PiS zderzy się ze ścianą czy ją przebije?

To, co się dzieje wokół wyborów prezydenckich, zapiera dech w piersiach. Senat odrzucił ustawę o wyborach pocztowych, a PKW chyba w godzinę odpowiedziała marszałek Witek na pytanie, czy wybory 10 maja da się przeprowadzić. Odpowiedziała, że się nie da.

To ma być uzasadnienie dla przesunięcia terminu wyborów. Można się wprawdzie zdziwić, dlaczego Witek pyta PKW, której PiS odebrał wiele kompetencji dotyczących wyborów, a nie Pocztę Polską, ale nie czepiajmy się.

PiS realizuje plan B (a może C, D, może nawet F): licząc się z tym, że ludzie od Gowina pomogą w Sejmie utrzymać senackie weto i nie wejdą w życie wybory pocztowe, ale też przepis, że marszałek Sejmu może wyznaczyć inną datę elekcji w granicach dwóch tygodni od poprzedniej, Witek zapowiedziała wniosek w środę z rana do Trybunału Julii Przyłębskiej, by ten przed 10 maja (czyli w dwa dni) odpowiedział, czy może sama z siebie przełożyć datę elekcji.

Dla Trybunału Przyłębskiej to żaden problem: może orzec i w kilka godzin, np. w składzie trzyosobowym, żeby nie było problemu ze zdaniami odrębnymi. Uzasadnienie napisze się później. Gorzej z napisaniem wniosku do Trybunału. Bo Trybunał może orzekać tylko o zgodności przepisów prawa z konstytucją, ustawami i umowami międzynarodowymi. Nie może doradzać marszałkowi Sejmu, czy ma wydać jakąś decyzję, czy nie. Gdyby nawet TK miał oceniać decyzję już wydaną, też byłby problem, bo TK nie ocenia decyzji marszałka Sejmu. A co dopiero udzielanie porad, czy coś, czego nie ma, jest zgodne z konstytucją!

W tej sprawie nie da się też zastosować ulubionego myku PiS: sporu kompetencyjnego. Z kim bowiem w sporze jest marszałek Witek? Czy ktoś oprócz niej usiłuje ustalić datę wyborów? Nic o tym nie wiadomo.

Na oko wydaje się, że PiS, rozpędzony w dążeniu do wyborów, za chwilę z całym impetem walnie w ścianę. Ale pamiętamy, że wyobraźnia polityków i prawników PiS jest niewyczerpana, horyzonty nieogarnione, a odwaga w przekraczaniu granic praworządności – niezmierzona. Dlatego z fascynacją czekam na środowy ranek: co też wyjdzie spod ręki marszałek Witek?

Co by nie wyszło, na pewno przejdzie do historii myśli prawotwórczej. I tylko można współczuć genialnemu prawnikowi, który to przygotuje, ale nie opatrzy własnym nazwiskiem.