Harwerster się zacina

Prezydent Duda i prezes Kaczyński nie doszli do porozumienia w sprawie „reform” Krajowej Rady Sądownictwa i Sądu Najwyższego. I bardzo dobrze. Im dłużej trwa ta przepychanka, tym dłużej oba te organy są w miarę bezpieczne, bo „reformy” – ani tej w wersji prezydenta, ani tej w wersji PiS (nie wiem, która gorsza) – nie będzie.

Z tego, co mówiła w Radiu RMF doradczyni prezydenta Zofia Romaszewska, wynika, że przedstawione przez prezesa PiS poprawki do poprawek prezydenckich były pozorowaniem negocjacji. Tam, gdzie w projekcie prezydenckim decydował prezydent – w projekcie pisowskim decyduje minister sprawiedliwości-prokurator generalny. To nawet nie pozorowanie negocjacji – to kpina z prezydenta. PiS wyraźnie bierze go na przetrzymanie.

Na razie wygrany jest prezydent, zyskał na prestiżu. Oto sam prezes fatyguje się do niego do Belwederu, a więc oddaje mu honor. A prezydent – mimo podpowiedzi polityków PiS – nie wita go w drzwiach, jak wita się głowy państw. Prezes zmuszony jest publicznie zabiegać o swoje interesy u „czterdziestolatka” prezydenta. I dostaje kosza.

W dodatku rozbita została „narracja” partii rządzącej. Rzeczniczka PiS Beata Mazurek ogłosiła, że rozmowy były „dobre” (dlaczego w takim razie bezowocne?) i przebiegły w „dobrej atmosferze” (rzeczywiście, prezes nie trzasnął drzwiami). Zofia Romaszewska mówiąc o poprawkach PiS, stwierdziła: „To nie jest żaden kompromis, tylko to jest walka o bezwzględną władzę”. I dodała, że to, co proponuje PiS w sprawie KRS i SN, zagraża demokracji. Trudno powiedzieć mocniej.

Wygląda na to, że po czterech spotkaniach prezydenta z prezesem do kompromisu jest dalej niż bliżej.

Co z tego będzie? Prezes Kaczyński już sugerował, że w zamian za ustąpienie prezydenta sprawie sądów może dać mu większy wpływ na politykę zagraniczną. Jeśli PiS uruchomi czarny PR wobec prezydenta, niewykluczone, że Andrzej Duda ustąpi.

Ale prawdopodobne jest też rozwiązanie polegające na cząstkowej „reformie” lub kilku nowelizacjach. PiS może przyjąć jakieś rozwiązania dla prezydenta niekontrowersyjne – choćby obniżenie wieku emerytalnego sędziów czy przepisy dyscyplinarne – w znacznie groźniejszej, prezydenckiej wersji, pozwalającej na nowo sądzić dyscyplinarne sprawy przedawnione lub już osądzone. PiS może to zrobić po to, by pokazać elektoratowi, że jednak prezes coś ugrał, a „PiS spełnia obietnice wyborcze”. A prezydent okaże, że jest zadowolony.

System sądownictwa zostanie popsuty, ale od biedy jakoś będzie mógł działać. Tyle że nic nie wskazuje na to, że na tym konflikt prezesa z prezydentem się skończy. PiS ma jeszcze szerokie plany rozmontowywania III RP, a prezydent zobaczył, że można się targować. Harwerster PiS do wycinki demokratycznego państwa prawa co nieco szwankuje.