Premier pomawia sędziów

10 stycznia w Brukseli premier Mateusz Morawiecki przedstawił dziennikarzom polskich sędziów jako amoralnych, skorumpowanych, pazernych i odpowiedzialnych za komunistyczne zbrodnie, a polskie sądownictwo – jako niewiarygodne, wydające bezprawne rozstrzygnięcia, niewydolne, skorumpowane.

Tym samym podważył wiarygodność wydawanych w Polsce wyroków. Skutek będzie oczywisty: prawnicy zagranicznych firm, organizacji, instytucji i osób prywatnych powołają się na tę wypowiedź, odmawiając wykonywania wyroków polskich sądów i odmawiając poddania się ich jurysdykcji.

Zastanawiam się, czy prokuratura Zbigniewa Ziobry zechce wszcząć postępowanie w sprawie przekroczenia przez premiera uprawnień w postaci dopuszczenia się pomówienia funkcjonariuszy publicznych (sędziów) i instytucji, jaką są sady w RP, czym działał na szkodę interesu publicznego. Aby mówić o tym przestępstwie, trzeba by stwierdzić, że mówił nieprawdę i wprowadzał zagraniczną opinię publiczną w błąd co do stanu polskiego sądownictwa i kondycji polskich sędziów. I można to zrobić, bo pan premier podawał konkretne przykłady.

Do tych przykładów bardzo szczegółowo odniosło się Stowarzyszenie Sędziów Iustitia. To długa lektura, ale warto przeczytać, bo podają fakty. Fakty znane także prokuraturze i Ministerstwu Sprawiedliwości, na czele którego stoi prokurator Ziobro.

Iustitia pisze o wszystkim. Począwszy od tego, że Sąd Najwyższy został po 1989 roku całkowicie niemal wymieniony i nie orzekają w nim „sędziowie stalinowscy”, przez konkretne dane pokazujące, że sądownictwo w Polsce wcale nie jest mniej sprawne od sądownictwa w innych krajach UE, a sędziów nie jest więcej niż w innych krajach, za to są bardziej obciążeni sprawami, po mit, że PiS wprowadził bezstronny sposób losowania sędziów do spraw, a wcześniej jakoby przydzielano sprawy po uważaniu (przydzielano je według kolejności alfabetycznej – teraz robi to resort sprawiedliwości według tajemniczych reguł, których obiektywizmu nie można zweryfikować).

Nie ze wszystkim, co pisze Iustitia, się zgadzam. Na przykład z dość wybiórczą odpowiedzią na zarzut, że w Polsce nie odbyła się weryfikacja sędziów po 1989 roku. To prawda, że większość tych, którzy mieli na sumieniu kolaborację z władzami PRL, odeszła przezornie do innych zawodów (do radców prawnych, notariuszy, adwokatów). Ale prawdą jest też, że działająca przez dwa lata – do 2002 roku – epizodyczna ustawa o nieprzedawnianiu odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów, którzy w okresie PRL sprzeniewierzyli się zasadzie niezawisłości, wydając wyroki w sprawach politycznych, nie doprowadziła do wydalenia z zawodu ani jednego sędziego – mimo wszczęcia kilkudziesięciu postepowań dyscyplinarnych, które toczyły się w Sądzie Najwyższym. Tymczasem w odpowiedzi premierowi Marawieckiemu Iustitia weksluje winę na polityków.

Podobnie nie mogę podzielić opinii Iustiti, że Sąd Dyscyplinarny przy Sądzie Najwyższym postąpił bez zarzutu, uwalniając od winy sędziego, który przekroczył dozwoloną prędkość, co zarejestrował fotoradar – łącznie z twarzą kierowcy. Sędzia skłamał w postępowaniu dyscyplinarnym, twierdząc, że to nie on kierował. Sąd dyscyplinarny przy SN uznał zaś, że miał do kłamstwa prawo w ramach prawa do obrony przed sądem. Fakt: oskarżony ma prawo bronić się, kłamiąc. Ale moim zdaniem nie wypada tego robić sędziemu. Sędzia ma być „nieskazitelnego charakteru”. A przyznawanie mu prawa do kłamstwa w samoobronie jest po prostu demoralizujące. I opinia publiczna ma prawo być oburzona.

Ale – pomijając te uwagi – odpowiedź Iustiti jest konkretna i zgodna z faktami.

