Dyplomy na dopalaczach
Sprawa Collegium Humanum ma swój wątek kryminalny i polityczny, i to one najbardziej zajmują opinię publiczną. Ale jest też wątek praktyczny, który trzeba szybko rozwiązać. To sprawa, która dotyczy samorządów lokalnych w całej Polsce.
Trwa licytacja, czy więcej dyplomów MBA z tej, powiedzmy, uczelni mieli politycy PiS-u czy KO. Trwają też rozważania, czy można dostać zarzut łapówkarstwa za sam dyplom MBA Collegium Humanum, skoro uzyskiwało się go tam łatwiej i taniej niż na innych uczelniach.
Ale jest trzeci, mniej medialny wątek: co zrobić z tym bałaganem? Ten wątek jest kluczowy, zważywszy na popularność dokształcania się polskich samorządowców ze wsparciem z publicznych pieniędzy na konkurencyjnie tanich kursach (bo trudno półroczne zajęcia nazwać studiami) MBA, co skutkowało zdobyciem przez nich uprawnień do zajmowania m.in. stanowisk w miejskich czy gminnych spółkach lub spółkach skarbu państwa. Bohater najnowszej odsłony afery Collegium Humanum prezydent Wrocławia Jacek Sutryk jest członkiem rad nadzorczych w Regionalnym Centrum Gospodarki Wodno-Ściekowej w Tychach i w Śląskim Centrum Logistyki w Gliwicach. Oczywiście nie za darmo. Jego koledzy i koleżanki – samorządowcy innych miast – znaleźli miejsca w spółkach miast i gmin u innych kolegów i koleżanek samorządowców.
Ci, którym wytyka się teraz, że mają dyplom MBA z Collegium Humanum, odpowiadają, że w ich ocenie spełnili wszystkie warunki stawiane przez uczelnię, zdobyli wymaganą wiedzę, zdali egzamin i nie mają sobie nic do zarzucenia. Sprawę można rozpatrywać od strony prawnej, etycznej i praktycznej.
Prawnie, jeśli spełniło się wymagania stawiane przez uczelnię, to pola do zarzutów kryminalnych nie ma. Choć organa ścigania medialnie straszą (chcąc zapewne zdobyć więcej materiału dowodowego): „Osoby, które zdobyły dyplom ukończenia studiów za łapówkę i same zgłoszą się do Centralnego Biura Antykorupcyjnego albo do prokuratury, mogą uniknąć konsekwencji prawnych”. Tak zachęcał Jacek Dobrzyński, rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych.
Ale o łapówce można by mówić, gdyby ktoś dostał dyplom, płacąc za niego, a uprzednio w ogóle nie studiując. Taki zarzut postawiono Jackowi Sutrykowi. Do tego postawiono mu zarzut łapówki dla rektora Collegium Humanum w formie fikcyjnej umowy doradztwa we Wrocławskim Parku Technologicznym SA (za 75 tys. zł) i jego członkostwa w Radzie ds. Aktywności Akademickiej tej spółki.
Ale ci, którzy wypełnili wymagania uczelni, mogą być spokojni. A wymagania nie były wysokie. Tak w 2022 r. przedstawiła je na łamach „Newsweeka” pracownica sekretariatu uczelni: „Materiał przerabia się samemu, potem trzeba napisać pracę zaliczeniową. Wymyśla się temat, pan rektor go akceptuje, potem jest test. Studia można skończyć naprawdę szybko. Nawet w dwa, trzy miesiące”.
Nie we wszystkich filiach Collegium Humanum „studia” przebiegały identycznie. W niektórych była możliwość chodzenia na zajęcia, ale generalnie obowiązywała zasada, że student wybiera wygodną dla siebie formę nauki. Wypełnienie wymogów oznaczało w każdym przypadku samodzielne napisanie pracy na temat zaakceptowany przez uczelnię i samodzielne zdanie testu. Problem w tym, że – jak się wydaje – tej samodzielności raczej nie kontrolowano. Gdyby jednak teraz prokuratura udowodniła komuś, że napisał pracę niesamodzielnie lub niesamodzielnie zdał test – mógłby dostać zarzut wyłudzenia dyplomu i poświadczenia nieprawdy. Szczególnie jeśli potem tym dyplomem się posługiwał, by np. pełnić jakieś funkcje – jak Jacek Sutryk.
Od strony etycznej sprawa wyboru Collegium Humanum dla zdobycia dyplomu MBA wygląda jednoznacznie. Skoro na innych uczelniach, by zdobyć ten dyplom, trzeba studiować dwa lata w normalnym, akademickim trybie, to dla każdego powinno być oczywiste, że półroczny kurs nie może dawać równorzędnej wiedzy. A zdawany przez internet test nie jest równy normalnemu egzaminowi. Do tego od połowy 2022 r. było jasne, że Collegium Humanum nie oferuje pełnowartościowej wiedzy, tylko dyplomy MBA, i że na tym polega model biznesowy tej szkoły, bo w tym czasie pojawiło się szereg prasowych publikacji na ten temat.
