Testowanie sędziów

Zaczęło się usprawnianie sądów à la PiS. I testowanie sędziowskiej niezawisłości.

Minister-prokurator Zbigniew Ziobro rozpoczął od Sądu Okręgowego w Łodzi. Postanowił odwołać tamtejszego prezesa, Krzysztofa Kacprzaka. W 2015 r. powołany został na sześcioletnią kadencję. Wykazał się karygodną skutecznością: w pierwszym półroczu do sądu wpłynęło 18 tysięcy spraw, a zakończono o 600 spraw więcej, nadrabiając zaległości z poprzednich lat. Skrócił się przeciętny czas trwania postępowania i oczekiwania na termin pierwszej rozprawy. Mimo że minister-prokurator Ziobro usiłował temu zapobiec, nie ogłaszając konkursu na wakujące w tym sądzie 16 stanowisk sędziowskich.

Sędziowie SO w Łodzi wydali uchwałę („za” głosowało 68 z 70 obecnych) w obronie prezesa. Wszyscy sędziowie tego sądu, którym minister-prokurator zaproponował objecie funkcji po prezesie Kacprzaku, odmówili.

Po kilku dniach sytuacja powtórzyła się w Sądzie Okręgowym w Warszawie. Tym razem nie w stosunku do prezesa – który właśnie skończył kadencję, więc trzeba było powołać nowego. Minister-prokurator Ziobro odwołał trzy wiceprezeski: ds. karnych Beatę Najjar, ds. cywilnych Marię Dudziuk i ds. gospodarczych Ewę Malinowską.

Warszawscy sędziowie nie podjęli uchwały w ich obronie. I znaleźli się chętni na ich miejsca: Iwona Szymkiewicz-Trelka (wydz. cywilny), Dariusz Dąbrowski (gospodarczy) i Dariusz Drajewicz (karny). Ten ostatni jest sędzią Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa, więc będzie łączył obowiązki wiceprezesa Sądu Okręgowego z sędziowaniem w sądzie rejonowym. Zapewne poprawi to sprawność pracy wydziałów karnych obu tych sądów. I o to przecież chodziło.

Sędzia Drajewicz jest członkiem Stowarzyszenia Iustitia, które wraz z Forum Współpracy Sędziów wzywa sędziów do nieprzyjmowania stanowisk po osobach rugowanych przez ministra-prokuratora Ziobrę. Stowarzyszenie zapowiada, że rozważy dalsze jego członkostwo w Iustiti.

W ciągu tygodnia sędziowie dwóch różnych sądów zareagowali zupełnie inaczej na to samo prawo. Jedni zdecydowali się na kolaborację lub milczenie, drudzy sprzeciwili się temu niemoralnemu i niekonstytucyjnemu prawu. Która postawa służy ochronie państwa prawa?

Ci, którzy zdecydują się kolaborować z władzą polityczną, uzasadnią to zapewne tak samo, jak w PRL uzasadniano przynależność do PZPR: tam powinni być porządni ludzie, żeby robić „pracę u podstaw”. Nawet jeśli dać wiarę takiej motywacji, to jest jednak (a przynajmniej mam taką nadzieję) zasadnicza różnica pomiędzy PRL a dzisiejszą Polską. W PRL nie było nadziei na zmianę władzy w wyniku wolnych, demokratycznych, uczciwych wyborów. Tamten system miał trwać wiecznie. Dzisiaj mamy prawo oczekiwać wolnych wyborów i PiS może być w demokratycznej procedurze odsunięty od władzy już za dwa lata. Albo za sześć. Państwo prawa może zostać przywrócone. Dlatego kolaboracji z PiS nie można traktować tak samo jak kolaboracji z PZPR. Nie trzeba przyjmować reguł państwa PiS. To już nie jest „siła wyższa”.

Nie przekonuje mnie też argument, że przecież minister-prokurator Ziobro znajdzie innych chętnych na te stanowiska. Jak nie w tym sądzie, to w innym (przykład sędziego Drajewicza). Albo naprędce przeflancuje jakichś prokuratorów na sędziów i zrobi ich prezesami. Nowe prawo rzeczywiście mu na to pozwala.

Ale każdy odpowiada za siebie. Zbigniew Ziobro za swoje czyny, sędziowie, którzy godzą się zająć opróżnione wbrew zasadzie niezależności sądów stanowiska – za swoje. Nikt im pistoletu do głowy nie przykłada. To jest ich WYBÓR. I ten wybór można oceniać.

To dla sędziów kolejny – jak w stanie wojennym – czas próby: być posłusznym bezprawnemu prawu czy odmówić stosowania się do niego. Lub tam, gdzie się da, „rzeźbić je”, jak mawia prof. Ewa Łętowska, w zgodzie z konstytucją. Zobaczymy, kto jest sędzią, a kto „ustami ustawy”.