Co nie znaczy, że polskie sądownictwo działa jak należy. Nie działa, chociaż nie z powodów wymienionych przez premiera. Grzechem wielu sędziów jest bylejakość, wypychanie sprawy, byle podbić statystyki „zalatwialności”, brak kreatywności w orzecznictwie, wydawanie wyroków metodą „wytnij-wklej” z LEX-a, gdzie publikowane są wyroki w podobnych sprawach, bo to bezpieczne, nikt się nie czepia i oszczędza się robotę. Grzechem jest niekorzystanie z możliwości orzekania według konstytucji, niekorygowanie działań władzy wykonawczej. Grzechem bywa brak wrażliwości na człowieka, orzekanie według litery, z pominięciem ducha prawa, rezygnacja z wykorzystywania prawa po to, aby czynić sprawiedliwość.

Oczywiście, bywają też sędziowie skorumpowani czy orzekający stronniczo, a teraz coraz częściej pojawią się też sędziowie, którzy orzekając, biorą pod uwagę oczekiwania władzy politycznej. Ale to margines, który naprawdę nie jest problemem.

Poniżej stanowisko Iustiti wobec pomówień premiera Morawieckiego. Warto je „wyciąć”, zachować i spoglądać na nie od czasu do czasu, żeby się nie dać pochłonąć antysędziowskiej propagandzie, która ma uzasadnić wyższość politycznej kontroli (PiS) nad wymiarem sprawiedliwości, od poszanowania zasady niezależności sądów i niezawisłości sędziów.

Polemika Stowarzyszenia Sędziów Polski Iustitia z wypowiedziami premiera Mateusza Morawieckiego na spotkaniu z zagranicznymi korespondentami 10 stycznia 2018 roku.

10 stycznia 2018 roku premier Mateusz Morawiecki spotkał się z dziennikarzami mediów zagranicznych, na którym to spotkaniu przekazał wydrukowane informacje odnoszące się do tzw. reformy wymiaru sprawiedliwości oraz wygłosił kilka opinii na ten temat. W innym dokumencie odnosimy się do informacji pisemnych, natomiast tutaj pragniemy sprostować szereg nieprawdziwych informacji i manipulacji, które niestety padły z ust premiera.

Mateusz Morawiecki: Po 1989 roku nie było rewolucji. Nastąpiła transformacja. (…) Z jednej strony postkomuniści utrzymali realną władzę w kraju. Sam byłem często skonfrontowany z prawdziwą brutalnością reżimu komunistycznego w latach 80. i widziałem tych samych sędziów, te same twarze, w latach 90. i dwutysięcznych, faktycznie na szczycie struktury władzy sądowniczej. W systemie sądownictwa, polityce, władzy wykonawczej, biznesie… nawet dzisiaj, jeśli spojrzeć na życiorysy prezesów kluczowych prywatnych firm, pochodzą one z czasów komunizmu. Najbogatsze sto osób w Polsce, prawdopodobnie w 90 procentach, a może w 80, są oficerami tajnych służb, czasem brutalnie mordujących moich towarzyszy broni z lat 80. lub kolaborantami ich towarzyszy z partii komunistycznej.

Iustitia: Niezrozumiałe jest łączenie sędziów ze środowiskiem biznesu czy stu najbogatszych ludzi. Sąd Najwyższy po 1990 roku był jedną z najbardziej zlustrowanych instytucji. W 1990 roku zdecydowano się przerwać kadencję wszystkich sędziów Sądu Najwyższego nominowanych w czasach komunistycznych i powołano cały jego skład na nowo z udziałem nowo utworzonej Krajowej Rady Sądownictwa. W nowym składzie znalazło się tylko 22 sędziów Sądu Najwyższego wygaszonej kadencji, najwybitniejszych, wiarygodnych i nieskompromitowanych (11 sędziów z ogólnej liczby 31 pozostało w Izbie Cywilnej, 3 sędziów z ogólnej liczby 47 pozostało w Izbie Karnej, 3 sędziów z ogólnej liczby 14 pozostało w Izbie Administracyjnej, Pracy i Ubezpieczeń Społecznych oraz 5 sędziów z ogólnej liczby 19 pozostało w Izbie Wojskowej). Oznacza to, że 98 sędziów (81 proc.) zostało „zweryfikowanych”.

