, że istnieje luka w prawie, która pozwala, aby groźni, chorzy psychicznie przestępcy wychodzili na wolność. Dlatego minister zdrowia Wojciech Szumowski i minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro ogłosili, że przygotują ustawę, która pozwoli „zawnioskować do sądu opiekuńczego o skierowanie osoby osadzonej w ZK na leczenie ambulatoryjne lub w zakładzie zamkniętym”.
Tymczasem żadnej luki w prawie nie ma. Jeśli sąd skazuje na więzienie osobę chorą psychicznie i uznaje, że może ona stanowić zagrożenie także po odbyciu kary, może w wyroku orzec, że po jej zakończeniu, jeśli biegli stwierdzą taką konieczność, taka osoba może być zobowiązana do leczenia ambulatoryjnego lub umieszczona w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym.
Nowe przepisy miałyby dotyczyć sytuacji, gdy – tak jak w przypadku Stefana W. – choroba psychiczna pojawi się w trakcie odbywania kary. Tylko że tu też nie ma żadnej luki w prawie. Ustawa o ochronie zdrowia psychicznego, art. 22 par. 2c., pozwala przymusowo umieścić w szpitalu psychiatrycznym osobę, której „dotychczasowe zachowanie wskazuje na to, że zagraża bezpośrednio własnemu życiu albo życiu lub zdrowiu innych osób”. O takim przyjęciu decyduje lekarz danego szpitala „po osobistym zbadaniu i zasięgnięciu w miarę możliwości opinii drugiego lekarza psychiatry albo psychologa”. Tę decyzję musi zatwierdzić ordynator, a weryfikuje sąd (art. 23 i 25).
Gdzie tu luka prawna? Kto bronił zawieźć Stefana W. karetką z więzienia do szpitala psychiatrycznego, by tam lekarze zdecydowali, czy kwalifikuje się do „przyjęcia bez zgody” – bo tak nazywa się ten tryb?
Ustawa „o postępowaniu wobec osób z zaburzeniami psychicznymi stwarzającymi zagrożenie życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych osób” (zwana „na bestie”) stała się narzędziem dyscyplinowania więźniów: są straszeni, że jeśli nie będą posłuszni, to trafią do Gostynina. Prof. Monika Płatek, która udziela albo raczej usiłuje udzielać pomocy prawnej „pacjentom” ośrodka w Gostyninie (ostatnio nie jest tam już wpuszczana), opowiada m.in. historię człowieka skazanego za wykorzystanie seksualne dwóch starszych nastolatków, który był regularnie gwałcony przez innych skazanych. Wielokrotnie, bezskutecznie prosił dyrektora więzienia o pomoc. W końcu poskarżył się na bezczynność dyrektora do Centralnego Zarządu Służby Więziennej, za co otrzymał od dyrektora obietnicę, że „skończy w Gostyninie”. I skończył, bo to dyrektorzy zakładów karnych wnioskują do sądu o umieszczenie w Gostyninie skazanych po zakończeniu odbywania kary.
A jest się czego bać. Liczba osadzonych w „Krajowym Ośrodku Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym” w Gostyninie przekroczyła ponad trzykrotnie pojemność ośrodka. Ścisk przekracza normy więzienne (w „pokojach” jednoosobowych przebywa po ośmiu „pacjentów”, na piętrowych łóżkach). Panuje tam reżim surowszy niż w najcięższym więzieniu, „pacjentom” praktycznie odcięto kontakt ze światem zewnętrznym. Nie wpuszcza się nawet ich prawników, wybuchają protestacyjne głodówki. Ministerstwo Zdrowia odpowiedzialne za ośrodek nie nadzoruje go, a rzecznik praw pacjenta także odmawia interwencji.
Teraz szykuje się nowa ustawa. I nowe pole do nadużyć . Tak jak dziś biegli boją się wydać opinię, która umożliwi wypuszczenie, po odbyciu kary, skazanego uznanego przez dyrektora więzienia za mogącego stanowić zagrożenie z powodu „zaburzeń niepsychotycznych”, tak za chwilę to samo będzie się działo z osobami, które w więzieniu zachorowały psychicznie. Nikt nie chce brać na siebie odpowiedzialności. A odpowiedzialności za pozbawienie wolności po odbyciu wyroku nie ponosi nikt.
Te zmiany w prawie nie tylko są niepotrzebne, ale i groźne z humanitarnego i społecznego punktu widzenia. Ale kogo to obchodzi poza rzecznikiem praw obywatelskich, który bezskutecznie monituje ministrów zdrowia i sprawiedliwości w sprawie Gostynina? I poza psychiatrami, którzy znowu będą protestować przeciwko wykorzystywaniu psychiatrii do prowadzenia polityki kryminalnej?
Władza pokaże, że umie „rozwiązywać problemy” i dba o nasze bezpieczeństwo. I wszyscy to kupią.
Komentarze
Dopóki nie porozmawiamy ze wspłwiężniami mordercy ,dywagacje nasze nie maja znaczenia.Bo czyż nie tam pan Stefan ,nie dojrzewał do czynu zbrodni?
