Źródłem bezprawia jest obecna władza

Piątkowe demonstracje pod Sejmem skończyły się przepychankami z policją i zatrzymaniem pięciu osób. Policja twierdzi, że napadły one na funkcjonariuszy. Rządowa telewizja, ustami politologa z UKSW dr Piotra Zakrzewskiego, obwieściła, że to prowokacja: opozycja zainscenizowała całe wydarzenie, by „pokazać, jak opresyjna władza PiS traktuje swoich obywateli”.

Wicepremier Gliński też twierdził, że to prowokacja politycznej opozycji, by „zamienić życie publiczne w wielkie piekło ludzkich emocji”. Tezę, że to polityczna prowokacja, a nie obywatelski gniew, lansują wszystkie media „dobrej zmiany”. Przypomina się teza rządowych mediów z 1976 r., że protest robotników w Radomiu inspirują „elementy podszywające się pod klasę robotniczą”. To samo powtarzano w sierpniu 1980 r.

Media „dobrej zmiany” epatują też „wandalizmem” – na przylegającej do ulicy sejmowej ścianie młodzi ludzie napisali sprayem: „Czas na Sąd Ostateczny”, a pod spodem dopisek: „Wypierdalać”.

Dopisek nieelegancki. Pisanie po murach to wykroczenie, za które pewnie przyjdzie im odpowiedzieć. Można ich krytykować. Ale taka jest ekspresja młodych ludzi. Rok temu przykuwali się do harwesterów karczujących Puszczę Białowieską. Dziś swój gniew wyrażają równie mocno pod Sejmem. To nie jest pokolenie 50+, zbierające papierki, żeby po demonstracji nie zostało naśmiecone. Młodzi inaczej rozumieją i realizują obywatelskie nieposłuszeństwo.

Ale to nie młodzi ludzie, to nie obywatele wszystkich płci i roczników protestujący pod Sejmem są problemem. Problemem jest władza, która jest źródłem bezprawia. Reszta to skutek.

Protestujący nie mogą łamać prawa. I mają obowiązek podporządkować się poleceniom policji. Chyba że polecenie nakłaniałoby do łamania prawa. Jeśli ktoś nie wykona polecenia policjanta, policjant ma prawo zastosować tzw. środki przymusu bezpośredniego. Ale te środki muszą być PROPORCJONALNE do sytuacji. I jak najmniej dolegliwe. Jeśli człowiek się nie wyrywa, nie można go skuwać czy stosować chwytów obezwładniających. Nie można kopać, dusić, bić, powalać na ziemię. Zatrzymani twierdzą, że tak właśnie było.

Można odpychać napierający tłum, ale należy to robić tak, by nie stwarzać zagrożenia. Na przykład takiego, że ktoś upadnie, bo może zostać zadeptany. Tymczasem na nagraniach widzieliśmy, że pchnięty przez policjanta dziennikarz OKO.press Anton Ambroziak upadł. Na szczęście nic mu się nie stało.

Widzieliśmy też inną sytuację: grupa policjantów wpada w tłum ludzi i wyciąga z niego chłopaka, Dawida Winiarskiego. Nie widać, aby w momencie policyjnej akcji robił cokolwiek niebezpiecznego czy sprzecznego z prawem. Kiedy jest wyprowadzany z tłumu, policjanci stosują wobec niego chwyt za szyję, mimo że się nie szarpie. Chwyt sprawia mu ból, wygląda, że jest podduszany, co jest najzwyczajniej w świecie niebezpieczne. Ta akcja policji, przynajmniej na pierwszy rzut oka, wygląda na nadużycie władzy.

Poza tym policja, wpadając w tłum, stworzyła niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia ludzi. Mogli komuś po drodze zrobić krzywdę, a w tłumie były starsze osoby i przynajmniej jedna na wózku inwalidzkim (uchwyciła ja kamera). Policjanci mogli sprowokować tłum do reakcji panicznej lub do próby odbicia zatrzymywanego. I zrobić krzywdę zatrzymywanemu, który nie był agresywny i nie był zatrzymywany na gorącym uczynku popełnienia przestępstwa. Sam Winiarski, który trafił do szpitala i ma zarzut napaści na funkcjonariuszy, mówi, że po zatrzymaniu był przez nich rzucany kilkakrotnie na ścianę.