Tak surowej, gruntownej i skutecznej „weryfikacji” prawdopodobnie nie przeszło na początku lat 90. żadne środowisko, żaden organ ani żadna grupa zawodowa w Polsce. Obecnie w Sądzie Najwyższym jest kilku sędziów, którzy orzekali w stanie wojennym, ale nie można zarzucić, że zachowywali się wówczas nieprzyzwoicie (taka jest też ocena prof. Adama Strzembosza, ikony polskiego wymiaru sprawiedliwości i Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego w latach 1990-1998). Jeśli tak jest, to należy dokonać indywidualnej oceny, czego obecna władza nie robi. Na mocy nowej ustawy o Sądzie Najwyższym przedwcześnie przejdą w stan spoczynku sędziowie będący legendarnymi postaciami z okresu walki w Polsce o przestrzeganie praw człowieka, jak np. Stanisław Zabłocki (obrońca działaczy opozycji w czasach komunizmu), Józef Iwulski (działacz sądowej Solidarności w latach 80.) i wielu innych, zasłużonych w działaniach na rzecz przestrzegania przez Polskę praw człowieka.

Tymczasem w parlamencie twarzą zmian dewastujących polski wymiar sprawiedliwości jest Stanisław Piotrowicz – szef sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka. Komunistyczny prokurator, członek Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, który prowadził postępowania przeciwko opozycjonistom i otrzymał za swoją lojalność Brązowy Krzyż Zasługi. Poza tym to nie kto inny, ale partia rządząca promowała swego czasu jednego z owych kilkudziesięciu sędziów uwikłanych w procesy przeciwko opozycjonistom (w latach 2005-2007, a więc w poprzednim rządzie premiera Jarosława Kaczyńskiego, wiceministrem sprawiedliwości był Andrzej Kryże, sędzia, który skazywał za organizowanie w latach 80. obchodów Święta Niepodległości). Znane są przypadki, gdy minister sprawiedliwości – na mocy obowiązujących przepisów – odmawia bez uzasadnienia zgody na dalsze orzekanie sędziom, które ukończyły 60 lat (niedawno obniżono ten wiek z 65 do 60 lat i wprowadzono wymóg zgody ministra na orzekanie powyżej ustalonej cezury wiekowej), a zgadza się w przypadku sędzi, która w czasie stanu wojennego w Polsce w latach 80. pracowała w komunistycznym ministerstwie sprawiedliwości.

Mateusz Morawiecki: System sądowniczy jest jednym z kluczowych elementów, które pozwalają zrozumieć, co wydarzyło się w ciągu ostatnich 30-35 lat w Polsce. W NRD przeprowadzono lustrację sędziów w 1991 roku. Tylko 11 proc. wszystkich sędziów z terenu Berlina przeszło lustrację. I tylko 33 proc. sędziów w byłej NRD pozostało sędziami i prokuratorami w nowych wschodnich Niemczech. W Polsce nic takiego nie miało miejsca. Było trochę tego w Sądzie Najwyższym. Jeśli chodzi o sądy powszechne, to 7 lub 8 tys. sędziów, których zachowanie w latach 70. i 80. było okropne, było przerażające, czasami było to zbrodnicze, oni faktycznie wkraczali w nową erę jeden do jednego, bez żadnych zmian. Nienawidziłem tego, ponieważ czułem, że jest to najwyższa niesprawiedliwość.

Iustitia: Polski nie sposób porównywać z NRD, ponieważ na 4,5 tys. sędziów w latach 80. aż tysiąc było członkami Solidarności, co wymagało wyjątkowej odwagi. Oczywiście były też osoby uwikłane w haniebne procesy, ale zdecydowana większość z nich – z uwagi na presję środowiska, a także by ominąć obowiązek składania oświadczenia lustracyjnego – odeszła z zawodu już na początku lat 80. Według prof. Adama Strzembosza pozostało kilkudziesięciu sędziów z niechlubną przeszłością. Jednak dzisiaj z przyczyn biologicznych już większość z nich nie orzeka.

Ewentualne zaniedbania w zakresie rozliczenia tej grupy kilkudziesięciu osób obciążają polityków, w tym także późniejszych założycieli PiS, skoro mimo zdecydowanych wniosków w tym zakresie prof. Adama Strzembosza także Lech Kaczyński (który w latach 90. był ministrem sprawiedliwości) odmówił zajęcia się tą sprawą (por. str. 161 wywiadu rzeki z profesorem: „Między prawem i sprawiedliwością”). Obecni sędziowie, którzy w zdecydowanej większości mają około 40 lat, nie mogą odpowiadać za to, że politycy 30 lat temu nie wprowadzili oczekiwanego przez pana premiera systemu weryfikacyjnego.