Cywilizacja, chyba nigdy, nie zawitała do naszego kraju; raczej cofamy się w rozwoju.
Jestem szczerze zdumiony, gdy widzę skuteczność rządów polskiej „dobrej zmiany” – wobec dywersji totalitarnej opozycji, widząc globalną wojnę światowej liberalnej demokracji przeciwko współczesnej chrześcijańskiej cywilizacji Zachodu.
Polska wyraźnie przyspiesza mimo totalitarnej agresji antypolskiej dywersji „PO-land”. Mimo natrętnego sabotażu, mimo sypania piasku w tryby i wstawiania kija w szprychy. Mimo wieloletniego umyślnego demolowania Polski. Można jednak odnieść wrażenie, że Polska i jej niepodległość mają więcej wrogów wewnętrznych niż zagranicznych. Wobec tego stawiam hipotezę o tym, że nie ma żadnej wojny polsko-polskiej. Nie istnieje żadna wojna plemienna, nie ma żadnej polskiej ksenofobii ani polskiego antysemityzmu. Przeciwko Polsce jest tylko „PO-land”, kraj PO, która działa w złej wierze przeciwko naszym polskim sprawom. To „Po-Land” inspiruje i okłamuje wszelkie timmermansoidalne schetynoidy w kraju i za granicą.
To jest wniosek, który jest hipotezą do sprawdzenia.
Stawiam wniosek, by zabrać się za weryfikowanie tej hipotezy.
Nie istnieje ani agresja PiS, ani pisowska mowa nienawiści – mowa o agresji PiS jest kłamstwem, albo oszczerstwem wykorzystywanym w czarnej antypolskiej propagandzie. Napisałem to w niedzielę, jeszcze nic nie wiedząc o zamachu na Pawła Adamowicza. Przypominam o tym ponurym morderstwie tylko dlatego, że totalitarna opozycja zachowuje się po tej zbrodni tak jak ludzie, którzy zbierają plon z własnej prowokacji.
Wszystkie konflikty ostatnich lat nie są spowodowane przez PiS, a nieomal każdy z nich inicjowany jest albo na podstawie sfałszowanego pretekstu, albo wręcz na podstawie oszczerstwa, które jest rozgrywane w sposób przypominający dokładnie przygotowaną grę operacyjną wrogich Polsce służb specjalnych.
Jest jeszcze jeden, bardzo ważny aspekt tej sprawy. Totalitarna opozycja „każdą sprawę przekuje w polityczny konflikt”, ale szczególnie zajadle atakuje wtedy, gdy skutki tego ataku są ekstremalnie szkodliwe dla Polski, kiedy przynoszą konkretne straty ekonomiczne, infrastrukturalne lub polityczne.
Często mówimy o przemyśle pogardy przeciwko naszej dumie narodowej, przeciwko polskiemu patriotyzmowi, przeciwko prawdzie o naszej historii, przeciwko naszej chrześcijańskiej tradycji i kulturze. Ale mówiąc o tych zjawiskach mamy na myśli skutki wizerunkowe, myślimy o tej wrogiej Polsce propagandzie, jako akcji dyfamacyjnej, której celem jest zniesławienie, pohańbienie i poniżenie naszego polskiego dobrego imienia.
Ale to nie jest cała prawda!
To jest hipoteza o agresji totalitarnej opozycji działającej w złej wierze przeciwko najżywotniejszym interesom polskiej racji stanu.
Podkreślę, przypomnę, zwrócę uwagę i wprost zarzucę, że totalitarna opozycja i cały międzynarodowy „PO-Land” inicjuje i organizuje szczególnie ostre konflikty, starcia i agresywne napaści wtedy, kiedy przynoszą Polsce konkretne, ekstremalne straty ekonomiczne, infrastrukturalne lub polityczne.
Nie są to straty byle jakie, one są realne, cholernie konkretne i przeliczalne na pieniądze i rzeczywiście ogromne. Przedstawiłem niedawno felieton „DWA i PÓŁ TYSIĄCA TON STUZŁOTOWYCH BANKNOTÓW”. Pisałem, że oni powodowali te straty nie tylko teraz, ale przede wszystkim wtedy, gdy rządzili. Pisałem także, że nie były to tylko straty i rozpasana grabież, ale to była także zgoda na tę grabież i wspieranie rabunku, to było niszczenie, to była dywersja i sabotaż i czasem nieodparte mam wrażenie, że to było zniszczenie świadome i celowe.
Ich dzisiejsza histeria i nienawiść skierowana jest w obronie tego rabunku i zniszczenia. Oni chcą by znowu było jak było wtedy, gdy mogli bezkarnie niszczyć i uprawiać swoje. To jest umyślne i bezkarne demolowanie Polski pod każdym względem. To nie jest tylko propaganda. To jest ich czas niszczenia.
Już przyszedł czas odbudowy, który musi nastapić po każdym czasie zniszczenia,
ale czas zniszczenia niestety wciąż jeszcze trwa.
