Długopis zwany kajakiem
Sąd otworzył mi drogę do Trybunału w Strasburgu. Trybunał Praw Człowieka będzie więc miał okazję ocenić, czy coraz powszechniejszy, szczególnie wobec Obywateli RP, obyczaj polskiej policji pozbawiania wolności bez podstawy prawnej nie narusza Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.
W poniedziałek doczekałam się rozpatrzenia przez Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia mojej skargi z czerwca na bezprawne pozbawienie wolności przez policję podczas kontrmiesięcznicy smoleńskiej. Ja i około 90 innych osób zostaliśmy wyniesieni z siedzącej pikiety na trasie marszu smoleńskiego i pozbawieni wolności przez ponad dwie godziny na pobliskim podwórku. Policja nie wypuszczała nas, twierdząc jednocześnie, że nie jesteśmy zatrzymani. W tym czasie spisywano nas i sprawdzano w policyjnej bazie. Na koniec dostaliśmy propozycję zapłacenia mandatu 500 zł za wykroczenie polegające na przeszkadzaniu w legalnym zgromadzeniu.
Sprawdzano nas ponad dwie godziny, mimo że policjantów było tam nie mniej niż zatrzymanych, a do sprawdzenia wystarczy połączenie się z internetową bazą policji. Mandaty proponowano nam ustnie, a ponieważ odmawialiśmy – policjanci nie potrzebowali czasu, by je wypisywać.
Byliśmy pozbawieni wolności, bo uniemożliwiano nam oddalenie się, a nawet skorzystanie z toalety lub kupno wody w pobliskiej restauracji. Uniemożliwiono nam kontakt z adwokatami, którzy przybyli na nasze telefoniczne wezwanie: nie przepuszczono ich przez kordon policji, twierdząc, że nie mamy prawa do adwokata, bo nie jesteśmy zatrzymani.
Mnie to spotkało raz. Ale np. aktywistów Obywateli RP spotyka to dość często. Gdziekolwiek nie pójdą protestować – np. przeciwko przemarszowi ONR czy pod domem Jarosława Kaczyńskiego przeciwko upartyjnieniu sądów – natychmiast są „legitymowani”, nieraz przez kilka godzin. Czasem w celu „wylegitymowania” zawożeni są na komendę policji, gdzie – tak jak ja i reszta kontrdemonstrantów 10 czerwca – „pozostają w dyspozycji policji”.
Problem w tym, że nie ma w prawie takiej podstawy pozbawienia wolności jak „pozostawanie w dyspozycji”. Można być zatrzymanym, np. „do wyjaśnienia”, czy aresztowanym. Wtedy ma się określony prawem status i związane z nim prawa, np. do kontaktu z adwokatem. Tymczasem „pozostający w dyspozycji” nie ma żadnych praw, bo w świetle przepisów taki stan nie istnieje.
Takie „pozostawanie w dyspozycji” stało się w Polsce zwyczajową szykaną stosowaną wobec obywateli dysydentów. Chciałam, żeby legalność tych szykan ocenił polski sąd. Dlatego z pomocą reprezentującej mnie pro bono kancelarii adwokackiej Pietrzak Sidor i Wspólnicy złożyłam do sądu skargę na pozbawienie wolności bez podstawy prawnej. I powołałam się bezpośrednio na konstytucję: art. 41 ust. 5: „Każdy bezprawnie pozbawiony wolności ma prawo do odszkodowania”.
Czekałam trzy miesiące i w poniedziałek doczekałam się rozpatrzenia mojej skargi. Razem z mec. Pawłem Osikiem usiłowaliśmy przekonać sąd, w osobie sędziego Pawła Macugi, że aby kogoś pozbawić wolności, trzeba mieć podstawę prawną. I że państwowy organ może działać tylko na podstawie i w granicach prawa.
Polegliśmy. Sędzia oddalił moją skargą jako niezasadną. Uznał, że skoro policja ma uprawnienia, żeby legitymować – to mogła mnie legitymować. I że legitymowanie przez dwie godziny to nie jest pozbawienie wolności, jeśli nazywa się „legitymowanie”, a nie „zatrzymanie” czy „aresztowanie”. Bo tylko aresztowanie czy zatrzymanie jest pozbawieniem wolności. A legitymowanie to po prostu czynność, do której policja jest uprawniona. Że trwało dwie godziny? Widać tyle było trzeba. Tym bardziej że po drugiej stronie kordonu policji zebrał się tłum, który domagał się „uwolnienia zatrzymanych”, co mogło przeszkadzać policjantom w czynnościach. Sędzia nie wyjaśnił, w jaki sposób przeszkadzało, skoro wystarczyło, by połączyli się z komputerową baza danych, sprawdzając dane „niezatrzymanych”.
A więc jeśli coś nie nazywa się zatrzymaniem, to nie jest pozbawieniem wolności. I tyle.