Poza tym sędziowie składają od kilkunastu lat oświadczenia lustracyjne, w których muszą ujawnić, czy byli współpracownikami tajnych służb w czasach komunizmu. Złożenie fałszywego oświadczenia lustracyjnego wiąże się z postępowaniem dyscyplinarnym, skutkującym złożeniem sędziego z urzędu (zob. np wyrok Sądu Najwyższego z 17 maja 2005 roku w sprawie SNO 22/05).

Mateusz Morawiecki: Oni przeszli z poprzedniej epoki, w której istniała minimalna niezależność i maksymalna odpowiedzialność, na odwrót do stanu: minimalna odpowiedzialność, ale maksymalna niezależność. Izba dyscyplinarna nie działała. Jedyna lustracja, przedstawiona w 1998 roku, była nieskuteczna, ponieważ z 48 spraw wniesionych przez to ustawodawstwo sędziowie oceniający innych sędziów doszli do wniosku, że żaden z sędziów, którzy wyraźnie winni byli przestępstw sądowych, nie może być ścigany sądownie lub podlegać jakimkolwiek działaniom dyscyplinarnym. Ta grupa ciesząca się całkowitą niezależnością nie była w stanie usunąć z siebie zepsucia.

Iustitia: Zob. jak wyżej, zdecydowana większość sędziów jest w wieku około 40 lat. W roku 1989, kiedy upadł komunizm, mieli po 11 lat… W 1990 roku było jeszcze stu sędziów, pochodzących z najmroczniejszej komunistycznej ery, popełniających zbrodnie sądowe, którzy wydawali wyroki śmierci dla naszych bohaterów walczących o demokrację w latach 50., 60. I żaden z nich nie był ścigany. Jeśli zapytasz kogoś na ulicy: gdyby ci sędziowie z czasów stalinowskich byli naprawdę winni, kiedy milicja strzelała do robotników na ulicy, wszyscy lub 99 proc. powiedzieliby: oczywiście, to byli bardzo źli ludzie. Ale nic się nie stało. Z tych, którzy nadal żyją, w 1990 roku nikt nie był nigdy sądzony ani ścigany. Sędzia orzekający w latach 50., zakładając, że miał wtedy 30 lat, w roku 1990 miałby 70 lat, czyli pozostawał w stanie spoczynku. Więc pan premier się troszkę zagalopował.

Dlaczego po 30 latach niepodległej Rzeczypospolitej 30-, 40-letni sędziowie wykształceni i powołani na urzędy przez demokratyczne władze demokratycznego kraju, osoby, które otrzymały nominacje sędziowskie od prezydentów wolnej Polski, mają ponosić wyimaginowaną odpowiedzialność za sędziów orzekających 68 lat wcześniej, w czasach stalinowskich?

Poza tym, jeśli Mateusz Morawiecki zna jakieś kryminalne przypadki dotyczące sędziów, to zamiast wygłaszać ogólniki, powinien zgłosić popełnienie przestępstwa czy też zainicjować postępowanie karne, czego nigdy nie zrobił. To rolą prokuratury jest zebrać dowody popełnienia zbrodni sądowej w jednostkowych wypadkach i sformułować akt oskarżenia. Argumenty przywoływane przez premiera nie mogą być pretekstem do politycznego podporządkowania sądownictwa – dokładnie takiego podporządkowania jak w czasach komunistycznych.

Mateusz Morawiecki: (Mamy) sytuacje w systemie sądowym, które są wyjątkowo przerażające, palące. Reforma wprowadza losowy przydział spraw. Wcześniej dziennikarz zadzwonił do sędziego Milewskiego, a sędzia Milewski powiedział, że w największej aferze bankowej w tym kraju (Amber Gold) on przydzieli sprawę do odpowiedniego sędziego, aby pan premier się nie obawiał, wszystko będzie dobrze. Nie przejmuj się tym. I nic się nie stało. Ten sędzia nadal pełni urząd w Białymstoku. Został przeniesiony z Gdańska do Białegostoku. W mojej opinii obraża to naszą demokrację.

Iustitia: Sędzia Milewski został skazany na drugą co do surowości karę dyscyplinarną, to jest przeniesienie do innego sądu, położonego kilkaset kilometrów od jego miejsca zamieszkania. Wbrew sugestii zawartej w powyższej wypowiedzi nie miał on wpływu na przydział sprawy konkretnemu sędziemu, jak również wyznaczenie konkretnego terminu rozprawy wskazanej sprawy.

