Ziobro zjadł ciastko i je ma?

Rzecznicy dyscyplinarni dla sędziów odpalają petardę: sędzia Waldemar Żurek popełnił co najmniej 64 przestępstwa fałszerstwa dokumentów. Ogłaszają to na zapowiedzianej dzień wcześniej konferencji prasowej w siedzibie neo-KRS. „Istnieje absolutna konieczność poinformowania opinii publicznej o naszych wstępnych ustaleniach” – mówił dziennikarzom rzecznik Piotr Schab. Konieczność była tak pilna, że nie odebrano wcześniej wyjaśnień od sędziego. Nie przedstawiono mu też żadnych zarzutów. O sprawie dowiedział się od dzwoniących do niego po konferencji dziennikarzy. A konferencję urządzono, gdy świeżo wyszedł ze szpitala i jest na zwolnieniu lekarskim.

To będzie 21. sprawa dyscyplinarna sędziego Żurka – symbolu sędziowskiego oporu przed upolitycznieniem sądownictwa i najbardziej prześladowanego sędziego w Polsce. Zrobiono wokół niej więcej szumu niż przy jakiejkolwiek innej sprawie dyscyplinarnej. Trudno uwierzyć, że nie ma to związku z przyjazdem w czwartek do Polski Ursuli von der Leyen, która ma uroczyście ogłosić akceptację Krajowego Planu Odbudowy. Sprawa jest symboliczna: władze pokazują, jak zamierzają realizować „kamień milowy” w postaci reformy postępowania dyscyplinarnego, by nie służyło już prześladowaniu sędziów za niezawisłość. Niewykluczone, że to taki prztyczek dla rządu Morawieckiego od Zbigniewa Ziobry, który musiał schować honor do kieszeni i zagłosować za prezydenckim projektem pozorującym likwidację Izby Dyscyplinarnej SN.

Na czym miałyby polegać owe 64 fałszerstwa? Otóż na wstawianiu nieprawdziwych dat na orzeczeniach wydawanych na posiedzeniach niejawnych, takich bez udziału stron. Skąd wiadomo, że daty są fałszywe? Bo w tych dniach Waldemar Żurek miał posiedzenia Krajowej Rady Sądownictwa, której był od 2010 do 2018 r. członkiem.

Sędzia Żurek nie dostał spisu tych dat, ale zapewnia, że nigdy żadnych nieprawdziwych nie wpisywał. I nie miałby powodu tego robić. Mówi, że nierzadko było tak, że tego samego dnia był na posiedzeniu KRS i wracał po południu do domu pod Krakowem. Szczególnie w czasie, gdy żona była w dwóch kolejnych zagrożonych ciążach. Poza tym hoduje konie, które wymagają codziennej obsługi. Zwykle wracał tak, by zdążyć jeszcze do sądu, jeśli miał pilną pracę. Wyjaśnia, że większość wyroków na posiedzeniach niejawnych wydanych było w składach trzyosobowych, gdzie bywa, że sędziowie wcześniej ustalą rozstrzygnięcie, ale podpisują w różnym czasie wyrok spisany przez asystenta. Zwykle ma on datę podpisu pierwszego sędziego. To stało się wręcz obowiązującą praktyką w czasie pandemii, żeby sędziowie nie spotykali się jednocześnie w pomieszczeniu. Podpisywali wyrok dzień po dniu, bo mówiło się, że wirus zostaje na papierze aktywny 24 godziny. Nikt nigdy nie kwestionował tego jako fałszerstwa. A i sama prezeska sądu, w którym sędzia Żurek sądzi, Dagmara Pawełczyk-Woicka (obecnie przewodnicząca neo-KRS bis) posyłała przez sekretariat podpisane przez siebie wyroki pozostałym członkom składu.

Rzecznicy dyscyplinarni Piotr Schab i Michał Lasota nie wyjaśnili na konferencji, jakimi motywami miałby kierować się sędzia Żurek, dokonując tych „fałszerstw”. Przecież jako członek KRS był na jej posiedzeniach całkowicie legalnie, nie wagarował z pracy. W dodatku data orzeczenia zaocznego w żaden sposób nie wpływa na prawa strony, bo czas na środki odwoławcze liczy się od daty zawiadomienia o wyroku.

Rzecznik Lasota wykonał olbrzymią pracę lustracji postanowień i wyroków wydanych przez sędziego Żurka, żeby znaleźć jakiś powód do kolejnego zarzutu. Musiał szukać tych z datami posiedzeń KRS, a było ich od przejęcia władzy przez PiS i rozpoczęcia ataku na sądy sporo. To, że sędzia Żurek będzie przedmiotem akcji „utłuc kaściaka”, wedle zdobytych przez OKO.press i Onet materiałów mieli omawiać rzecznicy Lasota i Radzik podczas wymiany korespondencji na whatsappowej grupie „Kasta” w październiku 2018 r.: „Żur zrobi kupę na przesłuchaniu u Druha Michała [Lasoty]” – miał się cieszyć rzecznik Radzik.

Przesłuchania w tej sprawie nie było. Za to rzecznicy Schab i Lasota podkreślali na konferencji, że sędziemu zarzuca się przestępstwo. Preludium do wniosku o uchylenie immunitetu?

Czy Ursula von der Leyen spróbuje udawać w czwartek, że nie ma sprawy sędziego Żurka?

A jeśli z tego powodu nie przyjedzie lub odroczy podpisanie zgody na KPO, to można będzie przypisać Zbigniewowi Ziobrze nie lada osiągnięcie: zjadł ciastko (głosując za projektem prezydenckim, w zamian za co dostał władzę w neo-KRS bis) i ma ciastko (KPO nie będzie podpisane, polska „suwerenność” nie ucierpi).