Słuchając uzasadnienia postanowienia sędziego Macugi, myślałam sobie, że nie doczytał mojej skargi. Przecież ja się skarżyłam właśnie na to, że byłam pozbawiona wolności, mimo że nie byłam zatrzymana. A więc byłam pozbawiona wolności bez podstawy prawnej. On zaś stwierdził, że skoro nie byłam zatrzymana, to tym samym nie byłam pozbawiona wolności. Cóż za wiara w moc słowa! Wystarczy długopis nazwać kajakiem – i będzie kajakiem.
Sędzia dodał jeszcze, że przecież przeszkadzałam legalnemu zgromadzeniu. Tylko co to ma do mojej skargi? Ja się nie skarżyłam na postawienie mi zarzutu przeszkadzania w zgromadzeniu, tylko na bezprawne pozbawienie wolności. Czyżby sędzia uważał, że policja miała prawo sama wymierzyć mi karę za wykroczenie, pozbawiając wolności przez dwie godziny?
Na koniec odwołał się do mojego sumienia. Stwierdził, że gdybym uczestniczyła w legalnym zgromadzeniu, a ktoś by je blokował, tobym była wdzięczna policji za interwencję.
Jasne! Tylko znowu: jak się to ma do mojej skargi? Ja się nie skarżyłam na wyniesienie mnie przez policję z siedzącej pikiety. Przeciwnie: uważam, że policja, odblokowując smoleński pochód, działała zgodnie z prawem. Mam pretensje o pozbawienie mnie wolności bez podstawy prawnej. Mam też nieodparte wrażenie, że sędzia tego po prostu nie zrozumiał.
Ale nie ma tego złego. Od postanowienia sędziego Macugi o oddaleniu mojej skargi nie mam już w kraju żadnego środka odwoławczego. Dlatego idziemy do Strasburga. Skoro pozbawianie wolności bez podstawy prawnej stało się metodą walki polskiej władzy z obywatelami dysydentami, to mamy tak zwany problem systemowy. I warto, by ocenił go międzynarodowy organ ochrony praw człowieka.
Komentarze
To metoda znana od dawna i z lubością stosowana.
Powszechna m.in. w korespondencji z urzędami, szczególnie skarbowym.
Pomijanie argumentacji bo tak wygodniej lub petencie, jesteś głupi i nie wart dyskusji.
Świetnie. Bardzo Pani dziękuję. I za uczestnictwo w demonstracjach, i blokowanie miesięcznicy, i zdecydowaną postawę wobec policji, i za założenie sprawy sądowej oraz za (zawsze) szczegółowe, przejrzyste i klarowne przedstawienie sprawy z punktu widzenia prawa, zasad konstytucyjnych, zagrożeń praworządności, itd., itp.
I jeszcze za mówienie „po nazwisku”. Myślę, że to jeden ze sposobów kontroli obywatelskiej (tak pożądanej i lubianej przez PiS) np. nad sędziami i prokuratorami. Do tego bezwzględnie zgodny z konstytucją oraz zasadami społeczeństwa obywatelskiego!
Poznajmy ich osobiście. Niech nie będą anonimowi. Zapamiętajmy ich i ich wyroki (postanowienia).
W końcu to ludzie. My też nimi jesteśmy. Niech będą znani nam wszystkim. I to co, i jak robią. Np. sędzia Paweł Macuga. Przyda się na przyszłość.
Zresztą dobre przykłady należy obwieszczać z taką samą skrupulatnością. A może nawet większą?
A za Strasburg trzymam kciuki i z niecierpliwością czekam na wyrok!
pytanie techniczne. Jakie środki przymusu zastosowała policja w „zatrzymaniu”? Czy nie było sposobu pójść sobie bez legitymowania do domu? Albo na inną nielegalną dla nierządów manifestację?
Ma Pani racje. Teraz 2 godziny, potem 2 dni albo 2 lata. Sedzia widac juz czuje,ze dyktatura nadchodzi, ale woli nie rozumiec. Zapisal sie do lepszego sortu.
Pan sędzia ,mój przyjaciel i druch.Otwiera drogę obywatelom do składania wniosków o sprawiedliwość do sadów za granicą.Im będzie ich więcej tym bardziej pomoże to UE oceniać nasze bezprawie.Jak się debilaste zorientują ,może mieć pan problemy jak i inni sedziowie ,którzy powinni iść pana drogą.Ale co się nie robi dla odzyskania wolności.!!!
Tak tak tylko podpieprzać własne państwo i demokratycznie wybrany rząd potraficie …co za ubeckie zwyczaje. Proponowałbym opuscic Pani redaktor naszą Rzaczpospolitą Polskę. Nie potrzebujemy w naszym kraju donosicieli płaczących nad utratą własnego korytka.
Ma Pani racje i slusznie Pani robi odwolujac sie do Strasburga.
Od jakiegos czasu czytam Pani artykuly w Polityce i uwazam Pania za jedna z najlepszych autorek tego pisma. Wysmienicie orientuje sie Pani w kwestiach prawnych mimo, ze nie jest Pani prawniczka, szczegolne wyrazy uznania z tego powodu.
Jestem po Pani stronie, zycze powodzenia.
No, tośmy sobie powalczyli o niezależność sądów.