W orzeczeniu dyscyplinarnym Sądu Najwyższego wskazano: „Przewinienie obwinionego należy zakwalifikować do kategorii ciężkich przewinień dyscyplinarnych. Nie oznacza to jednak, aby uznać go za osobę, której można przypisać całkowity brak przymiotów niezbędnych do sprawowania funkcji sędziego. Z czynu udowodnionego obwinionemu nie wynika, aby należało uważać, że w toku rozmowy telefonicznej wykazywał pełną uległość i realną dyspozycyjność względem przedstawicieli organów rządowych wraz z gotowością podporządkowania się ich poleceniom. Jak zostało ustalone, skład sądu do rozpoznania zażalenia na aresztowanie prezesa A.G. SA był już wyznaczony przed sprowokowaną rozmową telefoniczną, podobnie jak termin rozpoznania zażalenia, jednak obwiniony zachowywał się podczas tej rozmowy tak, jakby od niego zależało, jakie decyzje w podanych kwestiach zostaną podjęte i że gotów jest je podjąć w sposób oczekiwany przez rozmówcę. Mimo to zbyt daleko idzie twierdzenie skarżącego o naruszeniu przez obwinionego podstawowych zasad ustrojowych funkcjonowania władzy sądowniczej i jej niezależności od władzy wykonawczej w myśl postanowień Konstytucji RP. Jeśli tak, to nie jest zasadne domaganie się najwyższej kary dyscyplinarnej, czyli złożenia obwinionego z urzędu sędziego, a kara orzeczona przez sąd pierwszej instancji nie jest rażąco łagodna. Należy ją jednak uznać za zbyt łagodną, a więc wymagającą podwyższenia i w rezultacie za właściwą uznać dla obwinionego karę przeniesienia na inne miejsce służbowe”.

Premier powołuje się na sprawę Milewskiego, gdy tymczasem od roku w światłach kamer dokonuje się de facto korupcja polityczna. To właśnie na mocy nowych przepisów zwiększono zależność prezesów sądów od ministra sprawiedliwości (zarazem szefa prokuratury), gdyż może on w nieskrępowany sposób odwoływać prezesów sądów, a także powoływać nowych bez konsultacji z sędziami.

Opinię społeczną bulwersują takie sprawy jak przykład sędziego Sowula, który na dziesięć dni przed wydaniem wyroku w sprawie odwoławczej przeciwko krytykom obecnej władzy odbył spotkanie z wiceministrem sprawiedliwości Łukaszem Piebiakiem. Wyrok sędziego Sowuli był po myśli władzy, po czym sędzia ten w krótkim czasie został powołany na prezesa sądu – po wcześniejszym odwołaniu poprzedniego prezesa. Do tej pory odwołano ponad stu prezesów i wiceprezesów sądów (ta liczba rośnie z dnia na dzień), często odwołani dowiadywali się o tym z faksu lub informacji na stronie internetowej ministerstwa.

Wielu z nowo powołanych prezesów to osoby, które mają na swoim koncie orzeczenia dyscyplinarne, w tym również za zdefraudowanie majątku sądu (Sąd Rejonowy w Oleśnie Opolskim) czy za mobbing (Sąd Rejonowy w Rybniku). Większość z nich jest powiązana towarzysko z pracownikami Ministerstwa Sprawiedliwości.

Mateusz Morawiecki: Dwóch sędziów, jeden z Sądu Najwyższego i jeden z Naczelnego Sądu Administracyjnego, zostało nagranych zaledwie trzy lata temu. Uzgodnili decyzję, w jasny sposób łamiąc procedury – i nic się nie stało. I jeden z sędziów mówił, że wybiera się do Tajlandii, wybaczcie Państwo mój brutalny język, odbyć stosunek seksualny z bardzo młodymi ludźmi. To jest pedofilia. Nic się nie stało. Żadne działania dyscyplinarne nie zostały podjęte. Bez działań dyscyplinarnych.

Iustitia: Z nagranej – nielegalnie zresztą – rozmowy wcale nie wynika fakt uzgodnienia decyzji sądu, a dyskusja dotyczyła tego, w jaki sposób pisze się konkretne pismo procesowe (skargę kasacyjną). Przede wszystkim zaś prokuratura nie dopatrzyła się żadnych znamion przestępstwa, także prokuratorzy podlegli obecnemu ministrowi sprawiedliwości, który jest jednocześnie Prokuratorem Generalnym. Wypowiedź na temat pedofilii oznacza, że pan premier znów nie zawiadomił organów ścigania o przestępstwie zagrożonym karą do 12 lat pozbawienia wolności, więc albo sam nie przestrzega prawa, albo doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że brak ku temu podstaw.

