Prezydent dzieli łupy

Izba polityczna w Sądzie Najwyższym, której skład wyznaczy prezydent Andrzej Duda. I specjalny prokurator na konkretnych sędziów wyznaczany przez prezydenta, a dla sędziów powszechnych – przez ministra. To, obok „skargi nadzwyczajnej” i ławników w Sądzie Najwyższym, autorskie prezydenckie rozwiązania.

Z ujawnionych we wtorek projektów prezydenta Andrzeja Dudy o Sądzie Najwyższym i o Krajowej Radzie Sądownictwa wynika, że proponuje on podział łupów: dla niego – Sąd Najwyższy, dla PiS – KRS.

KRS

Ustawa o KRS to nie nowa ustawa – jak chciał PiS – ale nowelizacja ustawy dziś obowiązującej. Prezydent, zgodnie z planami PiS, przewiduje przerwanie kadencji przedstawicieli sędziów dziś zasiadających w KRS i wybranie nowych. Nowych sędziów do KRS wybierze Sejm większością dwóch trzecich głosów, co oznacza, że trzeba się będzie porozumieć z opozycją.

Ale jeśli się nie uda – w drugiej turze odbędzie się głosowanie imienne i każdy poseł może wskazać tylko jednego sędziego. To znaczy, że PiS będzie miał w tym głosowaniu fory, choć wynik będzie też zależał od liczby kandydatów do wyboru, liczby miejsc, których nie udało się obsadzić w pierwszej turze, i od dyscypliny opozycji. Ale wydaje się, że PiS będzie miał przy obsadzie KRS decydujący głos.

W projekcie prezydenckim nie ma szalenie kontrowersyjnego rozwiązania, które było w zawetowanej przez niego ustawie PiS: by KRS podzielić na dwie izby: polityczną i sędziowską. I żeby izba polityczna mogła blokować sędziowską. Byłoby to skrajnym upolitycznieniem KRS, która – według konstytucji – ma stać na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów.

Prezydent w swoim projekcie pozbawia ministra-prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobrę decydującego głosu w sprawie powoływania asesorów. Według uchwalonych niedawno przez PiS przepisów ustawy o ustroju sądów powszechnych i Krajowej Szkole Sędziów i Prokuratorów to wyłącznie Ziobro miał decydować, kto zostanie asesorem (asesor ma wszelkie uprawnienia sędziego). Tymczasem prezydent proponuje, by KRS miała prawo sprzeciwu wobec mianowania konkretnej osoby asesorem przez ministra.

Sąd Najwyższy

Sąd Najwyższy ma należeć do prezydenta. To on będzie ogłaszał o wolnych miejscach w SN. To on będzie wręczał – lub nie – nominacje sędziom rekomendowanym rzez Krajową Radę Sądownictwa. To on zdecyduje, który sędzia będzie mógł orzekać po ukończeniu 65. roku życia. Bo prezydencki projekt – jak zawetowany projekt pisowski – obniża wiek stanu spoczynku sędziów SN z 70 do 65 lat. Wiadomo, że 65 lat w listopadzie skończy obecna pierwsza prezes SN Małgorzata Gersdorf. A wszystkich sędziów, którzy w najbliższym czasie osiągną ten wiek, jest ok. 40 proc.

Prezydencki projekt nie przewiduje rozwiązania dzisiejszego Sądu Najwyższego i powołania nowego. To blokuje plany PiS wymiany sędziów SN. Ale przewiduje za to, że sędzią SN nie będzie mogła być osoba, która była funkcjonariuszem lub pracownikiem byłych organów bezpieczeństwa państwa w PRL lub przez IPN uznana zostanie za tajnego współpracownika tych służb. A także gdy w oświadczeniu lustracyjnym przyznała się do takiej współpracy.

To mocno wątpliwa konstytucyjnie zmiana filozofii ustawy lustracyjnej, według której karane utratą prawa do zajmowania stanowiska jest tylko kłamstwo w oświadczeniu lustracyjnym.

Sędzią SN nie będzie też mogła być osoba, która oprócz polskiego ma także obywatelstwo innego kraju. Tak więc może się okazać, że z Sądu Najwyższego musiałoby odejść więcej niż 40 proc. sędziów.

