Prezes Gersdorf ostrzega marszałka Kuchcińskiego. Pani Prezes, tak to nie działa!

Zwołanie nowo wybranej Krajowej Rady Sądownictwa przez Pierwszą Prezes Sądu Najwyższego będzie autoryzowaniem przez nią tego ciała jako wybranego zgodnie z prawem, a więc przede wszystkim z konstytucją. I ułatwi destrukcję niezależnego sądownictwa. A prezes Gersdorf zapowiada zwołanie KRS.

Prezes Małgorzata Gersdorf odniosła się w czwartek do odpowiedzi marszałka Sejmu na jej pismo w sprawie zwołania pierwszego posiedzenia Krajowej Rady Sądownictwa po „dobrej zmianie”. Pani prezes chciała wyjaśnienia wątpliwości związanych ze zgodnością z prawem wyboru nowych sędziów do KRS.

Prosiła – w trybie dostępu do informacji publicznej – o dokumenty, na podstawie których ich wybrano. Opinia publiczna spodziewała się, że chodzi przede wszystkim o ukrywane przez PiS listy poparcia dla każdego z 18 kandydatów, bo są podejrzenia, że może tam nie być wymaganej liczby podpisów. Prezes prosiła też o stanowisko marszałka w sprawie zgodności z ustawą tego, że swoją listę kandydatów zgłosił klub „parlamentarny” PiS, podczas gdy w ustawie o KRS stoi, że listę zgłasza klub „poselski”.

Marszałek Marek Kuchciński odpowiedział, że nie pokaże list z podpisami, bo prezes SN nie jest uprawniony do powoływania się na dostęp do informacji publicznej. I stwierdził – skracając jego wywód – że nie ma różnicy w uprawnieniach między klubami „parlamentarnym” a „poselskim” w kontekście wyboru sędziów do KRS, wiec wybór był prawidłowy.

Ta część opinii publicznej, która wybór nowej KRS uznaje za wyjątkowy akt destrukcji niezależnego sądownictwa, odczytała zwłokę pani prezes w zwołaniu pierwszego posiedzenia nowej KRS i jej wystąpienie do marszałka Sejmu jako opór przeciwko łamaniu konstytucji.

Pierwsza Prezes SN mogła odmówić zwołania niekonstytucyjnej KRS. Mogła też stwierdzić, że w jej ocenie naruszono prawo, a więc wybór jest prawnie nieważny i nowej KRS po prostu nie ma. Ale wybrała inną drogę: zwoła posiedzenie KRS, a winę zwali na marszałka i Sejm.

W odpowiedzi marszałkowi Kuchcińskiemu napisała, że nie zgadza się z jego interpretacją i stoi na stanowisku, że prawo zostało przy wyborze sędziów do KRS złamane: „Podtrzymuję wszystkie zgłoszone wcześniej wątpliwości, zarówno w zakresie dotyczącym zgodności z Konstytucją RP trybu wyboru członków tejże Rady, ukształtowanego grudniową nowelizacją ustawy o KRS, jak i w zakresie dochowania procedury wynikającej z tej ustawy”. Ale mimo to uważa, że ciąży na niej ustawowy obowiązek zwołania posiedzenia KRS, „dlatego też zamierza go wykonać”.

Rzeczywiście, na pani prezes ciąży obowiązek zwołania pierwszego posiedzenia Rady, ale ustawa nie podaje żadnego terminu. Jest mowa jedynie o tym, że Rada ma się zbierać nie rzadziej niż raz na dwa miesiące, ale można argumentować, że dotyczy to tylko Rady już pracującej, a nie powołanej na nowo.

Pani prezes jest świadoma, że zwołując KRS wyłonioną w niekonstytucyjnym i łamiącym ustawę trybie, złamie konstytucję. Więc się asekuruje: „Odpowiedzialność za nieprawidłowości powstałe w związku z wyborem członków Krajowej Rady Sądownictwa spoczywa jednak na przedstawicielach większości parlamentarnej oraz na Panu Marszałku”.

Tak łatwo odpowiedzialności z siebie nie zrzuci. Przynajmniej tej formalnej: przed sądem czy Trybunałem Stanu. Każdy odpowiada za własne grzechy. „Większość parlamentarna” – czyli posłowie – nie odpowiada za to, jak głosowała, bo przed taką odpowiedzialnością chroni ją konstytucja. Marszałek Sejmu może odpowiedzieć za decyzję o wprowadzeniu pod obrady łamiącego ustawę i konstytucję punktu. Ale to w żaden sposób nie uwalnia Pierwszej Prezes SN od odpowiedzialności za to, co zrobiła w ramach sprawowania urzędu.

Prezes Gersdorf być może boi się, że za niezwołanie posiedzenia KRS minister-prokurator Ziobro postawi ją przed nowo utworzonym sądem dyscyplinarnym. A sąd – złożony z nominatów PiS – odbierze jej prawo do stanu spoczynku (emerytura w wysokości 75 proc. uposażenia sędziego, waloryzowana zgodnie z inflacją). Prawdopodobne, że tak by się stało, więc – po ludzku – można zrozumieć tę obawę. Ale czy ona zwalnia Pierwszego Prezesa SN od obowiązku przestrzegania konstytucji?

Nie. I może się – paradoksalnie – okazać, że łatwiej będzie pociągnąć do odpowiedzialności za złamanie konstytucji prezes Gersdorf niż np. premier Beatę Szydło za niepublikowanie wyroków Trybunału Konstytucyjnego czy marszałka Kuchcińskiego – np. za procedowanie w sprawie wyboru sędziów do KRS czy zwołanie posiedzenia „kolumnowego” w Sejmie. A to dlatego, że zarówno premier Szydło, jak i Marszałek Kuchciński publicznie, głośno i konsekwentnie wyrażają przekonanie, że postąpili zgodnie z prawem, w szczególności z konstytucją.

Prezes Gersdorf zaś przyznaje, że jest świadoma, iż inaugurując działalność nowej KRS, przyczynia się do łamania konstytucji. I że będzie to miało dalekosiężne, destrukcyjne skutki dla funkcjonowania sądownictwa i porządku prawnego: „Zwracam zarazem uwagę, że trudno oczekiwać, że wadliwe ukształtowanie składu Krajowej Rady Sądownictwa pozostanie bez wpływu na wybór kandydatów na sędziów przedstawianych Prezydentowi RP, w tym zwłaszcza do nowo utworzonych dwóch izb Sądu Najwyższego [Izby Dyscyplinarnej oraz Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych], co może mieć istotne konsekwencje dla porządku prawnego Rzeczypospolitej Polskiej”.

Pani Prezes, jest czas, by się jeszcze zastanowić. Odpowiedzialność dyscyplinarna za obronę konstytucji nie jest niczym wstydliwym. Przeciwnie, to nobilitacja. Inaczej przejdzie Pani do historii jako osoba, która przyłożyła rękę do destrukcji państwa prawa.