Sejm dla obywateli

„Powodem czasowego ograniczenia wstępu było pana zachowanie, (…) polegające na rozwinięciu polskiej flagi na terenie zewnętrznym Kancelarii Sejmu” – tak uzasadnił niewpuszczenie Obywatela RP na teren Sejmu komendant Straży Marszałkowskiej Piotr Rękosiewicz.

Od ponad dwóch lat polski parlament odgrodzony jest od obywateli metalowymi barierkami i patrolami policji. Zatwierdzono budowę muru, który ma parlament skuteczniej odgrodzić. Straż Marszałkowska specjalną ustawą dostała uprawnienia do noszenia broni palnej, a także do działań operacyjnych, w tym do podsłuchów i werbowania agentów. Marszałek Kuchciński okresowo – gdy Sejm obraduje nad ustawami budzącymi społeczny sprzeciw – całkiem zamyka możliwość wejścia do Sejmu, także na teren zielony przed budynkami parlamentu.

Obywatele RP tydzień temu rozpoczęli kolejną akcję obywatelskiego nieposłuszeństwa – „obywatelski strajk” przed sejmowym biurem przepustek. I mają szansę wygrać w sądzie z marszałkiem Sejmu, który wydał niekonstytucyjny zakaz wstępu. Jest precedens wywalczony trzy lata temu przez RPO Adama Bodnara przed Naczelnym Sądem Administracyjnym.

Obywatele RP chcą przywrócić dostęp do Sejmu

W czwartek Obywatele RP okupowali biuro przepustek, skąd zostali siłą usunięci przez Straż Marszałkowską dopiero nocą. Teraz nie mogą już wejść do biura, więc okupują chodnik przed Sejmem. Ustawili sklejkę, na której umieścili kopię zakazu wstępu na teren Sejmu z cytatem z początku tekstu.

Obywatele RP usiłują wymusić na władzy przywrócenie społeczeństwu dostępu do Sejmu, który gwarantuje art. 61 konstytucji. Daje on prawo do informacji o działaniach władz publicznych, a także „wstęp na posiedzenia kolegialnych organów władzy publicznej pochodzących z powszechnych wyborów, z możliwością rejestracji dźwięku lub obrazu”.

Obywatele RP na straży konstytucji

To kolejna akcja Obywateli RP zmierzająca do wymuszenia na władzy przestrzegania konstytucji. I tak jak w przypadku kontrmiesięcznic – wymierzonych w niekonstytucyjną nowelizację prawa o zgromadzeniach – akcja angażuje sądy w obronę konstytucji. Obywatele RP są przed nimi stawiani przez władzę, a sądy muszą orzec, czy ich obywatelskie nieposłuszeństwo, za pomocą którego walczą o poszanowanie przez władze konstytucji, jest „społecznie szkodliwe”. I czy władza tym, co robi, łamie konstytucję.

Marszałek Sejmu Marek Kuchciński zamknął Sejm przed obywatelami, w tym przed dziennikarzami, po proteście 16 grudnia 2016 roku przeciw głosowaniu „kolumnowemu”. Wydał wtedy tymczasowe zarządzenie „w sprawie zapewnienia spokoju i porządku na terenach i w budynkach pozostających w zarządzie Kancelarii Sejmu”. Potem je zmodyfikował, wydał kilka następnych – np. w lipcu zeszłego roku, gdy Sejm zajmował się ustawami reformującymi wymiar sprawiedliwości, a przed Sejmem protestowały tłumy.

Sto osób na liście marszałka Kuchcińskiego

Oprócz tych czasowych zakazów stały zakaz wstępu mają konkretni Obywatele RP. Nie wiadomo, na jakiej podstawie, bo marszałek Sejmu nie ma władzy, by pozbawić konkretne osoby ich konstytucyjnych praw na podstawie zarządzenia, czyli aktu prawa najniższej rangi. Portal OKO.press obliczył, że zakaz marszałka ma już ok. stu osób.

Zaczęło się w lipcu 2016 roku podczas obrad parlamentu nad kolejną ustawą „naprawiającą” Trybunał Konstytucyjny. Kilku Obywateli weszło na teren zielony przed Sejmem i rozwinęło transparent z napisem „Zdradza ojczyznę ten, kto łamie jej najwyższe prawo”. Był to protest przeciw kolejnej nowelizacji demolującej Trybunał Konstytucyjny. Nie są wpuszczani, nawet jeśli mają imienne zaproszenie od posłów, np. na obrady komisji sejmowych. Tym samym marszałek Kuchciński nie tylko narusza art. 61 konstytucji, ale też wynikające z regulaminu Sejmu prawo posłów do zapraszania gości – w tym ekspertów i przedstawicieli organizacji pozarządowych – na komisje.

Sejm prywatną posiadłością marszałka?

Obywatele RP od lipca 2016 roku prowadzą akcję pod hasłem „tych klientów nie obsługujemy”. Próbują wchodzić do Sejmu – czy to przez biuro przepustek, czy to przeskakując przez metalowe barierki. Są mniej lub bardziej brutalnie usuwani przez Straż Marszałkowską albo policję. Dostają zarzuty o „naruszenie miru domowego marszałka Sejmu”. A więc – zdaniem marszałka – Sejm jest jego prywatną posiadłością.