Mateusz Morawiecki: Nie chcę, aby minister sprawiedliwości kontrolował sądownictwo. Chcę, żeby Izba Dyscyplinarna była skuteczna. Przedtem Izba Dyscyplinarna była kompletnie nieskuteczna, ponieważ nigdy nie doprowadziła do końca sprawy. Było odwrotnie. Czy możesz sobie wyobrazić, że Sąd Najwyższy zdecydował, że sędzia może kłamać? Ponieważ sędzia został ukarany grzywną za przekroczenie prędkości, a jego twarz była na kamerze tego fotoradaru, a potem cała sprawa trafiła do Sądu Najwyższego i oczywiście twarz była tam. Ale sędzia mówił: to nie jest moja twarz, ale każde dziecko powie, że to twoja twarz. I Sąd Najwyższy powiedział, że sędzia może kłamać. A zwykły obywatel w takiej sytuacji otrzymałby wysoką grzywnę, a nawet więzienie, zgodnie z polskim kodeksem karnym.

Iustitia: Polska jest (była) państwem prawa. Oznacza to, że każdy oskarżony lub obwiniony, w tym również sędzia, może korzystać ze swojego prawa do obrony, tak jak każdy inny obywatel. Sędzia przekroczył administracyjnie dozwoloną prędkość o 14 km/h i utrwalony został na zdjęciu z fotoradaru. Nie przyznał się do winy, twierdząc, że nie był kierowcą. Sąd dyscyplinarny uznał go za winnego uchybienia godności urzędu (jego twarz była łatwa do zidentyfikowania). Wniósł on apelację do Sądu Najwyższego, który orzekł, że wszyscy, w tym również sędzia, mają konstytucyjne prawo do kwestionowania zarzutów, w tym również prawo „nieprzyznania się do winy” i użycia wszelkich, zgodnych z prawem, sposobów obrony. Sąd Najwyższy uznał, że zachowanie sędziego mieściło się w „minimalnych dopuszczalnych granicach prawa do obrony” przewidzianych przez Konstytucję RP. Decyzja Sądu Najwyższego nie odnosiła się do zagadnienia, czy sędzia jest winny przekroczenia prędkości czy też nie. Chodziło o jego konstytucyjne prawo do obrony.

Co do skuteczności postępowań dyscyplinarnych, już w 2015 roku Rząd „Prawa i Sprawiedliwości”, w którym Mateusz Morawiecki był wicepremierem, a teraz premierem, powołał specjalną jednostkę prokuratorską mającą na celu walkę z „przestępczością” w sądownictwie. Po 18 miesiącach pracy ośmiu specjalnie skierowanych tam prokuratorów wszczęło zaledwie 20 dochodzeń, w wyniku których dwóm sędziom postawiono zarzuty popełnienia wykroczeń drogowych. Tymczasem sędziowie sami wszczynają i rozpatrują co roku 50 spraw dotyczących uchybień w sądach. A w Polsce jest 10 tys. sędziów. Oznacza to, iż powołane przypadki dotyczą 0,5 proc. ogółu sędziów. Być może są inne, liczne przypadki, o których Mateusz Morawiecki wie i zapomniał poinformować „jednostkę prokuratorów specjalnych”, ale jest to mało prawdopodobne, ponieważ zatajanie informacji o przestępstwie mogłoby być również potraktowanie jako popełnienie przestępstwa…

Mateusz Morawiecki: Mamy 10 tys. sędziów. We Francji jest 7,5 tys. sędziów, a Francja to znacznie większy kraj. W Hiszpanii jest 5 tys. sędziów. Nasze wydatki na system sądowniczy wynoszą 1,77 vis á vis naszego budżetu. Średnia dla UE wynosi 0,64. Więc mamy zdecydowanie najmniej skuteczny system sądownictwa. A czemu to? Ponieważ mamy tak ograniczoną, zamkniętą grupę ludzi, którzy mają ekstremalnie dobre warunki.