Przerwanie kadencji sędziów z powodu zmiany reguł gry jest sprzeczne nie tylko z konstytucją, ale też z orzecznictwem Trybunału Praw Człowieka (por. sprawa węgierskiego prezesa Sądu Najwyższego Andasa Baki).

Izba Polityczna w SN

W Sądzie Najwyższym mają powstać dwie nowe Izby: Dyscyplinarna i Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Ta druga powinna się raczej nazywać Izbą Polityczną, bo to do niej będą trafiały wszelkie sprawy politycznej natury: rozpoznawanie protestów wyborczych i protestów przeciwko ważności referendum ogólnokrajowego i referendum konstytucyjnego, stwierdzanie ważności wyborów i referendum, i „inne sprawy z zakresu prawa publicznego, w tym sprawy z zakresu ochrony konkurencji, regulacji energetyki, telekomunikacji i transportu kolejowego”, czyli sprawy kluczowe dla infrastruktury państwa.

A do tego odwołania od decyzji przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji i odwołania od uchwał Krajowej Rady Sądownictwa (np. gdy nie zarekomenduje jakiejś kandydatury sędziowskiej prezydentowi). A także skargi dotyczące przewlekłości postępowania i nowa, czwarta instancja sądowa, czyli „skarga nadzwyczajna”.

Najważniejsze, że pełną kontrolę nad obsadą tej Izby będzie miał prezydent. Izba zostanie bowiem powołana całkiem od zera, a prezydent zdecyduje, ilu będzie liczyła sędziów. I wybierze ich spośród kandydatów zgłoszonych przez Krajową Radę Sądownictwa. A więc „polityczna” izba Sądu Najwyższego zostałaby skomponowana od zera przez prezydenta Andrzeja Dudę.

To samo w przypadku nowej Izby Dyscyplinarnej – wszystko będzie zależało od prezydenta. On też wybierze prezesów tych izb spośród trzech kandydatów zaproponowanych przez sędziów.

Specjalny prezydencki prokurator

Prezydent wprowadził też nowość, której nie było w zawetowanej przez niego pisowskiej ustawie o SN. Coś w rodzaju specjalnego prokuratora, którego będzie powoływał sam, bez niczyjego współudziału czy choćby konsultacji. Będzie go powoływał dla rozprawy z konkretnym sędzią. Ten prokurator będzie się nazywał Nadzwyczajnym Rzecznikiem Dyscyplinarnym i będzie mógł albo sam wszcząć sprawę przeciwko sędziemu, albo przejąć dowolną sprawę, która już toczy się przed sądem dyscyplinarnym. Będzie mógł też podjąć na nowo sprawę już prawomocnie zakończoną.

W ten sam sposób prezydent chce zmienić ustawę o ustroju sądów powszechnych. Tam takiego Nadzwyczajnego Rzecznika powoływać miałby minister-prokurator generalny Zbigniew Ziobro.

To przepis, dzięki któremu można się będzie pozbywać sędziów z Sądu Najwyższego i sądów powszechnych. A przynajmniej odsuwać ich od orzekania i z funkcji na czas trwania sprawy dyscyplinarnej.

Propozycje prezydenta, tak jak propozycje PiS, są sprzeczne z konstytucją i standardami wyznaczanymi przez orzecznictwo Trybunału Praw Człowieka i opinie Komisji Weneckiej. Jednak ani Trybunał w Strasburgu, ani Komisja Wenecka nie mogą tych ustaw uchylić. Jeśli jakiś wyrzucony sędzia poskarży się – jak prezes węgierskiego SN Andras Baka – do Strasburga, zapewne wygra. Ale wywalczy – jak Baka – najwyżej odszkodowanie. Zmian, które w międzyczasie zostaną w Sądzie Najwyższym dokonane, taki wyrok nie odwróci. Tak jak nie odwrócił ich na Węgrzech.

Prezydent zaproponował PiS-owi deal: dla was Krajowa rada Sądownictwa, dla mnie Sąd Najwyższy. Wydaje się mało prawdopodobne, by PiS się na to zgodził. Jeśli się nie zgodzi – prezydent, odmawiając podpisu pod kolejnymi ustawami o SN i KRS przyrządzonymi przez PiS, zablokuje zmiany w tych instytucjach. I to wcale nie jest złe rozwiązanie.