Wśród przyjaciół psy sędziego zjadły

Sędzia Żurek walczył o zachowanie niezależności Sądu Najwyższego. Sąd Najwyższy tak długo rozpatrywał jego skargę na przeniesienie – w ramach represji – do innego wydziału sądu, aż stała się bezprzedmiotowa dzięki sztuczce nowo mianowanego do SN Aleksandra Stępkowskiego. Tego samego, który niedawno oświadczył, że postanowienie Naczelnego Sądu Administracyjnego w sprawie wstrzymania jego nominacji jest nieważne, bo niesłuszne.

Wcześniej zaś Prezes Izby Pracy Józef Iwulski (którego sędzia Żurek bronił) i pierwsza prezes SN zdecydowali, że skargę ma rozpatrzeć nowa izba SN, w całości obsadzona przez nową KRS. Zdecydowali tak, mimo że miesiąc wcześniej ten sam Sąd Najwyższy zakwestionował prawomocność działania KRS i legalność powołanych przez nią – także do Sądu Najwyższego – sędziów, kierując pytania prejudycjalne do Trybunału Sprawiedliwości UE.

Sąd Najwyższy blisko pół roku zastanawiał się, co zrobić ze skargą sędziego Waldemara Żurka na przeniesienie go, bez jego zgody, latem, do innego wydziału. Traktował sprawę jak gorący kartofel, chociaż we własnych sprawach – przeniesienia sędziów na wcześniejsze emerytury – wykazał odwagę, zadając pytania prejudycjalne TSUE, a sędziowie – z prezes Gersdorf – trwali na stanowiskach. Widać bliższa ciału koszula, bo w sprawie sędziego Żurka nie tylko nie zadali pytania, ale oddali ją do osądzenia nominatom nowej Krajowej Rady Sądownictwa.

Chodzi o przeniesienie sędziego przez prezeskę Sądu Okręgowego w Krakowie Dagmarę Pawełczyk-Woicką do innego wydziału. Wykorzystała przepis, który właśnie wszedł wtedy w życie, a który pozwala prezesowi zmienić sędziemu „zakres obowiązków”. Oczywiście była to zmiana na gorsze: sędzia Żurek podlega teraz przewodniczącemu wydziału, przeciwko kandydaturze którego głosował, rozpatruje inny rodzaj spraw, nie ma sekretarki ani asystenta. Nowe, pisowskie prawo daje sędziom odwołanie od takiej decyzji prezesa tylko do KRS. Dagmara Pawełczyk-Woicka jest członkiem tego ciała. KRS skargi nawet nie rozpatrzyła. Skorzystała z innego pisowskiego przepisu: że nie musi badać skargi, którą uzna za niedopuszczalną. A według KRS była niedopuszczalna, bo zmiana zakresu obowiązków nie dotyczyła zmiany zakresu spraw: nadal miał sądzić sprawy cywilne, choć pierwszoinstancyjne, a nie – jak dotąd – odwołania.

Sędzia Żurek, reprezentowany pro bono przez adwokatów Sylwię Gregorczyk-Abram i Michała Wawrykiewicza, złożył odwołanie do Izby Pracy Sądu Najwyższego. Właściwa byłaby – według pisowskich przepisów – Izba Kontroli Nadzwyczajnej, ale ta obsadzona jest przez nową KRS, a więc jest wątpliwość, czy zasiadają w niej prawidłowo wybrani sędziowie (sprawą zajmuje się Trybunał Sprawiedliwości UE). Jednocześnie sędzia Żurek zwrócił się o zadanie pytania prejudycjalnego do TSUE, czy pozbawienie sędziego drogi odwoławczej od decyzji o zmianie zakresu obowiązków jest zgodne z traktatem o UE, który nakazuje państwom zapewnienie skutecznej ochrony sądowej. Prosił także o wydanie tymczasowego zabezpieczenia o pozostawieniu go w dotychczasowym wydziale.
Skargę wysłał 21 września. Miesiąc później prezes Izby Pracy SN Józef Iwulski przekazał ją Izbie Kontroli Nadzwyczajnej, uznając, że należy do jej kompetencji. I zupełnie nie przejmując się faktem, że Izba ta składa się z sędziów mianowanych przez nową KRS. I że sędzia Żurek w swojej skardze zwraca się o zadanie pytania prejudycjalnego także o prawidłowość powołania tej Izby. Z kolei p.o. prezesa Izby Kontroli wystąpił 5 listopada 2018 r. do pierwszej prezes SN Małgorzaty Gersdorf o przekazanie sprawy do Izby Dyscyplinarnej.

Sędzia Żurek natychmiast zwrócił się o wyłączenie ze sprawy wszystkich sędziów Izby Kontroli Nadzwyczajnej.

Decyzją prezes Gersdorf sprawa została w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej. A wniosek o wyłączenie sędziów przekazała Izbie Cywilnej do rozpatrzenia. Było to 19 listopada. W grudniu sędziowie Izby Kontroli mieli złożyć oświadczenia, czy godzą się na wyłączenie.

Sędzia Żurek od sierpnia wykonuje obowiązki w nowym wydziale. Posiedzenie Izby Cywilnej w sprawie wyłączenia sędziów odbyło się 8 marca. Okazało się bezprzedmiotowe, bo Izba Kontroli w tym samym dniu, rankiem, wydała w błyskawicznym tempie postanowienie o oddaleniu skargi sędziego. SN z rozpatrzeniem skargi czekał bowiem tak długo, aż prezydent mianuje nowego sędziego Izby Kontroli Nadzwyczajnej Aleksandra Stępkowskiego. Jego siłą rzeczy nie objął skierowany w listopadzie wniosek sędziego Żurka o wyłączenie sędziów tej izby, bo mianowany został 20 lutego. A Stępkowski sprawę rozpatrzył nie – jak Izba Cywilna – po ponad trzech miesiącach, ale w kilka minut. Nie mając nawet akt sprawy.

Trzyosobowy skład Izby Cywilnej – Agnieszka Piotrowska (przewodnicząca), Karol Weitz (sprawozdawca) i Paweł Grzegorczyk – zdecydował na razie o odroczeniu sprawy o wyłączenie sędziów do 20 marca. Nad czym będą deliberować, skoro sprawa jest rozstrzygnięta?

Podpowiem: może zadadzą sobie pytanie, a potem też zwrócą się z nim – z prośbą o zadanie siedmioosobowemu składowi SN – do pierwszej prezes SN. Pytanie o to, czy osoby – w tym Aleksander Stępkowski – które zostały mianowane przez nową KRS w drodze konkursu ogłoszonego przez prezydenta bez wymaganej konstytucją kontrasygnaty premiera mogą orzekać, zanim zostaną rozstrzygnięte wątpliwości co do prawomocności ich powołania?

Sędziowie dzielnie walczyli we własnej sprawie i pozostali w SN. A sędziowie sądów powszechnych – w tym sędzia Żurek – którzy ich bronili, ponoszą konsekwencje.