Iustitia: Premier nie myli się co do liczby sędziów w Polsce. I tylko w Polsce. Hiszpania w 2016 roku (dane pochodzą z hiszpańskiej krajowej rady sądownictwa) miała 7687 sędziów pokoju oraz 5692 sędziów zawodowych (łącznie 13379 sędziów) We Francji w 2014 roku orzekało 6935 sędziów zawodowych, 24921 stałych sędziów niezawodowych oraz 510 sędziów niezawodowych, orzekających okazyjnie (Systemes judiciaire européen. Efficacité et qualité de la justice, nr 23, dane za rok 2014, opracowanie dostępne tutaj). Razem w Francji jest 31856 sędziów orzekających stale, faktycznie rozpoznając sprawy, i 510 okazyjnie (w charakterze ławników itp.). Dane statystyczne INSEE wskazują odpowiednio: 31036 (za rok 2014) i 31641 (za rok 2015) odpowiedników pełnych etatów sędziowskich. Jeśli chodzi o wydatki konkretnie na sądy, to lepiej niż premier Morawiecki obraz sytuacji pokazują oficjalne statystyki EU, z których wynika, że polskie wydatki na sądy są w średniej europejskiej (średnia EU = 36 EUR/per capita, Polska = 37 EUR/per capita).

Jeśli zaś rozważyć stosunek szybkości procedowania (4. miejsce w Europie) do wydatków na sądownictwo (18. miejsce w Europie), to efektywność sądownictwa jawi się całkiem nieźle.

Mateusz Morawiecki: Na przykład w Niemczech sędzia początkujący zbliża się do średniej pensji. W Polsce pensja sędziego jest w tym zakresie podwójna. Jest więc bardzo korzystne dla sędziów, aby dostać się do tego systemu.

Iustitia: Żeby dostać się do tego systemu, przede wszystkim trzeba przejść bardzo długą edukację z szeregiem egzaminów, wywiadów środowiskowych, psychologicznych etc. Kazus niemiecki jest oczywiście o tyle nietrafiony, że w każdym landzie przyjęto różne rozwiązania. Być może w skali całego kraju są tam landy, gdzie początkujący sędzia – sędzia na próbę – zarabia około średniej, ale to bardzo szybko ulega znaczącej zmianie. Poza tym sędziowie polscy zarabiają mniej niż wielu prawników innych profesji, jak notariusze, adwokaci. Wynagrodzenie sędziego w Polsce mieści się w standardach Komisji Weneckiej, która zresztą podaje nasze rozwiązanie za przykład. Wobec argumentu pana premiera należy też zaznaczyć, że sędziowie dyscyplinarni w Sądzie Najwyższym będą – zgodnie z nową ustawą o SN – zarabiali 40 proc. więcej niż pozostali sędziowie tegoż Sądu.

Analiza udostępnionych oświadczeń majątkowych przeprowadzona przez „DGP” („Dziennik Gazeta Prawna”) pokazuje, że sędziowie żyją godnie, ale bez nadzwyczajnego przepychu. Większość z nich jeździ kilkuletnimi samochodami. Dominują takie marki jak toyota, honda i ford. Mercedesy i lexusy można policzyć na palcach jednej ręki. Orzekający w Sądzie Najwyższym nie wydają też pieniędzy na majątek ruchomy o wartości powyżej 10 tys. zł. Tylko dwoje sędziów wskazało, że ma sprzęt RTV wart więcej niż ta kwota. Zaledwie jeden sędzia ma drogi zegarek. W oświadczeniach można też znaleźć jednego konia. Podobnie jeden z orzekających oświadczył, że gromadzi metale szlachetne. Wiadomo też, że sędziowie nie zbierają książek. Tylko jedna osoba zadeklarowała, że jej biblioteczka warta jest powyżej 10 tysięcy złotych.

Mateusz Morawiecki: Teraz będzie transparentnie, bo jest losowy przydział spraw.

Iustitia: Nowo wprowadzany system obniża transparentność procesu przydziału spraw. Do tej pory, przynajmniej w sądach rejonowych, funkcjonował losowy przydział spraw według kolejności wpływu, co spełniało wymogi międzynarodowe (zalecenia Komitetu Ministrów Rady Europy nr R 94/12). W każdym razie obywatel był w stanie ustalić, na jakiej zasadzie jego sprawa trafiła do konkretnego sędziego.