ZŁA WOLA OPOZYCJI jest przyczyną wielu zjawisk, które utrudniają albo nawet uniemożliwiają skuteczne przeciwstawienie się antypolskiej działalności nie tylko w skali globalnej ale i w Polsce. W naszej przestrzeni medialnej nie widać szansy na porozumienie z armią „PO-Landu” w sprawie ochrony albo nawet obrony polskiego interesu narodowego ani w przestrzeni politycznej, ani ekonomicznej ani nawet wojskowej.
STWIERDZAM STANOWCZO
NIE JEST TO ANI SPRAWA PROPAGANDOWA ANI IDEOLOGICZNA
Wstecznictwo i archaizm globalnego „marksizmu kulturowego” jest przygnębiająco powtarzalny i trwa już od tysiącleci oblepiając błoną podłości i pogardy kroczące w przyszłość pokolenia. To są ci sami ludzie, którzy umywając ręce, ukrzyżowali Chrystusa.
To są ludzie, których podłość trwała zanim pojawiła się naftalina, która stała się mimowolnym symbolem wstecznictwa PO-Landu. Tak, naftalina jest nowoczesnością w świecie faryzeuszy.
Można sobie wyobrazić opozycję, która jest w sporze albo nawet w wielu sporach z politycznym środowiskiem władzy, ale wtedy była by to polska opozycja, która widzi junctim – obszar polskiej racji stanu, który jest poza wszelkim sporem. Istnienie tego obszaru polskiego interesu narodowego byłoby świadectwem istnienia dobrej woli opozycji, która jest przeciwko konkretnym działaniom rządu – ale nie przeciwko Polsce – mówiąc w skrócie.
Ale my teraz mamy antypolską opozycję, która nie tylko jest przeciwko wszystkim działaniom rządu, ale właśnie jest opozycją przeciwko Polsce. To jest bezsporne świadectwo złej woli.
To jest przyczyna wielu zjawisk, które utrudniają albo nawet uniemożliwiają skuteczne przeciwstawienie się antypolskiej działalności nie tylko w skali globalnej ale i w Polsce.
Na przykład z tego powodu proces repolonizacji mediów nie może liczyć na konsolidację polskich sił chociażby tylko w sferze relacji publicznych.
Jednym z możliwych środków działania jest przeprowadzenie publicznego dowodu działania „PO-Landu” w złej wierze – przeciwko wszelkim polskim interesom, a szczególnie przeciwko naszym interesom finansowym, infrastrukturalnym, gospodarczym, politycznym, historycznym, przeciwko polskiej racji stanu, po prostu przeciwko wszystkiemu co dobrze służy nam wszystkim.
Powinniśmy udowodnić świadome i celowe działanie PO-Landu na szkodę Polski.
To trzeba zrobić.
Proponuję przeprowadzenie weryfikacji hipotezy o tym, że totalitarna opozycja nie tylko każdą sprawę przekuje w polityczny konflikt, a większość konfliktów totalitarna opozycja buduje na własnych kłamstwach, oszczerstwach i prowokacjach – ale, że to jest celowe i profesjonalnie zorganizowane tworzenie konfliktów. Przy okazji rozmowy o tworzeniu konfliktów – wszystkie wyglądają na dobrze przygotowane i finansowane gry operacyjne służb specjalnych. Nie polskich oczywiscie. Raczej antypolskich. Celem w prowokowaniu tych konfliktów jest destabilizacja i dezintegracja wszelkich relacji w Polsce.
Opowiadanie o praworządności jest nieprawdą, wykorzystywaną jako pretekst.
Trzeba dowieść działania w złej wierze, nie tylko na szkodę dobrego imienia Polski – ale na wszelką szkodę. Trzeba pokazać na konkretnych faktach wszelkie działania w złej wierze wymierzone przeciwko jakości życia w Polsce. Pisałem o tym wiele razy, podając konkretne przykłady skutków „czasu zniszczenia”. Uważam, że teraz trzeba to w sposób bardzo skonsolidowany zrobić jeszcze raz, ale koncentrując uwagę na intencjach i skutkach.
Nie tylko jak nam robią kuku, ale dlaczego i po co.
I jakie to przynosi skutki – co tracimy my, a co zyskuja oni.
Cui bono?
To trzeba wykazać wprost i nieomal na patykach.
To nie tylko chodzi o media.
Tu chodzi o wszystko!
michael,
To jeszcze nic, Pani Redaktor. PiS w projekcie Konstytucji z 2010 r. proponował:
Art. 21 ust. 4:
W przypadkach określonych w ustawie sąd może nakazać poddanie osoby, która ze względu na zaburzenia psychiczne stwarza zagrożenie dla życia, zdrowia lub nietykalności cielesnej innych osób, zabiegom medycznym zmniejszającym to zagrożenie.
http://niezniknelo.com/konstytucjaPiS2010.pdf
„Zabieg medyczny” od razu kojarzący się z tym projektem to lobotomia…