Sądy ich uniewinniły, ale uchyliły się od odpowiedzi na kwestię fundamentalną: czy Sejm jest terenem należącym do marszałka Sejmu czy do obywateli? Sędziowie uznali, że murek otaczający tereny parlamentu jest za niski, by można uznać, że nastąpiło „wdarcie się na teren ogrodzony”, co jest warunkiem „naruszenia miru domowego”.

Czy marszałek Sejmu przekracza swoje uprawnienia?

Nie o takie „architektoniczne” wyroki walczą Obywatele RP. Chcą potwierdzenia swojego konstytucyjnego dostępu do „posiedzeń kolegialnych organów władzy publicznej pochodzących z powszechnych wyborów”. Po okupacji biura przepustek dostali kolejny zarzut naruszenia miru domowego marszałka. Sądy będą więc miały kolejną okazję do wypowiedzenia się, czy wejście na teren Sejmu, by wyegzekwować swoje konstytucyjne prawo wstępu na obrady wybieralnych organów, może być uznane za przestępstwo.

Jednocześnie Sieć Obywatelska Watchdog Polska usiłuje skłonić prokuraturę do postawienia marszałkowi Sejmu zarzutu przekroczenia uprawnień przez wydanie niekonstytucyjnego zarządzenia. Chodziło tym razem o niewpuszczenie na teren Sejmu grupy kobiet. Prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania. Uzasadniła to przepisem regulaminu Sejmu, który stanowi, że marszałek „sprawuje pieczę nad spokojem i porządkiem na całym obszarze należącym do Sejmu oraz wydaje stosowne zarządzenia porządkowe, w tym o użyciu w razie konieczności Straży Marszałkowskiej”. Zdaniem prokuratury uprawnia to go do wydawania prewencyjnych zakazów wstępu, czyli do uznania z góry, że obecność obywateli zakłóci porządek obrad. Prokuratura uznała też, że prawo obywateli do wstępu na posiedzenia nie doznało zarządzeniem uszczerbku, bo obrady były transmitowane.

Nie zgodził się z tym sąd. Sędzia Anna Kuzaj z Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia uznała między innymi, że to obywatel decyduje, jak chce realizować swoje prawo do informacji o działaniach władzy: oglądać transmisje czy przyjść na obrady. Nakazała prokuraturze wszcząć postępowanie. Ta wszczęła. I prowadzi je od półtora roku, jak na razie bez widocznych efektów.

Czas na skargę do Naczelnego Sądu Administracyjnego

Ale jest inna szansa na rozstrzygnięcie, czy zarządzenia marszałka i zakazy dla konkretnych osób wydane przez Straż Marszałkowską są zgodne z konstytucją: skarga do sądu administracyjnego.

NSA w trudnych sprawach lubi uciekać od orzekania, uznając, że nie leżą w jego gestii. Tak było np. w przypadku zarządzenia ministra środowiska Jana Szyszki o wycince w Puszczy Białowieskiej. I w sprawie zarządzenia ministra kultury Piotra Glińskiego o połączeniu muzeów II Wojny Światowej i Westerplatte, by pozbyć się niechcianego kierownictwa. NSA uznał to za „akty wewnętrze”, niepodlegające jego kognicji.

Jednak w sprawie zarządzeń o zakazie wstępu na posiedzenia organów pochodzących z wyboru jest precedens. W lutym 2015 roku Naczelny Sąd Administracyjny uznał, że sprawa aktów wewnętrznych ograniczających wstęp na posiedzenia wybieralnych organów należy do jego kognicji. Chodziło o zakaz wstępu na obrady Rady Miasta Kielce, jaki wydał jej przewodniczący wobec pewnego obywatela. W pierwszej instancji obywatel ów przegrał. Przed NSA wsparł go RPO.

NSA uznał, że „sprawa ta ma precedensowe znaczenie dla zapewnienia obywatelom możliwości realizacji konstytucyjnego uprawnienia do uzyskiwania informacji o działalności organów władzy publicznej oraz osób pełniących funkcje publiczne, również poprzez dostęp do dokumentów oraz wstęp na posiedzenia kolegialnych organów władzy publicznej pochodzących z powszechnych wyborów”.

I dalej: „Nie można zaakceptować zaprezentowanego w zaskarżonym postanowieniu stanowiska, że jest to czynność porządkowo-organizacyjna przewodniczącego Rady Miasta Kielce, która nie mieści się w katalogu czynności podlegających zaskarżeniu do sądu administracyjnego. Przewodniczący rady gminy, odmawiając udziału obywatela w posiedzeniu tego kolegialnego organu, pochodzącego z powszechnych wyborów, uniemożliwia obywatelowi realizację konstytucyjnego uprawnienia stanowiącego od 1990 roku w Rzeczpospolitej Polskiej fundament budowy demokracji lokalnej. W żadnym razie nie może być taka odmowa traktowana jako czynność porządkowa”. Postanowienie, sygn. akt I OSK 2517/14, NSA wydał w składzie: Jan Paweł Tarno, Joanna Runge-Lissowska i Mirosław Gdesz (sprawozdawca).

Obywatele RP niewpuszczeni do sądu powinni w terminie 14 dni od pozyskania informacji o wydaniu kolejnego zakazu lub zarządzenia wezwać marszałka do „usunięcia naruszenia prawa”, a odmowę zaskarżyć do sądu administracyjnego. I mieć nadzieję, że sąd, który nie bał się władzy w 2015 roku, nie będzie się jej bał także w 2018 roku.