Centralny system losowania sędziów jest w pełni kontrolowany przez ministra sprawiedliwości – Prokuratora Generalnego, czyli przez stronę lub potencjalną stronę postępowań sądowych, co jest sprzeczne ze standardami międzynarodowymi (orzeczenie ETPCZ z 10 paździerika 2000 roku w sprawie Daktaras przeciwko Litwie – skarga nr 42095/98). W przeciwieństwie do dotychczasowego systemu strony postępowań sądowych nie mają żadnej kontroli nad ministerialnym systemem przydziału spraw, to znaczy nie mogą uzyskać informacji, według jakich kryteriów został wylosowany sędzia, który będzie prowadzić ich sprawę. Dodać należy, że system ten nie zostanie wprowadzony w Trybunale Konstytucyjnym i Sądzie Najwyższym. Politycy zapewnili sobie w nich wpływ na wybór prezesów i pozostawili kompetencje w zakresie przydziału spraw właśnie tym prezesom.

Ministerstwo odmówiło organizacjom pozarządowym udostępnienia algorytmu losowania i kodu źródłowego. W związku z utajnieniem wszelkich informacji na temat systemu losowania można równie dobrze przyjąć, że system nie istnieje, a przydziałem sędziów do spraw zajmuje się urzędnik Ministerstwa Sprawiedliwości.

Mateusz Morawiecki: Teraz będzie sprawiedliwie, naprawimy błędy i wypaczenia [to o skardze nadzwyczajnej].

Iustitia: Skarga skutkować będzie niepewnością stanu prawnego, skoro wszystkie orzeczenia z ostatnich 20 lat mogą zostać podważone, i to przez skład w zasadzie w całości wybrany przez ciało polityczne – skoro dwóch sędziów Sądu Najwyższego wybranych będzie przez nową, upolitycznioną Krajową Radę Sądownictwa, a jeden ławnik będzie wybrany bezpośrednio przez Senat. W składzie orzekającym może znaleźć się także sędzia sądu powszechnego delegowany do SN przez ministra sprawiedliwości.

Każda firma, która kiedyś wygrała sprawę ze spółką Skarbu Państwa czy z samym Skarbem Państwa, czy po prostu z politykiem, nie może być pewna, czy orzeczenie w jego/jej sprawie nie zostanie wzruszone. Bez względu też na to, czy skarga zostanie przyjęta – samo wprowadzenie tej instytucji spowoduje zapaść instytucji państwowych, jak na przykład Rzecznika Praw Obywatelskich. Zaburzenie stabilności prawa odnosić się będzie do 20 lat wstecz, co obejmuje 60 milionów orzeczeń. Taka regulacja narusza zasadę zaufania obywatela do państwa.

Mateusz Morawiecki: Nowa izba dyscyplinarna nareszcie oczyści środowisko.

Iustitia: Nowe przepisy wprowadzają proces inkwizycyjny, który będzie dotyczył nie tylko sędziów, ale też innych prawników: adwokatów czy radców prawnych. Zgodnie z nowymi uregulowaniami to prokurator generalny, będący zarazem ministrem sprawiedliwości, wyznaczy sędziów orzekających dyscyplinarnie, a także oskarżycieli. W jego ręku będzie zatem pełna kontrola postępowań dyscyplinarnych. Postępowania dyscyplinarne albo będą się kończyły bardzo szybko (trzy miesiące), albo minister sprawiedliwości, korzystając ze swoich uprawnień, będzie mógł prowadzić przeciwko sędziemu niekończące się postępowanie dyscyplinarne, skutkujące długotrwałym zawieszeniem danego sędziego (prawnika). Jeśli weźmiemy pod uwagę wypowiedzi polityków partii rządzącej wprost wskazujące na przyszłe stosowanie postępowań dyscyplinarnych wobec konkretnych sędziów lub grup sędziów (na przykład stosujących prawo międzynarodowe lub bezpośrednio konstytucję), będzie to oczywisty środek represyjny wobec sędziów i innych prawników.

Izba Dyscyplinarna powstanie nie tylko w Sądzie Najwyższym. Przy każdym sądzie apelacyjnym zostanie powołany sąd dyscyplinarny, składający się z sędziów z co najmniej dziesięcioletnim stażem pracy, skierowanych do tego sądu przez ministra sprawiedliwości, niezależnie od ich obowiązków w sądzie macierzystym. W konsekwencji na każdym poziomie sądownictwa dyscyplinarnego będzie funkcjonował specjalny sąd, niezależny od sądu, przy którym został ustanowiony.

Co więcej, sędziów do sądu dyscyplinarnego przy sądzie apelacyjnym będzie powoływał minister sprawiedliwości według sobie tylko znanych kryteriów, niezależnie od tego, gdzie dany sędzia orzeka. Jedynym kryterium jest to, by miał dziesięcioletni staż.