Akcja „Anihilacja RPO” odwołana

Trybunał Julii Przyłębskiej miał dziś orzec, że urząd RPO trzeba opróżnić, bo Adam Bodnar nie może pełnić funkcji po upływie kadencji. Ale nie orzekł. Oficjalnie dlatego, że zachorował sędzia.

Sędzią sprawozdawcą w sprawie jest – chyba na złość Adamowi Bodnarowi – Stanisław Piotrowicz. Sprawie przewodniczy Julia Przyłębska, a w składzie są jeszcze dubler Justyn Piskorski, Rafał Wojciechowski i Wojciech Sych. Celem PiS, który zainicjował skargę, jest opróżnienie urzędu. Ale niekoniecznie przejęcie go np. za pomocą wprowadzenia instytucji „pełniącego obowiązki”, na którego nie musiałby mieć zgody Senatu. Równie prawdopodobne jest, że PiS-owi chodzi o to, by urząd w ogóle nie działał. Bo jeśli zabraknie RPO, urzędnicy jego biura nie będą mogli załatwiać żadnych spraw. I w ten sposób konstytucyjny organ zostałby zneutralizowany.

Posłowie PiS zaskarżyli do Trybunału przepis ustawy o RPO, który mówi, że do czasu wyboru nowego dotychczasowy RPO pełni swoją funkcję. Ich zdaniem narusza on artykuł konstytucji stanowiący, że kadencja RPO trwa pięć lat, a przez to zasadę zaufania do państwa i stanowionego przez nie prawa. Posłowie PiS wywodzą we wniosku, że RPO, wykonując swoje obowiązki po upływie kadencji, naraża interesy osób, w których sprawach występuje „na niemożliwe do przewidzenia negatywne skutki”. A do tego „wykonywanie przez dotychczasowego RPO swoich obowiązków do czasu powołania nowego Rzecznika, jako umocowanie pozostające w oczywistej sprzeczności z Konstytucją RP, urąga godności i godzi w doniosłość urzędu RPO”.

Warto zauważyć, że to parlamentarzyści PiS i marszałek Sejmu z PiS zablokowali możliwość wybrania nowego RPO przed końcem kadencji Adama Bodnara: nie zgłosili własnego kandydata i nie przeprowadzili głosowania w Sejmie nad jedyną zgłoszoną kandydaturą: Zuzanny Rudzińskiej-Bluszcz, popartą przez 1050 organizacji społecznych, a także koła parlamentarne KO, Lewicę i PSL.

Adam Bodnar w odpowiedzi na wniosek PiS do Trybunału odpowiada, że konstytucja wymaga, by konstytucyjny organ, a takim jest RPO, działał nieprzerwanie. „Wniosek grupy posłów został w istocie wymierzony nie tylko w art. 3 ust. 6 ustawy o RPO, lecz także w cały system prawa polskiego w zakresie, w jakim gwarantuje on ciągłość sprawowania władzy przez organy państwowe, a – w konsekwencji – w konstytucyjnie wyrażoną zasadę zapewnienia rzetelności działania instytucji publicznych, wysłowioną wprost w preambule konstytucji” – pisze w odpowiedzi na wniosek PiS.

Nieprzerwane działania konstytucyjnych organów nawet po skończeniu kadencji ich piastunów było do tej pory normą. Tak było w przypadku RPO, Rzecznika Praw Dziecka czy szefa NIK. Gdy za poprzednich rządów PiS Krajowa Rada Radia i Telewizji bodaj przez jeden dzień formalnie nie działała, bo zmieniono przepisy i nie wybrano nowych władz, ówczesny (2005) Trybunał Konstytucyjny uznał tę sytuację za sprzeczną z konstytucją.

Wniosek PiS zmierzający do natychmiastowego opróżnienia urzędu RPO za sprzeczny z europejskimi standardami uznały w stanowiskach z ostatnich dni Komisja Wenecka, OBWE i EQUINET (Europejska Sieć Organów ds. Równości, organizacja skupiająca 49 organów ds. równości w całej Europie), która zwróciła się w tej sprawie listem do ministra ds. europejskich Konrada Szymańskiego.

Z kolei RPO Adam Bodnar złożył trzy wnioski. Pierwszy: o przełożenie terminu rozprawy, ponieważ nie dostał wymaganych 30 dni na przygotowanie się do niej. Drugi: o wyłączenie ze sprawy Stanisława Piotrowicza, teraz sędziego Trybunału Julii Przyłębskiej, a do niedawna posła PiS. Jako przewodniczący sejmowej komisji sprawiedliwości wielokrotnie publicznie prezentował niechęć do Bodnara osobiście i do urzędu RPO: przerywał wypowiedzi, nie dawał odpowiadać na pytania, nie przerywał posłance – obecnie też sędzi Trybunału – Krystynie Pawłowicz, która wręcz lżyła Bodnara, m.in. wyzywając go od „lewaków”. Bodnar argumentuje, że są podstawy, aby nie ufać w bezstronność sędziego Piotrowicza w tej sprawie. Szczególnie że był przez 14 lat politykiem PiS, a ma rozpatrywać wniosek swoich partyjnych kolegów.

RPO chce też wyłączenia ze sprawy dublera sędziego Justyna Piskorskiego jako osoby nieuprawnionej do orzekania. Jego wnioski zostały odrzucone.

Ale rozprawa została na godzinę przed terminem odwołana. Dlaczego?

Raczej trudno przypuszczać, że Julię Przyłębską przekonały argumenty RPO. Natomiast można podejrzewać, że ma bunt na pokładzie i wyrok nie zapadłby jednomyślnie. A Trybunał Przyłębskiej oprócz funkcji służebnej pełni funkcję propagandową: powinien pokazywać, że jest zgraną biało-czerwoną drużyną. Tego samego dnia i – najprawdopodobniej – z tego samego powodu nie odbyło się ogłoszenie wyroku w sprawie dezubekizacyjnej – po raz kolejny je odroczono. Sprawa jest rozpatrywana w pełnym składzie i wiadomo, że dwóch sędziów żądało wyłączenia ich z orzekania, ale spotkali się z odmową (Trybunał nie odpowiada na pytanie, którzy to sędziowie).

Jest prawdopodobne, że sędziowie Trybunału mają powoli dość usługowej roli Trybunału wobec władzy i nie chcą, by ich nazwiska łączyły się z takim procederem.