Szanowna Pani Redaktor, przypomina sobie Pani jak w 2006 może 7 roku kontaktowałem się z Panią w sprawie bezprawnego wyroku orzekającego eksmisję. Też chodziło o bezprawie ale cóż ja jestem tylko zwykłym śmiertelnikiem i kosztowało mnie 5 lat działań aby móc stworzyć warunki do usunięcia tego wyroku z obrotu prawnego. No i oczywiście nikt mnie nie reprezentował pro bono Nie tylko Pani ale i wielu innych nie wyłączając polityków gdybyście reagowali odpowiednio też wtedy to teraz może nie musielibyście siadać na Krakowskim Przedmieściu. Zachęcam do przeczytania art. „Dlaczego cisza nie potrwa długo” – NMP Kontrateksty i w nim wymienionych. Pragnę zauważyć, że żadna z opcji nie jest moim faworytem.
Tak więc jest jak mówiłem i pisałem o działaniu „władzy” już w ubiegłym roku. Że dążą do całkowitego ubezwłasnowolnienia obywateli. I proszę, stało się, faktem. Czyli czarne to białe, a białe czarne, bez różnicy. Każdą decyzję można sobie dowolnie uzasadnić i przyjąć, że jest to wiążące uzasadnienie mimo, że nikt tego nie rozumie. Skoro jest uzasadnienie, to jest uzasadnienie. A ty obywatelu „wal się” Ciekawi mnie czy ten gnój ktoś kiedykolwiek posprząta, bo coś mi się widzi, że nawet gdyby przyszła nowa „władza” to zasiądzie sobie na stołkach i zacznie zgarniać kasę „dla siebie”. To domena polaczków i działania w tym kraju. Tu się nie da żyć! Jeszcze jedno wam powiem i oby nie były to prorocze słowa. Już dawno zagiął się parol na prasę „spoza układu” i „Politykę” też czeka przebudowa jeśli nie likwidacja. Co wówczas zrobicie? Będziecie ulotki rozrzucać? Jak za okupacji? To jest właśnie przykład żadnego myślenia tych co głosowali na tą „władzę”, a w tym kraju jest ich setki tysięcy, łatwych, chorych, bezmózgich „Polaków”.
Trzymam kciuki.
Tak właśnie walczy się o swoje prawa.
Prawdopodobnie nie myli się pani podejrzewając niezrozumienie zagadnienia przez sędziego, choć to przykra konstatacja. Nie trzeba być bowiem tytanem intelektu, by ogarnąć podstawy skargi.
Chyba że sędzia zwyczajnie „rżnie głupa”, a prywatnie uważa działania policji za sluszne i prawidłowe. To już byłoby nie tylko przykre, ale głęboko niepojące.
Mam nadzieję, że trybunał w Strasburgu wykaże niespójność polskich przepisów i wymusi takie ich uściślenie, aby policja nie mogła bezkarnie pomiatać obywatelem, pozbawiając go elementarnych praw „w zgodzie z prawem”.
Dziwię sie przy tym, że cała ta sprawa nie odbija się znacznie głębszym echem.
Przecież zatrzymania-niezatrzymania będące podstawą skargi dotyczyły setek osób, w tym wielu prominentnych. Spodziewałem się znacznie poważniejszych protestów.
To się może przytrafić każdemu, w wielu sytuacjach, niekoniecznie tylko przy okazji politycznych manifestacji niepodobających się władzy.
Mnie samego, zawodnika z krótkim lontem, perspektywa sponiewierania przez policję szczególnie niepokoi, bo taka przygoda najprawdopodobniej skończyłaby się dla mnie zwolnieniem lekarskim, a może i zarzutem napadu na policjantów, gdyby przyszło mi do głowy się poskarżyć (to zdaje się stały numer policji w odpowiedzi na obdukcje robione przez ludzi wypuszczanych z komisariatów).
Dziękuję za podjęcie tematu i konsekwencję, także w innych poruszanych przez siebie sprawach.
Dobrze mieć świadomośc, że są jeszcze dziennikarze, którym „nie zwisa”. A pani ma do tego cojones jak arbuzy 🙂
Cytując któregoś z wielkich Polaków: „tak trzymać i nie popuszczać”.
Pozdrawiam gospodynię i gości blogu.
Trzymam kciuki! Powodzenia w walce o praworządność i swobody obywatelskie. Dziękuję.
Jak widać są już sędziowie, którzy wyczuli skąd wieje wiatr i wolą płynąć „z prądem” niż „pod prąd”. Cóż, gdyby PiS wprowadził karę śmierci znaleźliby się sędziowie, którzy by ją orzekali. Sorry, taki klimat. @_sens wyraża właśnie taki klimat – komu się nie podoba, niech stąd wyjeżdża.
Sąd, który nie zauważa argumentów, w tym powołania się na konwencję prawa człowieka, a nawet dowodów złożonych na rozprawie. Znam to z WSA w Warszawie i spraw dotyczących przetwarzania danych osobowych przez Kościół Katolicki. W NSA jest niewiele lepiej, ostatnio odrzuca kasacje.