Co do prezydenta Wrocławia Jacka Sutryka to kwestią etyki jest też kontynuacja przez niego kadencji. W myśl zasady domniemania niewinności nie można przesądzać o jego winie i żądać dymisji. W szczególności nie może tego robić żadna partia polityczna, ponieważ – choć z poparciem KO i Lewicy – to jednak startował on na urząd z własnego komitetu wyborczego, a to, że legitymuje się dyplomem MBA szemranej uczelni, wiadome było już przed wyborami. Mimo to wrocławianie wybrali go na prezydenta. Można powiedzieć: widziały gały, co brały. Zresztą jeśli teraz zmienili zdanie, to mogą zebrać podpisy pod żądaniem referendum w sprawie odwołania prezydenta. Eleganckim gestem ze strony Jacka Sutryka byłoby, aby sam poddał się takiej weryfikacji, stawiając wniosek o referendum na Radzie Miasta (art. 5 ust. o referendum lokalnym).
Ale to już kwestia jego wrażliwości. Warto natomiast, aby partie, które nominowały w ostatnich wyborach samorządowych dzisiejszych włodarzy miast, gmin, powiatów, wojewodów i obsadziły swoich ludzi z dyplomami MBA Collegium Humanum na innych ważnych posadach w spółkach państwowych, samorządowych i w innych organach, ustaliły i wdrożyły jednorodny i jednoznaczny sposób rozstrzygnięcia takich sytuacji teraz i na przyszłość, bo zapewne niejedno nazwisko jeszcze wypłynie.
I to jest kwestia praktyczna.
Beneficjenci kursu MBA w Collegium Humanum obawiają się kwestionowania ważności zdobytych tam dyplomów i domagają się od prokuratury potwierdzenia, że ich dyplomy są ważne. Oczywiście prokuratura nie ma żadnych uprawnień do takiej oceny, może im co najwyżej wydać zaświadczenie, że nie mają statusu podejrzanych w śledztwie, i to raczej na wniosek ich pracodawców. Ale ponieważ liczba osób legitymujących się dyplomami MBA z Collegium Humanum może iść w tysiące, kwestia tych dyplomów jest sprawą kluczową, jeśli poważnie traktujemy wymogi posiadania kompetencji na różnych decydujących o życiu publicznym i gospodarczym stanowiskach.
Co z tym zrobić? Jako że sytuacje nie są identyczne: jedni chodzili na zajęcia, drudzy uczyli się zdalnie itd., nie ma sensu wprowadzać jakichkolwiek kryteriów oceniania, który dyplom jest ważny, a który nie. To, co naprawdę jest ważne, to kwalifikacje. Skoro dyplom MBA uprawnia do zajmowania określonych stanowisk, należy po prostu sprawdzić, czy zajmujący je absolwenci Collegium Humanum mają wiedzę wymaganą od absolwentów takich studiów. Sprawdzić to można zaś w drodze państwowego egzaminu, którego poziom można ustalić z wykładowcami akademickich fakultetów MBA. Kto chce, podejdzie do tego egzaminu. Kto nie chce – nie podejdzie. Skutkiem będzie utrata funkcji w instytucji publicznej. Podobnie jak oblanie egzaminu.
Collegium Humanum – jak zresztą żadna prywatna uczelnia w Polsce – nie podlega (a szkoda) państwowej certyfikacji, więc państwo nie ma żadnego obowiązku honorować wydawanych przez tę placówkę dyplomów. Dlatego weryfikacja za pomocą państwowego egzaminu wiedzy zdobytej na tej uczelni jako wymóg dla tych, którzy chcą zachować pełnione funkcje publiczne, nie narusza żadnych praw nabytych czy zaufania do państwa. A może przywrócić zaufanie obywateli do instytucji publicznych.
Komentarze
I pomyśleć że za komuny WUML załatwiał wszystko.
Państwowy egzamin dla absolwentów KH to rozwiązanie, które byłoby wyjściem
z tej patologicznej sytuacji.
Anulować dyplomy, niech osoby z tymi lewymi dokumentami poddadzą się egzaminowi na akredytowanej uczelni.
na uczelniach prywatnych jest podobno wygodniej , ale czy nie wszystkie kierunki powinien kończyć egzamin jednakowy dla wszystkich w jednym terminie
dla wszystkich kończących studia o tym samym kierunku jeden egzamin państwowy jak matura ,tzn oceniający nie wiedzą kogo oceniają i tylko posiadanie odpowiedniej wiedzy upoważnia do dalszych działań