Światło na powód zatrzymania Dawida Winiarskiego rzucają inne dostępne w internecie filmiki. Na pierwszym widać kilku policjantów otaczających Dawida Winiarskiego, który stoi pod ścianą na ulicy Frascati, na tyłach Sejmu. I posła Sławomira Nitrasa z PO, który przekonuje policjantów, by zostawili chłopaka w spokoju. Policjanci chcą go wylegitymować, ale nie tłumaczą, dlaczego. Z kieszeni sterczy mu różowy spray – być może podejrzewają, że chciał coś namalować na murze. Jeden z policjantów mówi, że mają prawo legitymować „prewencyjnie”. Koniec końców poseł poręcza za Dawida i chłopak zostaje puszczony wolno. Scenę nagrano przed południem. Po południu Dawid został zatrzymany za pomocą brutalnego wtargnięcia kilkunastu policjantów w tłum, zastosowano wobec niego chwyty obezwładniające. Wygląda na to, że jedyną przyczyną było podejrzenie, że kilka godzin wcześniej chciał coś napisać na ścianie budynku.

W internecie jest też inny filmik, na którym policjanci legitymują Winiarskiego. Pytany o powód, jeden z policjantów (policjanci nie mają identyfikatorów – to zapewne patologiczna interpretacja RODO) odpowiada, że Winiarski jest „trudnym obywatelem”. I odwracając się, rzuca: „Poczekam na mój pretekst. Zrobimy jak w Katowicach”. Na demonstracji w Katowicach 6 maja policja, interweniując, złamała jednej osobie rękę. To, co powiedział policjant, to groźba karalna, czyli przestępstwo z art. 190 kk.

Podobne akcje – wpadania w tłum i wyciągania wybranych osób – policja stosuje od dwóch lat wobec protestujących Obywateli RP. Wygląda to na prowokację.

Kolejny incydent: młody mężczyzna, Jakub Skrzypek, stojąc w tłumie tuż przed policyjnym kordonem, krzyczy przez megafon: „wypierdalać!”. Czyjaś ręka – na pewno nie owego mężczyzny, raczej stojącego obok policjanta – trąca megafon. Megafon uderza innego policjanta w policzek, jest ranka. Mężczyzna jest obwiniony o napaść na funkcjonariusza. Został zatrzymany i zawieziony na komendę policji.

Inny młody mężczyzna, w czerwonej podkoszulce, został skuty z rękami do tyłu i wciągnięty przez policjantów przez barierki na teren Sejmu – co widać na zdjęciach. Nie wiadomo, dlaczego go zatrzymano. Dalszy rozwój wypadków nagrał poseł PO Michał Szczerba. Widać, jak poseł dobiega do miejsca na trawniku, gdzie leży ten sam mężczyzna – przedstawił się potem jako Bartosz Adamczyk – otoczony policjantami. Potem filmik się urywa. Dalej widzimy, jak mężczyzna stoi na własnych nogach. Jest poturbowany, z nosa cieknie mu krew, ręce ma nadal skute do tyłu. Policjanci zbierają jego rzeczy z ziemi. Mówi, że był podduszany, powalono go na ziemię i przyduszano – kolanem lub butem. Wygląda zdecydowanie gorzej niż w momencie, gdy go zakuwano pod Sejmem. Dzisiaj ma zarzut naruszenia nietykalności funkcjonariusza. Jak to zrobił ze skutymi rękami – nie wiadomo. Wiadomo natomiast – m.in. z orzecznictwa Trybunału w Strasburgu, także w polskich sprawach – że jeśli człowiek trafia w ręce policji i będąc w jej władzy, doznaje obrażeń, domniemuje się winę policji.

W sumie zatrzymano w piątek pod Sejmem pięć osób, dwóm udzielono pomocy lekarskiej. Wszyscy mają pomoc adwokatów pro bono, zdarzenia są dobrze udokumentowane, więc wygląda na to, że da się ustalić, czy policja nadużyła uprawnień.

Wina demonstrantów? Niewątpliwie niepodporządkowanie się poleceniom policji jest naruszeniem prawa. Ale trzeba zapytać, jakie jest źródło tych wydarzeń? Źródłem zaś są bezprawne zarządzenia marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego zamykające Sejm i jego okolice dla obywateli. Gdyby nie to, demonstracje pod Sejmem nie polegałyby na szturmowaniu barierek. Tak jak kontrdemonstracje smoleńskie nie polegałyby na blokowaniu miesięcznic smoleńskich, gdyby nie bezprawne prawo zabierające wolność zgromadzeń tym, którzy te miesięcznice kontestowali. Nie byłoby wynoszenia Władysława Frasyniuka, setek spraw prowadzonych przez prokuraturę i rozpraw sądowych. Nie byłoby dziesiątek spraw przeciw obrońcom Puszczy Białowieskiej, gdyby jej wbrew prawu nie wycinano.

Źródłem bezprawia jest obecna władza. Jej narzędziem – póki co – policja i prokuratura. Teraz walczy, by mieć kolejne narzędzie: sądy.